0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

"Nie może trwać dłużej sytuacja, w której nasi konkurenci - TVN i Polsat - dysponują przychodami rzędu 6 mld zł z reklam komercyjnych oraz abonamentu komercyjnego i nie mają żadnych obowiązków publicznych. Tymczasem telewizja publiczna dysponuje przychodem 1 mld 400 mln zł i ma mnóstwo obowiązków publicznych, które są kosztochłonne, a nie przynoszą dochodów", mówił prezes TVP na konferencji podsumowującej rok 2016.

Juliusz Braun, członek Rady Mediów Narodowych dokonania Kurskiego podsumował krótko na antenie radia TOK FM:

"Jacek Kurski przejmując stery w TVP miał w kasie 100 mln zł. Teraz ma 200 mln zł, ale na minusie".

Sytuacja finansowa jest tak zła, że Telewizja Polska zarządzana przez Jacka Kurskiego musi podpierać się wpływami z reklam, co z kolei stanowi zaprzeczenie jej misji publicznej. Sam Kurski przyznaje: "doszliśmy do ściany".

Ratunek dla TVP rząd widzi w poprawie ściągalności abonamentu RTV. Ministerstwo Kultury przedstawiło rozwiązanie tymczasowe, ważne tylko do końca 2017 r.. Od początku 2018 r. i tak ma zacząć obowiązywać nowa opłata audiowizualna.

Ściągalność opłat za abonament wynosi obecnie ok. 45 proc. Ustawa z 2005 r. o opłatach abonamentowych nakłada na posiadaczy odbiorników obowiązek opłacania abonamentu.

Jednak ustawa nie przewiduje kar za uchylanie się od uiszczania opłat. Dlatego z problemem ściągalności abonamentu nie mogły sobie poradzić kolejne rządy.

Przeczytaj także:

Nowy projekt nie chroni danych osobowych

Przygotowany przez Ministerstwo Kultury projekt tymczasowej nowelizacji zakłada przekazywanie Poczcie Polskiej przez prywatne telewizje danych klientów. To dlatego, że – jak wynika z projektu nowelizacji – „domniemywa się”, że osoba, która podpisała umowę na dostarczanie płatnej telewizji, musi posiadać odbiornik, za pomocą którego mogłaby tę telewizję oglądać.

Poczta będzie mogła zażądać od dostawcy usługi kompletu danych: imienia, nazwiska, nazwy firmy, adresu zamieszkania lub siedziby, adresu udostępnienia usługi, numeru PESEL, REGON, NIP oraz KRS.

Ten zapis skrytykowała Generalna Inspektor Danych Osobowych, dostawcy usług oraz organizacje pozarządowe, m.in. działająca na rzecz prawa do prywatności fundacja Panoptykon.

Ryzyko wycieku danych

"Za każdym razem, kiedy ma dojść do przetwarzania danych, powinniśmy postawić pytanie: czy to konieczne do realizacji celu?

W tym wypadu trzeba się zastanowić, czy w ramach istniejącego systemu poboru opłat abonamentowych można wypracować rozwiązanie, które pozwoli tego uniknąć. W naszej opinii w przypadku projektu nowelizacji ustawy abonamentowej nie jest to konieczne, a każdy przypadek tworzenia bazy danych rodzi ryzyko, np. wycieku danych", mówi OKO.press Anna Walkowiak, prawniczka z fundacji Panoptykon.

Podobne uwagi miała Generalna Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Edyta Bielak-Jomaa podkreśla także, że wprowadzenie dodatkowych regulacji nie ma sensu, skoro od przyszłego roku obowiązywać ma opłata audiowizualna, uiszczana razem z podatkiem.

"Nie wydaje się uzasadnione przejściowe wprowadzanie regulacji opartej na innym modelu poboru tych opłat, zwłaszcza, iż wiąże się ono z przetwarzaniem - a co za tym idzie koniecznością zabezpieczenia - dużych ilości danych osobowych",

oceniła GIODO dodając, że wątpliwości budzi także pomysł angażowania prywatnych firm w proces poboru daniny publicznej.

Fundacja Panoptykon przedstawi swoją opinię o ustawie w terminie przewidzianym na konsultacje publiczne (do 24 marca). W opinii znajdą się też uwagi GIODO.

Glińskiego skok na kasę

Gra toczy się o wysoką stawkę, bo dzięki nowym przepisom, jak wylicza Ministerstwo Kultury, ściągalność abonamentu miałaby się zdecydowanie poprawić, a zysk wyniósłby – już po szacowanych stratach z tytułu abolicji, która także przewiduje projekt nowelizacji – 620 mln złotych.

Minister Piotr Gliński zapowiada, że ustawa miałaby działać do 2018 r. Po tym czasie abonament zastąpi ustawa audiowizualna w wysokości ok. 6 zł miesięcznie, płatna z podatkiem PIT, CIT i KRUS.

To kolejny, po konieczności przetwarzania danych osobowych, powód, dla którego projekt nowelizacji budzi krytykę.

Plusem projektu ustawy, uważa Anna Walkowiak, jest jasne określenie, że wyznaczony operator, czyli Poczta Polska, będzie mogła wykorzystywać dane tylko w jednym celu, a dostęp do nich ma być ograniczony jedynie do osób upoważnionych. Według prawniczki pomysł rejestrowania odbiorników jest anachroniczny, bo nie uwzględnia zmian technologicznych. "Wykorzystujemy nie tylko telewizory, ale także inne urządzenia - telefony, komputery czy urządzenia w samochodach, które dają podobne możliwości. Należałoby się zastanowić, czy bez rejestracji urządzeń da się zrealizować cele ministerstwa", ocenia Walkowiak.

Niezgodne z konstytucją

Na ten sam problem zwraca uwagę Związek Pracodawców Mediów Elektronicznych i Telekomunikacji MEDIAKOM. Podkreśla, że w przygotowanym przez MKiDN dokumencie znalazły się określenia, które nie funkcjonują w polskim prawie: „dostawca usług telewizji płatnej”, „umowa o dostarczanie telewizji płatnej” czy „odbiornik telewizyjny”. To może oznaczać także tablety i smartfony. MEDIAKOM wskazuje, że projekt nie obejmie operatorów Smart TV czy VoD – telewizji na życzenie – oraz tych, którzy są zarejestrowani poza Polską.

Cyfrowy Polsat alarmuje, że

projekt jest niekonstytucyjny. To dlatego, że nie dotyczy odbiorców bezpłatnej naziemnej telewizji cyfrowej, a tym samym narusza zasadę równości obywateli wobec prawa.

"Projekt przedstawiony przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie wspiera powszechności płacenia abonamentu, gdyż wprowadza rozwiązanie, które traktuje obywateli w sposób wybiórczy i ma dotyczyć tylko części społeczeństwa", uważa firma.

Komentarze