0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot.: Mikołaj Maluchnik / OKO.pressFot.: Mikołaj Maluch...

16 lutego 2023 roku Rzecznik Generalny TSUE Anthony Michael Collins ogłosił opinię w sprawie C-520/21 - chodzi w niej m.in. o dopuszczalność żądania przez banki tzw. wynagrodzenia za korzystanie z kapitału po unieważnieniu umowy kredytu waloryzowanego.

Sprawa budzi duże emocje, bo też stawka jest ogromna. W połowie ubiegłego rok spraw frankowych w polskich sądach toczyło się już 105 tys. - wynika z danych KNF. A liczba takich spraw cały czas rośnie, postępowaniem sądowym objęta jest już prawie jedna trzecia wszystkich czynnych umów tego typu. Liczba wyroków sądowych w takich sprawach także rośnie: w 2022 roku było ich co najmniej 9,6 tys. (rok wcześniej - 2,8 tys.). Banki masowo przegrywają. Odsetek wyroków korzystnych dla kredytobiorców miał w ubiegłym roku wynieść aż 97 proc.

Jedną z reakcji banków na falę spraw i niekorzystne wyroki były pozwy. Banki zaczęły żądać od osób, którym sądy unieważniły umowy kredytowe, opłat za bezumowne korzystanie z przekazanego im kapitału. Pomysł był prosty: w ten sposób banki chciały zniwelować własne straty przy korzystnych dla frankowiczów wyrokach. Liczyły też bez wątpienia na efekt mrożący - chciały odwieść frankowiczów od składania pozwów.

I właśnie m.in. do dopuszczalności takiego ewentualnego żądania odnosi się opinia rzecznika TSUE, która wywołała radość frankowiczów i pomruk głębokiego niezadowolenia ze strony banków (oraz Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego).

Prof. Ewa Łętowska, była sędzia Trybunału Konstytucyjnego i pierwsza polska RPO, rozwiewa część nadziei frankowiczów po opinii Rzecznika Generalnego TSUE — ale nie wszystkie.

Przeczytaj także:

Piotr Pacewicz, OKO.press: Opinia Rzecznika Generalnego TSUE z 16 lutego 2023 wzbudziła ogromne nadzieje ok. 900 tys. frankowiczów, czyli osób, które wzięły we frankach szwajcarskich kredyt, zwykle na mieszkanie. „Frankowicze mogą otwierać szampana: kredyt może być darmowy" – napisała Wyborcza Biznes.

Prof. Ewa Łętowska*: Może od początku. Opinia rzecznika A.M. Collinsa dotyczy pytania prejudycjalnego, z jakim do TSUE (C-520/21) wystąpił Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia. Pojawiła się tam sprawa Arkadiusza Szcześniaka, który uzyskawszy kredyt frankowy, był stroną umowy z klauzulą abuzywną.

Czyli zgodnie z art. 385 k.c. z postanowieniami umowy, na których brzmienie nie miał on wpływu, a które „rażąco naruszają jego interesy oraz kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami".

Ta konkretna klauzula dotyczyła waloryzacji/indeksacji walutowej spłat ratalnych. Tego rodzaju umowy podlegają unieważnieniu, a to zobowiązuje i kredytobiorcę, i bank – do zwrotu świadczeń. Kredytobiorca zwraca kwotę kredytu, z bank – uiszczone już spłaty.

Banki postanowiły obejść skutki unieważnienia, żądając nie tylko zwrotu kwoty kredytu, ale i zapłaty za korzystanie z kapitału do czasu orzeczenia unieważnienia umowy. To rozwiązanie było silnie lansowane przez prawników związanych ze środowiskiem bankowym, mimo że rozwój orzecznictwa TSUE sugerował brak zgodności tego zabiegu z konsumenckim prawem UE.

Autorytatywnego wyjaśnienia tej kwestii w odniesieniu do kredytów walutowych mógł dokonać TSUE. Niestety, mimo starań (także naszego rzecznika praw obywatelskich), mimo obfitości spraw konsumenckich, polskie sądy nie kwapiły się do frontalnego pytania prejudycjalnego o zasadność domagania się przez bank wynagrodzenia za korzystanie z kapitału obok roszczenia o jego zwrot.

Skłoniło to Arkadiusza Szcześniaka, kredytobiorcę, do wystąpienia z tzw. roszczeniem zaczepnym wobec banku. Sam zażądał nie tylko zwrotu zapłaconych rat (co było oczywistym skutkiem unieważnienia abuzywnej umowy kredytu), ale i zapłaty za korzystanie przez bank z ratalnych spłat, do momentu unieważnienia umowy. Dopiero w tym wypadku sąd wykazał inicjatywę i zadał pytanie prejudycjalne.

Czy art. 6 ust. 1 i art. 7 ust. 1 dyrektywy 93/13/EWG, a także zasady skuteczności, pewności prawa i proporcjonalności należy interpretować w ten sposób, że stoją one na przeszkodzie wykładni sądowej przepisów krajowych, zgodnie z którą strony oprócz zwrotu pieniędzy zapłaconych w wykonaniu tej umowy (bank zwraca kapitał kredytu, konsument – raty, opłaty, prowizje i składki ubezpieczeniowe) oraz odsetek ustawowych za opóźnienie od chwili wezwania do zapłaty, mogą domagać się także jakichkolwiek innych świadczeń, w tym należności (w szczególności wynagrodzenia, odszkodowania, zwrotu kosztów lub waloryzacji świadczenia) z tytułu tego, że:

1. spełniający świadczenie pieniężne został czasowo pozbawiony możliwości korzystania ze swoich pieniędzy, przez co utracił możliwość zainwestowania ich i osiągnięcia dzięki temu korzyści,

2. spełniający świadczenie pieniężne poniósł koszty obsługi umowy kredytu i przekazania pieniędzy drugiej stronie,

3. otrzymujący świadczenie pieniężne odniósł korzyść polegającą na tym, że mógł czasowo korzystać z cudzych pieniędzy, w tym mógł je zainwestować i dzięki temu uzyskać korzyści,

4. otrzymujący świadczenie pieniężne czasowo miał możliwość korzystania z cudzych pieniędzy nieodpłatnie, co byłoby niemożliwe w warunkach rynkowych,

5. wartość nabywcza pieniędzy spadła na skutek upływu czasu, co oznacza realną stratę dla spełniającego świadczenie pieniężne,

6. czasowe udostępnienie pieniędzy do korzystania może zostać potraktowane jako spełnienie usługi, za którą spełniający świadczenie pieniężne nie otrzymał wynagrodzenia?

Odpowiedź ma oczywiście znaczenie także dla ewentualnych roszczeń banków, bo sprowokowało wypowiedź dotyczącą ich żądań – na razie w opinii Rzecznika Generalnego. Nie może więc dziwić ogromne zainteresowanie, jakie wzbudza ta opinia. Niestety, komentarze w tej sprawie są dalekie od precyzji i faktów.

Zbyt pospiesznie wyciąga się wniosek, że opinia Rzecznika Generalnego przesądza, że w rozliczeniu umowy kredytu unieważnionej z powodu abuzywności, konsument może oczekiwać zapłaty za korzystanie z kapitału, a bank – nie może.

Dlaczego zbyt pośpiesznie?

Po pierwsze to jeszcze nie wyrok, tylko opinia Rzecznika Generalnego. To propozycja, która zazwyczaj bywa rzeczywiście zbieżna z przyszłym orzeczeniem, ale i często różniąca się w akcentach i szczegółach. Należy tu więc zachować ostrożność.

Dlatego na przykład zdziwienie budzi nerwowa reakcja KNF, która już pospieszyła z polemiką, wytaczającą ciężkie działa o katastrofie grożącej systemowi bankowemu. Notabene powtórzono tu argumentację uprzednio przedstawioną przed TSUE i skwitowaną wówczas sarkastyczną uwagą Trybunału, że przecież nie jest możliwe, aby cały polski system bankowy działał w oparciu o praktyki abuzywne i nieuczciwe (skoro z powodu ich eliminacji, czemu służy wszak dyrektywa 93/13, miałby się zawalić).

Po drugie: pytanie prejudycjalne (i odpowiedź na nie) dotyczyło kwestii objętej dyrektywą 93/13 o klauzulach abuzywnych. A więc chodzi o to, jakie zachowanie może być uznane za klauzulę abuzywną, a nie o to, jak rozliczać umowę kredytową.

Opinia RG jest przychylna dla konsumentów, ale jak konkretnie to będzie się przekładało na wniosek końcowy „jak rozliczać obie strony” – to jeszcze się zobaczy. Jedno z tej opinii już wynika:

podważono przekonanie banków, że upadek umowy kredytowej otwiera im z automatu drogę do żądania wynagrodzenia za korzystanie z kapitału.

Wedle mnie już i wcześniej było to przekonanie błędne, i to zarówno na gruncie dotychczasowego orzecznictwa europejskiego w sprawach konsumenckich, jak i na gruncie rozliczeń umowy unieważnionej w prawie krajowym.

Pisałam już o tym, co mało kogo zresztą zainteresowało. W praktyce banki uporczywie lansowały własne złudzenia, które obecnie coraz wyraźniej się rozwiewają. Poczekajmy wszelako do wyroku, aby była kropka nad „i”.

Opinia Rzecznika Generalnego nie dotyczy tego, „jak” sądy mają rozliczać unieważnioną abuzywną umowę kredytową. To ostatnie pozostaje domeną sądów krajowych.

Pierwszy krok zrobi pytający Sąd Rejonowy w Warszawie – gdy TSUE przekaże mu swą ostateczną odpowiedź. A za nim kolejne sądy orzekające w sprawach frankowych – jeżeli będą chciały wesprzeć się autorytetem TSUE i ujednolicić własne orzecznictwo frankowe.

Odpowiedź TSUE nie będzie dyktowała sądom, jak mają orzec, czy co napisać w wyroku lub uzasadnieniu. Będzie natomiast dotyczyła tego, czego przy poszukiwaniu odpowiedzi w polskim prawie im nie wolno będzie interpretacyjnie uczynić, jeżeli ich rozstrzygnięcie ma być zgodne z prawem UE i nie naruszać jego zakazów.

Odpowiadając na pytania prejudycjalne, TSUE wykłada bowiem prawo unijne i wskazuje granice między nim i prawem krajowym. Pytania dotyczą przecież tego, czy jakaś kwestia, klauzula umowy, interpretacja – są zgodne/niezgodne z prawem europejskim, albo (wtedy występuje formuła „nie narusza”) że kwestia, klauzula umowy, interpretacja leżą w sferze, jaką prawo UE się nie zajmuje.

Wtedy krajowy ustawodawca i sąd mają wolną rękę, kierując się wyłącznie prawem rodzimym. Czasem bowiem regulacje unijne mają charakter zupełny i wtedy nie zostawiają żadnej przestrzeni wolnej dla organów krajowych – a czasem np. minimalny – co oznacza, że władze krajowe mogą „więcej”, niż to wynika z dyrektywy.

Jakiej dyrektywy dotyczy pytanie prejudycjalne w sprawie C-520/21?

Dyrektywy 93/13 o klauzulach abuzywnych, mającej właśnie charakter minimalny. Dlatego też w opinii pojawiają się uwagi, że prawo krajowe może – chroniąc konsumenta – pójść dalej, niż to wynika z samej dyrektywy 93/13. A ponieważ dyrektywa 93/13 ma charakter ochronny dla konsumentów, opinia surowiej ocenia abuzywne zachowania profesjonalistów.

Dlatego nie może dziwić „asymetryczność” oceny: prawo europejskie profesjonaliście i regulacji krajowej ich dotyczącej stawia surowsze wymagania jako stronie umowy niż konsumentom.

Stąd też sformułowanie, że ewentualne przyznanie w prawie krajowym wynagrodzenia za korzystanie z pieniędzy konsumenta nie naruszałoby prawa UE. Natomiast takim naruszeniem (dyrektywy 93/13) byłoby zastrzeżenie podobnego benefitu na rzecz banku, zwłaszcza gdy ten posługuje się nieuczciwymi klauzulami.

Czy Rzecznik Generalny opowiada się za przyznaniem kredytobiorcy wynagrodzenia za korzystanie z jego pieniędzy przy rozliczeniu unieważnionej umowy?

Nic podobnego. Opinia tego nie przesądza. I nie będzie tego też przesądzał przyszły wyrok TSUE. Opinia mówi tylko (i nie inaczej zapewne powie TSUE), że gdyby takie rozwiązanie przewidywało polskie prawo, to nie byłoby ono sprzeczne z prawem europejskim.

A to dlatego, że takie ewentualne rozwiązanie nie dotyczyłoby zakresu stosowania dyrektywy 93/13. Byłoby to bowiem uprzywilejowanie konsumenta w prawie krajowym, wykraczające poza zakres minimalny, przewidziany przez samą dyrektywę. A ani Rzecznik Generalny, ani TSUE nie zajmują się proponowaniem tego, co mają robić polski ustawodawca i sądy w zakresach, jakie należą tylko do nich.

Zatem Rzecznik Generalny powiada, że dyrektywa nie sprzeciwiałaby się takiemu rozwiązaniu, jeśli wynikałoby ono z prawa polskiego. Problem w tym jednak, że w prawie polskim takiego rozwiązania nie znajdziemy.

Jak wobec tego rozliczać unieważnioną umowę kredytową?

Tej sprawy ani opinia Rz.G., ani pytanie prejudycjalne nie poruszają; leży ona poza ich zakresem. Być może coś na ten temat w odniesieniu do umowy kredytu powie oczekiwany wyrok TSUE.

A jak wygląda reżim prawny takich rozliczeń w prawie krajowym? W prawie polskim brak jest przepisów poświęconych samoistnemu rozliczaniu umowy unieważnionej. Do tego celu „od zawsze” służą przepisy o nienależnym świadczeniu (bezpodstawnym wzbogaceniu). Najlepiej pasuje tu klasyczna condictio causa finita.

Czyli?

To sytuacja (art. 410 § 2 k.c.), gdy początkowo istniejąca podstawa świadczenia (umowa kredytowa) następnie odpadła, w wyniku unieważnienia.

§ 2.

Świadczenie jest nienależne, jeżeli ten, kto je spełnił, nie był w ogóle zobowiązany lub nie był zobowiązany względem osoby, której świadczył, albo jeżeli podstawa świadczenia odpadła lub zamierzony cel świadczenia nie został osiągnięty, albo jeżeli czynność prawna zobowiązująca do świadczenia była nieważna i nie stała się ważna po spełnieniu świadczenia.

I znów – dodam – nie ma wątpliwości, że w takim wypadku strony zwracają, co sobie świadczyły, i to bez wynagrodzenia za korzystanie z pieniądza, co dotyczy i banków, i kredytobiorcy.

Czy Arkadiusz Szcześniak wygrał?

Skarga Arkadiusza Szcześniaka była nie tyle motywowana chęcią uzyskania pieniężnego świadczenia (zapłata za korzystanie z pieniędzy wpłaconych bankowi), ile zamiarem sprowokowania TSUE do bliższego objaśnienia kwestii, czy roszczenia banków o zapłatę za korzystanie z kapitału są bezpodstawne w świetle dyrektywy 93/13.

I ten zamiar się powiódł – przynajmniej na razie w świetle jasnych i spójnych wywodów opinii Rzecznika Generalnego.

W przyszłości można oczekiwać kolejnych pytań prejudycjalnych w sprawach frankowych?

Obecnie zawisło ich jeszcze bodajże kilkanaście. W moim przekonaniu są w gruncie rzeczy zbędne, bo materiał do układanki jest już jasny i wystarczający. Ale znając upór środowisk bankowych i trudności, jakie u nas ciągle występują, gdy idzie o zrozumienie zasad prawa europejskiego, nie można wykluczyć dalszych pytań pod byle pretekstem, o rzeczy już wyjaśnione.

Czy opinia Rzecznika Generalnego ma znaczenie dla innych rodzajów umów konsumenckich?

Tak, i dotyczy to zarówno innych umów kredytowych (np. złotówkowych), jak i innych umów konsumenckich w ogólności. Otóż jeżeli sąd krajowy stwierdzi istnienie w umowie konsumenckiej klauzul abuzywnych (na tle jakichkolwiek kwestii, niekoniecznie zagadnień waloryzacyjnych, które występują tylko przy kredytach walutowych) i umowę unieważni, tak jak to się zdarza przy kredytach walutowych (art. 3851 k.c.) – wówczas zwrot świadczeń będzie musiał być rozstrzygany identycznie jak w omawianej opinii i w oczekiwanym wyroku TSUE.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Bartosz Kocejko

Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.

Komentarze