PiS prezentuje nam wybiórczy zestaw liczb i przekonuje - Tusk znaczy bieda, to premier polskiej biedy. Rządzący w ferworze walki wyborczej zapomnieli o kilku niewygodnych faktach
Straszenie skutkami wprowadzenia od Nowego Roku euro w Chorwacji miało krótki termin przydatności do użycia. Najpierw premier Morawiecki opowiadał, że opozycja chce wprowadzenia euro w Polsce, a w Chorwacji, gdy europejską walutę wprowadzono, ceny poszły w górę o 70 proc. Dane o inflacji pokazały, że premier pomylił się… 350 razy.
Szybko więc PiS wrócił do swojego ulubionego straszaka – Donalda Tuska.
3 lutego PiS uruchomił nową kampanię medialną – Tusk Znaczy Bieda. Politycy PiS udostępniają w mediach społecznościowych grafiki z hasztagiem #TuskZnaczyBieda, na których znajdziemy różne przewiny rządu PO-PSL z lat 2007-2014.
To rozwinięcie używanego wcześniej hasła, że Donald Tusk jest „premierem polskiej biedy”.
„Dziś przed Polakami stoi wybór: czy chcą Donalda Tuska - premiera polskiej biedy i chaosu, czy chcą PiS - partię, która dba o bezpieczeństwo, politykę społeczną i zdrowe finanse publiczne” – to słowa premiera Morawieckiego z lipca 2022.
Prześledźmy tę kampanię i sprawdźmy na ile są to sensowne zarzuty, a na ile to (nie)czysta propaganda przedwyborcza.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Spójrzmy na tę kolportowaną w mediach społecznościowych przez polityków i działaczy PiS grafikę:
Pierwszy analizowany wskaźnik to stopa bezrobocia. Po pierwsze, grafika szybko się zestarzała, ponieważ mamy już nowsze dane. W styczniu 2023 roku stopa bezrobocia rejestrowanego w urzędach pracy wzrosła i wynosi 5,5 proc.
To dalej dużo, dużo mniej niż to, co widzimy po stronie reprezentowanej przez twarz Donalda Tuska. W grudniu 2013 roku (ostatni grudzień, w którym premierem był Donald Tusk) wynosiła ona 13,4 proc. – czytamy. I to prawdziwe dane.
Gdy podane są tylko dwie liczby, nie widzimy tego, co działo się w międzyczasie.
Szczytowy odczyt bezrobocia za rządów koalicji PO-PSL miał miejsce w lutym 2013 roku – to 14,4 proc. Pojedyncze zmiany miesięczne w bezrobociu mogą być mylące – wpływa na nie sezonowość.
Na przykład latem dostępnych jest sporo prac sezonowych w rolnictwie, dlatego zwykle wskaźnik ten jest niższy w miesiącach letnich. Niemniej, gdy spojrzymy na dłuższy okres, wówczas widać wyraźne trendy. I w grudniu 2013 roku mieliśmy już do czynienia z nasilającym się trendem spadkowym.
PiS przejęło władzę w listopadzie 2015 roku. Dla łatwiejszego porównania użyjmy grudnia 2015, szczególnie że dane prawie się nie różnią. A więc od grudnia 2013 do grudnia 2015 bezrobocie spadło o 3,7 punktu procentowego. A między 2013 a 2014 – aż o dwa punkty procentowe.
W czasach rządów PiS ani razu nie mieliśmy do czynienia z tak dużym spadkiem rocznym lub dwurocznym. Czy to oznacza, że rząd PO-PSL był świetny w zwalczaniu bezrobocia, a rząd PiS jest w tym gorszy? Niekoniecznie. Ale na tym przykładzie widać dobrze, jak łatwo można w złej wierze manipulować danymi.
Punkt drugi – na czerwono mamy płacę minimalną w 2014 roku (1680 zł brutto), na zielono tę z 2023 roku (3490 zł od stycznia, 3600 od lipca).
Spójrzmy na wykres obejmujący ostatnie 15 lat:
Płaca minimalna rosła przez cały ten okres. Mamy dwa przypadki dużego skoku – to rok 2020 i 2023.
W 2020 mamy podwyżkę obiecaną w roku wyborczym – z 2250 do 2600. Wówczas Jarosław Kaczyński obiecywał też, że na koniec 2023 roku wyniesie ona 4 tys. złotych.
Druga silna podwyżka związana jest z inflacją. W obecnym 2023 roku płaca minimalna wzrośnie dwa razy. Rząd ma taki obowiązek, gdy inflacja przekracza 5 proc. w skali roku. A właściwie nie inflacja, a jej prognoza na kolejny rok. W 2021 roku rząd przygotował budżet na podstawie prognozy inflacji w wysokości 3,3 proc., choć na koniec roku była ona bliska 10 proc. A dzięki temu nie trzeba było podnosić płacy minimalnej dwa razy.
W tym roku więc rząd nadrabia jedynie zapóźnienie z 2022 roku.
Z tymi danymi jest jeszcze jeden problem. To liczby nominalne, nie widać w nich wpływu inflacji na realną wartość minimalnego wynagrodzenia. Możemy to jednak zrobić za PiS.
Do porównania bierzemy lata 2008-2014 i 2016-2022 - choć nie znamy jeszcze wskaźnika inflacji za cały 2022 rok. Do pełnej informacji o wzroście cen za ten rok brakuje nam jeszcze danych za grudzień. W pierwszym przypadku mamy wzrost realnej płacy minimalnej (wzrost płacy minimalnej minus inflacja) o 29,5 proc. Najwyższa inflacja w tym okresie to 4,3 proc. w 2011 roku, najwyższy wzrost płacy minimalnej – 13,3 proc. w 2009 roku.
W czasach PiS (2016-2022) wzrost realnej płacy minimalnej to 23,2 proc. Najwyższa inflacja w tym okresie to oczywiście 14,4 proc. w 2022 roku. Największe podniesienie płacy minimalnej – 15,6 proc. w 2020 roku.
Możemy też spojrzeć na lata 2008-2015 i 2016-2023, jeśli użyjemy prognozy inflacji na 2023 rok. OECD przewiduje 10,8 proc. Bazą musi być 2008 i 2016, a nie 2007 i 2015, bo w ostatnim roku swoich rządów płacę minimalną na kolejny rok ustalał poprzedni rząd. W pierwszym przypadku realna płaca minimalna rośnie o 36 proc., w drugim – o 29,6 proc.
Czyli – wysoka inflacja przesądza o tym, że czasy PiS wcale nie są złotym wiekiem dla naszych pensji. Ale tego na grafikach nie znajdziemy.
Podobnie (choć nieco inaczej) rzecz wygląda ze średnim wynagrodzeniem.
Dla lat 2008-2014 mamy wzrost realnej średniej pensji o 11 proc., dla lat 2016-2022 19 proc. Czyli tutaj przewaga po stronie rządu PiS. Ale ostatni rok wygląda bardzo kiepsko - to spadek realnego średniego wynagrodzenia o 2,3 proc. A obecny - 2023 rok - wcale nie musi być dużo lepszy. Najpewniej niższa będzie inflacja, ale tak samo powinno być ze wzrostem wynagrodzeń. Gdyby średnia płaca realna spadła w 2023 roku o jeden procent, to lata 2016-2023 dają wzrost o 18 proc., a analogiczny okres 2008-2015 o 15,5 proc. Czyli prawie tyle samo.
No i jeszcze emerytura minimalna. Gdy przyłożymy do podwyżek inflację, w porównywalnych okresach wychodzi prawie to samo. Lata 2008-2015 to realny wzrost emerytury minimalnej o 20,8 proc., 2016-2023 – o 23,5 proc.
Znów liczby są bardzo zbliżone.
Komentujący te grafiki dobrze rozumieją, jaki wpływ na te dane ma inflacja. Bardzo wiele komentarzy pod nimi dotyczy właśnie tego aspektu. Inflacja lat 2021-2023 mocno zmienia obraz.
Tutaj jednak dwa ważne zastrzeżenia.
Po pierwsze, różnice nie są duże. A okresy, które wybieramy, są dosyć arbitralne. Cykle gospodarcze niezbyt zważają na to, kto akurat rządzi w danym kraju. A gospodarka kraju takiego jak Polska – dużego w skali regionu, różnorodnego (nie polegamy nadmiernie na jednym rodzaju towaru eksportowego, jak choćby Rosja) – to skomplikowany mechanizm, którego nie można popsuć lub naprawić jedną decyzją polityczną.
Po drugie, stosując takie porównania, gramy w grę polityków. Prosta grafika daje nam proste odpowiedzi – za PO było źle, teraz jest dobrze. Wtedy była bieda, dziś jej nie ma.
Taka kampania nie ma na celu opowiedzieć nam rzeczywistej historii gospodarczej Polski w ostatnich. Ma przekonać do głosowania na PiS.
Tymczasem prawda jest mniej atrakcyjna, trudniej pokazać ją na grafice. Wysokość obecnej inflacji nie jest w pełni zależna od polskiego rządu. Ale tak samo w niewielkim stopniu jego zasługą jest wysoki wzrost gospodarczy lat 2016-2019. To też wysiłek polskich pracowników i przedsiębiorców oraz wpływ pozytywnej koniunktury gospodarczej w Europie i na świecie. A to bardzo pozytywnie wpływało na pensje.
Miałkość poznawczą porównania, które zaprezentował nam PiS, można bardzo łatwo podsumować, gdy zrobimy analogiczną grafikę dla końcówki rządów Donalda Tuska i rządów Jarosława Kaczyńskiego. A ten był przecież premierem w latach 2006-2007.
Komentujący grafikę również to zauważyli i w wielu postach można znaleźć dokładnie takie porównanie. Spójrzmy na nie:
I tutaj działa to tak samo, jak w poprzednim przypadku. Te kilka liczb nie oznacza, że jeden premier był dla dochodów polskich gospodarstw domowych świetny, a drugi beznadziejny. Ta grafika jest nawet bardziej manipulacyjna i nieścisła - porównuje różne okresy, by wyglądała korzystniej, a część danych z prawej strony jest już z czasów, gdy premierką była Ewa Kopacz.
Takie liczby nie oznaczają, że Donald Tusk był doskonałym premierem, który zajmował się tylko pomnażaniem dochody Polaków. Jego rząd ma oczywiście na koncie błędy i zaniedbania.
"Wśród polskich obywatelek i obywateli odczuwalny był rozdźwięk między retoryką Polski jako »zielonej wyspy«, wolnej od kryzysu gospodarczego a postulatami »zaciskania pasa« i nierozbudzania indywidualnych i zbiorowych potrzeb. Te sprzeczności w połączeniu z obniżającym się statusem niektórych grup pracowników przyczyniły się do rozpowszechnionego poczucia frustracji społecznej i osłabienia legitymizacji działania systemu politycznego w Polsce" - pisały autorki krytycznej pracy na temat polskiej polityki społecznej w latach 2008-2015 wydanej przez Instytut Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.
To m.in. te zjawiska sprawiły, że ostatecznie propozycja PiS w 2015 roku była najatrakcyjniejsza dla ponad 37 proc. wyborców.
Problem w tym, że pisząc o „biedzie za Tuska”, PiS całkowicie ignoruje dzisiejsze trendy, a raczej świadomie odwraca od nich uwagę. Tymczasem obecna inflacja na ubóstwo wpłynie bardzo negatywnie.
Pisaliśmy o tym w OKO.press wielokrotnie – program 500 plus pomógł zbić współczynnik ubóstwa do poziomu 4-5 proc. Ale dane o ubóstwie są trudne do zebrania, GUS prezentuje je w połowie roku. Wszystko wskazuje jednak na to, że w zeszłym i obecnym roku ubóstwo znów wzrośnie. Chociaż dane o ubóstwie za 2022 rok poznamy dopiero w połowie tego roku.
„Jeżeli rok 2023 będzie taki sam jak rok 2022 pod względem spadku siły nabywczej płac i świadczeń na dzieci oraz zbliżony, jeżeli chodzi o poziom inflacji, a dodatkowo wzrośnie jeszcze bezrobocie i pozostawanie poza rynkiem pracy, to przewiduję, że ubóstwo i deprywacja materialna i społeczna w 2023 roku zwiększą się w porównaniu z rokiem 2022” – mówił nam w styczniu 2023 prof. Ryszard Szarfenberg. – „Będą to więc dwa lata wzrostu ubóstwa i deprywacji materialnej i społecznej z niskich poziomów, które zostały osiągnięte w latach 2017-2021. Zwiększy się też nierówność mierzona współczynnikiem Giniego, taki trend widać już od kilku lat, a wzrost ubóstwa w latach 2022-2023 jeszcze go wzmocni”.
Czy PiS ma pomysł, by temu wzrostowi zapobiegać? A skoro o takich pomysłach nie słychać, to czy w takim razie #MorawieckiZnaczyBieda?
Gospodarka
Opozycja
Władza
Wybory
Jarosław Kaczyński
Mateusz Morawiecki
Donald Tusk
bezrobocie
płaca minimalna
propaganda
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze