0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot.: Materiały Grupy GranicaFot.: Materiały Grup...

Wciąż próbują szukać w Polsce lepszej przyszłości. Wabieni wizją szybkiej przeprawy do lepszego świata przez reżim Łukaszenki, trafiają na granicę polsko-białoruską, gdzie zderzają się z polityką i sposobem działania polskich służb, traktowani są jak przestępcy. Wciąż nie mają możliwości, by w cywilizowany sposób wystąpić o ochronę międzynarodową, nie mają też możliwości powrotu. Są wrzuceni w pułapkę, często śmiertelną. Ludzie na polsko-białoruskiej granicy wciąż umierają.

Przeczytaj także:

Jemeńczyk uciekał przed wojną. Umarł po polskiej stronie

W sobotę 7 stycznia 2023 roku Straż Graniczna poinformowała, że w okolicy miejscowości Przewłoka, niedaleko Białowieży, znaleziono zwłoki mężczyzny. To najprawdopodobniej obywatel Jemenu, o którego zaginięciu poinformowali trzej jego towarzysze zatrzymani wcześniej przez polskich funkcjonariuszy. Grupa w trakcie drogi się rozdzieliła. Straż Graniczna podjęła poszukiwania z psem tropiącym, czego efektem było odnalezienie ciała. W Jemenie od przeszło 8 lat toczy się wojna domowa, w której zginęło już do dziś prawie 400 tys. osób. Wg raportu ONZ z 2021 roku w Jemenie codziennie średnio co 9 minut z powodu konfliktu umiera dziecko w wieku 5 lat lub młodsze.

Stalowy wysoki mur graniczny za drzewami, przed murem leży przewrócona drabina
Mur na granicy Polski z Białorusią. Fot. Eliza Kowalczyk

Wiosną 2022 roku miała miejsce podobna sytuacja, gdy zatrzymana grupa uchodźców poinformowała Straż Graniczną o zmarłym na bagnach. Wówczas przez tydzień nie zostały podjęte żadne działania, mimo że funkcjonariusze otrzymali współrzędne miejsca, gdzie znajdowało się ciało. Dopiero dziennikarz, Piotr Czaban poprosił o pomoc znających teren mieszkańców i naukowców pracujących na tym rejonie. Ciało odnaleziono w trudnym, niedostępnym terenie. To nie jedyny przypadek, gdy zwykli mieszkańcy i wolontariusze podejmują wysiłek ratowania zdrowia, życia i godności ludzi.

Również w sobotę 7 stycznia 2023 roku wolontariusze z Punktu Interwencji Kryzysowej (prowadzonego przez Klub Inteligencji Katolickiej) i Grupy Granica otrzymali informację o potrzebujących pilnie pomocy trzech obywatelach Afganistanu. Osoby wzywające pomocy znajdowały się na bagnistym terenie w okolicach zalewu Siemianówka. Do akcji ratunkowej wyruszyła grupa aktywistów, a później na ich prośbę dołączyła lekarka Paulina Bownik.

Lekarka po wstępnych oględzinach sytuacji i udzieleniu wstępnej, możliwej na bagnach pomocy, poprosiła wolontariuszy o pilny telefon na numer alarmowy z żądaniem przysłania karetki.

Dwóch Afgańczyków było w głębokiej hipotermii, wymagali natychmiastowej hospitalizacji. Dyspozytor nie przyjął początkowo zgłoszenia.

Lekarka kilkakrotnie prosiła o ponawianie żądania pomocy medycznej. Otrzymała informację, że Straż Graniczna nie może ich znaleźć, a Straż Pożarna nawet nie próbuje. Dyspozytor Centrum Zarządzania Kryzysowego zażądał przeprowadzenia służb na miejsce akcji, co miało być warunkiem udzielenia pomocy. Choć było to niebezpieczne dla zmęczonych wolontariuszy, by rozdzielali się na bagnach, doprowadzono służby na miejsce. W akcji brało udział 30 strażaków, dwóch funkcjonariuszy Straży Granicznej, dwie załogi karetek pogotowia i sześciu wolontariuszy. Życie ludzi zostało uratowane dzięki współpracy wszystkich uczestników akcji.

Funkcjonariusze Straży Pożarnej pochylają się nad wyziębionym mężczyzną
Akcja ratunkowa na bagnach. Fot. Materiały Grupy Granica

Tymczasem na Twitterze pojawił się wpis Straży Granicznej, oskarżający aktywistów o... utrudnianie akcji. Lekarka biorąca udział w akcji była wstrząśnięta komunikatem SG, zwłaszcza że jest wiele dowodów na to, jak wyglądała akcja ratunkowa. Wśród wolontariuszy był dziennikarz, są nagrania i zarejestrowane rozmowy z dyspozytornią.

Mężczyźni leżeli na skrawku ziemi i spadku w dół do lodowatej wody

W tej sprawie wypowiedziała się Agata Kluczewska, prezeska fundacji Wolno Nam, założycielka Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego, oburzona szykanowaniem aktywistów przez Straż Graniczną: "Straż zniesławiła aktywistów" - mówi na nagraniu Kluczewska. Wolontariusze rozważają pozwanie Straży Granicznej.

Od lekarki Pauliny Bownik otrzymaliśmy raport medyczny z akcji na bagnach. Cytujemy go w całości:

„Raport medyczny.

3 mężczyzn z Afganistanu na bagnach Siemianówki, na wysepce pod drzewem, w wieku 24-26 lat.

Ok. godz. 19.00 7.01 dotarłam do pacjentów, którymi od 15.00 opiekowali się wolontariusze - wezwali lekarza z uwagi na zły stan ogólny pacjenta 1. W najgorszym stanie był chory z nadczynnością tarczycy (pacjent 1), zażywał metizol, od kilku dni bez leków. Temperatura na błonie bębenkowej 34,8 stopnia, glikemia 71 mg%, HGB 16.5, HCT 49%, HR 160-170/min, RR i SpO2 niemożliwe do oznaczenia z uwagi na temperaturę (pulsoksymetr nie pokazywał prawidłowych wartości) i b. trudne warunki badania.

Mężczyźni leżeli wokół pnia, na skrawku ziemi i spadku w dół do lodowatej wody, nie było możliwości ich rozebrać do badania.

Mężczyzna podsypiajacy, w kontakcie, pobudzony, wykonywał nieskoordynowane ruchy (po otrzymaniu leków), nie do końca logiczny, wymiotował przy mnie 2x śliną, śluzówki bardzo suche, skrajnie odwodniony, żyły zapadnięte. Otrzymał 500 ml glukozy 5% oraz 1 Amp. Metoklopramid iv. W trakcie podawania leków zasnął, obudził się w lepszym kontakcie, był w stanie wstać, dzięki czemu uzyskałam dostępne do drugiego pacjenta.

Pacjent 2. Początkowo byłam w stanie zmierzyć mu jedynie temperaturę na błonie bębenkowej - wynosiła 35.08 stopnia, pacjent logicznie odpowiadał na pytania (komunikacja po angielsku). W trakcie badania i podawania leków pierwszemu pacjentowi, co zajęło około 2 godzin, drugi pacjent zsunął się do bagien, był po kolana w wodzie, zaczął być podsypiajacy, prawie bez kontaktu, temp. na błonie bębenkowej wynosiła 33,8 stopnia - spadek w porównaniu z wcześniejszym pomiarem o 2,2 stopnia, nie przełykał płynów, również cechy odwodnienia. Nie byłam w stanie oznaczyć innych parametrów z uwagi na trudne warunki terenu. Podałam choremu 250 ml glukozy 5% (wszystkie płyny były ciepłe, oklejone ogrzewaczami).

Trzeci pacjent byl w stanie histerii, płakał, powtarzał, że bolą go plecy, błagał, żeby nie wyrzucać go na Białoruś, opowiadał o przemocy tamtejszych służb,

powtarzał, że w Afganistanie Talibowie go zabiją,

ale jako jedyny był w stanie chodzić. Nie byłam w stanie zbadać fizykalnie 3 pacjenta (mężczyźni w gorszym stanie, pacjent 1 i 2 ciągle zsuwali się z pochyłej ziemi do zimnej wody, musieliśmy ich przytrzymywać, podciągać.) Po około 3,5 godz. oczekiwania odnaleźli nas inni wolontariusze, przyprowadzili strażaków z OSP Siemianówka i OSP Hajnówka, dwóch ciężej chorych pacjentów wynieśli z bagien na noszach, jednego prowadziła wolontariuszka i strażnik graniczny. Z uwagi na bardzo trudny teren wyniesienie ludzi do drogi w miejscowości Babia Góra zajęło około trzech godzin, na ostatnich 500 metrach strażacy z OSP Lewkowo zmienili poprzednie zastępy. Wszyscy pacjenci po wykonaniu czynności ratunkowych w karetkach pogotowia zostali odwiezieni do szpitala w Hajnówce.

Mężczyźni nie byli wyniesieni na noszach tylko na desce ratowniczej, przebywali w lesie od trzech dni, pili wodę z bagien".

The production of this investigation is supported by a grant from the IJ4EU fund. The International Press Institute (IPI), the European Journalism Centre (EJC) and any other partners in the IJ4EU fund are not responsible for the content published and any use made out of it.

;

Komentarze