0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Przemek Wierzchowski / Agencja GazetaPrzemek Wierzchowski...

Przypomnijmy, że wbrew obietnicom wyborczym program darmowych leków dla seniorów 75 plus obejmuje wyłącznie część leków na receptę. Jak wynika z analiz OKO.press - w 2015 r. seniorzy wydali na leki na receptę 2,6 mld zł, w 2016 r. państwo miało wziąć na siebie z tego 125 mln zł, a w 2017 r. 564 mln.

Ulga dla seniorów miała zatem wynieść w 2016 r. 4,8 proc. rocznych wydatków, a w 2017 r. 23,5 proc. Teraz okazuje się, że w tym roku dofinansowanie może być jeszcze mniejsze niż zakładano.

Przeczytaj także:

Pacjenci czyli lekarze

Krzysztof Łanda, wiceminister zdrowia, podsumował pierwszy miesiąc (wrzesień) działania programu “leki 75+”. 4 listopada 2016 chwalił go z mównicy sejmowej:

“(...) muszę zdecydowanie powiedzieć jako osoba odpowiedzialna za departament polityki lekowej, że ten program wydaje się być ogromnym sukcesem i zdecydowanie odpowiadać na zapotrzebowanie seniorów”.

Ten sukces wydaje się wątpliwy, skoro chwilę wcześniej wiceminister poinformował posłów, że z programu leki 75+ skorzystało 27 tys. osób. To zaledwie 1 proc. populacji seniorów powyżej 75 roku życia.

Łanda podał też, że pacjentom 75+ wydano 2,7 mln opakowań leków, na które w ramach dotacji z budżetu państwa resort wydał prawie 26 mln zł. Łatwo policzyć, że na jednego seniora wypadałoby 100 opakowań leków w miesiącu o łącznej wartości prawie tysiąca złotych. Zapytaliśmy biuro prasowe ministerstwa zdrowia, czy potwierdza wyliczenia ministra.

"To było przejęzyczenie. Chodziło o 27 tys. lekarzy, którzy wzięli udział w programie" - usłyszeliśmy.

Z komunikatu resortu z 8 listopada 2016 dowiedzieliśmy się, że

recepty na leki 75+ wystawiło dokładnie 26 627 lekarzy dla 898 290 pacjentów, którym aptekarze powinni wydać 2 712 219 opakowań leków.

Ostatnia z tych liczb oznacza jedynie liczbę leków przepisanych przez lekarzy, a nie w rzeczywistości wydanych pacjentom. Jak poinformowało OKO.press biuro prasowe resortu zdrowia, NFZ nie dostarczył jeszcze danych o łącznej sumie refundacji przekazanych aptekom za wrzesień. Jeśli część pacjentów nie zrealizuje recept z symbolem “S” (czyli refundowanych w ramach programu 75+), realne koszty programu mogą okazać się jeszcze niższe niż 26 mln zł.

Resort zaoszczędzi 22 mln

Minister był jednak przekonany, że mówi o realnych wydatkach, a nie prognozach.

“Jeżeli projekcja będzie identyczna, jeżeli chodzi o sprzedaż tych leków, to do końca roku powinniśmy wydać 103 mln, a więc zdecydowanie pozwoli to na utrzymanie wydatków w ramach dyscypliny ustawy budżetowej” - mówił Łanda.

W projekcie ustawy o lekach 75+ rząd założył, że koszt programu w 2016 r. wyniesie 125 mln. Oznacza to, że minister Łanda tylko w tym roku planuje zaoszczędzić na nim 22 mln zł. A jeśli okaże się, że część pacjentów nie realizuje recept, “projekcja” oszczędności może okazać się nawet większa.

Seniorzy 75+ w 2015 r. wydali na leki na receptę 2,66 mld zł. Przy założeniu, że w tym roku wydają podobne kwoty, program 75+ we wrześniu pozwolił im zaoszczędzić średnio niecałe 12 proc. miesięcznych wydatków na przepisane przez lekarzy leki.

W skali roku - trzykrotnie mniej, gdyż program obejmuje tylko cztery miesiące 2016 r.

Skorzystało tylko 33 proc. zamiast 90 proc.

Pierwszego miesiąca realizacji programu “leki 75+” nie można uznać za sukces, nawet uwzględniając sprostowanie ministerstwa zdrowia.

898 290 pacjentów, którzy dostali recepty “S”, to jedynie 33 proc. populacji seniorów 75+.

Tymczasem według prognoz firmy QuintilesIMS, zajmującej się m.in. badaniem rynku aptecznego z leków z listy “S” miało NIE skorzystać ok. 10 proc. seniorów 75+.

Co dziesiąty senior jest de facto wykluczony z programu bezpłatnych leków, ponieważ lista “S” (przed aktualizacją z 1 listopada) nie zawiera preparatów niezbędnych do leczenia niektórych chorób występujących w podeszłym wieku.

Jak już pisaliśmy, brakuje na niej insulin niezbędnych w leczeniu cukrzycy, preparatów ACEI stosowanych przy niewydolności serca, diuretyków potrzebnych w chorobach nerek czy niektórych leków onkologicznych. Takich jak Lucrin Depot, z którego korzysta pan Jerzy. Napisał do OKO.press:

“Mam 87 lat. Od 12 lat choruje na raka prostaty. Żyję, bo co cztery miesiące dostaję zastrzyk pod nazwą Lucrin Depot. Zastrzyk ten przez długi czas otrzymywałem za darmo. Potem przez dłuższy okres kosztował 37 zł, (...), a od lipca tego roku kosztuje 274 zł i nie ma go w darmowych lekach dla seniorów.”

Poza tym, nie każdy pacjent, korzystający z leków z listy “S”, może liczyć na refundację. Zgodnie z prawem refundacja (częściowa lub całkowita) dotyczy “całego zakresu zarejestrowanych wskazań i przeznaczeń”. Gdy lekarz przepisze dany lek na chorobę, której nie ma w zarejestrowanych wskazaniach, pacjent musi zapłacić pełną kwotę, nawet jeżeli lek jest na liście „S”.

W konsekwencji niewielu seniorów miało szansę wyjść z apteki, nie zapłaciwszy ani grosza.

Według wyliczeń QuintilesIMS zaledwie 7 proc. seniorów 75+ zaoszczędziłoby dzięki programowi bezpłatnych leków więcej niż 50 proc. swoich wydatków na leki na receptę. Przeciętny pacjent 75+ na leki na receptę w ciągu ostatniego roku (od sierpnia 2015 do lipca 2016) wydał 927 zł. Dzięki programowi “leki 75+” powinien zaoszczędzić średnio 145 zł. W praktyce jednak część seniorów dostanie refundację na większość swoich leków, inni - na prawie żadne.

Dobrze ilustruje to przykład czytelniczki OKO.press, której 84-letnia matka, przeszła zawał serca. Dostała za darmo dwa leki, które kosztowały wcześniej 11 zł. Wciąż jednak musi płacić 100 proc. za Procorolan. Opakowanie za 207 zł wystarcza na niecały miesiąc.

Dlaczego tylko 33 proc.?

Wyliczenia QuintilesIMS zakładają, że z programu nie skorzysta jedynie 10 proc. seniorów 75+. Okazało się jednak, że jest ich 33 proc. Dlaczego tak się stało?

Być może efekt mrożący miało ostrzeżenie wiceministra zdrowia Marka Tombakiewicza z sierpnia 2016. Przypomniał lekarzom specjalistom, że zmiana leczenia może być podstawą do kontroli. OKO.press poprosiło NFZ o podanie liczby kontroli i łącznej kwoty zakwestionowanych refundacji we wrześniu w porównaniu z poprzednimi miesiącami. Dane za ten okres będą jednak dostępne dopiero w styczniu.

Powodów ograniczenia zasięgu programu 75+ jest więcej. O czym informują czytelniczki i czytelnicy OKO.press.

Musi być drożej, żeby było taniej

Do OKO.press napisał dr Jacek, lekarz specjalista (nazwisko do wiadomości redakcji), który zauważył, że z programu “leki 75+” muszą rezygnować niektórzy ubożsi pacjenci. Zgodnie z ustawą refundacyjną, lekarz nie może przepisać refundowanego leku, jeśli lek stosowany w tzw. I linii leczenia był skuteczny, a decyzja o jego zmianie musi być uzasadniona diagnostyką. Oto efekt:

“Muszę wypisywać tylko te leki które pacjent brał już wcześniej. Nie mogę np. dać większej dawki leku (której przedtem nie dawałem z powodów finansowych). Muszę najpierw kazać kupić większą dawkę bez zniżki, a potem za jakiś czas ze zniżką. No, ale jako że nie było stać pacjenta poprzednio na tę większą dawkę, to dalej nie stać. Więc sprawa się zamyka” - napisał nam dr Jacek.

Recepta po pół roku

Pacjent 75+, który chce dostać receptę na lek refundowany w 100 proc., musi najpierw pójść do lekarza specjalisty. Nie ma on jednak prawa do wypisania recepty, może to zrobić tylko lekarz lub pielęgniarka Podstawowej Opieki Zdrowotnej. Pacjenci dr Jacka czekają na wizytę do dwóch miesięcy, a następnie muszą jeszcze zapisać się do lekarza POZ. “Po tej informacji około połowa pacjentów rezygnuje z wypisywania leków na 75+ - dla nich to kolejna wyprawa” - pisze do OKO.press dr Jacek.

O wielomiesięcznym oczekiwaniu w kolejce po leki 75+ napisała nam też pani Barbara, której 97-letnia matka ma problemy kardiologiczne. Leku, z którego korzysta, nie ma na liście “S”, natomiast żeby dostać receptę na jego zastępnik, musiałaby czekać poczekać około roku.

“Moja 97-letnia Mama nie załapuje się na żaden lek bezpłatny z wykazu dla seniorów 75+.

Wykaz ten nie obejmuje np. Vinpocetinum (Vicebrol) leku stosowanego w zaburzeniach krążenia mózgowego u osób starszych ani diuretyków, np. Furosemidu stosowanych w niewydolności nerek.

Jedyny lek, który mógłby wchodzić w rachubę to Vivacor. Lek ten figuruje w wykazie, ale refundacja, a co za tym idzie bezpłatność, jest powiązana z wąskimi wskazaniami, a mianowicie udokumentowaną niewydolnością serca co najmniej II stopnia. Najprawdopodobniej Mama taką niewydolność ma, ale żeby to udokumentować należałoby:

  • uzyskać od lekarza domowego skierowanie do kardiologa,
  • czekać ok pół roku na wizytę,
  • aby ustalić stopień niewydolności kardiolog kieruje na echo serca,
  • domniemywam, że na to badanie też trzeba się zapisać (nie wiem jakie są terminy),
  • badanie zrobione,
  • oczekiwanie na kolejną wizytę u kardiologa,
  • jeśli wynik badania potwierdzi stopień niewydolności to kardiolog wydaje zaświadczenie,
  • z zaświadczeniem idziemy do lekarza rodzinnego.

Optymistycznie rzecz biorąc, po około roku pacjentka zyskuje prawo do otrzymania bezpłatnego leku. Zakładając, że dożyje.

Biorąc pod uwagę fakt, że Mamę trzeba byłby wozić na wizyty i badania karetką, a sam lek jest tani, to podjęcie tych wszystkich działań byłoby nonsensem. Podejrzewam, że bardzo wielu pacjentów, którzy zażywają ten lek, jest w podobnej sytuacji”.

;
Na zdjęciu Daniel Flis
Daniel Flis

Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze