Poznaliśmy długość i kształt smyczy, na której będzie prowadzony "odzyskany" Trybunał Konstytucyjny, a w szczególności jego nielegalnie wybrana „Prezes”. Genialny Strateg Jarosław Kaczyński jednym ruchem, pokazał Ziobrze miejsce w szeregu, a mgr Przyłębskiej wydał instrukcję.
Wojciech Sadurski jest profesorem filozofii prawa na Uniwersytecie Sydnejskim, profesorem w Centrum Europejskim UW i obecnie profesorem gościnnym na wydziale prawa Uniwersytetu Yale w USA. Dla OKO.press analizuje wniosek Prokuratora Generealnego Zbigniewa Ziobry do Trybunału Konstytucyjnego. Oto jego analiza.
Deklaracja Jarosława Kaczyńskiego, że Trybunał Konstytucyjny nie ma kompetencji, by badać konstytucyjność powołania poszczególnych sędziów na ich stanowiska w Trybunale Konstytucyjnym oznacza, że wniosek Zbigniewa Ziobro jest bezzasadny.
Jest też bardzo przydatną instrukcją dla mgr Julii Przyłębskiej, że tym razem może sobie pozwolić na odrzucenie wniosku Prokuratora Generalnego – nie zostanie to poczytane za wyraz nielojalności wobec PiS, a nawet wręcz przeciwnie.
Przy tej okazji uzyskaliśmy cenny wgląd w długość i kształt smyczy, na której będzie prowadzony odzyskany Trybunał, a w szczególności jego nielegalnie wybrana „Prezes”. Jednym ruchem, Genialny Strateg pokazał Ziobrze miejsce w szeregu, a mgr Przyłębskiej wydał instrukcję, pozwalającą na odrzucenie wniosku w pierwszej ważnej sprawie, z jaką będzie miała do czynienia.
Opinia lidera PiS-u jest z punktu widzenia konstytucyjnego całkowicie prawidłowa. Natomiast opinia Prokuratora Generalnego, że „osoby Stanisława Rymara, Piotra Tulei i Marka Zubika nie mogą być uznane za sędziów TK” (styl w oryginale) jest absurdalna i oparta na jednym wielkim błędzie prawniczym i jednym wielkim kłamstwie.
Zacznę od kłamstwa. Jest nim supozycja, że sędziowie Rymar, Tuleja i Zubik byli powołani przez Sejm jednym glosowaniem „en bloc”. Jak stwierdza wniosek: „głosowanie nad wyborem tych osób odbyło się łącznie”. To nieprawda, co potwierdza stenogram sejmowy.
Gdyby zresztą głosowanie było en bloc, nie wiedzielibyśmy, ile kto dostał głosów, bo każdy musiałby dostać tyle samo, tymczasem wiadomo, że rozkład głosów był bardzo zróżnicowany. Głosowanie było więc jak najbardziej zindywidualizowane, a tylko końcowa uchwała, podsumowująca wynik owych indywidualnych głosowań była jedna.
Wniosek zarzuca tej uchwale, że nie wynika z niej, na czyje miejsce wszedł który z nowo wybranych sędziów, ale to nieprawda. Skoro trzy stanowiska zwolniły się tego samego dnia, to przypisywanie nowym sędziom konkretnych wakatów, na które każdy z nich został powołany, byłoby niemożliwe.
Wniosek zarzuca też, że nie została podana data początku kadencji każdego z nowych sędziów. Kolejne kłamstwo: data dla wszystkich trzech jest ta sama, czyli 26 listopada 2010, co uchwała wyraźnie stwierdza.
Z kolei błąd prawny, celnie podchwycony przez Jarosława Kaczyńskiego, polega na skierowaniu do Trybunału uchwały o charakterze indywidualnym, czyli takiej, jakiej TK nie może kontrolować.
Trybunał może badać tylko akty normatywne czyli ogólne, stwarzające uniwersalne reguły, a zatem przede wszystkim ustawy, zaś uchwały tylko, jeśli mają charakter normatywny. Co jest wyjątkiem (taka uchwała jest np. Regulamin Sejmu), a uchwała o powołaniu sędziów takiego ogólnego charakteru nie ma.
Na marginesie: niektórzy mogą sądzić, że orzeczenia TK z 3 i 9 grudnia 2015, których konsekwencją było uznanie wyboru „dublerów” Lecha Morawskiego, Mariana Muszyńskiego i Henryka Ciocha za bezprawny, były uzurpacją ze strony TK, bo uchwały o ich powołaniu też nie miały charakteru normatywnego.
Różnica jest taka, że tamte orzeczenia dotyczyły w istocie konstytucyjności ustaw o TK: czerwcowej i listopadowej z 2015. Uznawszy ustawę z czerwca 2015 za konstytucyjną w tej mierze, w jakiej pozwalała na wybór trzech nowych sędziów jeszcze przed upływem VII kadencji Sejmu, Trybunał przez implikację uznał wybór sędziów Romana Hausera, Krzysztofa Ślebzaka i Andrzeja Jakubeckiego za prawidłowy, a zatem siłą rzeczy powołanie dublerów na już obsadzone stanowiska – za niekonstytucyjne.
We wniosku do TK podpisanym przez Zbigniewa Ziobro jest kilka zaskakująco jadowitych szpil skierowanych przeciw władzy PiS, co może świadczyć albo o morderczej bratobójczej walce w ramach obozu Zjednoczonej Prawicy albo o tym, że w biurze Prokuratora Generalnego jest dywersant, który napisał tekst wniosku, zaś minister podpisał wniosek przez nieuwagę.
Już na trzeciej stronie dowiadujemy się, że
gwarancje konstytucyjne służą temu, by nie ziściło się „realne niebezpieczeństwo uproszczonego rozumienia demokracji – głównie, jeśli nie wyłącznie – do wszechwładzy większości parlamentarnej”.
Pomijając chropawy styl, ostrzeżenie przed hegemonią partii większościowej w parlamencie jest niewątpliwie celną krytyką wszechwładzy partii Kaczyńskiego, która nie zważa na konstytucyjne ograniczenia władzy większości.
Na tej samej stronie, wniosek cytuje z aprobatą ostrzeżenie Rzecznika Praw Obywatelskich, że uczestnicy postępowania przed TK
„muszą mieć pewność, że ich sprawy są rozstrzygane przez składy orzekające Trybunału Konstytucyjnego obsadzone zgodnie z zasadami konstytucyjnymi”.
W przeciwnym razie, przestrzega RPO, a za nim Zbigniew Ziobro, „uczestnicy ci będą składali w toku postępowania wnioski o wyłączenie od orzekania osób nieuprawnionych do zasiadania w składzie orzekającym TK”.
Hola hola! Śmiało autor wniosku wytyka zagrożenie, związane z obecnością dublerów w składach TK!
Trzecia szpila polega na przypomnieniu w treści wniosku, że „do składu TK może być wybrana osoba wyróżniająca się wiedzą prawniczą”. Jest to cienko tylko zawoalowane wytykanie braku kompetencji mgr Przyłębskiej (ocena łączna ze studiów prawniczych: dobry, ocena z aplikacji: dostateczny) jako nowej „Prezes” Trybunału.
Jak widać, wniosek, pod oczywiście absurdalnym pretekstem zanegowania wyboru z 26 listopada 2010, przemyca kilka myśli dywersyjnych, podważających ustrojową doktrynę PiS.
Nic dziwnego, że Prezesowi Kaczyńskiemu wniosek ten nie może się podobać. Jego deklaracja jest cennym źródłem wiedzy dla konstytucjonalistów o nowej procedurze postępowania przed TK. Będzie ona wyglądać tak:
do TK wpłynie wniosek, centralny ośrodek dyspozycji politycznej w osobie Jarosława Kaczyńskiego oceni jego słuszność, a mgr Julia Przyłębska już będzie wiedziała, co ma zrobić.
Jej wiedza prawnicza, choć mało imponująca, wystarczy w sam raz na określenie, kto w hierarchii decyzyjnej stoi wyżej: Prokurator Generalny czy Lider. Tak uniknie się niebezpieczeństwa, na które wskazują niektórzy konstytucjonaliści, nieprzewidywalności orzecznictwa konstytucyjnego.
Dlatego na orzeczenie TK o umorzeniu postępowania w sprawie wniosku Zbigniewa Ziobry możemy czekać ze spokojem i poczuciem pewności.
Komentarze