0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. PATRICK HERTZOG / AFP)Fot. PATRICK HERTZOG...

Zmiana klimatu odczuwana jest coraz bardziej.

Widać to zarówno po najgorętszym okresie wakacyjnym w historii globalnych pomiarów, jak i coraz częstszych katastrofach, jak wielkie pożary lasów, powodzie i huragany. Naukowcy obliczyli na przykład, że pojawienie się subtropikalnej burzy, która zabiła w Libii przynajmniej kilkanaście tysięcy osób, było z powodu zmiany klimatu 50 razy bardziej prawdopodobne.

Co gorsza, jest praktycznie pewne, że globalne ocieplenie przekroczy próg 1,5°C, który klimatolodzy uznają za względnie bezpieczny. Żeby się przed tym uchronić, emisje CO2 do końca tej dekady musiałyby spaść blisko o połowę – a na ten moment wciąż mają rosnąć. Dlatego wszystko wskazuje, że barierę 1,5°C przekroczymy gdzieś w okolicach 2030 roku.

Globalna transformacja energetyczna daje jednak nadzieję, że przekroczenie to nie będzie aż tak wysokie i będzie jedynie okresowe.

Dlaczego okresowe? Bo teoretycznie dzięki odtwarzaniu zasobów przyrody i rozwojowi technologii możemy wyłapywać „nadmiarowy” dwutlenek węgla z atmosfery. Tak naprawdę zakłada to każdy scenariusz, w którym na koniec wieku mieścimy się w limicie 1,5°C. O wiele taniej i bezpieczniej jest jednak ograniczać emisje już teraz niż liczyć na rozwój niepewnych technologii i koło ratunkowe od natury. A im mniej podgrzejemy Ziemię, tym mniej na tego typu rozwiązaniach będziemy musieli polegać. W skrócie: lepiej zapobiegać niż leczyć.

Mimo że próg 1,5°C przekroczymy, nie można jednak uznać, że świat przygląda się temu biernie. Co prawda działania na rzecz ochrony klimatu wciąż są wprowadzane zbyt wolno, ale sytuacja ta zaczyna się zmieniać. W niektórych przypadkach – naprawdę znacząco.

Przeczytaj także:

PV i elektryki zgodnie z planem

Za zdecydowaną większość emisji gazów cieplarnianych odpowiada to, jak bardzo oparliśmy nasze gospodarki i życie na wykorzystaniu paliw kopalnych. Najważniejszą rzeczą do zrobienia jest więc jak najszybsze odejście od węgla, gazu i ropy. Czymś trzeba je jednak zastąpić.

I jak wskazuje Międzynarodowa Agencja Energetyczna, w ostatnim czasie inwestycje w czyste źródła energii wystrzeliły.

Tylko w ciągu dwóch lat globalna moc zainstalowanej fotowoltaiki wzrosła o prawie 50 proc. To tempo, które w przypadku tej technologii wręcz przekracza potrzeby dla ograniczenia globalnego ocieplenia do 1,5°C na koniec wieku.

Ale na tym nie koniec. Od 2020 roku sprzedaż samochodów elektrycznych wzrosła o 240 proc., a instalacja baterii stacjonarnych o 200 proc. W tym przypadku tempo wzrostu też jest odpowiednie.

Do tego MAE szacuje, że globalne moce produkcyjne w przypadku fotowoltaiki i akumulatorów do pojazdów elektrycznych będą do końca dekady wzrastać w odpowiednim tempie. Dzięki temu popyt odpowiadający ambitniejszym celom klimatycznym zostanie zaspokojony.

Postęp ten odzwierciedlają obniżki kosztów kluczowych technologii czystej energii – fotowoltaiki, wiatraków, pomp ciepła i baterii – które w ostatnich 13 latach spadły o prawie 80 proc.

Ścieżka wciąż otwarta?

Zgodnie z nakreśloną przez Agencję „ścieżką 1,5°C”, instalacje PV i samochody elektryczne mają odpowiadać za 1/3 zmniejszenia emisji do 2030. Są to więc kluczowe technologie dla ochrony klimatu.

„W ciągu ostatnich dwóch lat ścieżka do osiągnięcia temperatury 1,5°C zawęziła się, ale technologie czystej energii utrzymują ją otwartą” – komentuje Fatih Birol, dyrektor MAE.

Najważniejsza instytucja w świecie energetyki zaznacza, że sektor ten „zmienia się szybciej, niż wielu osobom się wydaje”, ale mimo to jest jeszcze wiele do zrobienia. A czasu ubywa.

Jak wskazuje MAE, stawką w grze nie jest tylko ochrona klimatu. „Tempo działań wynika nie tylko z wysiłków na rzecz osiągnięcia celów klimatycznych, ale także z coraz mocniejszych argumentów ekonomicznych za czystą energią, koniecznością bezpieczeństwa energetycznego oraz miejscami pracy i możliwościami przemysłowymi towarzyszącymi nowej gospodarce energetycznej” – wyjaśnia organizacja.

Przykład? Podążanie nakreśloną przez nią ścieżką oznacza, że rachunki za prąd w państwach rozwijających się spadną o 12 proc. W gospodarkach rozwiniętych – w tym w Polsce – jeszcze bardziej. „Decydenci muszą jednak wspierać gospodarstwa domowe, zwłaszcza te o niskich dochodach, aby mogły pokryć często wyższe koszty początkowe technologii czystej energii” – zaznacza MAE.

Co przyspieszyć?

Dobre wiadomości z branży fotowoltaicznej i motoryzacyjnej nie oznaczają jednak, że pełen obraz jest różowy. By marzyć o realizacji ambitniejszego celu klimatycznego, niezbędne jest utrzymanie tempa wzrostu w tych sektorach oraz przyspieszenie w innych.

Jak wymienia MAE, najważniejsze działania do 2030 roku to:

  • potrojenie globalnej mocy zainstalowanej w OZE;
  • podwojenie tempa poprawy efektywności energetycznej;
  • „gwałtowny wzrost” sprzedaży pojazdów elektrycznych i pomp ciepła;
  • zmniejszenie emisji metanu w sektorze energetycznym o 75 proc.

Cele te, oparte na sprawdzonych i często opłacalnych technologiach obniżania emisji, łącznie zapewniają ponad 80 proc. redukcji potrzebnych do końca dekady. I nie są to cele nierealistyczne.

Już istniejące polityki w krajach rozwiniętych i Chinach uwzględniają 85 proc. wyznaczonego zapotrzebowania na moc OZE na koniec dekady.

Tempo wprowadzania pomp ciepła w Europie jest wystarczające, i to z nawiązką, a na świecie też znacząco rośnie.

Z kolei ograniczenie emisji metanu można osiągnąć przy wykorzystaniu śmiesznych wręcz 2 proc. dochodów netto koncernów naftowo-gazowych z 2022 roku.

Chodzi o zaledwie 75 miliardów dolarów wydawane nie co roku, lecz łącznie do 2030 roku.

Do tego zaledwie ok. 1 proc. wydatków na inwestycje w całym sektorze energetycznym potrzeba, by zapewnić energię elektryczną wszystkim 800 milionom ludzi, którym dziś wciąż jej brakuje. I byłaby to energia z czystych źródeł.

Zero nowych odwiertów, szybsze cele

Gdy w 2021 MAE po raz pierwszy nakreśliła globalną ścieżkę dla ograniczenia ocieplenia do 1,5°C, za prawie połowę redukcji emisji do 2050 roku miały odpowiadać technologie niedostępne jeszcze na rynku. W zaktualizowanym właśnie scenariuszu odpowiadają one już „tylko” za 35 proc. planowanej redukcji.

Powód? W tak krótkim czasie wiele innowacji… zostało już wprowadzonych. Na przykład niedawno pojawiły się pierwsze samochody elektryczne napędzane przez baterie sodowo-jonowe. Są one o wiele wytrzymalsze niż litowo-jonowe, a pozyskiwanie surowców nie odbija się tak źle na środowisku. Pojazdy te są już na etapie komercjalizacji, co oznacza, że za chwilę zaczną być masowo wprowadzane na rynek.

MAE zaznacza, że tego typu innowacje nie tylko zapewniają więcej opcji, ale i obniżają koszty technologii.

Instytucja podkreśla przy tym, że realizacja nakreślonej przez nią ścieżki oznacza zmniejszenie zapotrzebowania na paliwa kopalne o 25 proc. do 2030 i o 80 proc. do 2050 roku. W związku z tym nie potrzeba już żadnych dodatkowych odwiertów ropy i gazu, które miałyby działać w długiej perspektywie (choć w krótkiej perspektywie część jeszcze niezrealizowanych projektów jest dopuszczalna). Nie potrzeba też nowych kopalń węgla ani rozbudowy istniejących.

W skrócie: popyt można zaspokoić bez paliw kopalnych, stawiając na czyste źródła energii i elektryfikację. Właśnie z tego powodu MAE obniżyła prognozowane zapotrzebowanie na gaz kopalny w 2050 roku aż o połowę.

Oddzielić klimat od geopolityki

Powstrzymanie się od nowych projektów kopalnianych to jednak za mało. Jak wykazują niedawne badania organizacji Oil Change International, aby ograniczyć wzrost globalnej temperatury do 1,5°C, aż niemal 60 proc. paliw kopalnych z istniejących już pól naftowych i gazowych musi pozostać w ziemi. Jeszcze w 2018 roku było to niecałe 40 proc., ale od tego czasu emisje gazów cieplarnianych – zamiast maleć – wciąż rosły.

Zdaniem MAE jednym z kluczy do realizacji ambitnych celów jest zacieśnienie współpracy międzynarodowej. – Utrzymanie celu, jakim jest ograniczenie globalnego ocieplenia do 1,5°C, wymaga szybkiego zjednoczenia się świata. Rządy muszą oddzielić klimat od geopolityki, biorąc pod uwagę skalę stojącego przed nią wyzwania – tłumaczy Birol.

Co niezwykle ważne, podążanie odpowiednią ścieżką oznacza, że ​​prawie wszystkie kraje muszą skrócić czas, do którego chcą osiągnąć neutralność dla klimatu. Kraje rozwinięte powinny osiągnąć ją nie w 2050, lecz już w 2045 roku. Właśnie taki cel mają Niemcy, a jeszcze szybszy Austria i Islandia (2040 r.), ale to o wiele za mało. Z kolei Chiny o neutralność klimatyczną powinny zadbać nie do 2060, jak planują obecnie, lecz do połowy wieku.

Jak zmieni się światowa energetyka do 2030 roku?

O nabierającej rozpędu transformacji technologicznej Agencja poinformowała też w kolejnym opracowaniu pod koniec października. W raporcie World Energy Outlook 2023 (Światowy Przegląd Energetyki) wskazuje, że szczyt globalnego popytu na węgiel, ropę naftową i gaz ziemny nastąpi w tej dekadzie. I to nie na podstawie luźno rzucanych obietnic, lecz konkretnych, obowiązujących już polityk państw z całego świata. Taka sytuacja ma miejsce po raz pierwszy w historii.

Na ich podstawie MAE obliczyła, że w 2030 roku:

  • po drogach na całym świecie będzie jeździć prawie 10 razy więcej samochodów elektrycznych;
  • fotowoltaika będzie generować więcej energii elektrycznej niż cały amerykański system energetyczny obecnie;
  • pompy ciepła i inne elektryczne systemy grzewcze staną się globalnie najpopularniejszym źródłem ogrzewania, wyprzedzając kotły na paliwa kopalne;
  • inwestycje w nowe projekty morskiej energetyki wiatrowej będą trzykrotnie większe niż w nowe elektrownie węglowe i gazowe;
  • a udział paliw kopalnych w globalnym łańcuchu dostaw energii, który od dziesięcioleci utrzymuje się na poziomie około 80 proc., spadnie do 73 proc.

– Przejście na czystą energię ma miejsce na całym świecie i nie da się go zatrzymać. To nie jest kwestia „czy”, to tylko kwestia „jak szybko” – a im szybciej, tym lepiej dla nas wszystkich – mówi Fatih Birol z MAE.

Wielka zmiana już zachodzi

Do tej pory podgrzaliśmy Ziemię o 1,2°C. Choć dzięki podjętym działaniom perspektywa przekroczenia progu 1,5°C może zostać nieco opóźniona, prawa fizyki są nieubłagane: prędzej czy później do tego dojdzie. MAE liczy jednak, że dzięki innowacjom technologicznym uda się pozbyć nadmiarowych gazów cieplarnianych z atmosfery i powrócić poniżej progu 1,5°C w drugiej połowie wieku.

Żeby to osiągnąć, świat będzie musiał inwestować prawie 4,5 biliona dolarów rocznie w przejście na czystszą energię od początku następnej dekady. To dwa i pół raza więcej niż obecne 1,8 biliona dolarów. Zmiana musi być więc ogromna.

Z drugiej strony w tym roku globalne inwestycje w „zielone” technologie po raz pierwszy w historii przewyższą inwestycje w paliwa kopalne. I to od razu o niemal połowę.

Co więcej, dzięki działaniom wdrożonym od 2015 roku przewidywany przez MAE wzrost globalnej temperatury na koniec wieku zmniejszył się do 2,4°C. A więc o stopień. To coś, co jeszcze kilka lat temu wydawało się nieprawdopodobne.

Wielka zmiana już zachodzi. Najważniejsze pytanie bez odpowiedzi: czy będzie szybsza niż najpoważniejsze konsekwencje zmiany klimatu?

– Istnieje ogromna i śmiertelna przepaść między obecną polityką, która prowadzi do „szczytu” paliw kopalnych do końca dekady, a szybkim spadkiem wykorzystania paliw kopalnych wymaganym do powstrzymania katastrofy klimatycznej. Nie możemy rozwiązać kryzysu klimatycznego poprzez dodanie energii odnawialnej do nowych paliw kopalnych – musimy szybko zastąpić i wycofać wszystkie paliwa kopalne – podsumowuje Kelly Trout, dyrektorka ds. badań w Oil Change International.

– Transformacja bez ogromnego wzrostu energii wiatrowej i słonecznej w tej dekadzie sprawi, że utkniemy w punkcie pośrednim między zależnością od paliw kopalnych a odchodzeniem od nich – dodaje Joyce Lee z Global Wind Energy Council.

Debunking

Pędzimy ku katastrofie klimatycznej i robimy za mało, żeby temu zapobiec
Tempo przechodzenia świata na odnawialne źródła energii daje nadzieję, że zmiany uda się zatrzymać. Wszystko zależy od dalszego biegu tego procesu
;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).

Udostępnij:

Szymon Bujalski

Redaktor serwisu Naukaoklimacie.pl, dziennikarz, prowadzi w mediach społecznościowych profile „Dziennikarz dla klimatu”, autor tekstów m.in. dla „Wyborczej” i portalu „Ziemia na rozdrożu”

Komentarze