Jednym z najbardziej absurdalnych ataków propagandy Jacka Kurskiego w TVP jest podszyte antysemityzmem oskarżenie kandydata Koalicji Obywatelskiej; opowieść o tym, że „Rafał Trzaskowski wierzy w Boga Spinozy” ma go skompromitować w oczach „wierzących wyborców”.
Co naprawdę może oznaczać „wiara w Boga Spinozy” – wyjaśnia w OKO.press znana socjolożka i historyczka idei Karolina Wigura*, członkini zarządu Fundacja Kultura Liberalna, adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Przedstawia deterministyczną koncepcję Spinozy, zgodnie z którą wolna wola jest złudzeniem i pyta, czy w takim razie „człowiek ma jakikolwiek wpływ na swoje życie? Czy możliwe jest życie dobre? Owszem, możliwe”, odpowiada XVII wieczny filozof, prześladowany jako heretyk przez całe swoje krótkie życie.
Nie oznacza to działania zgodnie z boskim planem – Spinoza wprost stwierdza, że taki plan nie istnieje – ale że człowiek może pogodzić się z tym, jak naprawdę działa świat. To daje człowiekowi wewnętrzny spokój i emocjonalną stabilność. Nie tylko potrafi znosić ze spokojem rzeczy, które przynosi mu los. Także jego działania stają się doskonalsze i to również w sensie moralnym.
A co najważniejsze, prawdziwa wiedza leczy ze szkodliwych emocji. Najważniejsze – pisze Spinoza – abyśmy nie żywili wobec nikogo nienawiści, nikogo nie potępiali, na nikogo się nie gniewali, nikomu nie zazdrościli.
(Cały artykuł Karoliny Wigury – dalej)
Żydowski filozof i instruktaż masturbacji dla czterolatków
„Wiadomości” TVP 5 czerwca wpadają w święte oburzenie, że popieranie „żydowskiego filozofa” przez Rafała Trzaskowskiego to odrzucenie Chrystusa. „Ekspert” tłumaczy widzom, że poglądy Barucha Spinozy (1632-1677) są „absurdalne” i dlatego są powszechnie potępiane do dziś, a deklaracja Trzaskowskiego umieszcza go poza Kościołem i narusza oczekiwania „wierzących wyborców”.
Reszta materiału stanowi rytualne oskarżenie prezydenta Warszawy, że sprzyja takim niekatolickim bezeceństwom jak równość praw osób nieheteroseksualnych (tu migawki z udziału Trzaskowskiego w Paradzie równości w czerwcu 2019), a także „forsuje tzw. edukację seksualną, której elementem jest m.in. instruktaż masturbacji dla czterolatków” (ma szczęście autor materiału Krzysztof Nowina-Konopka, że Spinoza wzywa do unikania złych uczuć, bo jego dziennikarstwo wzbudza je w znacznym natężeniu).
Punktem wyjścia do pomysłu ataku propagandystów „Wiadomości” TVP jest lakoniczna deklaracja Rafała Trzaskowskiego – wtedy kandydata na prezydenta Warszawy – z reportażu w lipcowym (2018)
A pan w co wierzy?”.I dalej omownie: [Trzaskowski] „odpowiada, że w Boga Spinozy. To znaczy, że jest panteistą, czyli Bóg jest wszędzie”.
Zobacz większy fragment reportażu
„Jako chłopiec służył do mszy w kościele Franciszkanów w centrum Warszawy, chodził na kazania do księdza Popiełuszki. Później relacje z instytucją mu się popsuły.
Córka była u komunii, syn już nie. Żona nie pozwoliła, bo nie lubi Kościoła instytucjonalnego.
– To czemu pan nalegał?
– Komunia to część tradycji.
Na religię chodziła tylko córka. Dziś nie chodzi, podobnie jak syn. Ma etykę. W klasie syna etyki nie ma, wcześniej kończy lekcje.
– A pan w co wierzy?
Odpowiada, że w Boga Spinozy. To znaczy, że jest panteistą, czyli Bóg jest wszędzie. Nie podoba mu się, jak Kościół traktuje związki partnerskie. Dla Trzaskowskiego to kwestia praw obywatelskich, a nie światopoglądu.
Jednak na tle Hiszpanów wypadł na prawdziwego katolika. Będąc europosłem, odwiedził konserwatywne miasto Burgos, gdzie w święto Piotra i Pawła odbywała się procesja. Podczas liturgii, którą prowadził jeden z hierarchów Opus Dei, Trzaskowski jako jedyny klękał.
Hiszpanie już tego nie robią. Dzięki temu stał się ulubieńcem ultrakonserwatywnego księdza, całe Burgos oglądało na telebimach jak go przytula. Następnego dnia mógł zwiedzić kościół, do którego wstęp mają tylko duchowni. Jeden z zakonników wpuścił go ze słowami: „El Polaco, dla ciebie OK!”.
Karolina Wigura: Co to znaczy wierzyć w Boga Spinozy?
Gdy chodzi o „Boga Spinozy”, w którego wiarę „Wiadomości” TVP wypominają Rafałowi Trzaskowskiemu, to na początek chciałabym powiedzieć, że niezmiernie cieszy mnie, że nasza debata publiczna dotarła do momentu, w którym rozważamy filozofię religii Barucha Spinozy. Jest to jeden z moich ulubionych filozofów, w Polsce komentowany może nie bardzo często, ale za to przez pierwszorzędne głowy, takie choćby jak Leszek Kołakowski, który poświęcił mu kilka swoich fundamentalnych tekstów.
Skoro zatem za sprawą wiadomości TVP oraz – pośrednio – Rafała Trzaskowskiego rozważamy, czym jest Bóg Spinozy, chciałabym wyjaśnić, o co chodzi. Temat jest mi bliski, bo dokonania Spinozy odegrały olbrzymią rolę w wydanej przeze mnie w 2019 roku książce „Wynalazek nowoczesnego serca”.
Spinoza już za życia wyklęty
Ostrzenie dziś na Spinozie języka, nazywanie go filozofem zła itd., wynika z kompletnego niezrozumienia jego filozofii i ma naprawdę długie korzenie.
Filozofa wyklęto z jego gminy żydowskiej w 1656 roku, gdy miał zaledwie 24 lata. Przyszłego autora wielkich prac filozoficznych uznano za heretyka i wygnano z Amsterdamu.
Do końca życia zabroniono mu kontaktów z rodziną i gminą żydowską, skonfiskowano także jego majątek. To wydarzenie miało olbrzymie konsekwencje dla Spinozy, zapewne skróciło mu życie.
Umarł w Hadze dwadzieścia lat później, prawdopodobnie na chorobę płuc, jakiej nabawił się szlifując dla zarobku soczewki i wdychając przy tym szklany pył.
Przesądy, nieszczerość i lenistwo
Czym zatem zaskarbił sobie Spinoza tak wielką niechęć, zarówno współczesnych, jak i wielu później od niego żyjących? Przede wszystkim konsekwentną walką z przesądami.
Najpotężniejsze ludzkie przesądy, tłumaczył, opierają się na powszechnym założeniu, że wszystkie rzeczy naturalne, podobnie jak ludzie, działają w sposób celowy, a zwłaszcza, że Bóg stworzył świat po to, aby ten służył człowiekowi, zaś człowieka po to, aby służył Bogu. Właśnie z tego przekonania według Spinozy wynikają wszystkie błędne przekonania ludzi na temat dobra, zła, zasługi, winy, piękna, brzydoty itd.
Winą za ten stan rzeczy obarcza Spinoza niechęć ludzi do szczerości wobec samych siebie i ich lenistwo w myśleniu.
Wpierw jako dzieci nie jesteśmy świadomi przyczyn tego, co nas otacza, odczuwamy jednak bezustanne pragnienie poszukiwania własnego pożytku. Później jako dorośli uważamy, że jesteśmy wolni i nie zaprzątamy sobie głowy poszukiwaniem przyczyn, dla których świat wygląda tak, a nie inaczej. Wydaje nam się zatem, że każda część naszego ciała jest środkiem do prostego celu, jakim jest ludzki pożytek: oczy są do patrzenia, zęby do jedzenia itd.
A skoro tak, to wszystko inne jest również takim środkiem: rośliny i zwierzęta są po to, abyśmy je jedli, słońce, abyśmy widzieli świat itd. Wydaje nam się z tego samego powodu również, że istnieje stwórca, podobny do wszystkich ziemskich władców, który nas kocha i rządzi całą naturą.
Wprawdzie świat jednocześnie podpowiada bezustannie, że ten rodzaj przekonań musi być błędny – doświadczenie np. przeczy temu, że ludzie są nagradzani za miłość Boga i cnotliwość, a karani za bezbożność i perfidię. Człowiek woli jednak podtrzymywać fałszywą wizję świata, podporządkowaną bardziej wyobraźni niż prawdziwemu poznaniu i rozumieniu.
Wyjście ze stanu ignorancji przekracza siły większości ludzi, ponieważ aby to zrobić, musieliby zdecydować się na zniszczenie całej konstrukcji swojego myślenia, głęboko zakorzenionej w ich umysłach – i zbudować nową od podstaw.
Nie tyle zatem „Bóg jest wszędzie”, ale… wszystko jest Bogiem
Wystarczy jednak odrobina medytacji nad tym, co świat naprawdę nam mówi, twierdzi Spinoza, aby dość do poprawnych wniosków. Prawdziwa wiedza zakłada znajomość przyczyn, jednak nie tych ostatnich, bezpośrednio poprzedzających np. jakieś wydarzenie.
Prawdziwa wiedza dotyczy przyczyn poprzedzających wszystko, co dzieje się w świecie. Aby je poznać, trzeba cofnąć się do nieskończoności.
U podłoża wszystkiego istnieje przyczyna, którą Spinoza nazywa Substancją. Substancja to to, „co istnieje samo w sobie i pojmowane jest samo przez siebie, czyli to, czego pojęcie nie wymaga istnienia innej rzeczy, za pomocą którego musiałoby być utworzone”.
Zdaniem Spinozy istnieje tylko jedna substancja. Jest nią Bóg, bez którego nic nie może być ani niczego nie da się pojąć.
Współczesnego czytelnika może zastanawiać jego nietypowy z dzisiejszego punktu widzenia język, to że raz używa słowa Natura, raz Bóg, a raz – praktycznie dziś nieczytelnego pojęcia „Substancji”. Jest to spowodowane typowym dla XVII wieku żargonem filozoficznym: nie mając jeszcze wiedzy, którą my dziś mamy o chemii i fizyce, starali się nazwać tę rzecz, z której wszystko jest stworzone. Co to zatem znaczy?
Koncepcja Spinozy jest nazywana panteizmem, ale myli się ten kto uważa, że to znaczy, iż „Bóg jest wszędzie”. Spinoza stawia znak równości między Substancją, a Naturą, Bogiem i po prostu Wszechświatem.
Nie tyle zatem „Bóg jest wszędzie”, ale… wszystko jest Bogiem.
Wolna wola to tylko złudzenie, czyli tragiczna etyka Spinozy
Nie chodzi jednak o Boga-Stwórcę, osobowy byt rządzący się własną wolną wolą, jak wyobrażali go sobie scholastycy. Bóg rozumiany jest przez Spinozę nie jako osoba, ale jako Natura sama, przyczyna zaistnienia wszystkich zjawisk i rzeczy, jak również ich charakteru, choć nie jest z nimi tożsamy. Nie tworzy jednak tych wszystkich rzeczy dzięki działaniu własnej woli.
Bóg nie ma woli, choć jest wolny w tym sensie, że tworzy wszystko, sam nie będąc poddany żadnemu oddziaływaniu. Wszystko, co powstaje, powstaje nie z jego woli, ani nie dla jego przyjemności, ale tylko z jego bezwzględnej natury i mocy.
Oto zatem Bóg Spinozy, w którego wierzy, zgodnie ze swą deklaracją, Rafał Trzaskowski.
Ale trzeba dodać jeszcze jedną ważną uwagę. Otóż skoro Bóg nie ma wolnej woli, nie może jej mieć także człowiek.
Wola, pisze Spinoza, jest tylko złudzeniem, że mamy kontrolę nad swoim postępowaniem, któremu ulega każdy z nas.
Etyka Spinozy jest etyką dla niektórych tragiczną, dla innych realistyczną. Wynika z przekonania, że nie mamy wolnej woli i że w świecie panuje całkowity determinizm.
Porzuć przesądy, odkryj prawdę, odnajdziesz spokój i siłę do działania
Jeśli wszystko jest do tego stopnia zdeterminowane, to czy człowiek ma jakikolwiek wpływ na swoje życie? Czy możliwe jest życie dobre? Owszem, możliwe, odpowiada Spinoza, ale tylko pod warunkiem, że pożegnamy się z przesądami i odnajdziemy prawdziwą wiedzę o świecie. Człowiek przestaje wtedy podlegać pasywnemu wpływowi świata i innych. Staje się aktywny i może działać zgodnie z Bogiem.
Nie oznacza to działania zgodnie z jakimkolwiek boskim planem – Spinoza wprost stwierdza, że taki plan nie istnieje – ale że człowiek może pogodzić się z tym, jak naprawdę wygląda i działa świat. Właśnie to ma dać człowiekowi wewnętrzny spokój i emocjonalną stabilność. Nie tylko potrafi on znosić ze spokojem rzeczy, które przynosi mu los. Także jego działania stają się doskonalsze i to również w sensie moralnym.
A co najważniejsze, prawdziwa wiedza leczy ze szkodliwych emocji. Najważniejsze, pisze Spinoza, abyśmy nie żywili wobec nikogo nienawiści, nikogo nie potępiali, na nikogo się nie gniewali, nikomu nie zazdrościli.
I jeszcze ostatnia uwaga. Swoją działalność filozoficzną Spinoza poświęcił próbie zrozumienia tego, co mu się przydarzyło w 1656 roku. Sam wyzbywając się nienawiści, starał się zrozumieć, jakie są jej źródła. Pisał głównie o nienawiści religijnej, ale interesował się również każdym innym jej rodzajem. Miał nad czym myśleć: jego przypadek nie był odosobniony.
Ekskomunika była wówczas częstym zjawiskiem tak we wspólnotach chrześcijańskich, jak gminach żydowskich. Nienawiść, pisał Spinoza, zawsze jest wzajemna, ponieważ ludzie, widząc, że ktoś żywi wobec nich jakieś uczucie, odpłacają mu tym samym.
Jedna rzecz, to że zła reputacja Spinozy, wynikająca z opacznego rozumienia jego filozofii, ma jak widać długie korzenie. Druga jednak, że można zapytać, jak to możliwe, że w XXI wieku wciąż to opaczne rozumienie Spinozy nie doczekało się swojego końca.
Przeczytaj wiersz Zbigniewa Herberta o Spinozie
Pan Cogito opowiada o kuszeniu Spinozy
Zbigniew Herbert
Baruch Spinoza z Amsterdamu
zapragnął dosięgnąć Bogaszlifując na strychu
soczewki
przebił nagle zasłonę
i stanął twarzą w twarzmówił długo
(a gdy tak mówił
rozszerzał się umysł jego
i dusza jego)
zadawał pytania
na temat natury człowieka– Bóg gładził roztargniony brodę
pytał o pierwszą przyczynę
– Bóg patrzył w nieskończoność
pytał o przyczynę ostateczną
– Bóg łamał palce
chrząkałkiedy Spinoza zamilkł
rzecze Bóg– mówisz ładnie Baruch
lubię twoją geometryczną łacinę
a także jasną składnię
symetrię wywodówpomówmy jednak
o Rzeczach Naprawdę
Wielkich– popatrz na twoje ręce
pokaleczone i drżące– niszczysz oczy
w ciemnościach– odżywiasz się źle
odziewasz nędznie– kup nowy dom
wybacz weneckim lustrom
że powtarzają powierzchnię– wybacz kwiatom we włosach
pijackiej piosence– dbaj o dochody
jak twój kolega Kartezjusz– bądź przebiegły
jak Erazm– poświęć traktat
Ludwikowi XIV
i tak go nie przeczyta– uciszaj
racjonalną furię
upadną od niej trony
i sczernieją gwiazdy– pomyśl
o kobiecie
która da ci dziecko– widzisz Baruch
mówimy o Rzeczach Wielkich– chcę być kochany
przez nieuczonych i gwałtownych
są to jedyni
którzy naprawdę mnie łaknąteraz zasłona opada
Spinoza zostaje samnie widzi złotego obłoku
światła na wysokościachwidzi ciemność
słyszy skrzypienie schodów
kroki schodzące w dół
*Karolina Wigura – socjolożka i historyczka idei. Członkini zarządu Fundacja Kultura Liberalna. Adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 2016-2018 współdyrektorka programu „Knowledge Bridges: Poland – Britain – Europe” w St. Antony’s College na Uniwersytecie Oksfordzkim. Studiowała na Uniwersytecie Warszawskim i Uniwersytecie Ludwiga-Maximiliana w Monachium. Stypendystka m.in. wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku, German Marshall Fund, Leadership Academy for Poland, w roku akademickim 2019/2020 visiting fellow w Wissenschaftskolleg zu Berlin. Członkini The European Council on Foreign Relations. Opublikowała m.in. książki „Wina narodów. Przebaczenie jako strategia prowadzenia polityki” (2011, Nagroda im. Józefa Tischnera 2012) oraz „Wynalazek nowoczesnego serca. Filozoficzne źródła współczesnego myślenia o emocjach” (2019). Publikuje analizy współczesnej polityki m.in. w The New York Times, Journal of Democracy, Foreign Policy, Neue Zuercher Zeitung.
Autorka, jako socjolog, powinna dostrzegać "pozateologiczne" atuty wyznawania przez społeczeństwo wspólnej religii, od której pan Trzaskowski stara się niestety odcinać.
.
Obawiam się, że może to oburzyć głęboko wierzące osoby, ale uprzejmie proszę o uważne przeczytanie tego, co mam na myśli.
.
Z punktu widzenia siły łączących nasze społeczeństwo więzi i poczucia wspólnotowości – zupełnie bez znaczenia jest, czy powszechnie kultywujemy wiarę chrześcijańską, czy wiarę w potwora spaghetti.
.
Fakt, że spotykamy się z sąsiadami w kościele w niedziele i święta, że wszyscy podejmujemy księdza po kolędzie, że chodzimy na procesjach, że chrzcimy dzieci i posyłamy je do pierwszej komunii itd. wpływa na to, że czujemy pomiędzy sobą wspólnotowe więzi i myślimy o sobie i ludziach nas otaczających w kategorii "my".
.
Wiara katolicka to cement spajający polskie społeczeństwo. Wszelkie przejawy walki z nią są szalenie krótkowzroczne i prowadzą do osłabienia naszej wspólnoty. To kluczowy aspekt sprawy często niestety pomijany przez osoby zaangażowane w publiczną rozgrywkę tych kwestii.
.
Zupełnie inną sprawą jest fakt, że chrześcijaństwo to bardzo mądry system filozoficzny – zakazujący zabijania, nakazujący troskę o rodzinę i potrzebujących, postulujący deeskalację konfliktów itd.
Współczuję, żal mi Pana. O ile kiedyś w zaborach i wcześniej mógłby mieć Pan racje to obecnie to właśnie konkretne wyznanie nie spaja, za dużo piachu w tym cemencie
Bez wątpienia zewnętrzna presja i poczucie zagrożenia wzmaga ciążenie ku wspólnotowości, którą przecież idealnie budować na fundamencie religii. Proszę rzucić okiem na Izrael.
.
Szczególnie ostro widzimy potrzebę wspólnoty, gdy jest nam bardzo potrzebna, gdy jesteśmy zagrożeni. Wspólnota to przecież akcelerator siły. Zwłaszcza tej defensywnej.
.
Być może ma Pan rację i zagrożenie to faktycznie warunek sine qua non dla powszechnej potrzeby wspólnotowości i odpowiedź na zagadkę laicyzacji społeczeństw pławiących się w bezpiecznym dostatku. Sęk w tym, że nie żyjemy przecież w próżni, a zewnętrznych nacisków, narzucanych nam wartości, czy nieprzyjemnych gestów jest naprawdę sporo. Może dlatego to właśnie w KK kumulują się u nas wszelkie ruchy oporu wobec tęczowych środowisk, "Timmermansów", agresywnych islamistów czy – ogólniej – wynalazków społecznych sprzecznych z naszą tradycją?
.
Dlaczego Panu mnie żal i mi Pan współczuje?
.
Pozdrawiam
'Pozateologiczne wyznawanie wiary' a cóż to jest? Szanowny Panie z Pana wypowiedzi ja odczytuję, że bez wyznawania wiary, nawet pozateologicznego, nie ma nic. A jest sporo życia i działania. Można np. Wyznawać wspolne wartości i to już jednoczy, nie trzeba przywoływać wspólnoty wyobrażonej.
Nigdzie nie piszę o – gratuluję, faktycznie brzmi to przekomicznie – "pozateologicznym wyznawaniu wiary". Piszę o pozateologicznych korzysciach, ktore z niej plyna. Ujmujac rzecz prościej – socjolog pisząca ten artykuł powinna zauwazyc, ze wspolna masowo wyznawana religia akceleruje wspolnotowosc i umacnia wiezy spoleczne. To ogromna korzysc. Pozateologizm takiej konstatacji polega na tym, ze zauważamy właśnie ten – oderwany przecież od wiary – fakt, zamiast myśleć o tym kto pojdzie do nieba, a kto nie.
.
Pozdrawiam
Nie jestem przekonany. Uczestnictwo w obrzędach religijnych jest już w większości tylko formalne, z "przyzwyczajenia", ale czy ten formalizm tworzy wspólnotę?
Tak myślą propagandowcy TVP atakując Trzaskowskiego na polu religii. Po wyborach sprawdzimy, na ile ta strategia była skuteczna. Wg mnie, dla niezdecydowanych jeszcze wyborców, będzie zależała od wieku: starsi "wejdą" a "antychrysta" Trzaskowskiego, młodsi się tymi komentarzami z TVP nie przejmą.
Tak, rytualny formalizm tworzy wspólnotę i jest całkowicie oderwany od aspektów teologicznych wiary. Dla mnie to oczywiste.
.
Wynik wyborów jest natomiast bardzo niepewny – to jednak przede wszystkim kwestia rewolucji w kształcie rynku medialnego i temat na zupełnie inną rozmowę.
.
Pozdrawiam
Nie starsi "wejdą w antychrysta Trzaskowskiego", tylko ci, których boli myślenie. Tych, których ono nie boli, wpienia tępa i chamska propaganda Kurskiego – i być może właśnie dzięki Kurskiemu zainteresują się Trzaskowskim i na niego zagłosują.
Proszę spojrzeć na problem propagandy z innej perspektywy. Czy brak kompetencji w tym zakresie i brnięcie w model kuriozalnie anachroniczny to cecha złej władzy? Dużo bardziej obawiam się tych, którzy znają dobrze to rzemiosło podsuwając swoim odbiorcom piętrowe kłamstwa jako ich własne myśli. Jacek Kurski w obecnym wydaniu mówi "Polaku, jest tak, a tak". Jacek Kurski w wydaniu diabelskim potrafiłby tak dobierać ekspertów i budować kontekst narracyjny, że oglądający go Polak miałby wrażenie wyciągania własnych wniosków.
.
Serio wolałby Pan władzę, która potrafiłaby grać z finezją na tym fortepianie?
.
Pozdrawiam
Panie Jacku – czemu tyle jadu, chamstwa i ignorancji – to się już nie obroni ! – a mocny to jesteś człowieku małej wiary, tylko w gębie, przy osobistej konfrontacji, to byś z podkulonym ogonem uciekał, jak cała reszta proniemieckiej gawiedzi !
Mieszkamy na wspólnym terytorium zwanym Polską, mamy wspólne prawo, pieniądze we wspólnej kasie, mamy także wspólny język. To w zupełności wystarczy do tworzenia wspólnoty. Natomiast katolickie szczucie na każdego, kto katolikiem nie jest przynajmniej w sferze deklaratywnej, niczego nie cementuje, a rozbija wspólnotę. Wspólnoty nie buduje się na piętnowaniu i wykluczaniu różniących się jednostek, ale na szukaniu tego, co je wszystkie łączy. Każda religia objawiona głosi, że jeśli na świecie będą tylko wyznawcy tej jednej religii, to będzie zgoda i pokój. Drogą do tego utopijnego pokoju jest eksterminacja innowierców.
Dzisiaj już może nie każda religia to głosi, ale kilkaset lat temu głosiła.
Nie tyle religia, co przywódcy religijni będący niestety nierzadko ułomnymi dziećmi własnych czasów.
W społecznościach zlaicyzowanych więzy społeczne są słabsze i mają mniejszy zasięg.
.
Chrześcijaństwo to przecież religia defensywna i deeskalacyjna (jak inaczej interpretować słynne nadstawianie drugiego policzka?). Pan natomiast postrzega je w ekstremalnie subiektywny sposób z wykrzywionej perspektywy zacietrzewionego wroga religii. Szkoda, bo to dość wyraźna emanacja skrajnego braku tolerancji.
.
Pozdrawiam
Proszę podać konkretne mierzalne wskaźniki więzów społecznych i ich korelację z katolicyzmem. Albo zaprzestać pisania wyssanych z palca farmazonów.
Chtzrścijaństwo jest religią obcą, przymusowo wprowadzoną w naszym kraju. W ten sposób można wprowadzić każdą religię państwową i uznać ją za "naszą".
Przecież piszę, że w miejscu obecnej religii moglaby byc właściwie dowolna inna i z perspektywy wspolnotowosci dzialaloby to tak samo. Uprzejmie proszę o czytanie ze zrozumieniem.
To stu par beczek i kartaczy! Zniknij wreszcie z tej strony sługusie pisuwarów, bo naiwni dają się wciągać w wymianę opinii z tobą a to do niczego nie prowadzi.
Ty słonimski! Nie pisz "my". My nie spotykamy się w niedzielę z sąsiadami w kościele, my nie przyjmujemy księdza po kolędzie itd. Tak to sobie możesz pisać na portalu Frondzi.
Jakoś nie zaskakuje mnie, że akurat Pan nie zrozumiał, co miałem na myśli.
.
.
Korepetycje z kultury osobistej dla Pana Aleksandra. Cześć 1.
.
Nazwiska piszemy zawsze dużą literą. Nawet jeżeli wypowiadamy się o osobach, których nie lubimy lub wobec ktorych mamy kompleksy. To zasada na tyle ważna, że regula ortograficzna pozbawiona jest możliwości stosowania wyjątków nawet w przypadkach skrajnych takich jak Hitler czy Kaczyński.
.
Pozdrawiam
Kompleksy wobec ciebie?? Nie rozśmieszaj mnie człeku. Piszę małą celowo z uwagi na brak szacunku do wyrachowanej głupoty, jaką prezentujesz.
Nie podejrzewałem Pana o kompleksy w stosunku do mojej osoby, co najwyżej o niespecjalnie maskowaną niechęć niebezpiecznie graniczącą z nienawiścią.
.
Skoro jednak podjął Pan akurat ten wątek to najprawdopodobniej musi coś być na rzeczy. Oczywiście gorączkowe wypieranie takich faktów nikogo nie powinno zaskakiwać.
.
Proszę odrobinę wyluzować, przejść się na spacer (u mnie za oknem jest dziś pięknie!) i powdychać świeżego powietrza. Złość, która się w Panu kumuluje nie zaszkodzi nikomu innemu niż Pan.
.
Proszę to przemyśleć.
.
Pozdrawiam
Faktycznie nic nie rozumiesz.
A ile osób zabili krzyżowcy?
"Bóg z nami" – czy to było "Bóg z nami" czy "Allahu akbar"?
Ile kobiet umiera rocznie z powodu preferowania "życia napoczętego" (Salwador, Argentyna itd.)?
Jaką religię wyznawali hiszpańscy, irlandzcy itd. terroryści? Islam, z pewnością.
Czy junty w Ameryce Łacińskiej były islamskie? Czy to islamskie rządy chroniły faszystów i ludobójców?
I tak dalej.
Szanowna Pani to przecież przykłady gwałcenia podstaw chrzescijanskiej doktryny (przypominam kluczowy punkt 5. Dekalogu) i jej instrumenatlnego wybiorczego traktowania. Dlatego oderwanie kwestii wspólnotowych od teologicznych ma sens tylko w teoretyzowaniu nniezbędnym do zrozumienia mechanizmów, o których piszę.
.
Pozdrawiam
Szanowny Panie,
akurat z tymi kobietami z Salwadoru – jest to skutek tego, że państwo chce narzucić coś kobietom, nie mogąc jednocześnie wymusić na mężczyznach, aby zachowywali się w sposób cywilizowany. Na takiej hipokryzji zawsze tracą kobiety. Niestety.
Kwestia druga – jeżeli w chrześcijańskich krajach dzieją się takie rzeczy jak wspomniane – to widocznie religia nie czyni społeczeństwa uczciwszym, niestety. Prosty przykład – korupcja w Polsce, przestępczość w Brazylii, terroryzm w Irlandii.
Czyli religia nie działa jako "strażnik moralności". A wie Pan dlaczego? Bo KK od wielu lat sprowadza swój przekaz do "nie stosuj antykoncepcji". Tak jakby to był jedyny możliwy grzech. A korupcja, złodziejstwo, pomówienie – już nie.
A w kwestii chronienia złych ludzi – to anglikanie stawiali pomniki mordercom…
Pozdrawiam
To wspaniale, że ludzie wierzący mają poczucie wspólnoty, ale to jest ich wspólnota. Dlaczego Rafał Trzaskowski miałby udawać przynależność do niej, skoro jego wierzenia są inne? Wystarczy, że ją szanuje, a jako kandydat na prezydenta przede wszystkim powinen kierować się przynależnością do wspólnoty obywatelskiej naszego kraju.
Poza tym ciężko nazwać chrześcijaństwo mądrym systemem filozoficznym, czy systemem filozoficznym w ogóle. Dopiero konkretne doktryny mają w sobie znamiona spójności. Wszystko zależy od obowiązującej w danym czasie i miejscu "mody" interpretacyjnej. Zaraz po tym jak Bóg zsyła Mojżeszowi przykazanie "Nie zabijaj", wysyła go na ludobójstwo mieszkańców "ziemi obiecanej". Bo, pechowo, ziemia którą Bóg obiecał Izraelitom była już zamieszkana. W Polsce jest wielkie oburzenie, że dorośli ludzie się kochają i chcą legalizować swoje związki – bo w Biblii jest kilka zdań o tym, że Bogu się homoseksualizm nie podoba. Z drugiej strony wieprzowina, która również się Bogu nie podoba, jest drugim najpopularniejszym mięsem w Polsce.
Także teraz, całe szczęście, panuje stosunkowo liberalna interpretacja Biblii, która w wielu wymiarach jest akceptowalna dla empatycznego, myślącego człowieka. Ale zawdzięczamy to głównie naciskom z zewnątrz tej wspólnoty, nierzadko okupionym ogromną ofiarą. A czy jutro doktryna wciąż będzie liberalna? Chciałbym wierzyć, że w ogóle mnie ta kwestia nie dotyczy.
Co do wieprzowiny i innych mięs, ja jestem w ogóle zwolenniczką rozszerzenia pojęcia "nie zabijaj" na istoty inne niż ludzie.
Ja wręcz przeciwnie, widzę dużo atutów wyznawania przez jedno społeczeństwo wielu różnych religii i światopoglądów. W takim społeczeństwie człowiek uczy się, że ludzie po prostu są różni. Że nie mam prawa oczekiwać od nikogo identyczności ze mną ani nikt nie ma prawa oczekiwać ode mnie dopasowania się do niego. Dzięki temu są w dużo mniejszym stopniu ksenofobami, łatwiej im potem przyjąć odmienności innego rodzaju – etniczne, rasowe…
Nigdy nie chciałabym świata jednowyznaniowego, jednoswiatopoglądowego ani jednoorientacyjnego. Uznaję różnorodność za wartość samą w sobie. Świat ludzi podobnych byłby światem, w którym nawet nie warto żyć.
Nie ma żadnego Boga w sensie religijnym, nie ma też panteizmu Spinozy.
Jest całkowicie świecka Wyższa Siła Sprawcza, która jest wyposażona w mechanizm Wszechogarniającej Sprawiedliwości zainstalowany na naszej planecie, wraz z pierwszymi asymilantami jacy się na niej znaleźli, a który to mechanizm zainstalowali przedstawiciele tych najstarszych cywilizacji Wszechświata.
Zaś najważniejszym elementem Wszechogarniającej Sprawiedliwości jest WOLNA WOLA [stąd zło i dobro, które czyni istnienie człowieka możliwym do oceny] jako "materialnej jednostki inteligentnej" – nazewnictwo z książki Baryki.
Wszystko to dokładnie opisuje Andrzej Baryka w swojej książce.
Przykłady z „Etyki” Spinozy:
„Tw. 15. Cokolwiek jest, jest w bóstwie i nic bez bóstwa nie może ani być, ani dać się pojąć”.
„Tw. 17. Bóstwo działa wyłącznie wedle praw swojej natury i nie podlega żadnemu przymusowi”
„Tw. 29. We wszechświecie nie mamy nic przypadkowego; przeciwnie, wszystko z konieczności natury bóstwa jest wyznaczone do tego, aby w pewien sposób istniało i oddziaływało”.
– Spinoza jest skrajnym deterministą – wszystko co się dzieje, dzieje się na mocy konieczności wewnętrznych substancji = natury = bóstwa. Nie ma wolnej woli człowieka w sensie swobody wyboru. Wolność to jedynie zrozumienie konieczności. To tak jak z psem przywiązanym do wozu: rozsądny ochoczo biegnie, a nierozsądny jest ciągnięty na siłę w cierpieniu okrutnem.
– Dobro i zło to nie są kategorie obiektywne, ale według Spinozy – relacyjne; są wynikiem określonych relacji jednych obiektów do innych, w szczególności do człowieka; to, co dla jednego człowieka jest dobre , dla innego może być złe (relatywizm etyczny).
– Spinoza nie uznaje religii objawionej (tak jak to słusznie relacjonuje TVP), ale dostrzega pożytek religii dla pewnej kategorii ludzi, mianowicie – elity intelektualnej w kontrze do motłochu; elita intelektualne obywa się bez religii. Otóż elita ma misję – wykorzystując religię i odwołując się do Boga – winna tak rządzić motłochem, by motłochowi zdawało się, że sam sobą kieruje. Oto prawdziwy Bóg Spinozy w wymiarze społecznym – narzędzie do kierowania motłochem przez elitę intelektualną.
Starsi Panowie, gdyby dożyli roku 2020, być może cieszyliby się z nagłego wzrostu zainteresowania Spinozą:
"Spinoza – nie imię to dziewczyny,
Spinoza – to nie z importu lek.
Spinoza – nie nazwa to rośliny –
To był filozof wzięty, nieprzeciętny łeb!"
Bardzo dziękuję za ten cytat. Mnie też skojarzyła się ta piosenka Starszych Panów – niestety, dwa środkowe wersy wyleciały z pamięci. Cóż, lata robią swoje (albo raczej brak odświeżania wiedzy przez długi czas 🙂 )
Nazwanie na pasku propagandowym Dziennika TelePiSyjnego Spinozy – zaliczanego do grona największych filozofów zachodu – „żydowskim filozofem” świadczy o niewątpliwym podobieństwie kur.wizji do hitlerowskiego „Der Stürmer”.
Nie lubisz kogoś – nazwij go Żydem lub komunistą – to jest stara niemiecka logika. Tak, niemiecka, bo 99% Niemców popierało pewnego wrz4eszczącego idiotę.
Karl Popper zauważa,że kategoria "my" stanowi trybalistyczny schemat konceptualizacji doświadczenia; w fenomenologii myślenia społecznego, Luckman i Berger zwracają uwagę, iż jesli konceptualizujemy rzeczywistość spoleczną poprzez schemat "my", to również konceptualizujemy ją przez schemat "oni" – wówczas w naszym umyśle konstytuuje się schemat osiowy opisu świata spolęcznego "my – oni" (użyty kiedyś przez Torańską). Jeśli wieć religia, według Pana Michała Słonimskiego, jest tym czynnikiem, który wzmacnia w naszych głowach schemat opisu rzeczywistosci spolecznej "my", to również wzmacnia schemat "my – oni" – nie trzeba chyba przypominać, iż ten schemat stanowi fundament dla procesów manifestowania nienawiści wobec "onych"; dla procesów szukania winnych "nędzy tego swiata" szczególnego rodzaju doświadczenia, jak zauważa Kołakowski w "Głównych nurtach marksizmu", z którego wyrasta każda soteriologiczna filozofia. Popper proponuje społeczeństwo otwarte, w centrum którego stoi "ja" – jednostka recenzująca falsyfikacyjnie wszelkie projekty społeczne. Więź społeczna w społeczeństwie otwartym jest konstytuowana poprzez mechanizmy negocjacyjne pomiędzy osobistymi interesami obywateli, w procesach debaty publicznej. W koncepcjach tzw. we-intentions (Tuomela) mopwi się o tzw. postawach partyjnych – jeśli wieć schemat "my" jest mocno, sedeymentalnie zakodowany w naszych głowach, to wóczas w dyskursie zbiorowym przewagę zyskują dyskursy partyjne – jednostka jest wówczas interpretowana jako narzędzie realizacji interesu partyjnego. Powiem wprost – nie podoba mi sie takie urządzenie świata; jest "ch…we" 🙂
Oczywiście – trudno się z Panem nie zgodzić – warunkiem koniecznym samoświadomości "nas" jest istnienie opozycyjnych "onych". Problem zaczyna się w miejscu, w którym pisze Pan o alternatywnej – niestety skrajnie infantylnej – koncepcji społeczeństwa ja-centrycznego. Moim skromnym zdaniem to idea naiwna, nieosiągalna i niebezpieczna. Dezintegracja ufundowanego na chrześcijaństwie "dużego my" doprowadzić może jedynie do spotęgowania wspomnianej przez Pana trybalizacji – kumulacji małych, nie rzadko wrogo do siebie nastawionych grup (również postrzegających się w mikrokategorii "my") i wojny wszystkich ze wszystkimi. Czy to nie skrajny regres i cofnięcie naszego rozwoju społecznego o stulecia? To oczywiście pytanie retoryczne, bo odpowiedź na nie jest oczywista.
.
Proszę się na mnie nie gniewać, to że się z Panem nie zgadzam nie oznacza, że nie dostrzegam wartości w Pana głosie, za który uprzejmie dziękuję.
.
Pozdrawiam
A co do Spinozy – p. Wigura nie bardzo chyba ma pojecie o co chodziło Spinozie – Bóg jako causa sui to uniwersum wszystkich w nieskończonej ilosci atrybutów; dla nas ludzi dostepne są tylko dwa – materia oraz duch (psychiczność). Czym że są te atrybuty? – to perspektywyoglądu świata. Materialnosć to perspektywa ogladu świata tak, jakby wszystko było materialne; psychicznmosć (duchowość) to perspektywa ogladu swiata tak, jakby wszystko bylo pojęciem. Są inne perspektywy – ale niedostepne dla nas; byc moze z pozycji np. cyfrowej – wszystko jest strukturą cyfrową (tak byc moze postrzega świat komputer czy sztuczna inteligencja). W obrebie atrybutów istnieją modusy – czyli punkty widzenia; kazda tzw, rzecz w naszej materialnej perspektywie jest punktem widzenia, z którego doświadczać może ona innych rzeczy. Później Leibniz przekształci Spinozy atrybuty w momady, zaś modusy w idee. Bóg Spinozy jawi się więc jako uniwersum wszystkich perspektyw oglądu czegoś, co nazywamy światem. Filozofia Spinozy jest bardzo skomplikowana, bardzo abstrakcyjna – czy spekulatywna? Moim zdaniem przypomina ona koncepcję wersji swiata Nelsona Goodmana; na pewno Witkacy wzorował sie na Spiznozie, ale także Chwistek (kontynuator logiki Russella) w swojej filozofii wielości rzeczywiśtości. Myślę,ze lepiej byłoby chyba komentowanie newsów Wiadomości TVP z pozycji piosenki Rosiewicza "Spinoza to nie imię dziewczyny" 🙂
Pan Rafał Trzaskowski odstaje od reszty kandydatów, szczególnie długopisa, erudycją i kulturą. Sądzę, że poznał filozofię Spinozy i wie o czym mówi, a pewnikiem zna Mambo Spinoza z Kabaretu Starszych Panów, której to piosenki refren brzmiał tak "Spinoza – nie imię to dziewczyny, Spinoza – to nie z importu lek, Spinoza – nie nazwa to rośliny, to był filozof wzięty. Nieprzeciętny łeb". Dalej nie pamiętam, ale ten piękny refren ma wdrukowany w pamięć.
Pan Spinoza niepotrzebnie mącił wodę w organizacji, którą porzucił.
Porzucenie polegało na braku posłuszeństwa wobec przełożonych duchownych, oraz braku bezwzględnego zaufania w nauki swoich przełożonych.
Niepotrzebnie posługiwał się słowem "Bóg".
Słowo "Bóg" jest własnością zarządców organizacji religijnych i zarazem pośrednio wiernych zapisanych do tych organizacji.
Spinoza powinien inaczej nazywać obiekt swojego uwielbienia, zamiast uzurpować sobie prawo do obiektu należącego do religii.