Sondaż OKO.press oddaje dylematy wyborców, którzy mieliby głosować w czasach pandemii. Na poziomie opinii sprawa jest jasna: wyborcy PiS są za majowym terminem, ale poza nimi praktycznie nikt tego nie akceptuje. Gdy jednak pytamy o udział w "pocztyliadzie", obraz staje się bardziej zamazany. Tak jak przekaz liderów opozycji
Mobilizacja wyborcza zwolenników opozycji może być dostatecznie duża, by zapewnić frekwencję, może niską, ale nie kompromitująca (może nawet blisko 40 proc.), jednak nie dostatecznie dużą, by zmienić korzystne dla PiS proporcje wśród głosujących.
Taki wniosek wyłania się z ukończonego w środę 29 kwietnia 2020 sondażu renomowanej pracowni Ipsos. Ale po kolei.
Najpierw w sondażu zadaliśmy najgorętsze polityczne pytanie ostatnich kilku tygodni: czy prezydenckie wybory powinny odbyć się w maju, w czasach epidemii COVID-19, czy też należałoby je przełożyć.
Jedna trzecia jest za majem, dwie trzecie za przełożeniem:
Charakterystyczna jest ostra polaryzacja: aż 83 proc. to opinie zdecydowane - albo zdecydowanie za terminem majowym, albo zdecydowanie za przełożeniem wyborów. To wyraz sporu politycznego.
Politycy PiS powtarzają za Jarosławem Kaczyńskim, że „przy takim sposobie przeprowadzenia wyborów [korespondencyjnym] nie ma najmniejszego zagrożenia dla zdrowia ludzi. To wybory całkowicie bezpieczne zarówno dla tych, którzy w nich uczestniczą, jak i dla tych, którzy przy nich pracują".
Prezydent-kandydat Duda dołożył niebezpieczny argument, że zagrożenie epidemiologiczne już gaśnie, za to odłożenie wyborów oznaczałoby śmiertelne zagrożenie dla zachowania ciągłości władzy. Do tego chóru dołączył też - niestety - minister zdrowia Łukasz Szumowski.
Ktoś mógłby się zdziwić, że aż jedna trzecia Polek i Polaków (nie było różnic płci) opowiada się za pomysłem, by na łapu-capu organizować wybory, które mogą przynieść zagrożenie dla zdrowia publicznego, a ich przeprowadzenie wymaga naciągania i łamania prawa i Konstytucji RP.
Stanie się to łatwiej zrozumiałe, gdy popatrzymy na wykres, w którym sprawdzaliśmy odpowiedzi wyborców pięciu największych partii*.
Głosy za majem to niemal wyłącznie (86 proc.) wyborcy PiS. Dali się przekonać intensywnej perswazji swoich liderów, samego prezydenta-kandydata, a także propagandzie mediów publicznych.
Zapewne taka była właśnie kalkulacja Jarosława Kaczyńskiego. Epidemia COVID-19 spadła liderowi populistycznej prawicy jak z nieba. Może forsować wybory w warunkach wydawałoby się niemożliwych do zaakceptowania. Licząc na to, że zwolennicy PiS „kupią” każdy przekaz, a pozostali znajdą się w sytuacji niekomfortowego wyboru.
Czy bojkotować „pocztyliadę” (określenie Leszka Millera) i tym samym oddać pole wyborcom PiS, czy też wbrew wyznawanym zasadom uczestniczyć w głosowaniu w poczuciu dyskomfortu i z obawą, że wybory mogą być sfałszowane.
Jeśli taka była kalkulacja Kaczyńskiego, to okazała się trafna. W elektoratach partii opozycyjnych - z małym wyjątkiem Konfederacji, ale i tu tylko 22 proc. jest za majem - zwolennicy wyborów w czasie epidemii występują w śladowych ilościach. Podobnie jest w grupie osób niezdecydowanych i deklarujących, że nie wezmą udziału w wyborach partyjnych (za „majem” mniej niż 20 proc.).
Poglądy polityczne są w Polsce silnie skorelowane z charakterystyką społeczno-demograficzną. Z wielu badań (także sondaży OKO.press) wiadomo, że poparcie dla PiS jest wyższe wśród wyborców starszych, mniej wykształconych, uboższych i mieszkańców wsi.
Szczególnie wyraziste były różnice w kategorii wieku. Za wyborami w maju opowiada się:
Dokładnie odwrotnie jest z poparciem dla odłożenia wyborów: od 86 proc. (w wieku 18-29) do 41 proc. (60 plus).
W maju czy później? Odpowiedzi osób z wykształceniem podstawowym i zawodowym rozkładają się mniej więcej równo, za „majem” jest jednak już tylko jedna trzecia osób po maturze i jedna piąta po studiach.
Na wsi 47 proc. za „majem”, 50 proc. za „później”, w miastach wyraźna przewaga „później” od 68 proc. (miejscowość do 20 tys.) aż do 77 proc. (powyżej pół miliona).
Gdy z poziomu ogólnej oceny pomysłu wyborów pocztowych w czasach epidemii, przejść na konkretne deklaracje uczestnictwa, obraz staje się jeszcze korzystniejszy dla Jarosława Kaczyńskiego.
Mobilizacja wyborcza zwolenników opozycji rośnie w takim stopniu, by zapewnić frekwencję, która będzie niska, ale nie kompromitująca (może nawet 35 proc.), ale nie dostatecznie duża, by zmienić korzystne dla PiS proporcje wśród głosujących.
Według szacunków Pawła Predko z Ipsos, opartych na analogiach z wcześniejszymi sondażami przedwyborczymi spodziewać się należy nieco niższej frekwencji 25-30 proc.
Niemal wszyscy wyborcy PiS, słuchając swoich liderów, deklarują udział w majowych wyborach korespondencyjnych, podobnie zapowiada dwie trzecie zwolenników Konfederacji. W elektoratach opozycji demokratycznej chce głosować mniejszość.
Swoich liderów wzywających do głosowania (pomimo fundamentalnej krytyki samych wyborów) - posłuchało 39 proc. wyborców PSL/Kukiz'15 i 33 proc. Lewicy. Z kolei 24 proc. wyborców Koalicji Obywatelskiej wbrew postawie swoich liderów deklaruje, że jednak będzie głosować. Wyborcy PSL aż w 10 proc. odpowiadają „nie wiem".
Taki rozkład odpowiedzi może wynikać z dezorientacji wyborców, w dodatku skupionych w tej chwili na kwestii epidemii. Opozycja skazana jest (przez PiS) na przekazy wewnętrznie sprzeczne: wybory są niedemokratyczne i zagrażają zdrowiu, ale my nie wycofujemy kandydatur, a wy jednak głosujcie (przekaz Hołowni, Biedronia i Kosiniaka-Kamysza) lub bojkotujcie (Kidawa-Błońska).
Nie mamy danych, by ocenić jak zmobilizowani są wyborcy Szymona Hołowni.
Deklaracje uczestnictwa w głosowaniu pocztowym składają przede wszystkim te grupy, które silniej popierają PiS. Chce iść - przepraszam - wypełniać karty:
W następnych odcinkach m.in.:
Sondaż telefoniczny Ipsos dla OKO.press, metodą CATI, 27-29 kwietnia 2020, na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1016 dorosłych Polaków
Wybory
Robert Biedroń
Andrzej Duda
Szymon Hołownia
Jarosław Kaczyński
Małgorzata Kidawa-Błońska
Władysław Kosiniak - Kamysz
Jacek Sasin
Wybory prezydenckie 2020
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze