Donald Tusk dwa lata temu stwierdził, że jako premier mógłby doprowadzić do obniżki cen paliw. Już jako szef rządu widocznie zapomniał, jaką miał na to receptę. Tym samym naraził się na krytykę Daniela Obajtka, który z kolei jakby zapomniał o własnych grzechach
5,19 zł za litr. W czerwcu 2022 roku obecny premier stwierdził, że tyle mogłoby kosztować paliwo, gdyby rząd tylko zechciał ulżyć kierowcom. Na stacjach paliw, po ataku Rosji na Ukrainę i odcięcia polskich rafinerii od ropy ze wschodu, ceny mocno zwyżkowały, zbliżając się do 8 złotych za litr.
„Tu nie chodzi o żadne cuda. To nie jest tak, że ktoś siedzi w ukryciu i ma zapisane w tajnych księgach genialne pomysły na tanie paliwo. Po prostu trzeba podejmować decyzje, w tym przypadku decyzje o możliwie minimalnej marży dla takich firm jak Orlen czy Lotos” – mówił Tusk.
Słowa z 2022 roku wracają do Tuska w momencie, gdy na niektórych pylonach przy stacjach paliw widać już wartości powyżej 7 złotych za litr – choć w większości stacje utrzymują ceny na poziomie poniżej „siódemki”. Zapytany o możliwość interwencji Tusk stwierdził, że nie ma wpływu na ceny paliw. „To nie jest decyzja premiera” – mówił w odpowiedzi na pytania dziennikarzy we wtorek (9.04).
„Te słowa padły dokładnie wtedy, kiedy pan Obajtek jako prezes Orlenu bawił się cenami w zależności od tego, co się opłacało PiS-owi, a raczej – co się nie opłacało, dokładnie wtedy benzyna mogła kosztować 5,19 zł. Jak wiecie, o dobre 15-20 proc. ropa podrożała na świecie w ciągu tych trzech miesięcy (rządów Donalda Tuska – przyp. aut.), są różne konsekwencje” – wyjaśniał premier. Jednocześnie zapowiedział, że nowy prezes Orlenu Ireneusz Fąfara będzie musiał poszukać sposobu na „ustabilizowanie” sytuacji na rynku.
Nie trzeba było długo czekać na reakcję byłego prezesa Orlenu. Daniel Obajtek w TV Republika stwierdził, że mimo podwyżek sytuacja na rynku paliw jest o wiele lepsza, niż w momencie, gdy premier apelował o obniżki marż polskich koncernów.
„Wtedy, kiedy pan premier Donald Tusk po raz pierwszy mówił te słowa, w 2022 roku, to baryłka kosztowała ok. 120 dolarów, a cena dolara ok. 4,50 zł. Dziś tak naprawdę baryłka kosztuje 89 dolarów, a dolar kosztuje 3,93 zł. Widzimy potworne kłamstwo i manipulację, jak to premier rządu nie ma możliwości. Przecież w tamtej wypowiedzi on dokładnie mówi, że wie, jak to się robi” – mówił były prezes Orlenu.
Wtedy, kiedy pan premier Donald Tusk po raz pierwszy mówił te słowa, w 2022 roku, to baryłka kosztowała ok. 120 dolarów, a cena dolara ok. 4,50 zł. Dziś tak naprawdę baryłka kosztuje 89 dolarów, a dolar kosztuje 3,93 zł.
Liczby Obajtka się zgadzają. Na początku czerwca 2022 – to wtedy opublikowano wywiad z wypowiedzią Tuska – cena baryłki ropy brent na moment przekroczyła na światowych giełdach 120 dolarów, potem zaczęła nieco spadać. Kurs dolara natomiast rósł – od ok 4.30 zł na początku miesiąca do ok. 4,50 zł na koniec.
Koncerny paliwowe faktycznie działają teraz w o wiele łatwiejszych warunkach niż tuż po wybuchu wojny w Ukrainie. Ceny kształtowała wówczas nie tylko sytuacja na międzynarodowym, ale i polskim rynku. Hurtowe ceny szybowały między innymi przez brak diesla, który w dużej części był importowany z Rosji już w przerobionej formie. Zarządcy stacji nierzadko po paliwo musieli dojeżdżać daleko, brakowało go w pobliskich składach. Cenę kształtował też wysoki popyt. Bywało, że kierowcy, obawiając się kolejnych podwyżek, tankowali dużo, często i na zapas. Trzeba przy tym pamiętać, że koncerny już po uspokojeniu się sytuacji mogły podtrzymywać wysokie ceny w hurcie, by maksymalizować zyski.
Premierowi trudno jednak obronić się przed zarzutami. Tusk nie potrafił odpowiedzieć na pytanie o to, co zmieniło się w ciągu dwóch lat. Skoro w 2022 roku miał receptę na obniżenie cen paliw, to dlaczego nie użyje jej teraz? Szczera odpowiedź może być dla premiera niewygodna: tej prostej recepty faktycznie nie ma, ale też nigdy jej nie było.
Zarazem trzeba przyznać Tuskowi rację, że Daniel Obajtek jako prezes często działał wbrew rynkowej logice. Cykle podwyżek i obniżek cen za jego prezesury mogą przynajmniej zastanawiać.
Kierowany przez Obajtka koncern używał też przeczących sobie argumentów w zależności od tego, jak wysokie były ceny paliw. Gdy Orlen je podwyższał, władze paliwowego potentata mówiły o konieczności grania zgodnego z rynkowymi regułami. Potem obniżał ceny do poziomów niespotykanych nigdzie w Europie, w tym na stacjach swojego koncernu w Czechach czy Niemczech.
W Polsce doszło do „cudu nad pompą”. Przypomnijmy: od 1 stycznia 2023 roku, wbrew rynkowemu trendowi, paliwa w Polsce staniały, a niemal wszystkie pylony Orlenu zaczęły pokazywać cenę 5,99. Po wyborach parlamentarnych koszt zakupu litra diesla i benzyny poszedł w górę. Wtedy było to uzasadnione działanie antyinflacyjne.
Dziś były prezes Orlenu próbuje tłumaczyć, że obniżka cen paliw miała też korzystny wpływ na koncern. Inflacja miała wpływać na koszt obsługi kredytów inwestycyjnych zaciągniętych przez koncern. A więc Orlenowi w pewien sposób opłaciło się zbijać ceny – tylko dlaczego przestało się opłacać zaraz po wyborach?
Czy musimy przygotować się na ceny zaczynające się od 7 zł?
Zdaniem ekspertów zarówno hurtowe, jak i detaliczne stawki mogą pójść do góry wraz ze wzrostem cen surowca. Nie jest wykluczone, że ropa znacznie przekroczy granicę 90 dolarów za baryłkę. Trzeba pamiętać, że ceny są kształtowane na globalnym rynku. Tutaj kluczowa jest polityka podażowa OPEC, ale nie jest to jedyny czynnik. Ostatnio rynek zdestabilizowały m.in. wyjątkowo skuteczne ukraińskie ataki na rosyjskie rafinerie. Rosyjska ropa niemal nie płynie już do Europy, jednak niektóre kraje nie mają problemu z jej przyjmowaniem – zauważają analitycy firmy BM Reflex.
„Dziewięć rosyjskich rafinerii o łącznych zdolnościach przerobowych 1,6 mln bbl/d zostało od początku roku zaatakowanych przez ukraińskie drony. Stanowi to blisko 26 proc. całkowitych rosyjskich mocy przerobowych, ale realna skala zniszczeń i ograniczeń w produkcji paliw nie jest znana. (...) Największym odbiorcą rosyjskiej ropy w marcu były Indie – 40 proc. całkowitego rosyjskiego importu ropy naftowej” – zauważają specjaliści.
O „niepokoju” na rynku ropy naftowej mówi również Jakub Bogucki z portalu e-petrol.pl. „Przyczyniają się do tego zmiany o charakterze polityczno-militarnym na Bliskim Wschodzie, niepewność związana z przebiegiem konfliktu w Strefie Gazy, a także konflikt izraelsko-irański. To podbija premię ryzyka w cenie surowca. Dalej mamy konflikt za naszą wschodnią granicą, ataki a rafinerie przez ukraińskie drony” – zauważa ekspert.
Z nadzieją w przyszłość pozwalają jednak patrzeć obniżające się ceny hurtowe polskich rafinerii. Notowania z czwartku (11 kwietnia) wskazują na spadki stawek zarówno za diesla, jak i benzynę.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze