Państwa europejskie deklarują gotowość zwiększenia i przyspieszenia pomocy dla Ukrainy. Również Polska. Ale jak na razie za deklaracjami nie idą czyny. Nie wiadomo jeszcze, czy ktoś z polskich władz weźmie udział w obchodach trzeciej rocznicy inwazji na Ukrainę w Kijowie
Pełne wsparcie dla integralności terytorialnej, suwerenności i niepodległości Ukrainy. Żadnych negocjacji pokojowych bez udziału Ukrainy i Unii Europejskiej. Bezpieczeństwo Ukrainy to bezpieczeństwo Europy – na takim stanowisku stoi UE tuż przed trzecią rocznicą rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
W kontrze do zaskakujących działań ze strony USA, które wydają się być gotowe na reset relacji z Rosją i zawarcie pokoju ws. wojny w Ukrainie bez uwzględnienia europejskich i ukraińskich interesów, państwa UE chcą wzmocnić pomoc dla Kijowa i utrzymywać sankcje na Rosję. To wniosek z konsultacji europejskich liderów w ostatnim tygodniu.
„Europa nie zmienia kierunku. Priorytetem jest takie wsparcie dla Ukrainy, by ta mogła uczestniczyć w negocjacjach pokojowych z pozycji siły” – mówi OKO.press źródło w sekretariacie Rady UE.
Ale podejmowane w tej chwili działania nie świadczą jeszcze o szybkim przełożeniu tych deklaracji na praktykę.
To, że taki jest kierunek UE ws. Ukrainy, potwierdzają nieoficjalnie unijni dyplomaci tuż przed poniedziałkowym posiedzeniem ministrów spraw zagranicznych państw członkowskich.
W poniedziałek 24 lutego, czyli w trzecią rocznicę rosyjskiej pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, ministrowie spraw zagranicznych UE mają przyjąć 16. pakiet sankcji na Rosję i – jak wynika z nieoficjalnych informacji – ogłosić założenia kolejnego pakietu pomocy dla Ukrainy na 2025 rok.
„Europa zamierza kontynuować i wzmocnić wsparcie dla Ukrainy. Nie tylko ze względu na samą Ukrainę, ale w celu zapewnienia bezpieczeństwa na kontynencie. W naszym najbardziej żywotnym interesie jest kontynuowanie wsparcia ukraińskiej suwerenności, niepodległości i integralności terytorialnej” – słyszymy w piątek 21 lutego.
Przedstawiciele Rady dodają, że stanowisko UE jest „jasne” i „wyraźne”, także w kwestii ewentualnych rozmów pokojowych.
„Sprawiedliwy i trwały pokój wymaga udziału Ukrainy i UE. Prezydent Zełenski zapowiedział, że nie zaakceptuje żadnej umowy pokojowej zawartej bez udziału Ukrainy. W pełni popieramy to podejście (…). Bardzo ważne jest dla nas też, by Ukraina miała prawo powiedzieć »nie« wobec niekorzystnej dla siebie umowy” – mówią przedstawiciele Rady.
Także przedstawiciele Komisji Europejskiej w piątek 21 lutego zapewniali, że postawa UE wobec Ukrainy się nie zmienia.
„Wspieramy pełną integralność terytorialną, suwerenność i niepodległość Ukrainy. Żadne porozumienie pokojowe nie może być osiągnięte bez udziału Ukrainy i Unii Europejskiej. Bezpieczeństwo Ukrainy to bezpieczeństwo UE i to jest nasze mocne i konsekwentne stanowisko w tej sprawie” – mówił w piątek 21 lutego 2025 na konferencji prasowej rzecznik prasowy Komisji Europejskiej Stefan De Keersmaecker.
Druga rzeczniczka KE, Anitta Hipper, podkreśliła też, że dotyczy to wsparcia Ukrainy w odzyskania kontroli nad całym swoim terytorium. Także nad zaanektowanym przez Rosję w marcu 2014 roku Krymu.
„Krym to Ukraina” – mówiła rzeczniczka KE w piątek w odpowiedzi na pytanie jednego z dziennikarzy.
Aby pokazać polityczne wsparcie Ukrainy, w obchodach trzeciej rocznicy rosyjskiej agresji na Ukrainę w poniedziałek 24 lutego wezmą udział przedstawiciele Komisji Europejskiej na czele z szefową KE Ursulą von der Leyen, szef Rady Europejskiej Antonio Costa oraz przewodnicząca Parlamentu Europejskiego Roberta Metsola.
W ten sposób UE chce pokazać „bezkompromisowe i śmiałe” poparcie dla Ukrainy.
Swoją obecność w Kijowie potwierdziło też kilku europejskich przywódców, m.in. premier Hiszpanii oraz prezydenci Litwy, Łotwy i Malty. W Kijowie nieobecny będzie prezydent Francji Emmanuel Macron, ale jego obecność jest usprawiedliwiona. W niedzielę 23 lutego Macron leci do Waszyngtonu, gdzie w poniedziałek ma się spotkać z prezydentem Donaldem Trumpem.
W sobotę 22 lutego nie wiadomo jeszcze było, czy w obchodach trzeciej rocznicy pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainie weźmie udział ktoś z polskich władz. Nieoficjalnie wiadomo, że premier Donald Tusk (na zdjęciu powyżej podczas konferencji prasowej razem z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim) w poniedziałek ma wziąć udział w posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego u prezydenta Dudy.
Tymczasem w świetle ostatnich deklaracji amerykańskiej administracji, obecność liderów w Kijowie to bardzo ważny gest wsparcia dla Ukrainy.
Jak ustalił portal Politico ani Belgia, ani Chorwacja, Dania, Finlandia, Holandia, Irlandia, Niemcy, Norwegia i Szwecja nie informują o planach uczestnictwa swoich delegacji. Taka sytuacja jest jednak związana z kwestiami bezpieczeństwa. O tym, jaka będzie reprezentacja Europy na obchodach rocznicy, przekonamy się dopiero w poniedziałek.
Jak potwierdziło OKO.press w rozmowach z unijnymi dyplomatami, europejskie wsparcie dla Ukrainy ma wciąż skupiać się na kilku fundamentalnych kwestiach:
Jak wynika ze szkicu propozycji, którą w poniedziałek państwom członkowskim ma przedstawić szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas, kolejny pakiet pomocy dla Ukrainy może mieć wartość między 6 a 10 miliardów euro i ma zostać przekazany Ukrainie jak najszybciej.
To dużo – pojedyncze pakiety negocjowane w ramach UE nie były dotąd tak duże. Ale kwota nie jest jeszcze pewna, nie wiadomo też, kiedy uda się uzyskać porozumienie w tej sprawie.
W poniedziałek ministrowie spraw zagranicznych rozpoczną dopiero dyskusje nad propozycją Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych. Propozycja zakłada, że poszczególne państwa będą zobowiązane do uiszczenia wkładu stanowiącego określony odsetek PKB. Będą mogły przekazać pomoc materialną w postaci broni i sprzętu wojskowego lub środki finansowe. Ukraina najbardziej potrzebuje w tej chwili amunicji, pocisków i systemów obrony przeciwlotniczej.
Zgodnie z propozycją, głównymi celami pakietu ma być dostarczenie do końca roku co najmniej 1,5 miliona sztuk amunicji artyleryjskiej dużego kalibru, a także systemów obrony powietrznej, pocisków do precyzyjnych uderzeń i dronów. To sporo. Dostarczenie obiecanego w 2023 roku miliona sztuk amunicji zajęło państwom UE niemal dwa lata.
Kallas chce też szczególnie namawiać państwa członkowskie na bezpośrednie inwestycje w ukraińską obronność. Chodzi o korzystanie z ukraińskiego programu Zbroyari, w ramach którego państwa zamawiają broń, amunicję lub sprzęt wojskowy w ukraińskich fabrykach, a zrealizowana produkcja trafia na potrzeby Ukrainy. Dania w ten sposób finansuje m.in. produkcję amunicji na potrzeby ukraińskiej armii.
Jak wynika z nieoficjalnych deklaracji przedstawicieli Rady, Rada jest zgoda co do tego, że poziom pomocy dla Ukrainy i tempo jej przekazywania trzeba zwiększyć. Ukraina sama deklaruje, że bez pomocy amerykańskiej, wytrzyma na polu walki może pół roku. Dlatego ważne jest, by europejska pomoc popłynęła jak najszybciej.
Przez trzy lata pełnoskalowej wojny wartość europejskiej pomocy dla Ukrainy sięgnęła 135 miliardów euro, przy czym na pomoc militarną wydano 48,7 miliardów euro. Mniej niż połowa z tej pomocy to pomoc zorganizowana na forum UE, a część to bezpośrednie wsparcie od państw członkowskich.
Największymi donatorami pomocy w systemie bilateralnym w wartościach bezwzględnych są Niemcy, Wielka Brytania, Dania, Holandia, Szwecja, Francja i Polska.
Niemcy przekazały Ukrainie do tej pory pomoc o wartości około 17 miliardów euro, Wielka Brytania – 15 mld euro, Dania – 8 mld euro, Holandia – ponad 7 mld euro, Szwecja – 5,4 mld euro, Polska – 5 mld euro (dane za Ukraine Support Tracker, Instytut Ekonomiczny w Kilonii).
Ale jeśli wziąć pod uwagę wartość pomocy jako odsetek PKB, najwięcej na rzecz Ukrainy przekazują Estonia, Dania, Litwa, Łotwa, Polska i Finlandia. Największe europejskie gospodarki, takie jak Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Włochy czy Hiszpania, plasują się w drugiej połowie stawki. Wartość pomocy ze strony największych europejskich gospodarek w stosunku do PKB sięga zaledwie 0,1 – 0,5 proc. PKB.
„Pomoc dla Ukrainy wydaje się bardziej projektem rozrywkowym niż istotnym wysiłkiem fiskalnym” – piszą w raporcie podsumowującym trzy lata wsparcia dla Ukrainy badacze z Instytutu Ekonomicznego w Kilonii, który od początku wojny zbiera dane o wszelkiej pomocy trafiającej do Ukrainy.
Autorzy raportu zwracają też uwagę, że w 1990 roku Niemcy przekazywali większy odsetek swojego PKB na pomoc dla Kuwejtu.
W kontrze do tego takie państwa jak Estonia i Dania na pomoc dla Ukrainy wydały już ponad 2 proc. swojego przedwojennego PKB. Dania na pomoc dla Ukrainy wydała więcej niż na własne zbrojenia.
Dlatego największym oczekiwaniem jest dziś to, że to właśnie Wielka Brytania, Niemcy, Francja, Włochy i Hiszpania zwiększą swoje zaangażowanie w pomoc Ukrainie. Ale jasne deklaracje padają tylko ze strony części państw.
Jak wynika z doniesień brytyjskich mediów, Wielka Brytania w poniedziałek planuje ogłoszenie nowego pakietu pomocy militarnej dla Ukrainy oraz sankcji na Rosję. Pomoc ma obejmować zarówno wsparcie finansowe, jak i sprzętowe. Szczegóły nie są jednak jeszcze znane.
Poza tym Wielka Brytania w styczniu podpisała z Kijowem rozległą 100-letnią umowę o współpracy, w ramach której Londyn zobowiązuje się przekazywać Ukrainie pomoc makrofinansową o wartości co najmniej 3 miliardów funtów rocznie „tak długo, jak będzie to potrzebne”.
Wielka Brytania kontynuuje też szkolenia ukraińskich żołnierzy. Do tej pory w UK wyszkolonych zostało już 50 tysięcy ukraińskich żołnierzy – jak wynika z podsumowania BBC.
Premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer zapowiedział też, że Londyn będzie gotów na wysłanie swoich żołnierzy w ramach misji stabilizacyjnej do Ukrainy. Wielu ekspertów ma wątpliwości jednak, czy w stanie, w którym obecnie znajduje się brytyjska armia – jest najmniejsza od 1815 roku – będzie to możliwe.
Racjonalne wyliczenia i wskazania samego prezydenta Zełenskiego wskazują, że aby misja stabilizacyjna miała faktycznie pełnić swoje funkcje, potrzeba, by wzięło w niej udział co najmniej 100 tysięcy żołnierzy. Licząca zaledwie 74 tysiące żołnierzy brytyjska armia może być w stanie zaoferować w systemie rotacyjnym maksymalnie 10 tysięcy żołnierzy na raz. To oznacza, że zaangażowanie innych państw będzie musiało być znaczące.
Starmer wybiera się też w czwartek 27 lutego do Waszyngtonu, gdzie chce przekonać prezydenta Trumpa do wspólnych, amerykańsko-europejskich gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy.
Wiele państw UE ma też nadzieję, że po wyborach federalnych (23 lutego) Niemcy zwiększą swoją pomoc dla Ukrainy. W ostatnich miesiącach niemiecka pomoc dla Ukrainy wyhamowała ze względu na brak większościowego poparcia dla proponowanego przez zarządzany przez Zielonych niemiecki MSZ kolejnego pakietu pomocy dla Ukrainy o wartości 3 miliardów euro oraz niezdolność ustalenia budżetu na 2025 roku.
Pewne nadzieje budzi ewentualne objęcie funkcji kanclerza przez szefa CDU Friedricha Merza, który w kampanii przedwyborczej wyraźnie opowiadał się za koniecznością kontynuacji pomocy dla Ukrainy, choć nie deklarował jednoznacznie zwiększenia jej tempa.
Podczas debaty telewizyjnej między kandydatami 9 lutego Merz deklarował, że wojna w Ukrainie mogła zakończyć się wcześniej, gdyby europejskie wsparcie dla Kijowa było bardziej zdecydowane. Zapewniał też o gotowości wysłania na Ukrainę niemieckich rakiet manewrujących Taurus, na których wysłanie nie zdecydował się rząd Olafa Scholza.
Prezydent Francji Emmanuel Macron także chciałby wspierać Ukrainę bardziej, ale nie ma poparcia większości parlamentarnej, a poza tym Francja też wciąż ma problem z ustanowieniem budżetu na 2025 rok.
W czwartek 20 lutego Macron odbył konsultacje z liderami ugrupowań politycznych, na których poruszył kwestię konieczności znacznego zwiększenia wydatków na obronność, nawet do 5 proc. PKB, ale żadna decyzja jeszcze nie zapadła. Macron jest zwolennikiem emitowania wspólnego europejskiego długu na rzecz finansowania europejskich wydatków obronnych. Jak wynika z ustaleń brytyjskiego dziennika The Guardian, Francja ma być też gotowa na wysłanie swoich żołnierzy w ramach ewentualnej misji stabilizacyjnej.
Premierka Włoch Giorgia Meloni unika za to tematu zwiększenia pomocy dla Ukrainy. Wyraźnie deklaruje jedynie, że gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy powinny zostać wypracowane wspólnie z USA i angażować także siły amerykańskie. Włochy na pomoc Ukrainie przekazały dotąd zaledwie 2,26 mld euro.
Żadnych nowych deklaracji wsparcia nie złożyła także w tej chwili jeszcze Hiszpania. Wsparcie Hiszpanii to dotąd 1,46 mld euro.
Na stole leży też kwestia dogadania rozwiązania ws. możliwości wykorzystania na cele pomocy dla Ukrainy zamrożonych w europejskich instytucjach finansowych w ramach sankcji rosyjskich aktywów. O działanie w tym zakresie w czwartek 20 lutego zaapelował premier Donald Tusk.
Chodzi o rosyjskie rezerwy walutowe zdeponowane w europejskich bankach i firmach inwestycyjnych o wartości około 200 miliardów euro, które po wybuchu wojny w Ukrainie zostały zamrożone na mocy europejskich i amerykańskich sankcji.
Do tej pory państwa dogadały się jedynie co wykorzystania części zysków z tych środków na rzecz zabezpieczenia pożyczek udzielanych Kijowowi. Wymagało to nałożenia specjalnego podatku na firmy zarządzające tymi środkami. Pierwsza transza w ten sposób zabezpieczonych środków trafiła do Ukrainy w styczniu tego roku. Były to 3 miliardy euro. Druga transza – 1,9 miliarda euro – ma trafić do Ukrainy w kwietniu.
To jednak kropla w morzu potrzeb.
Możliwość wykorzystania na pomoc dla Ukrainy całości tych środków rozwiązałaby problem ewentualnego wstrzymania pomocy Stanów Zjednoczonych, które od początku wojny na pomoc Ukrainie przekazały około 115 miliardów euro.
200 miliardów euro to też więcej niż na pomoc Ukrainie UE wydała do tej pory.
Ale możliwość wykorzystania tych środków to w tej chwili wciąż jeszcze polityczne science fiction. Zdroworozsądkowo opinia publiczna oczywiście zgodzi się z postulatem, by pomoc dla Ukrainy finansować ze skonfiskowanych środków agresora, stąd pewnie warto to proponować. Ale znalezienie prawnego rozwiązania dla konfiskaty środków, które leżą na kontach setek legalnie działających w UE instytucji finansowych i zostały tam zdeponowane zgodnie z prawem, nie jest proste.
Część państw jest bardzo sceptyczna wobec tego rozwiązania. Osiągnięcie zgody w ramach Rady byłoby wielkim osiągnięciem polskiej prezydencji. Ale wniosku w tej sprawie nie złożyła jeszcze nawet Komisja Europejska. Nie ma więc nad czym pracować.
Państwa UE podtrzymują też gotowość utrzymywania sankcji na Rosję, choć amerykańska administracja wyraźnie sugeruje, że w sytuacji zawarcia pokoju między Ukrainą a Rosją będzie trzeba je znieść. To wciąż jeszcze jednak bardzo odległa perspektywa.
„Europejskie sankcje na Rosję są bezpieczne, bo tak jak do ich nałożenia, tak też do ich zdjęcia niezbędna jest jednomyślność. Nie ma więc ryzyka, że zostaną zniesione przedwcześnie” – mówi OKO.press źródło w Radzie UE.
W poniedziałek 24 lutego ministrowie spraw zagranicznych mają oficjalnie przyjąć kolejny, 16. już pakiet sankcji na Rosję. Jego ogłoszenie w dzień trzeciej rocznicy rosyjskiej agresji na Ukrainę ma być wyraźnym gestem UE w kontrze do prorosyjskich sygnałów amerykańskiej administracji.
Zaakceptowany w zeszłym tygodniu pakiet sankcji uderza w rosyjską flotę cieni, obejmując sankcjami 74 statki zajmujące się transportem rosyjskich surowców energetycznych pod obcą banderą. Poza tym w rosyjski przemysł surowcowy i maszynowy.
Sankcjami objęty zostaje też import aluminium z Rosji, kilka prekursorów chemicznych, chrom i produkty używane w maszynach CNC. Pakiet obejmuje też kolejne sankcje indywidualne oraz zakaz działalności kolejnych ośmiu rosyjskich mediów w UE.
Warto zauważyć jednak, że sankcjami wciąż nie został objęty import rosyjskiego skroplonego gazu ziemnego (LNG).
Część krajów, zaniepokojona wyraźnym wzrostem zakupów rosyjskiego LNG, domagała się wprowadzenia sankcji na ten surowiec. Bruksela wstrzymuje się jednak z wprowadzeniem zakazu do czasu zawarcia nowych umów na dostawy z amerykańskimi dostawcami. W tej sprawie pod koniec zeszłego tygodnia w Waszyngtonie przebywał odpowiadający za handel i bezpieczeństwo gospodarcze komisarz Maros Šefčovič.
Pomimo planów pełnej rezygnacji z zakupów rosyjskich surowców energetycznych wciąż 18 proc. europejskiego importu gazu pochodzi z Rosji. Najwięcej kupuje Austria, Grecja, Słowacja Węgry i Włochy. Pełna rezygnacja z rosyjskich surowców energetycznych to zatem wciąż fikcja.
Wspólne działania na rzecz pomocy Ukrainie mają być podejmowane w ramach „maksymalnej możliwej współpracy”. Chodzi o to, by przyspieszyć podejmowanie decyzji w sytuacji, gdy będzie trudność z jednomyślnością. Konsekwentnie hamulcowym w tych sprawach mogą być przede wszystkim Węgry i Słowacja.
Do dyspozycji jest zarówno format współpracy na forum międzyrządowym w ramach „koalicji chętnych”, jak i forsowanie wspólnych unijnych rozwiązań dzięki stosowaniu nieformalnej i dość kontrowersyjnej procedury „konstruktywnej nieobecności”.
„Konstruktywna nieobecność” to zabieg polegający na tym, że państwo, które nie chce poprzeć wymagającego jednomyślności rozwiązania, a jednocześnie nie chce go blokować, może wyjść z sali. Wówczas decyzję podejmuje się jednomyślnie w gronie obecnych. To kreatywne obejście traktatów UE, jeszcze nigdy nie było zakwestionowane przez TSUE. Sprzeciwiające się pomocy dla Ukrainy oraz sankcjom na Rosję Węgry stosują tę metodę dobrowolnie. Być może dołączy do nich także nieprzychylna Kijowowi Słowacja.
„Będziemy sięgać po wszelkie możliwości, by tylko iść naprzód. Pomoc Ukrainie jest w pełni zbieżna z interesem UE” – mówią nieoficjalnie unijni dyplomaci.
Świat
Emmanuel Macron
Giorgia Meloni
Donald Trump
Donald Tusk
Ursula von der Leyen
Unia Europejska
Francja
pomoc dla ukrainy
Rosja
sankcje na Rosję
Ukraina
Wielka Brytania
Włochy
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze