Oglądając wieczór wyborczy w TVP Info widz musiał dojść do wniosku, że w Polsce jest jedna partia - partia rządząca. Przez pierwszą godzinę mówiono niemal wyłącznie o jej sukcesie. O opozycji - kilka minut, mimochodem. Patryk Jaki zniknął z ekranu, a Kaczyński przemawiał dwa razy.
Stronniczość TVP nie zaskakuje już nikogo. Przyznał się do niej parokrotnie sam prezes Jacek Kurski, tłumacząc w wywiadach — np. w październiku 2017 roku w „Rzeczpospolitej” - jak rozumie pluralizm. Przypomnijmy, co wtedy mówił (analizowaliśmy jego wypowiedź w OKO.press):
„Wyważenie i pluralizm nie powinny być rozliczane na poziomie TVP, tylko w bilansie wszystkich wiodących mediów elektronicznych w Polsce”.
Sens jest jasny: skoro inne media stoją, zdaniem Kurskiego, po stronie opozycji, to TVP powinna stać twardo po stronie partii i rządu. Na tym polega pluralizm. Jest to osobliwa definicja - pluralizm w mediach ma polegać na tym, że w telewizji publicznej go nie ma.
Widać to codziennie w „Wiadomościach” TVP, widać to było także w studiu wyborczym 21 października. W skrócie:
* prezenterzy powtarzali, że wygrał PiS;
* minimalizowali wygrane opozycji i chowali swoich przegranych kandydatów;
* przez pierwszą godzinę dawali głos niemal wyłącznie politykom partii rządzącej;
* zaprosili do komentowania ekspertów w większości sympatyzujących z PiS.
„PiS wygrywa wybory samorządowe” - ogłosił prezenter „Wiadomości” Michał Adamczyk o godzinie 21.00, kiedy skończyła się cisza wyborcza.
Prezentację wyników przerwał jednak bardzo szybko, ponieważ TVP musiała nadać w całości przemówienie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z imprezy komitetu wyborczego.
Prezes gratulował najlepszego w historii w partii wyniku, mobilizował do dalszej pracy i chwalił premiera Morawieckiego, którego zaprosił na scenę.
Morawiecki mówił: „jeśli się potwierdzą te sondaże, będzie to jeden z najlepszych wyników w historii III RP”. Tłum skandował imię premiera, zachęcony przez prezesa Kaczyńskiego, który przypomniał zebranym: „ten pan ma na imię Mateusz”.
To wszystko TVP pokazała w całości, zostawiając na później np. prezentację wyników wyborów w poszczególnych miastach - w których PiS wypadł słabo albo bardzo słabo.
Całkowicie zniknął z TVP wszechobecny tam wcześniej kandydat na prezydenta Warszawy Patryk Jaki (jego rywal Rafał Trzaskowski wygrał wybory w pierwszej turze z sondażowym wynikiem 54:30).
TVP pokazywała za to tych polityków PiS, którzy zbliżyli się do sukcesu w wielkich miastach. Przez dłuższą chwilę oglądaliśmy Małgorzatę Wasserman w Krakowie (tuż obok niej stała Beata Szydło) oraz Kacpra Płażyńskiego w Gdańsku (w tłumie kamera TVP wyłowiła opozycjonistę z czasów „Solidarności” Andrzeja Gwiazdę, dziś popierającego PiS).
Wasserman i Płażyński przeszli do drugiej tury, ale nawet to nie było najważniejsze.
„W Gdańsku PRZEGRYWA KANDYDAT KO” - mówił Adamczyk, podkreślając słowa „przegrywa” i „kandydat Koalicji Obywatelskiej”. Powtórzył zaraz: „W miastach triumfują kandydaci KO, ale w skali kraju ZDECYDOWANIE wgrywa PiS, siedem i pół punktu procentowego”.
Politycy opozycji nie pojawili się w ogóle na ekranach TVP przez pierwsze 21 minut studia wyborczego!
Dopiero wówczas wyemitowano fragment przemówienia Grzegorza Schetyny, który mówił „zbudowaliśmy najlepszy skuteczny antyPiS” oraz „dziś jest pierwszy krok do zwycięstwa”.
Po tej krótkiej przerwie TVP Info przeniosło się na dłuższą chwilę do Gdańska, ponownie pokazując Kacpra Płażyńskiego, z którym dziennikarka TVP przeprowadziła parominutową rozmowę. Nie ukrywała, że mu kibicuje: dopytywała np. o „asa w rękawie”, który miałby zapewnić Płażyńskiemu w II turze zwycięstwo w starciu z doświadczonym samorządowcem, obecnym prezydentem Pawłem Adamowiczem.
Później TVP ze studia w Warszawie przekazała informacje o wygranych i przegranych w dużych miastach. Znów schowano w niej stolicę - została wymieniona dopiero po kilku innych dużych ośrodkach.
Przez kolejne kilka minut publiczna telewizja informowała o wielkim sukcesie PiS na Dolnym Śląsku, w którym PiS być może zdobędzie władzę w sejmiku wojewódzkim. W dłuższej rozmowie lokalna posłanka PiS przekonywała, że co prawda partia przegrała wybory na prezydenta Wrocławia, ale „odbijemy także Wrocław”.
Dopiero wtedy na ekranie ponownie pojawiła się opozycja: TVP pokazała krótkie wystąpienie Rafała Trzaskowskiego, nowego prezydenta Warszawy.
Zapewne w imię pluralizmu TVP następnie pokazała przemówienie Kaczyńskiego powtórnie.
W przerwach głos oddawano ekspertom. Wśród nich byli m.in. profesorowie Waldemar Paruch (członek Rady Politycznej PiS, o czym nie wspomniano, oraz założyciel Centrum Analiz Strategicznych przy premierze Mateuszu Morawieckim), prof. Kazimierz Kik czy Norbert Maliszewski — najczęściej wspierający PiS. Rolę reprezentanta drugiej strony pełnił tylko prof. Henryk Domański, socjolog, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
Pierwszą godzinę wieczoru wyborczego zakończyła rozmowa w studiu z zaproszonymi politykami z najważniejszych partii. Jako pierwszy mówił przedstawiciel PiS, minister Jacek Sasin, który podkreślał, że jego partia miała „wynik dużo lepszy niż 4 lata temu” oraz minimalizował znaczenie przegranej Patryka Jakiego w Warszawie, mówiąc, że w wielkich miastach zawsze wygrywają liberałowie i że Patryk Jaki prowadził bardzo aktywną kampanię (i jedno i drugie to prawda, ale klęska była dotkliwa, bo samego Jakiego jednak nie pokazano).
Nic dziwnego, że poseł Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz skupił się nie na wyborach, ale na TVP, której wypomniał stronniczość i uprawianie prorządowej propagandy. Prowadzący rozmowę Krzysztof Ziemiec usiłował mu przerywać.
„Siedzimy tu dwie godziny i zostaliśmy poproszeni o jedno zdanie” — mówił Meysztowicz.
W OKO.press jesteśmy trochę zaskoczeni oburzeniem posła Meysztowicza. Nie wiemy, czego właściwie się spodziewał. Powinien się cieszyć, że TVP w ogóle dopuściła go do głosu. Był to jedyny głos protestu w trakcie festiwalu propagandy na rzecz partii rządzącej.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze