Skala wycinek rośnie - to fakt, który widać w statystykach i o którym otwarcie mówią Lasy Państwowe. Donald Tusk twierdzi, że za rządów PiS wycięto 250 mln drzew. Sprawdzamy, jak jest naprawdę
Lasy Państwowe co roku udostępniają dane dotyczące wycinek, lesistości i zysków ze sprzedaży drewna. Śledzi to również Główny Urząd Statystyczny.
Co z tych danych wynika? Przede wszystkim to, że skala pozyskania drewna z roku na rok rośnie. Zdarzają się lata z niewielkimi spadkami, ale pozyskujemy obecnie o 2,5 razy więcej drewna niż w 1990 roku. Ten proces nie zaczął się rok ani dwa lata temu. Systematyczne wzrosty wycinek notujemy już od lat 90.
Przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka: przede wszystkim większe zapotrzebowanie na surowiec oraz to, że lasy sadzone po wojnie osiągnęły już dojrzałość.
Skalę wycinek Lasy Państwowe podają w milionach metrów sześciennych. W statystykach pojawia się termin "grubizna" - jest to drewno okrągłe ze średnicą w cieńszym końcu co najmniej 7 cm w korze lub 5 cm bez kory. Grubizna z korą to grubizna "brutto". LP podają jednak wartości netto.
Tyle z teorii.
O wycinkach drzew mówił Donald Tusk na wiecu w Gdańsku. Przy okazji skrytykował politykę ekologiczną i energetyczną Prawa i Sprawiedliwości. Przywołał nieudaną inwestycję w Ostrołękę C, budowę nowego bloku w elektrowni Turów czy zapowiedzi dotyczące stworzenia polskiego samochodu elektrycznego.
Wycięli w czasie swoich rządów 250 milionów drzew. To ich ekologia, walka z katastrofą klimatyczną
Ta wypowiedź teoretycznie może zgadzać się z rzeczywistością. Sprawa nie jest jednak tak prosta.
Przede wszystkim, wycinek nie przelicza się na sztuki drzew – wszystkie dostępne dane są podawane w milionach metrów sześciennych.
„Ja z przelicznikiem na sztuki w oficjalnych statystykach się nigdy nie spotkałem” – mówi w rozmowie z OKO.press prof. Michał Żmihorski z Instytut Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk. „Można przyjąć bardzo orientacyjny przelicznik, według którego 1 metr sześcienny to jedno drzewo. Ale wycina się nie tylko te duże i dojrzałe sztuki. W ramach przerzedzania usuwa się drzewa już nawet kilkuletnie. Sadzi się kilka albo kilkanaście tysięcy sadzonek na hektar i w ciągu około stu lat usuwa stamtąd aż 95 proc. drzew. Zostają tylko te proste i zdrowe. Czy taką kilkuletnią sosenkę, sięgającą nam do pasa, uznamy w takim przeliczniku za wyciętą sztukę drzewa?” – zastanawia się.
Sprawdźmy więc, czy przeliczając metry sześcienne na sztuki (choć, podkreślmy jeszcze raz, jest to bardzo orientacyjne wyliczenie) otrzymamy ogłoszoną przez Donalda Tuska liczbę 250 milionów drzew.
Tutaj jednak pojawia się kolejna wątpliwość: czy na drzewa przeliczamy grubiznę brutto, czy netto. Jeśli uznamy, że brutto (czyli drewno z korą), to wartości za czasów rządów PiS od 2016 roku (PiS wygrał wybory na jesień 2015) do 2019 wynoszą kolejno: 46,6 mln m3; 50,7; 52; 49,2 (takie dane podaje GUS). W 2020 było to około 46 mln m3 brutto. Za pierwszą połowę 2021 roku danych na razie nie ma.
W sumie: 244,5. mln metrów sześciennych, czyli - uznajmy w zaokrągleniu - sztuk. Wydaje się, że Donald Tusk mógł swoje 250 milionów drzew wziąć właśnie z takiej statystyki.
Jeśli uznalibyśmy, że przeliczyć należy grubiznę netto, suma za lata 2016-2020 wynosi około 195 mln m3.
Do tego można doliczyć drzewa ścięte po wprowadzeniu tzw. lex Szyszko, czyli nowelizacji ustawy o ochronie przyrody. Jaka to skala?
Lex Szyszko obowiązywała tylko przez pół roku, od stycznia do czerwca 2017. Prof. Zbigniew Karaczun z SGGW w rozmowie z "Wyborczą" szacował, że podczas obowiązywania przepisów mogliśmy stracić około 3 milionów drzew. "Biorąc pod uwagę całą gospodarkę leśną, może się wydawać, że trzy miliony drzew to niewiele. Ale rosnąc na obszarach zurbanizowanych, odgrywały one inną rolę i miały inną wartość dla człowieka" - komentował naukowiec.
Jeśli mówimy o wycinka za rządów PiS, nie możemy zadać pytania o ich skalę za poprzednich rządów.
Donald Tusk był premierem w latach 2007-2014. Patrząc na dane dotyczące pozyskania grubizny brutto w tych latach dostajemy sumę 327 mln m3. Jeśli doliczymy do tego 2015 rok - kiedy premierem była już Ewa Kopacz - wychodzi w sumie ok. 372 mln m3. To dane GUS.
Pozyskanie grubizny netto w latach 2007-2015 to około 298 mln m3 - to już informacje opublikowane przez Lasy Państwowe.
Trzymając się wyliczeń netto, można powiedzieć, że za rządu PO-PSL rocznie pozyskiwano średnio 33,15 mln m3 grubizny. Za PiS - 39 mln m3.
Zobaczmy zatem, jak rosła skala wycinki. W 2007 roku pozyskano 32,3 mln m3 grubizny netto. Najwyższy wynik podczas rządów PO-PSL zanotowaliśmy w roku wyborów, 2015: 36,5 mln m3.
W 2016 roku pozyskanie wyniosło już 37,4 mln m3. W 2017 wzrosło do 40,6 mln m3, a w 2018 do 41,6 mln m3. Kolejne dwa lata to spadki - odpowiednio 38,9 mln m3 i 36,6 mln m3. Jak informują Lasy Państwowe, plan na 2021 rok to 40 mln m3 drewna - prawie najwięcej w historii. Drewna - czyli grubizny i drobnicy (np. gałęzi).
Co stoi za rosnącą skalą wycinek?
"Przyczyn jest kilka. Pierwszą z nich jest starzenie się plantacji zasadzonych po wojnie. Zasadzone wtedy sosny dziś już są w takim wieku, że opłaca się je wycinać" - wyjaśnia prof. Michał Żmihorski z IBS PAN "Po drugie, klimat się zmienia i coraz więcej drzew usycha lub jest atakowanych przez tak zwane szkodniki. To prowadzi do sytuacji, w której leśnicy wykonują cięcia sanitarne, nawet tam, gdzie wcześniej nie planowali wycinki"
"Co mnie jednak niepokoi, to intensyfikacja wycinki tam, gdzie do tej pory była prowadzona rzadko i wchodzenie z cięciami w lasy cenne przyrodniczo. Mówię tu na przykład o wycinaniu starych jodeł w tych częściach Puszczy Karpackiej, które jeszcze kilka lat temu były wyłączone z gospodarki leśnej. Inny przykład: w 2017 roku, w ramach słynnej walki z kornikiem, w Puszczy Białowieskiej wycięto około 200 tysięcy drzew!" - dodaje.
Jego zdaniem większa skala wycinek może być również związana z eksportem drewna i uznawanie biomasy leśnej za OZE. Negatywny wpływ, jak dodaje naukowiec, będzie miała również przyjęta w ubiegłym roku ustawa o OZE, która rozszerzyła definicję drewna energetycznego, zwiększając możliwości spalania biomasy pochodzącej z lasów w elektrowniach. Pisaliśmy o tym tutaj:
Na stronie internetowej Lasów Państwowych można przeczytać, że pozyskanie drewna rośnie również przez zwiększony popyt: "Głównym dostawcą surowca na polski rynek są Lasy Państwowe, które pokrywają ponad 90 proc. zapotrzebowania krajowego przemysłu i mieszkańców. Aby zaspokoić rosnący popyt, leśnicy zwiększają pozyskanie drewna: od 1990 r. wzrosło ono przeszło dwukrotnie – do 38,5 mln m3 w 2015 r. Natomiast w 2017 r. pozyskano 42,2 mln m3, zwiększenie ilości drewna było związane z uprzątaniem skutków nawałnicy, która zniszczyła ponad 80 tys. ha lasów, głównie na Pomorzu, Kaszubach i Wielkopolsce".
Lasy Państwowe podkreślają, że gospodarka leśna to nie tylko wycinki, ale również nasadzenia. W ubiegłym roku LP pisały na swojej stronie: "W Polsce lasów wciąż przybywa. Lesistość kraju została zwiększona z 21 proc. w roku 1945 do 29,6 proc. obecnie (według danych Głównego Urzędu Statystycznego z grudnia 2018)".
Rzeczywiście, powierzchnia Polski pokryta lasami rośnie. Jednak prof. Żmihorski zwraca uwagę na to, jakich lasów mamy coraz więcej. A jakie jednocześnie tracimy.
„Mamy wzrost powierzchni pokrytej drzewami, ale on niekoniecznie oznacza wzrost powierzchni pokrytej lasem. To nie jest tożsame” – tłumaczy. „Musimy zastanowić się, co nazywamy lasem, a co plantacją. Z mojej perspektywy, ale także innych biologów i wielu leśników, znaczna część lasów sadzonych w Polsce to właśnie plantacje.
Mamy gdzieś puste pole, przyjeżdża ciągnik, orze bruzdy w ziemi i sadzi się w nich drzewka w rządkach. One są pielęgnowane, pryskane pestycydami, często też ogrodzone. To klasyczna definicja plantacji. Nie wliczałbym jej do powierzchni lasów. Jeśli już – to do zadrzewienia” – mówi prof. Żmihorski.
Dodaje również, że jednocześnie spada w Polsce powierzchnia lasów naturalnych. „Tam, gdzie wycina się 150-letnie drzewa i sadzi w zamian młode, przywiezione ze szkółki, tracimy naturalny charakter lasu” – zaznacza.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze