0:000:00

0:00

W zakończonym w czwartek 23 września sondażu Ipsos dla OKO.press i "Wyborczej" sprawdziliśmy poparcie dla partii politycznych: PiS (35 proc.) wygrywał z KO (24 proc.) i Polską 2050 (15 proc.), Lewica dołowała na 7 proc., a PSL jeszcze niżej (4 proc.). Za to silna Konfederacja (9 proc.) zyskałaby w takich wyborach aż 39 mandatów i dołączając do PiS (205 mandatów) dałaby Kaczyńskiemu większość, czyli władzę po raz trzeci z rzędu.

OKO.press tradycyjnie sprawdza, jakie szanse na zakończenie rządów PiS dałoby utworzenie opozycyjnych aliansów. We wcześniejszych sondażach pytaliśmy o koalicję aż czterech partii (KO, Polska 2050, PSL i Lewica), ale realia polityczne się zmieniły: relacje liberałów z Lewicą są zle, a PSL szuka swojej własnej drogi z Porozumieniem Gowina. Sprawdzamy więc wariant liberalnej koalicji partii Donalda Tuska i Szymona Hołowni, o którym mówi wielu obserwatorów.

Jak widać, taka koalicja wygrałaby wybory z poparciem 37 proc., co jednak oznacza 2 pkt proc. mniej niż przy starcie osobno (24 dla KO plus 15 dla Polski 2050). Poza tym polityczny pejzaż pozostaje prawie bez zmian: PiS traci punkcik (34 proc.), Lewica i PSL (z Gowinem) wypadają równie słabo, co poprzednio. I tylko Konfederacja zbiera aż 11 proc., co może wynikać z przepływu antysystemowych zwolenników Hołowni, których zniechęciłby sojusz z establishmentowym Tuskiem.

Mimo wyborczego zwycięstwa koalicji KO z Polską 2050 opozycja demokratyczna nie miałyby w takim Sejmie większości:

Liberałowie mogliby szukać rządów koalicyjnych z Lewicą, ale jej 20 mandatów dałoby demokratom w sumie ledwie 221 miejsc - o 9 za mało. Według naszego sondażu PiS zdobyłby "tylko" 189 mandatów, ale Konfederacja aż 49 i razem mogliby rządzić niewielką większością 238 głosów.

Nawet gdyby PSL (z Porozumieniem) - jak w wielu poprzednich wyborach - rzutem na taśmę przeskoczyło próg 5 proc., ludowcy zdobyliby ledwie 7 mandatów, co razem z liberałami (199) i Lewicą (19) dałoby wciąż za mało - 225 miejsc.

Uwaga! W przeliczeniu głosów na mandaty korzystamy z wzoru przygotowanego przez analityka Leszka Kraszynę. Uwzględnia on podział mandatów dla komitetów wyborczych na poziomie okręgów, ale liczbę mandatów należy traktować jako przybliżoną.

Żeby mniejsi byli więksi

Jak już pisał Michał Danielewski, sondaż Ipsos pokazuje paradoks: na partie proeuropejskiej, demokratycznej opozycji (KO, Pl2050, Lewica, PSL) chce głosować 50 proc. badanych czyli więcej niż na PiS i Konfederację (44 proc.), a mimo to ordynacja wyborcza daje zwycięstwo prawicy. I to nawet przy utworzeniu koalicji dwóch najsilniejszych partii opozycyjnych KO i Polski 2050. Rzecz jednak w tym, że pozostałe dwie partie zdobywają mandatów mało lub wcale.

Czysto arytmetycznym rozwiązaniem byłoby podzielenie opozycji na bardziej zrównoważone bloki, np. gdyby silna Koalicja Obywatelska startowała samodzielnie, a partia Hołowni stworzyła chadeckie centrum z PSL. Hipotetyczny wynik: 24 proc., 19 proc. i 7 proc. Lewicy przełożyłby się najprawdopodobniej na 230 mandatów. Ale poruszamy się tu w krainie political fiction,w dodatku nie bierzemy pod uwagę ryzyka ucieczki części elektoratów niezadowolonych z któregoś z koalicyjnych partnerów.

We wrześniu 2021 roku kluczowa dla wyniku wyborów jest siła drugiej czy nawet trzeciej siły po każdej stronie.

Mocny wynik Konfederacji, której równo rozłożone poparcie "wysoko" przekłada się na mandaty, stawia demokratów w kłopotliwej sytuacji.

Muszą sformułować ofertę dla wyborców, która będzie nie tylko programowo atrakcyjna i przekazana z pasją i talentem politycznym, ale także ułożona w sensownej konfiguracji.

Koalicja totalna. Śpiew przeszłości?

Teoretycznie w grze pozostaje wariant "koalicji totalnej", na przykład według pomysłu Adama Szłapki z Nowoczesnej, by stworzyć jedną listę wszystkich partii i ugrupowań demokratycznych, która wygrałaby wybory odsuwając PiS od władzy. Wybrany Sejm na mocy kontraktu politycznego działałby np. rok, przywracając trójpodział władzy, zabezpieczając Konstytucję, zabierając partiom łupy w spółkach Skarbu Państwa czy mediach publicznych i rozliczając PiS.

Gdyby taka Zjednoczona Opozycja zachowała sumę poparcia wszystkich czterech partii (50 proc.) z wrześniowego sondażu Ipsos, zyskałaby 243 mandaty i mogła przeprowadzić sanację państwa.

Prawie na pewno jednak część wyborców nie zniosłaby takiego konglomeratu, a i od partyjnych liderów wymagałoby to myślenia w kategoriach ponadpartyjnych, w obronie kluczowych wartości demokracji i obecności Polski w Europie i zaniechania partyjnego odruchu grania na różnicach (w piątek 24 września Władysław Kosiniak -Kamysz tłumaczył w "Wyborczej", że nie jest możliwa koalicji jego PSL z KO, m.in. dlatego, że liberałowie poparli "piątkę dla zwierząt" PiS. Użył populistycznej licytacji: "moi wyborcy oczekują normalności. Ja będę prezentował normalność. Obronę schabowego, prawa do polowań, wędkowania. Tak jest!").

Przypomnijmy więc tylko dla porządku, że w dwóch poprzednich sondażach Ipsos, w lutym i kwietniu 2021, sprawdzaliśmy, jakie byłoby poparcie "totalnej koalicji opozycji". Ku zaskoczeniu wszystkich w lutym koalicję czterech partii poparło aż 57 proc. badanych (o 3 pkt więcej niż suma poparcia osobno, co oznaczało premię za zjednoczenie!) i dałoby to aż 280 mandatów. W kwietniu 2021 poparcie dla koalicji czterech spadło do 49 proc. (tym razem były już 2 pkt "kary za zjednoczenie") i 253 mandaty.

Dynamika polityczna na prawicy: Konfederacja rośnie, PiS się odbił

Trudności demokratów wynikają z niekorzystnych trendów politycznych, które widać na poniższym wykresie uwzględniającym poparcie sześciu partii od wyborów 2015 w kolejnych sondażach Ipsos dla OKO.press.

Jeden to wzrost notowań Konfederacji, który trwa od początku 2019 roku. Taka prawicowa radykalizacja postępuje w wielu krajach i może być reakcją na trudności, jakie zwłaszcza młodym mężczyznom niesie współczesny świat, z naruszonym zestawem norm i ról społecznych, zagrożony przez kilka kryzysów na raz, w tym epidemię COVID-19. Zachwiane poczucie bezpieczeństwa sprawia, że ludzie sięgają po anachroniczne recepty ideologiczne i polityczne czy teorie spiskowe (np. ruch antyszczepionkowców animowany przez Konfederację).

Drugi trend to odbicie notowań PiS po najpoważniejszym kryzysie tej partii po bezwzględnym wyroku tzw. TK z października 2020 odbierającego Polkom prawo do resztek legalnej aborcji, który wywołał ogromny protest młodych ludzi, zwłaszcza kobiet.

Wydaje się, że partie polityczne, a zwłaszcza Lewica, nie potrafiły odpowiedzieć na ujawnione wtedy potrzeby i aspiracje młodego pokolenia. Szerzej patrząc - opozycja nie potrafi przeciwstawić kontr-narracji wobec konserwatywnej i narodowej ideologii obozu władzy. Brakuje rozmachu, wizji, wyobraźni i politycznej odwagi. Powrót Tuska niczego tu nie zmienił, poza efektowną retoryką antypisowską.

W efekcie PiS "odbił się" w sondażach do poziomu 35 proc., odrabiając połowę strat.

Dynamika polityczna demokratów: spadek Lewicy, Tusk/Hołownia zamiana bez zysku

Choć trudno pewnie byłoby to przyjąć Tuskowi czy Hołowni, powinni mieć nadzieję na poprawę notowań Lewicy, która spada w sondażach od wyborów 2019. To, co wydawało się siłą bloku trzech różnych formacji nie sprawdziło się, a do tego doszły niesnaski, wpadki i słabości - u każdego inne - wszystkich trzech liderów: Włodzimierza Czarzastego, Roberta Biedronia i Adriana Zandberga.

Jak widać na wykresach poniżej, Lewica całkowicie straciła poparcie "ludu" - stała się wielkomiejską formacją młodych postępowców, zwłaszcza młodych kobiet, identyfikowana jako partia wyzwolenia obyczajowego raczej niż zabiegania o socjalną równość czy sprawiedliwość.

Suma poparcia dla KO i Polski 2050 wynosi od paru miesięcy ok. 40 proc., do takiego poziomu urosła po wejściu do polityki Hołowni. Donald Tusk tej puli nie powiększył, to co doszło KO, ubyło Polsce 2050.

Polityka zbytnio klasowa

Jak widać na kolejnych wykresach, wracamy też do dwóch socjopolitycznych pułapek. Uderzająco silne są zależności postaw politycznych od wykształcenia, które w Polsce stanowi czynnik wyznaczający w dużym stopniu zamożność i wyższą pozycję w hierarchii społecznej. I tak "warstwy ludowe" (mniej wykształcone) głosują przede wszystkim na PiS, a ludzie bardziej wyedukowani popierają opozycję liberalną, a także Lewicę, tyle, że na znacznie niższym poziomie:

Drugim czynnikiem, który daje dziś mocną pozycję PiS jest wiek wyborców, przy czym granicą jest 50 lat. Aż 50 proc. ludzi 50 plus głosuje na na PiS, wśród osób do 49 roku życia - tylko 22 proc. To charakterystyczne: osoba dziś pięćdziesięcioletnia w przełomowym 1989 roku miała za sobą równo 18 lat życia w PRL, starsi od niej wkraczali w IIIRP z jeszcze większym bagażem "realnego socjalizmu".

Przez pewien czas wyglądało na to, że Polska 2050 naruszy socjologię polskiej polityki sięgając po wyborców mniej wykształconych i wiejskich, ale teraz polityka wraca w koleiny wyznaczone klasowo. Niebezpieczna to sytuacja, gdy populistyczna i antydemokratyczna władza znajduje oparcie w mniej wykształconych grupach wyborców, którzy są bardziej podatni na manipulacje.

Sondaż telefoniczny Ipsos dla OKO.press i „Wyborczej” zrealizowany metodą CATI 21-23 września 2021 roku na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków N=1000

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze