0:000:00

0:00

Zdarzenie zarejestrowała kamera gazeta.pl. Reporter portalu donosił: „Zamaskowani kibice jednego z warszawskich klubów piłkarskich dopili piwo, rzucili flagę Ukrainy na ziemię, podeptali ją a potem spalili na moich oczach.”

Wspomniany klub to warszawska Legia. Jeden z zamaskowanych po zakończonej akcji pokazał zgromadzonych charakterystyczną „elkę”.

Jeszcze w piątek (11 listopada) chargé d’affaires ambasady Ukrainy w Polsce Vasyl Zvarych oświadczył, że Ukraina oczekuje od strony polskiej „niezwłocznej reakcji na ten haniebny akt wandalizmu”:

„Obserwowanie tych haniebnych działań było, oczywiście, bolesne. Uważam, że dla większości Polaków, którzy traktują Ukraińców przyjaźnie, patrzenie na palenie flagi również było obrzydliwe. Działania, które obrażają symbole narodowe niepodległego, a tym bardziej przyjaznego, sąsiedniego państwa, jakim jest Ukraina, są nie do przyjęcia i nie powinny mieć miejsca w kraju, z którym łączy nas partnerstwo strategiczne”.

Przeczytaj także:

Mimo to w sobotę na policja zareagowała na incydent lekceważącym tweetem:

„Czyn nieładny, znany nam ale prawdopodobnie wg ustaleń była to flaga RAŚ - autonomii śląska a nie sąsiadów z Ukrainy".

Autor tweeta zapewne miał na myśli flagę Górnego Śląska, a nie Ruchu Autonomii Śląska. Flaga Ukrainy jest niebiesko-żółta, a Górnego Śląska - żółto-niebieska z górnośląskim orłem pośrodku. Po zdeptaniu i podpaleniu rzeczywiście trudne do odróżnienia. Przeciwko hipotezie policji świadczy jednak nagranie, na którym słychać, jak wandale krzyczą: „Jebać UPA i Banderę” (a także: „Bóg, Honor i Ojczyzna” oraz „To my, to my, Polacy”).

Ruch Autonomii Śląska wytknął policji tę niekonsekwencję w oświadczeniu z 14 listopada:

„Stanowisko policji, która utrzymuje, że spaleniu uległa «flaga RAŚ», w świetle znanych faktów stanowi kompromitującą wymówkę. Jest także przejawem lekceważenia górnośląskiej tradycji przez ważną instytucję państwa polskiego”.

Krytyka poskutkowała. Tweet został usunięty, a 14 listopada policja opublikowała na Twitterze nowe stanowisko:

„W sprawie palenia flagi 11.11 czynności prowadzi KSP wyjaśniając wszelkie okoliczności zdarzenia. Materiały zostaną przekazane prokuraturze”.

Tego samego dnia o dochodzeniu policji i otrzymaniu noty dyplomatycznej od Ukrainy poinformowało też Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Wczoraj (15 listopada) do Prokuratury Rejonowej w Warszawie wpłynęły już materiały zgromadzone przez policję.

Prokuratura najprawdopodobniej nie dopatrzy się w incydencie znamion przestępstwa. Za znieważanie, niszczenie i uszkadzanie flagi państwowej obcego państwa grozi nawet rok pozbawienia wolności (art. 137 kodeksu karnego), ale tylko jeśli została „wystawiona publicznie przez przedstawicielstwo tego państwa lub na zarządzenie polskiego organu władzy”.

Sprawcy ujawnili się sami

Gdyby doszło do śledztwa, sprawców prawdopodobnie nie byłoby trudno znaleźć. Na portalach narodowców (m.in. autonom.pl) pojawiła się informacja, że

za spalenie ukraińskiej flagi odpowiada Narodowa Wolna Polska, organizacja zrzeszająca kilkanaście osób sprzyjających Rosji i pochwalających jej agresji na Ukrainę.

Jak donosi „portal niezależnych nacjonalistów” autonom.pl, powołując się na list od anonimowych czytelników, członków NWP spotkała kara wymierzona przez „grupę niezależnych narodowców”: odebrali NWP dwie flagi z symbolem organizacji, a jej szefa Damiana Bieńkę „poturbowali i sprowadzili do parteru”.

Kradzież flagi NWP i pobicie przez grupę narodowców sam Bieńka zrelacjonował na nagraniu z 13 listopada dostępnym na youtube. Mówi na nim też, że „nie wstydzi się, a nawet jest dumny” z „zabrania i spalenia flagi UPO-wskiej”.

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze