0:000:00

0:00

„Wydawało się, że wszystko może się nie udać w związku z paniką wokół koronawirusa. Jednak gdy wysiadaliśmy z tramwaju przy hradczańskim wzgórzu, pasażerowie zaczęli wyciągać flagi Czech i Unii Europejskiej. Po cichu, w czeskim stylu” – mówi OKO.press Janusz Schyndler, fotograf mieszkający od 30 lat w Pradze.

1 marca 2020 ulicami czeskiej Pragi przeszło kilkanaście tysięcy osób (tak mówią źródła oficjalne; według organizatorów było to kilkadziesiąt tysięcy). Oto film z Pragi (autor: Janusz Schyndler):

View post on Twitter

Przede wszystkim wolne media

„To inicjatywa obywatelska, na scenie nie było polityków” – relacjonuje Schyndler. Jak mówi, narracja podczas 4-godzinnego wydarzenia skupiła się przede wszystkim wobec stopniowego zawłaszczania mediów przez premiera Andreja Babiša, jednego z najbogatszych Czechów i potentata branży spożywczej.

„Babiš, właściciel dwóch największych dzienników w Czechach, przejął niedawno tytuły wydawnictwa Bauer. Szczególne obawy budzą wybory do Rady Mediów. Obecny premier będzie mógł zagwarantować sobie wpływ na media publiczne, nawet gdy jego kadencja dobiegnie końca” – tłumaczy Schyndler.

Uczestnicy demonstracji nieśli transparenty nawiązujące do rzekomej współpracy premiera z rosyjskimi służbami oraz problemów z dotacjami unijnymi – istnieje obawa, że Czechy będą musiały zwrócić część z nich. Na transparentach były hasła: "Chcemy iść drogą Unii Europejskiej, nie Orbána i Kaczyńskiego", "Dość niszczenia ważnych instytucji", "Wybory do publicznej Rady Mediów mają być publiczne".

Przez całą demonstrację niesiono krzesło, którego nogi opisano jako podstawy liberalnej demokracji: władza ustawodawcza, wykonawcza, sądownicza i wolne media. Lider protestów 27-letni Mikuláš Minář symbolicznie uciął tę ostatnią nogę – i krzesło upadło.

Niepokojący przykład Polski

„Sytuację polityczną w Polsce i na Węgrzech postrzegamy jako bardzo niebezpieczną z punktu widzenia filarów demokratycznego państwa. W przypadku Polski chodzi o niezależne sądownictwo, na Węgrzech – wolne media” – mówił OKO.press 26 lutego 2020 roku Jan Piňos ze stowarzyszenia Milion chwil dla demokracji.

„To są najbardziej niepokojące dla nas przykłady. Ostrzegamy przed celowym niszczeniem demokratycznych instytucji w Czechach przez członków rządzącej partii ANO, komunistycznej KSČM, ksenofobicznej SPD Tomio Okamury, prezydenta Miloša Zemana i kolejnych niedemokratycznych polityków. Po to, by sprawy nie zaszły tak daleko jak w Polsce czy na Węgrzech”.

Jan Piňos podkreśla, że dla demokratów w Czechach polska polityka była pozytywnym przykładem demokratycznych przemian po roku 1989. Dziś jesteśmy negatywnym przykładem i ostrzeżeniem.

Manifestację zorganizowało stowarzyszenie "Milion chwil dla demokracji", które skupia głównie młodych ludzi. Jego liderem jest 27-letni Mikuláš Minář. „Zrozumieliśmy, że może dojść do naruszenia demokratycznego systemu i zwrotu na wschód, w stronę Rosji. I że przyszedł czas, by wziąć odpowiedzialność na nasz kraj” – mówił w jednym z wywiadów.

Siła Miliona chwil

Milion chwil dla demokracji to w dzisiejszych Czechach największa demokratyczna siła, która żąda ustąpienia czeskiego premiera, jednego z najbogatszych Czechów i potentata branży spożywczej Andreja Babiša, i krytykuje działania prezydenta Miloša Zemana. Prezydent nie stroni od sympatii do Chin, Rosji, za to zdecydowanie nie lubi dziennikarzy.

Milion chwil dysponuje grupą aktywnych wolontariuszy w całym kraju, popierają ich liczni czescy celebryci. Stowarzyszenie organizuje antyrządowe protesty w całym kraju. Naturalnie, te najliczniejsze odbywają się w Pradze.

W czerwcu 2019 roku na Letnej manifestacji – najliczniejszym czeskim proteście po aksamitnej rewolucji – demonstrowało około 300 tys. Czechów. Równie duży protest odbył się w czeskiej stolicy w listopadzie zeszłego roku w przeddzień 30. rocznicy aksamitnej rewolucji.

Te czeskie demonstracje przypominają niekiedy rodzinne pikniki. Nie ma rac, nienawiści czy wyzwisk. Czesi protestują często z całymi rodzinami, na demonstracje przychodzi mnóstwo młodych ludzi. Protestujący trzymają czeskie i unijne flagi oraz transparenty z hasłami przeciwko premierowi Babišowi i prezydentowi Zemanowi.

Wielu ma przypięte specjalne znaczki z klepsydrą, która stała się symbolem ruchu. Wielu z nich w klapie nosi też przypinki z Jánem Kuciakiem, zamordowanym przed dwoma laty słowackim dziennikarzem śledczym.

To po zabójstwie dziennikarza i jego narzeczonej wielkie uliczne demonstracje wyszły na ulice najpierw na Słowacji, a potem w Czechach. Podczas protestów ze scen są odtwarzane wypowiedzi prezydenta Václava Havla i pierwszego prezydenta Czechosłowacji Tomáša G. Masaryka poświęcone demokracji. Demonstracjom towarzyszą występy popularnych czeskich muzyków czy aktorów.

Przeczytaj więcej o protestach w Czechach:

Przeczytaj także:

;

Udostępnij:

Redakcja OKO.press

Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press

Komentarze