Po to, by w Polsce dostać refundowany lek na osteoporozę, wystarczy: skończyć 60 lat, mieć zdiagnozowaną chorobę, mieć za sobą już co najmniej jedno złamanie (!), nie tolerować tanich leków doustnych lub nie reagować na nie i - wreszcie - być kobietą. Mężczyźni spełniający pierwsze cztery warunki nie są objęci refundacją i płacą 820 zł za dawkę leku
Brzmi to jak ponury żart, niestety żartem nie jest. Tak wygląda ochrona zdrowia w Polsce Anno Domini 2019. A wszystko przez to, że nasze Ministerstwo Zdrowia już trzy lata temu uznało, że damskie i męskie kości są zbudowane i funkcjonują inaczej. Przeczy to podstawowej wiedzy z anatomii i fizjologii, ale każde wytłumaczenie jest dobre, jeżeli tylko dzięki niemu da się zaoszczędzić choć trochę pieniędzy na zdrowiu Polaków.
Przeciwko nieuzasadnionym merytorycznie i szkodliwym dla pacjentów warunkom refundacji protestują eksperci i chorzy. Mowa o dyskryminacji mężczyzn w kwestii leczenia osteoporozy była nawet na konwencji PiS w lutym 2019. Partia miała się tym zająć, jednak się nie zajęła.
Ale od początku.
Denosumab – tak się bowiem nazywa się lekarstwo, o którym mowa – przeznaczony jest do leczenia osteoporozy. To choroba zwana cichym pożeraczem kości. Powoduje ubytek masy kostnej, zwiększa kruchość kości i ich podatność na złamania.
Typowe dla osteoporozy są tzw. złamania niskoenergetyczne, czyli wywołane niewielką siłą urazu, a czasem to wręcz złamanie samoistne.
Choroba związana jest wiekiem. Atakuje częściej kobiety. W grupie osób po pięćdziesiątce osteoporozę stwierdza się u ok. 30 proc. kobiet i 8 proc. mężczyzn.
Szacuje się, że jedna na dwie kobiety i jeden na pięciu mężczyzn, w którymś momencie swojego życia dozna złamania z powodu osteoporozy.
Najczęściej jest to złamanie kości promieniowej, ramiennej, trzonów kręgowych kręgosłupa lub szyjki kości udowej.
W pierwszych dwóch przypadkach konsekwencje nie są jeszcze tak poważne, bo uraz dotyczy ręki. Złamania w obrębie kręgosłupa mogą natomiast prowadzić do dużych deformacji w postaci tzw. garbu piersiowego utrudniającego krążenie i oddychanie. Z kolei złamanie szyjki kości udowej to już bardzo poważny uraz, który często staje się prawdziwym gwoździem do trumny. Eksperci oceniają, że w ciągu roku od złamania szyjki kości udowej umiera co piąta kobieta i co czwarty mężczyzna.
Nasza ochrona zdrowia nie interesuje się osteoporozą. Z szacunków demograficznych wynika, że chorobą dotkniętych jest ok. 2,5 mln osób w Polsce (głównie starszych kobiet, ale także i mężczyzn), natomiast leczonych jest mniej niż 10 proc. z nich. Nie znana jest liczba złamań osteoporotycznych.
Według danych NFZ kość udową łamie sobie w Polsce ok. 30 tys. osób rocznie. Nikt nie liczy złamań innych kości z powodu osteoporozy.
Ponad 80 procentom pacjentów, którzy połamali się z racji tej choroby, robi się zdjęcie, zakłada i zdejmuje gips i na tym koniec. Chirurg nie informuje, że przyczyną złamania może być osteoporoza. Nie kieruje pacjenta na podstawowe badanie diagnostyczne, czyli tzw. densytometrię. Nie mówi o możliwościach leczenia i zapobiegania kolejnym urazom. Tymczasem pierwsze złamanie z powodu osteoporozy zwiększa kilkukrotnie ryzyko wystąpienia następnych.
Jeśli uda się akurat nawet trafić na bardziej zapobiegliwego lekarza opiekującego się połamanym pacjentem, ten i tak staje przed trudnym zadaniem. W Polsce działają zaledwie 63 poradnie leczenia osteoporozy i 9 endokrynologicznych poradni osteoporozy, które podpisały kontakt z NFZ. Ich rozkład w skali kraju jest bardzo nierówny. Np. w województwie warmińsko-mazurskim jest 5 poradni a w województwie mazowieckim aż 20. W województwie pomorskim i zachodniopomorskim nie ma ani jednej tego typu placówki.
Czas oczekiwania na wizytę w Poradni Leczenia Osteoporozy w Krakowie sięga dziś ok. 8 miesięcy. A liczba aparatów densytometrycznych do badania mineralnej gęstości kości wynosi 4 na milion mieszkańców, co jest jednym z najgorszych wyników w Unii Europejskiej.
Na to wszystko nakłada się fatalny dostęp do leków.
Na leczenie osteoporozy składa się:
Wapń i witamina D to podstawa (osoby dorosłe powinny zażywać witaminę D w okresie jesieni i zimy, a po sześćdziesiątce przez cały rok). W wielu wypadkach to jednak nie wystarcza i trzeba sięgnąć po specjalistyczne leki. I tu zaczyna się problem.
Najczęściej stosowanym rodzajem lekarstw są tzw. bisfosfoniany. W Polsce refundowane są tylko te podawane raz w tygodniu. Inne formy terapii (raz na miesiąc, na 3 miesiące i raz na rok), niestety nie.
Poważnym problemem przy zażywaniu doustnych bisfosfonianów jest jednak to, że mogą one szkodzić na żołądek. Dlatego część chorych źle znosi taką terapię. Wyjściem z sytuacji mogą być innowacyjne nowoczesne leki, działające na innej zasadzie, podawane w postaci podskórnych zastrzyków.
Jednym z nich jest wspomniany denosumab – ludzkie przeciwciało blokujące działalność komórek niszczących kość, podawany raz na pół roku. Denosumab zmniejsza ryzyko złamań kręgosłupa o 68 proc., kości udowej o 40 proc.
Innym – jeszcze bardziej skutecznym preparatem, jedynym wpływającym na odbudowę kości, jest Teryparatyd.
Polska tak bardzo jednak troszczy się o swoich starszych obywateli, że o refundacji Teryparatydu w ogóle nie było mowy. W efekcie producent wycofał lek z polskich aptek, uznając, że sprzedaż w naszym kraju jest nieopłacalna.
Denosumab miał więcej szczęścia i doczekał się refundacji, choć jej zasady są naprawdę kuriozalne.
Przypomnijmy, że po to, by jakiś lek dostał się na listę refundacyjną, pozytywną opinię na temat jego skuteczności musi wydać rządowa Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT), a także komisja ekonomiczna działająca przy Ministerstwie Zdrowia. Ostateczną decyzję podejmuje minister. Lista aktualizowana jest co trzy miesiące. Stale spadają z niej i – szczęśliwie – dostają się na nią, nowe leki.
W przypadku denosumabu AOTMiT zdecydował, że refundowany lek należy się wyłącznie:
Jedna dawka pełnopłatnego leku kosztuje dziś w Polsce ok. 820 zł. Lek refundowany ok. 250 zł.
Kobiety powyżej 75. roku życia, spełniające wszystkie wymienione przed chwilą warunki, otrzymują lek za darmo. Denosumab dostał się bowiem na listę refundowanych bezpłatnych leków dla osób 75+.
Przeciw powyższym kryteriom od kilku lat protestują eksperci, lekarze, pacjenci, stowarzyszenia chorych.
Sensowne wydają się tu tylko 2 zastrzeżenia – o diagnozie choroby i nietolerancji doustnych leków.
Ponad trzy lata temu producent denosumabu wystąpił do AOTMiT-u o ponowne przeanalizowanie kryteriów wykluczających wielu polskich pacjentów z refundacji. Prośbę motywowano tym, że część z nich zapada na osteoporozę przed 60. rokiem życia. Czekanie zatem z terapią aż choroba się rozwinie, działa na ich niekorzyść.
Podobnie traktować należy warunek, że po to, by dostać lek zapobiegający złamaniom trzeba się najpierw połamać. Coś takiego wymyślono tylko w Polsce i w Estonii. Wszystkie pozostałe kraje Unii zdecydowały, że kryterium otrzymania refundowanego leku jest ALBO zdiagnozowana osteoporoza, ALBO pierwsze osteoporotyczne złamanie, a nie oba warunki razem.
Firma zwróciła się także z ponowna prośbą o objęcie refundacją mężczyzn.
Podnoszono, że mężczyźni cierpią tak samo jak kobiety z powodu osteoporozy. Tak samo się łamią. Co więcej, po złamaniu szyjki kości udowej, umierają szybciej niż kobiety.
AOTMiT pozostał niewzruszony. Prezes Agencji w rekomendacji z 9 maja 2016 roku odrzucił wszystkie te postulaty.
W ciekawy sposób swoją negatywną rekomendację uzasadniał w kwestii objęcia refundacją leku dla mężczyzn:
„…zwrócono uwagę, iż włączone do analizy badanie obejmujące populację mężczyzn nie wykazało skuteczności denosumabu względem placebo w zakresie występowania złamań klinicznych oraz nowych złamań kręgowych”.
AOTMiT powołał się tu badanie o kryptonimie ADAMO. Szkopuł w tym, że w ww. badaniu nie badano w ogóle wpływu leku na liczbę złamań, a jedynie czy terapia poprawia gęstość męskich kości podobnie jak kobiecych. Wynik był pozytywny. Po 12 miesiącach u 94,7 proc. mężczyzn nastąpiła poprawa.
Na tej podstawie przeprowadzający badanie ADOMO uznali, że skoro poprawa w zakresie gęstości kości po 12 miesiącach stosowania leku u mężczyzn z osteoporozą była podobna do tej uzyskanej w populacji kobiet, podobne będą także odległe efekty terapeutyczne, tj. spadnie liczba złamań.
Komisja ekonomiczna i minister zdrowia tego się jednak nie dopatrzyły przychylając się ostatecznie do negatywnej rekomendacji AOTMiTu.
W efekcie w zasadach refundacji leku nie zmieniło się nic aż do dziś.
„Ludzie śmieją się, że nasze Ministerstwo Zdrowia uznało, iż kość męska i kobieca to dwa różne światy. Niestety, starszym mężczyznom chorym na osteoporozę do śmiechu nie jest” – mówi osoba z branży.
23 luty 2019 roku Konwencja PiS w Stalowej Woli z udziałem Jarosława Kaczyńskiego. Prezydent miasta Lucjusz Nadbereżny prosi na scenę miejscową emerytkę panią Mariannę Górską. Wydawało się, że padną słowa zadowolenia o obiecanej 13-tce dla emerytów czy przesunięciu wieku emerytalnego. Organizatorów czekało jednak zaskoczenie.
„Skorzystałam z wcześniejszej emerytury, więc mogłam się zająć domem, zdrowiem swoim i męża. Wprawdzie są zniżki na leki, ale w tym wypadku jest dyskryminacja mężczyzn wobec kobiet” – powiedziała pani Marianna.
I wyjaśniła zgromadzonym, że choć obydwoje z mężem chorują na osteoporozę ona za to samo lekarstwo płaci znacznie taniej od niego.
Prezydent Stalowej Woli szybko dodał, że to właśnie przykład tego, co PiS powinien załatwić.
Niestety, na tym się skończyło. Mimo, że prośba dotarła do uszu samego prezesa partii, nic się w kwestii refundacji denosumabu nie zmieniło.
Ostatnio w obronie mężczyzn stanęło Stowarzyszenie Amazonek. W piśmie skierowanym do ministra zdrowia z 27 sierpnia 2019 czytamy:
„Osteoporoza to nie tylko choroba kobiet po menopauzie. Według danych NFZ choruje na nią ok. 340 tys. mężczyzn. (…) Tymczasem mężczyźni, wbrew konstytucyjnej zasadzie równości w ogóle nie mają dostępu do refundowanej terapii w leczeniu osteoporozy! Do dramatycznych sytuacji dochodzi w małżeństwach seniorów, kiedy to z dwójki ludzi po złamaniu osteoporotycznym tylko kobieta ma szansę na refundowane leczenie, a mężczyznę wyklucza bezduszny system. Jak mają dalej żyć?”
Amazonki krytykują też ostro obecny system refundacji dla kobiet:
„To my, kobiety, jesteśmy najbardziej narażone na załamania osteoporotyczne. Nie wygramy z naszą kobiecością. Ale też nie pokonamy osteoporozy samym wapniem i witaminą D3. Medycyna oferuje już nowoczesne terapie, mogące zapobiegać złamaniom. Jednak w Polsce możemy z nich korzystać dopiero wtedy, gdy takiego złamania doświadczymy!
Los seniorek w Polsce jest wystarczająco trudny, byśmy jeszcze musiały wyczekiwać na uraz, który da nam szansę na dostęp do refundowanej terapii zgodnej ze współczesną wiedzą medyczną. Tysiące polskich mam i babć mogłoby uniknąć bólu i cierpienia, gdyby w ramach profilaktyki miały dostęp do takiej terapii, która uchroni ich przed złamaniami. Tymczasem one nie tylko muszą się złamać, ale muszą spełnić jednocześnie także inne kryteria, by mieć dostęp do refundowanego leczenia. To absurd, o którego wyeliminowanie niniejszym apelujemy.”
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Komentarze