0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: instagram Nastii Iwlejewejinstagram Nastii Iwl...

Raper Vacio to tak naprawdę Nikołaj Wasiliew. 21 grudnia 2023 przyszedł on do moskiewskiego klubu Mutabor na „nagie party” ubrany w samą skarpetkę. W dodatku była to skarpetka marki Balenciaga, która znana jest ze wsparcia dla Ukrainy. W ten sposób młody muzyk spełnił życzenie organizatorki „nagiego party”, telewizyjnej prezenterki i instagramerki Anastasiji Iwljejewej (na zdjęciu po prawej), która zorganizowała przyjęcie z dress codem „almost naked”.

Dzień po imprezie Vacio trafił do aresztu na 15 dni i otrzymał grzywnę w wysokości 200 tysięcy rubli, czyli ponad 9 tysięcy złotych – za propagandę LGBT. Od razu po tym, jak wyszedł z aresztu, został skazany na 10 dni za kratami za niepodporządkowanie się policji. Na deser dostał wezwanie do wojska.

Vacio nie był najbardziej znanym uczestnikiem „nagiego party” w moskiewskim klubie Mutabor. Największą gwiazdą był zapewne znany z ekranów telewizji i scen niemal całego byłego ZSRR Filipp Kirkorow. Na imprezie była też lwica salonowa Ksenia Sobczak (na zdjęciu w środku), piosenkarz Dima Biłan, piosenkarka Lolita Milawskaja, czy nowa ulubienica Rosjan Anna Asti. Gdy tylko zdjęcia pojawiły się w sieci, swoje oburzenie wyrazili turbopatrioci, czyli reporterzy wojenni, znani także jako Z-reporterzy ze względu poparcie dla „specjalnej operacji wojskowej”, jak w Rosji nazywa się wojnę z Ukrainą.

Ich oburzeniu przyklasnął główny propagandzista Władimir Sołowiow, a za nim rosyjskie władze i podporządkowane im organy, które uznały „nagie party” za „propagandę nietradycyjnych stosunków”. Warto przypomnieć, że 30 listopada 2023 roku Sąd Najwyższy uznał bliżej nieokreślony „ruch LGBT” za ekstremistyczny. Wcześniej przyjęto kilka ustaw, które mają ograniczać jego „propagandę”. Na czym ona polega, nikt do końca nie wie, zdarzały się nawet pozwy za występy mężczyzn przebranych za kobiety na deskach całkiem akademickich teatrów. Niemniej jednak wróg został wskazany.

Wreszcie 16 stycznia głos zabrał sam prezydent Władimir Putin.

- Powinniśmy zwracać uwagę na chłopaków, którzy wracają ze specjalnej strefy operacji wojskowych. Kiedy ludzie [...] wracają, wiele priorytetów w życiu jest budowanych inaczej. Tutaj nie będziesz skakał bez spodni na jakichś imprezach, ludzie patrzą na życie w zupełnie inny sposób, priorytety i wartości są inne – mówił.

Kreml już wcześniej wykorzystał społeczne oburzenie (zapewne częściowo sterowane przez same władze), aby zaatakować uczestników „nagiego party”, a przy tym zdobyć dla siebie konkretne plusy w społeczeństwie. Nie robił tego jednak bezpośrednio, a wykorzystując podległe sobie media, organy ścigania i sądy.

Przeczytaj także:

„Pokutne swetry” i realne kary

Po pierwsze artyści, którzy pojawili się na „nagim party” zniknęli z noworocznych telewizyjnych show. Zgodnie z tradycją jeszcze z czasów radzieckich występują tam największe gwiazdy rosyjskiej (a wcześniej sowieckiej) estrady. Taka rewia bez Filippa Kirkorowa to dla Rosjan tak, jak Sylwester bez Dziadka Mroza, sałatki olivier czy filmu „Szczęśliwego Nowego Roku” z Barbarą Brylską w jednej z głównych ról. Niemniej jednak podstarzała gwiazda zniknęła z ekranu, mimo że Kirkorow jako jeden z pierwszych przeprosił Rosjan za swój udział w imprezie.

Mężczyzna w białym wyszywanym garniturze, koronkowym nakryciu głowy pod białym kapeluszem
Filipp Kirkorow i jego nie do końca heteronormatywny look, Getty Images/AFP

- Jestem artystą tylko mojego kraju. Jestem patriotą tylko mojego kraju. Nigdy nie próbowałem siedzieć na dwóch krzesłach, nigdy niczego nie opuściłem ani nie zdradziłem. Kocham tylko moich widzów i słuchaczy. Zdaję sobie sprawę z błędu, który popełniłem – mówił ubrany w czarny skromny golf Filipp Bedrosowicz Kirkorow.

Artysta jest pół Bułgarem, pół Rosjaninem, stąd zapewne zapewnienia, że nie siedzi na dwóch krzesłach. Szczególnie że Sofia nie wykazuje się ostatnio dużą sympatią do Moskwy.

Później nastąpiła cała seria różnego rodzaju przeprosin, najczęściej nagrywanych w domu, w skromnych, często wyciągniętych ubraniach.

Pojawiło się nawet określenie „pokutny sweter”.

Oprócz swojego pochodzenia Filipp Kirkorow może mieć także wątpliwości co do swojej dalszej twórczej drogi – od 35 lat buduje występy na obrazie mężczyzny o wyraźnie kobiecych cechach zachowania, często zahacza wręcz o wizerunek „drag queen”. To co przez lata było dozwolone, teraz jest zakazane.

Kirkorow liczy już zapewne straty finansowe: został wycięty nie tylko z noworocznych show telewizyjnych, ale także z nowej świątecznej komedii „Iwan Wasiljewicz zmienia wszystko” odwołującej się do starej radzieckiej komedii „Iwan Wasiljewicz zmienia zawód”. Tam niektóre sceny nakręcono ponownie. Zniknął nawet z plakatu reklamującego produkcję.

Innej uczestniczce „nagiego party” Annie Asti domalowano na nim przyciemniane okulary, aby nie można było rozpoznać twarzy. Ta zdobywająca ostatnio ogromną popularność w Rosji piosenkarka może się jednak spotkać z o wiele dotkliwszą karą. W zeszłym roku otrzymała ona bowiem rosyjskie obywatelstwo, a teraz pojawiły się głosy, żeby jej je odebrać. Anna Asti to tak naprawdę pochodząca z... Ukrainy Anna Dziuba. Jest bardzo wątpliwe, aby jej krajanie przyjęli ją z otwartymi ramionami z powrotem w ojczyźnie.

Z Ukrainy pochodzi także Lolita Milawskaja (na zdjęciu u góry po lewej), która też była w Mutaborze. Ponad 60-letnia piosenkarka od dawna buduje swoją karierę w Rosji i wątpliwe jest, aby ktoś chciał jej odbierać obywatelstwo. Niemniej jednak już spotkała się z tym, że jej koncerty są odwoływane, a to oznacza straty finansowe. Starając się uratować sytuację, Lolita ogłosiła, że zebrała pieniądze na pomoc dla mieszkańców Biełgorodu, którzy są regularnie atakowani przez ukraińskie wojska w odpowiedzi na zmasowane rosyjskie naloty na miasta w Ukrainie.

W pomoc zaangażował się też Filipp Kirkorow, a piosenkarz Dima Biłan wręcz pojechał w okolice frontu, aby spotkać się z rannymi rosyjskimi żołnierzami i zaopiekować się zwierzętami w jednym ze schronisk. Vacio za to na tym froncie pewnie zostanie trochę dłużej. Zaapelował też do ultrapatriotycznego piosenkarza Szamana, o którym jeszcze piszę poniżej, aby tak jak on poszedł do wojska i pokazał prawdziwą „miłość do ojczyzny”.

Duże kłopoty i to finansowe ma organizatorka „nagiego party” Nastia Iwliejewa, która straciła kontrakty ze znanymi rosyjskimi markami, w tym operatorem sieci komórkowej MTS i bankiem Tinkoff. Nagła kontrola skarbowa pokazała, że nie opłaciła ona podatków na 137 milionów rubli, czyli ponad 6 milionów złotych. A w sądzie czeka pozew zbiorowy od „oburzonych obywateli” na miliard rubli, czyli ponad 45 milionów złotych.

Klub Mutabor został zamknięty na 90 dni „w związku z naruszeniem norm sanitarnych” i może spodziewać się też dokładnych kontroli skarbowych. Nie pomogło nawet to, że jego właściciel (który w Moskwie ma co najmniej 10 takich klubów) Michaił Daniłow podarował jednej z moskiewskich cerkwi relikwie świętego Mikołaja Cudotwórcy.

– Jesteśmy przeciwko ciemnogrodowi, wspieramy cerkiew – zapewniał.

Tłumaczył przy tym, że relikwie miał już od jesieni i nie ma to nic wspólnego z obecnymi kłopotami. Za to później pojawiły się podejrzenia, że relikwie były wątpliwej jakości podróbką z internetu.

Szaman wspiera Putina

Rosyjskie elity, w tym gwiazdy estrady, do niedawna były nietykalne. Ci, którzy opowiadali się otwarcie przeciwko wojnie opuścili kraj, jak Ałła Pugaczowa (była żona Filippa Kirkorowa) ze swoim obecnym mężem Maksimem Gałkinem. Ci, którzy zostali, milczeli. W zamian mogli występować i zarabiać całkiem niezłe pieniądze, za które mogli kupować sobie ekskluzywne towary, co prawda po wyższych niż przed rozpoczęciem wojny na pełną skalę cenach. Za obchodzenie sankcji trzeba płacić. W zasadzie ich życie po 24 lutego 2022 roku niewiele się zmieniło. Można z pewnością stwierdzić, że takich imprez, jak ta w Mutaborze odbyły się dotąd setki.

Na front, do Zagłębia Donieckiego, jeździły gwiazdy „drugiego sortu”: ultrapatriotyczna Cziczerina, czy Grigorij Leps grający rolę urokliwego bandyty. Wyjątkiem na tym tle może być świeżutkie „cudowne dziecko” patriotycznej estrady, czyli śpiewak Szaman, który otwarcie wspiera reżim Putina. Jest nawet jego mężem zaufania w trwającej kampanii wyborczej.

Jestem Rosjaninem,

Idę na całość.

Jestem Rosjaninem,

Moja krew pochodzi od mojego ojca.

Jestem Rosjaninem,

I mam szczęście.

Jestem Rosjaninem

Całemu światu na złość

- śpiewa doskonale wpisując się w narrację Kremla. Przy czym używa określenia narodowości: russkij, zamiast przynależności państwowej: rossijanin. Nagrywa też teledyski, które nawiązują do estetyki czasów III Rzeszy. Władze odwdzięczają mu się organizacją występów na Placu Czerwonym i w najważniejszych salach koncertowych kraju.

W estetyce Szamana jest też oczywiście obecne prawosławie. Władze cały czas mówią o obronie „tradycyjnych wartości” i „propagandzie LGBT”. Pojawiły się też pomysły zaostrzenia prawa aborcyjnego. Przyklaskuje temu Rosyjska Cerkiew Prawosławna, która otwarcie popiera agresję na Ukrainę, a jej przywódca patriarcha Cyryl opowiada o wiecznym zbawieniu i metafizycznym znaczeniu obrony „Świętej Rosji”. Doszło zatem do pewnej wymiany: wy nam dacie poparcie, a my wam zbudujemy konserwatywny reżim.

Kreml dokręca śrubę do oporu

To wszystko odbywa się na tle ciągłej retoryki Kremla o wojnie z zepsutym Zachodem i NATO. Rosjanie idąc do pracy widzą plakaty propagandowe wychwalające bohaterstwo rosyjskich żołnierzy. Być może już wielu z nich ma znajomych, którzy zginęli bądź zostali ranni na froncie. Także finansowo żyje im się dość ciężko, choć nie należy tu dramatyzować, bo do załamania gospodarki nie doszło. W dodatku przyszła zima, która pokazała, że „rakiety są ważniejsze od rur” i w całym kraju regularnie dochodzi do awarii sieci ciepłowniczych, czy elektrycznych. Nie były one modernizowane od lat, czasem nawet od upadku ZSRR, ponieważ pieniądze albo były rozkradane przez rządzących albo wydawane na zbrojenia.

Teraz zwykły Rosjanin widzi salonową „elitę” bawiącą się w najlepsze w ciepłej Moskwie, gdy kraj prowadzi wojnę, która przez niektórych propagandystów porównywana jest do Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, czyli tego okresu II wojny światowej, gdy ZSRR walczył z III Rzeszą. Wiadomo, że atak na uczestników „nagiego party” będzie przez zwykłych Rosjan w takim kontekście bardzo dobrze przyjęty.

Dzięki całej aferze Kreml upiekł kilka pieczeni na jednym ogniu. Zarysował wyraźny podział na dobrych i lojalnych, którzy mogą liczyć na benefity orazi tych zepsutych i militarnie obojętnych, którzy znikają z ekranów telewizorów i sal koncertowych. Lojalność teraz oznacza wymierne zyski finansowe, a jej brak straty. Jednocześnie Putin podlizał się „zwykłym Rosjanom”, z-blogerom i cerkwi prawosławnej. Atak na moskiewską „elitę”, nigdy zresztą za bardzo nie lubianą w reszcie kraju, przyniósł same plusy.

Kreml dokręca śrubę i coraz mniej jest miejsca na jakiekolwiek odcienie szarości. Wyraźnie wskazywani są „wrogowie narodu”. W tym kontekście warto wspomnieć o wydawanym także w Polsce pisarzu Borisie Akuninie. W połowie grudnia współpracujący z Kremlem pranksterzy Wowan i Leksus ujawnili nagranie, w którym wypowiada on zdecydowanie proukraińską opinię dotyczącą toczącej się wojny. Książki pisarza niemal natychmiast zniknęły z półek księgarni (także internetowych), później już przez władze został wpisany na listę „ekstremistów i terrorystów”, a później także „agentów zagranicznych”. Wszczęto także śledztwo z dwóch artykułów kodeksu karnego, dotyczących rozpowszechniania fałszywych informacji o rosyjskiej armii oraz publicznego usprawiedliwiania terroryzmu.

16 stycznia państwowy ośrodek badania opinii publicznej WCIOM opublikował sondaż, z którego wynika, że 58 procent Rosjan lubi twórczość Akunina. Przy tym 69 procent wspiera to, że wstrzymano sprzedaż jego książek. Jeśli uznamy liczby za prawdziwe, to można dojść do wniosku, że duża grupa akceptuje sankcje nakładane przez władze na niepokornych twórców i uznaje, że musieli popełnić oni błąd jeśli zostali ukarani.

Wcześniejsze sondaże pokazywały na przykład, że większość Rosjan zaakceptuje zarówno zrównanie Kijowa z ziemią jak i rozmowy pokojowe z Ukrainą, jeśli tylko taką decyzję podejmie Putin. Widać zatem, jak bardzo udało się Kremlowi podporządkować naród, którego duża część pamięta jeszcze czasy radzieckie, gdy panował taki porządek. Wtedy też byli wrogowie narodu.

Wojna, która cały czas jest oficjalnie określana mianem „specjalnej operacji wojskowej”, ma stać się teraz zadaniem dla wszystkich Rosjan, a nie tylko żołnierzy walczących na froncie.

Ta mobilizacja to element obrazu, który ma być ułożony przed wyborami prezydenckimi 15-17 marca.

Wiadomo, że ich zwycięzcą będzie Władimir Putin. Rosyjskie media pisały już wcześniej nawet o tym, że znany jest wynik: obecny prezydent otrzyma co najmniej 80 procent. Chodzi tutaj bardziej nie o samą procedurę, a stworzenie odpowiedniego obrazka, na którym wielki przywódca prowadzi swój wielki zjednoczony wokół niego naród w walce ze zgniłym Zachodem.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.

;

Udostępnij:

Piotr Pogorzelski

Dziennikarz Biełsatu, autor podcastu „Po prostu Wschód" (anchor.fm/pogorzelski) i współpracownik Radia 357. Do 2015 roku przez niemal 10 lat pracował w Kijowie jako korespondent Polskiego Radia. 

Komentarze