0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Maciek Jazwiecki / Agencja GazetaMaciek Jazwiecki / A...

W 2020 roku aż 410 tys. dzieci żyło w skrajnym ubóstwie - prawie 100 tys. więcej niż rok wcześniej. Łącznie ok. dwóch milionów Polek i Polaków ma problem z zapewnieniem sobie środków niezbędnych do przeżycia - to 5,2 proc. całej populacji i o cały punkt procentowy więcej niż rok wcześniej.

Tak brzmią podstawowe wnioski z raportu „Poverty Watch 2021” EAPN Polska. Polski Komitet Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu co roku przygotowuje dokładne dane dotyczące ubóstwa w Polsce. Najnowszy raport opublikował w poniedziałek 18 października. Warto przyjrzeć się mu dokładnie.

Życie za 500-600 zł miesięcznie

Przypomnijmy definicję. Skrajne ubóstwo to życie poniżej minimum egzystencji. To wskaźnik obliczany przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych. Wartości są różne dla różnych typów gospodarstw domowych:

  • 641,74 zł dla osoby samotnej;
  • 550,52 zł na osobę w gospodarstwie dwuosobowym;
  • 530,20 zł na osobę w gospodarstwie trzyosobowym z młodszym dzieckiem (4-6 lat);
  • 579,82 zł na osobę w gospodarstwie trzyosobowym ze starszym dzieckiem (13-15 lat);
  • 558,06 zł na osobę w gospodarstwie czteroosobowym z dzieckiem młodszym i starszym;
  • 574,46 zł na osobę w gospodarstwie pięcioosobowym z dzieckiem młodszym i dwójką dzieci starszych;
  • 609,65 zł dla osoby samotnej na emeryturze;
  • 518,43 zł na osobę dla pary emerytów.

Co ważne, to kwoty wydatków, nie dochodów. Są to obliczenia na założonym przez IPiSS koszyku dóbr, które są do przeżycia niezbędne. Wydawanie mniej zagraża zdrowiu i życiu, może np. oznaczać brak środków na podstawowe artykuły żywieniowe. Często oznacza też zadłużanie się, by pokryć właśnie takie podstawowe wydatki.

Według najnowszego badania budżetów gospodarstw domowych GUS, w 2020 roku wśród 20 proc. najbiedniejszych rodzin wydatki stanowiły średnio aż 126,5 proc. dochodu. A to oznacza życie na kredyt.

Niestety co dwudziesta osoba w Polsce żyje poniżej tej granicy.

Rośnie wśród seniorów, dzieci

Ubóstwo skrajne w 2020 roku wzrosło:

  • Z 4,5 proc. na 5,9 proc. wśród dzieci (+98 tys.);
  • Z 3,8 proc. na 4,4 proc. wśród seniorów (+49 tys.);
  • Z 3,7 proc. na 4,7 proc. wśród rodzin z co najmniej jedną osobą z niepełnosprawnością.

Jest jasne, że kluczowym czynnikiem w zwiększeniu zasięgu ubóstwa w 2020 roku była pandemia i towarzyszący jej kryzys gospodarczy. W raporcie EAPN czytamy, że jego skutki udało się złagodzić, dzięki świadczeniom:

  • „na dzieci (świadczenie wychowawcze), dodatkowo upowszechnione na wszystkie jedyne i pierwsze dzieci w 2019 roku, [tzn. 500 plus - przyp. red.]
  • tymczasowe świadczenie postojowe dla osób na umowach cywilnoprawnych i samozatrudnionych (2 080 zł) oraz
  • dodatek solidarnościowy dla osób zwalnianych z pracy (1 400 zł)”

Gdyby nie te działania, zasięg ubóstwa byłby większy. Ale było to zbyt mało, żeby wzrost zasięgu ubóstwa powstrzymać.

To tylko kryzys?

Skoro jednak przyczyną jest kryzys koronawirusowy, czy to oznacza, że nie ma się czym przejmować, a w tym roku wszystko wróci do normy?

„Mamy się czym przejmować. W zeszłym roku mieliśmy 400 tys. dzieci czy dwa miliony Polaków w skrajnym ubóstwie” – przypomina dr hab. Ryszard Szarfenberg z Uniwersytetu Warszawskiego i przewodniczący EAPN Polska.

„Załóżmy, że w 2021 roku będziemy mieli spadek do 1,5 miliona osób i np. 300 tys. dzieci w skrajnym ubóstwie, to nadal będzie za dużo. Chcemy, żeby rząd zadeklarował, w jaki sposób skrajne ubóstwo, szczególnie wśród dzieci, zredukować do poniżej 1 proc. wśród dzieci i 2 proc. w całej populacji. To o tyle ważne, że rząd jest zobowiązany do tego, by w ramach unijnych procesów opracować strategię przeciwdziałania ubóstwu i przyjąć cel ograniczenia ubóstwa” - mówi ekspert.

Dla rządu walka ubóstwem nie jest priorytetem

Rząd PiS w 2015 roku obiecał, a w 2016 wprowadził program 500 plus. Był to przełomowy ruch w historii III Rzeczpospolitej, pierwszy tak duży nowy program socjalny oparty na bezpośrednich transferach. Jak widać na wykresie wyżej, przyczyniło się to do redukcji ubóstwa. A jednak wprowadzając go przedstawiciele partii rządzącej, choć wspominali o ubóstwie, więcej mówili o demografii i godności rodziny. Redukcja ubóstwa przy pomocy 500 plus jest faktem, ale też niejako efektem ubocznym programu. Poza tym kierowany był on do rodzin z dziećmi i omijał osoby samotne. PiS kieruje też sporo środków do emerytów (13. i 14. emerytura), pozostałe osoby samotne muszą liczyć na pomoc społeczną i na przez lata niewaloryzowane świadczenia. Dlatego łatwo odnieść wrażenie, że rząd PiS nie traktuje redukcji ubóstwa priorytetowo.

Prof. Ryszard Szarfenberg: „Nasze stanowisko jest takie, że tym celem powinna być redukcja ubóstwa i wykluczenia społecznego o 3 mln osób z 6,7 miliona w 2019 roku. Podczas spotkania roboczego, w którym braliśmy udział, przedstawiciele rządu tłumaczyli, dlaczego to powinno być 1,5 mln, a nie trzy do 2030 roku. Przy czym nie było jasne, jaka liczba zostanie przyjęta w przypadku dzieci, bo my proponujemy, aby było to co najmniej 500 tys. dzieci wśród tych trzech milionów. Spotkanie dotyczyło tylko celów, a nie, jak te cele osiągać.

Rząd traktuje to dosyć instrumentalnie, gdy zbliża się termin uaktualnienia tych dokumentów ze względu na nową perspektywę unijną, mamy mobilizację i słyszymy jakieś propozycje. Nie jesteśmy zadowoleni z tego, że rząd nie korzysta z naszych doświadczeń i ekspertyzy. Przy poprzedniej perspektywie pracowaliśmy w 2014 roku z rządem PO-PSL i to była dużo lepsza współpraca. W tamtym programie znalazło się sporo postulatów organizacji pozarządowych. Programy, o których tu mowa, wymagają, aby sprawdzano ich realizację. Przy tym z 2014 roku Komisja Europejska w ogóle tego nie kontrolowała, ale w latach 2021-2027 ma być inaczej”.

Zagrożenie ubóstwem lub wykluczeniem społecznym, o którym wspomina prof. Szarfenberg, to wskaźnik unijny. Powstał po to, by w dyskusji o ubóstwie wyjść poza same dane o dochodach lub wydatkach. Ma on trzy cząstkowe wskaźniki:

  • ubóstwo relatywne (granicą ubóstwa są dochody niższe niż 60 proc. mediany),
  • pogłębioną deprywację materialną (deklaracje braku możliwości zaspokojenia co najmniej czterech z dziewięciu potrzeb)
  • niską intensywność pracy w gospodarstwie domowym (praca w niewielkim wymiarze czasu).

Ubóstwo relatywne, wykluczenie społeczne

Warto odnotować, że w 2020 roku spadło ubóstwo relatywne. Ale nic w tym dziwnego, bo jest to wskaźnik oparty o średnie wydatki. Ktoś, kto wydaje mniej niż 50 proc. przeciętnych wydatków na osobę, zalicza się do relatywnie ubogich. W kryzysie cięliśmy wydatki, więc spadła granica tego wskaźnika – z 858 zł w 2019 do 799 zł w 2020. Wciąż jednak oznacza to, że 11,8 proc. Polaków wydaje aż dwa razy mniej niż średnia.

Mamy jeszcze jeden, często pomijany wskaźnik – GUS nazywa go „sferę niedostatku”.

„Obejmuje ono potrzeby przeżycia biologicznego organizmu, ale też towary i usługi niezbędne do wykonywania pracy, kształcenia, utrzymywania więzi rodzinnych i towarzyskich, a także skromnego uczestnictwa w kulturze i rekreacji” – czytamy w raporcie EAPN. Według organizacji lepiej życie poniżej tego wskaźnika nazywać wykluczeniem społecznym, bo uniemożliwiona wówczas jest realizacja podstawowych potrzeb społecznych. Granicę – minimum socjalne — również określa IPiSS. Niestety nie mamy jeszcze danych o zasięgu wykluczenia społecznego za 2020 rok. W 2019 roku problem ten obejmował 39,4 proc. z nas, a dla osoby samotnej granica wynosiła 1218 zł. W 2020 roku wzrosła i wynosi 1266 zł. Możemy się spodziewać, że odsetek będzie jeszcze większy. Skala jest ogromna, dotyczy to ponad 15 mln Polaków.

Przeczytaj także:

Co robić?

Czego potrzebujemy, by sprawniej walczyć z ubóstwem? W raporcie EAPN czytamy:

„Polityka przeciwdziałania ubóstwu i wykluczeniu powinna uwzględniać nie tylko płacę minimalną i świadczenia pieniężne – odpowiednio wysokie, regularnie waloryzowane i skoordynowane. Wsparcie finansowe powinno być połączone z dostępnymi, dobrej jakości usługami dla osób w wieku produkcyjnym, np.:

  • wsparciem w nabywaniu i podnoszeniu kwalifikacji zawodowych,
  • pomocą w szukaniu i utrzymaniu zatrudnienia,
  • zapewnianiem opieki nad dziećmi i zależnymi osobami dorosłymi,
  • dostępem do mieszkalnictwa społecznego i transportu publicznego”.

W tej walce PiS może w najbliższym czasie napotkać nowe przeszkody. Na drodze mogą stanąć np. zmiany w sądownictwie. PiS prze do przodu i nie przejmuje się konsekwencjami konfliktu z UE w sprawie praworządności. Po kontrowersyjnym wyroku upolitycznionego Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej o wyższości prawa polskiego nad unijnym grożą nam teraz konsekwencje finansowe. W przeciwieństwie do większości krajów UE Polska wciąż nie otrzymała środków z Krajowego Planu Odbudowy.

Prof. Szarfenberg: „KPO nie ma wielu aspektów czysto społecznych, ale jeśli nie dostaniemy tych środków, to pośrednio może to wpłynąć na poziom ubóstwa. W przypadku programów z Europejskiego Funduszu Społecznego wpływ braku środków na ograniczanie ubóstwa i wykluczenia byłby jak najbardziej bezpośredni”.

Ceny rosną, progi ubóstwa też

Drugi problem to rosnąca inflacja. GUS skorygował szybki szacunek inflacji za wrzesień – było to nie 5,8 proc., a 5,9 proc. Większość ekonomistów przewiduje, że przez cały przyszły rok inflacja utrzyma się w okolicach 5 proc. Inflacja składa się z różnych elementów i ceny różnych grup produktów rosną w różnym tempie. Niestety w przyszłym roku możemy spodziewać się wysokich cen żywności (m.in. przez wzrosty cen gazu, co przekłada się na ceny nawozów rolniczych). Tymczasem osoby z niższymi dochodami wydają większą część swoich dochodów na produkty spożywcze.

„Granica ubóstwa skrajnego, czyli minimum egzystencji jest waloryzowana tak, aby uwzględnić inflację” – wyjaśnia prof. Szarfenberg. „Granice ubóstwa skrajnego i sfery niedostatku będą więc wyższe. Jeżeli dochody ubogich rodzin nie będą się zwiększać w takim samym stopniu, to więcej rodzin wpadnie pod próg skrajnego ubóstwa. Często to rodziny, których dużą częścią dochodu są świadczenia rodzinne, a te nie są waloryzowane od wielu lat. Płaca minimalna i minimalna stawka godzinowa są co prawda podwyższane, ale nie wszyscy z niej korzystają. Mamy pracę na część etatu, umowy o dzieło, pracę na czarno, niestosowanie się do minimalnych stawek. Poza tym zadłużenie może zabierać dużą część dochodów z pracy”.

To wszystko składa się na to, że w najbliższym czasie redukcja ubóstwa może być spowolniona. W dłuższej perspektywie prof. Szarfenberg pozostaje jednak optymistą.

„Mimo wszystko szansę na radykalną redukcję ubóstwa skrajnego wśród dzieci do 2030 roku oceniam wysoko. Nawet jeśli zdarzają się z roku na rok wzrosty, to trend jest pozytywny. Musielibyśmy mieć gospodarczą katastrofę, żeby te trendy się odwróciły”.

Pełny raport EAPN można przeczytać tutaj.

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Przeczytaj także:

Komentarze