0:000:00

0:00

"Szanowna Wysoka Komisjo, piszę swój list w 75. rocznicę Krwawej Niedzieli. Brutalna fala zabójstw, która ogarnęła wówczas Polaków i Ukraińców, stała się możliwa m.in. dlatego, że w II Rzeczypospolitej doszło do zrujnowania zasad debaty publicznej i wizji dobra wspólnego obywateli II RP" – pisze w swoim liście otwartym do komisji etyki poselskiej Igor Isajew, redaktor naczelny portalu Ukraińców w Polsce PROstir.pl i publicysta tygodnika ukraińskiego „Nasze Słowo”. Isajew pochodzi z Zaporoża, studiował w studium Europy Wschodniej na Uniwersytecie Warszawskim, pracował w sekcji zagranicznej Polskiego Radia. Od półtora roku ma polskie obywatelstwo.

W liście wspomina m.in. o wypowiedzi wicemarszałka Stanisława Tyszki, o której pisaliśmy w OKO.press. Podczas programu "Kawa na ławę" w TVN24 Tyszka stwierdził, że niskie kwalifikacje pracowników medycznych z Ukrainy są powodem śmierci polskich pacjentów. OKO.press zawiadomiło o tym komisję etyki poselskiej, która sprawę zignorowała.

OKO.press publikuje list Igora Isajewa w całości.

"Padłem ofiarą mowy nienawiści z powodu swojego pochodzenia"

"Piszę ten list jako dziennikarz pochodzenia ukraińskiego, od wielu lat mieszkający w Polsce. A także — jako człowiek, który był ofiarą mowy nienawiści z powodu swojego pochodzenia narodowego. Wobec tego nie mogłem bez rozgoryczenia przyjąć ostatnich decyzji Komisji, który dotyczyły wypowiedzi dwóch posłów z Ruchu Kukiz’15, Wicemarszałka Sejmu RP Stanisława Tyszki, Posła Tomasza Rzymkowskiego. W pierwszym przypadku Komisja umorzyła postępowanie rozpoczęte po zawiadomieniu Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych Sejmu RP oraz Związku Ukraińców w Polsce w sprawie nieprawdziwej wypowiedzi posła T. Rzymkowskiego na forum Sejmu o tym, jak Ukrainiec w Przemyślu zaatakował polskiego obywatela - miało to potwierdzać tezę posła o wzmożeniu nacjonalizmu ukraińskiego wśród Ukraińców, obywateli RP. W drugim przypadku

Komisja postanowiła, że nie zajmie się wnioskiem OKO.press dotyczącym wypowiedzi wicemarszałka, który zarzucił Ukrainkom, pielęgniarkom pracującym w polskich szpitalach, niskie kwalifikacje - miało to potwierdzić twierdzenie posła o tym, dlaczego w Polsce umierają pacjenci.

Szanowni Państwo,

Zgodnie z Regulaminem Komisji Etyki Poselskiej, w imieniu Fundacji OKO.press wnoszę o zajęcie się przez Komisję Etyki Poselskiej wypowiedzią wicemarszałka Stanisława Tyszki z klubu Kukiz’15, który w programie TVN24 „Kawa na ławę” 27 maja 2018 roku powiedział: „Uzupełnia się braki w szpitalach pracownikami z Ukrainy, często niżej wykwalifikowanymi. Przez to umierają ludzie”.

Wicemarszałek Tyszka w żaden sposób nie udokumentował swoich oskarżeń wobec pielęgniarek czy lekarzy z Ukrainy.

OKO.press poprosiło o opinię Ministerstwa Zdrowia. Uzyskaliśmy odpowiedź, że „Ministerstwo Zdrowia nie zna żadnego przypadku zgonu pacjenta spowodowanego błędem medycznym pielęgniarki ukraińskiej lub brakiem jej profesjonalizmu. (…) Polskie szpitale nie zatrudniają pielęgniarek z Ukrainy o kwalifikacjach niższych niż wymagane. Pielęgniarki z zagranicy, które aktualnie pracują w polskich placówkach ochrony zdrowia, mają prawo wykonywania zawodu, co jest jednoznaczne z posiadaniem niezbędnych kwalifikacji do sprawowania opieki – na równi z polskim personelem medycznym”.

Wypowiedź marszałka Tyszki jest więc sprzeczna z prawdą i tym samym stanowi złamanie zasady rzetelności, którą powinni kierować się posłowie, wyrażonej w art. 5 Uchwały Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 17 lipca 1998 roku.

Bezpodstawne oskarżenie ukraińskiego personelu medycznego o spowodowanie śmierci polskich pacjentów jest co gorsza naruszeniem godności obywateli Ukrainy w Polsce, a więc złamaniem punktu 6 - zasady dbałości o dobre imię Sejmu.

Wypowiedź posła Tyszki jest w sposób oczywisty ksenofobiczna i jako taka jest złamaniem art. 32 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, który zabrania dyskryminacji w życiu politycznym, społecznym i gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny. Naraża też na szwank stosunki polsko-ukraińskie.

W sprawę zaangażowała się też ambasada Ukrainy w Polsce, która zażądała przeprosin od wicemarszałka Tyszki. W oświadczeniu napisała: „Sugerując, iż przez zatrudnianie w szpitalach pracowników z Ukrainy o rzekomo niższych kwalifikacjach umiera więcej ludzi, Pan Wicemarszałek przekroczył poziom przyzwoitości i pozwolił sobie na tak haniebne i niedopuszczalne pomówienie obywateli Ukrainy. Żądamy przeprosin. (…) Pomijając sam fakt rozpowszechniania zwykłych plotek, niemających nic wspólnego z rzeczywistością, rażąca swoim charakterem ksenofobicznym jest prymitywna próba przerzucania winy na obcokrajowców. Jest to posunięcie niegodne osoby publicznej posiadającej tak wysokie stanowisko w Sejmie Rzeczypospolitej”.

Oczekujemy pilnego zajęcia się tą wypowiedzią zgodnie z Regulaminem Komisji. Zwłaszcza, że marszałek Tyszka najwyraźniej ignoruje problem. Nie odpowiada na nasze pytania kierowane drogą mailową, na Twitterze i przez Facebooka. Także biuro poselskie Kukiz’15 nie reaguje. Z naszych informacji wynika też, że marszałek Tyszka nie odpowiedział też Ambasadzie Ukrainy. Najwyraźniej nie zamierza przepraszać ani wycofywać się ze swojej wypowiedzi.

Pozdrawiam,

Piotr Pacewicz

OKO.press”

"Przyczyną aktów agresji wobec Ukraińców jest brutalizacja języka debaty publicznej"

Przez wiele lat rozmawiam z mieszkającymi w Polsce Ukraińcami, i niestety większość z moich współrozmówców konstatuje zwiększenie się ilości aktów agresji wobec nich ze strony przedstawicieli większości, wskazując jako główną przyczynę brutalizację języka polskiej debaty publicznej po roku 2013, kiedy posłowie zabrali mocny głos w kwestii historii polsko-ukraińskiej. Potwierdzają to moje doświadczenia osobiste - w lipcu 2016 roku złożyłem po raz pierwszy w życiu zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, gdyż

w trakcie koncertu ukraińskiego w centrum Warszawy zostałem zaatakowany przez przedstawiciela polskiej młodzieży „narodowej”. Pod moim adresem tenże obywatel wykrzykiwał wulgaryzmy, wyzwał mnie od „banderowców”.

Moje personalne obserwacje nie są objawem przewrażliwienia mieszkających w Polsce Ukraińców. Niepokojące tendencje potwierdzają badania, m.in. przeprowadzone ostatnio przez Rzecznika Praw Obywatelskich i ODIHR/OBWE, które wskazują, że tylko w województwie mazowieckim i małopolskim ok. 18 proc. migrantów ukraińskich spotkało się z mową nienawiści lub innymi przejawami agresji. Większość tych przestępstw, z różnych przyczyn, nie została zgłoszona. W badaniu dystansu społecznego Polaków do Ukraińców Instytut Spraw Publicznych wprost podaje przyczynę:

„zmiana na gorsze jest związana ze sporami dotyczącymi tak zwanej »polityki pamięci historycznej«”.

Istnieją inne badania potwierdzające fakt, że mównica sejmowa i wypowiedzi posłów i polityków są ważnym źródłem zwiększenia fali nienawiści wobec Ukraińców w Polsce. Członkowie Komisji Etyki Poselskiej Sejmu RP, działając w duchu zasad Etyki Poselskiej, nakazujących bezinteresowność, merytoryczność, rzetelność, odpowiedzialność, i co najważniejsze, dbałość o dobro wspólne, mieliby w moim odczuciu jako jedni z pierwszych zwrócić uwagę na tę niepokojącą tendencję.

Kto inny, jak nie parlamentarzyści, powinni zaprotestować przeciwko swoistym „wyrokom” tj. instrumentalnemu wykorzystywaniu kwestii ukraińskiej w polskiej debacie sejmowej ostatnich kilku lat, w większości przypadków bez możliwości zastosowania starej rzymskiej zasady — audiatur et altera pars.

Takim „wyrokiem” wydanym na Ukraińców była całość wypowiedź posła Rzymkowskiego wygłoszona w dniu 25 stycznia 2018 r. z mównicy Sejmu RP w trakcie dyskusji nad nowelizacją ustawy o IPN. Pan Poseł Rzymkowski piętnował oponentów, oskarżał organizacje ukraińskie w Polsce o szerzenie nacjonalizmu, z ofiary bezprzykładnego w historii Polski aktu agresji przeciwko procesji religijnej w Przemyślu, publicznie uczynił sprawcę. Ten zarzut i pomówienie poseł Rzymkowski nadal powiela, uczynił to m.in. tłumacząc się ze swoich działań przed Komisją Etyki.

Z ogromnym zdziwieniem przyjmuję fakt, iż Komisja, rozpatrując sprawę posła T. Rzymkowskiego, nie poprosiła o potwierdzenie publicznie wygłaszanych przez niego oskarżeń.

Zgłaszający sprawę dostarczyli Komisji wszelkie dowody - kopie protokołu rozprawy sądowej, oświadczenia świadków itp. Niestety, Komisja dała wiarę posłowi, który dopuścił się manipulacji i publicznego kłamstwa.

"To nie są pojedyncze zdarzenia"

Jestem zaszokowany, że Komisja mająca w nazwie słowo „etyka”, której zadaniem jest strzec, by osoby publiczne, jakimi są parlamentarzyści nie dokonywali nadużyć, poparła wniosek wiceprzewodniczącego posła Grzegorza Długiego o umorzeniu sprawy. Zrobiła mimo faktu, że poseł T. Rzymkowski z mównicy sejmowej generalizował, straszył Polaków wymyślonym „nacjonalizmem ukraińskim” na terenie RP, piętnował organizacje ukraińskie, działające m.in. na rzecz porozumienia między narodami, czego nie raz dowiodły. Komisja stwierdziła, że w ten sposób poseł nie złamał zasad etyki poselskiej.

Kilka dni później, 16 czerwca, Komisja nie zauważyła nic nadzwyczajnego w wypowiedzi wicemarszałka Tyszki, który z pomocą identycznych metod starał się wzbudzić lęk przed imigrantami z Ukrainy.

Jako dziennikarz zajmujący się tematami polsko-ukraińskimi, mogę stwierdzić, że podobne do wystąpień posłów Rzymkowskiego i Tyszki słowa nie są pojedynczymi zdarzeniami. Od dłuższego czasu ze zdziwieniem obserwuję jak ich wypowiedzi znajdują w przestrzeni publicznej naśladowców. Ich celem najprawdopodobniej jest sianie strachu przed Ukraińcami, budowania poparcia poprzez odwoływanie się do ksenofobii.

Zasługuje na szczególne potępienie fakt, że posłowie na Sejm RP, widząc nowy charakter relacji między Polakami a Ukraińcami, związany z wzrostem migracji obywateli Ukrainy do Polski, próbują wzbudzić w Polakach lęk, stosując generalizację i tendencyjnie posługując się półprawdami, czy wręcz mnożąc kłamstwa. Dla przykładu, jesienią ubiegłego roku Wicemarszałek Sejmu, Poseł S. Tyszka, pytając rząd o umowę między Kijowem a Warszawą, twierdził bez czekania na odpowiedź, że

ZUS, który już jest praktycznie bankrutem, będzie finansował na mocy umowy z 2012 roku emerytury pracownikom z Ukrainy”.

Poseł T. Rzymkowski, gdy doszło do otwarcia ruchu bezwizowego między Ukrainą a UE, zamieścił film, na którym tłum ludzi napiera na granicę RP - dodając komentarz:

„Straszą nas islamskimi imigrantami ekonomicznymi, a my mamy oblężenie na granicy z Ukrainą. Czy Unia pomoże?

Niedługo opublikuję oficjalne dane z wszystkich powiatów mojego okręgu wyborczego o liczbie legalnie pracujących Ukraińców. Te, które spłynęły, są wstrząsające”. Zaś w październiku 2017 r. na antenie Radia Zet poseł Rzymkowski oświadczył: „Ukraińcy robią z nami co chcą. My im dajemy pieniądze na drogi, a oni budują pomniki Bandery”. Wskazane przykłady są zaprzeczeniem słów samego posła, wypowiedzianych na posiedzeniu Komisji, że „dyskutować powinno się na argumenty i z zachowaniem szacunku dla drugiej strony”.

"Komisja nie dostrzegła, jak łatwo można wzbudzić nienawiść, odwołując się do kwestii narodowości"

Szanowna Wysoka Komisjo, piszę swój list w dniu szczególnym, 11 lipca, w 75. rocznicę Krwawej Niedzieli. Brutalna fala zabójstw, która ogarnęła wówczas Polaków i Ukraińców, stała się możliwa m.in. dlatego, że w II Rzeczypospolitej doszło do zrujnowania zasad debaty publicznej i wizji dobra wspólnego obywateli II RP.

Historia sprzed lat powinna nas czegoś nauczyć; w żadnym wypadku — wzajemnej nienawiści, a tym bardziej powielania wzorców budowania obrazu wroga, używania języka nienawiści, który w końcowym rezultacie kilkadziesiąt lat temu doprowadził do okrutnych zbrodni.

Dzisiaj, my Polacy i Ukraińcy, mamy wręcz obowiązek przepracowania pamięci o zbrodniach z czasów II wojny światowej i okresu powojennego, żeby zrozumieć to krwawe przesłanie.

Przesłaniem Wołynia ’1943 na pewno nie powinno być szukanie mitycznych „nacjonalistów” wśród Ukraińców, obywateli RP, i w Ukrainie, której — jako pokazała sejmowa debata z udziałem posła Rzymkowskiego 25 stycznia 2018 roku - wielu Polaków nie zna i o której myśli w kategoriach własnych frustracji i uprzedzeń. Przesłaniem Wołynia ’1943 powinno być zrozumienie, dlaczego doszło do sytuacji, gdy jedni obywatele Rzeczypospolitej zaczęli zabijać innych obywateli Rzeczypospolitej. W okresie II RP oraz wojny większą wagę niż do człowieczeństwa przywiązano do pojęcia narodu, zapominając o tym to, co uniwersalne, o czym

Władysław Bartoszewski powiedział, że „podstawowym kryterium oceny człowieka jest jego uczciwość, nie zaś narodowość, pochodzenie czy wiara”.

W dniu pamięci o strasznej tragedii wyrażam ogromny żal, że Komisja Etyki Poselskiej wykazała się brakiem wrażliwości na to przesłanie. Że nie dostrzegła zagrożenia, tego, jak łatwo jest wzbudzić zbiorową nienawiść, odwołując się do kwestii narodowości. Nie dostrzegła, że posłowie, zadeklarowani polscy patrioci, przypisują przedstawicielom innej narodowości negatywne cechy.

Większość członków Komisji Etyki Poselskiej nie dostrzegła w historii Polski i Europy, że wielkie zbrodnie XX wieku zaczynały się od nienawistnych słów.

Mam nadzieję, że mój list stanie się głosem altera pars, który przyczyni się do zwrócenia uwagi przez Panie i Panów Posłów, członków Komisji Etyki Poselskiej, na niepokojące tendencje wykorzystywania negatywnych emocji na tle różnic narodowościowych z wysokości trybuny Sejmu. Etyka, o ile jest stosowana uczciwie, wyzwala od większego zła, gdyż nienawistne słowa potrafią zabijać".

;

Udostępnij:

Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze