Projekt ustawy o jawności życia publicznego pozwoli instytucjom na odmawianie dostępu do informacji publicznej lub żądanie opłaty. Zamiast zwiększać jawność może ułatwić organom władzy ignorowanie trudnych pytań obywateli i dziennikarzy
“Podstawowym celem tej ustawy jest zwiększenie transparentności państwa polskiego” - przekonywał Mariusz Kamiński, minister koordynator służb specjalnych, podczas konferencji 23 października 2017. Dzień później, gdy projekt został opublikowany, okazało się, że bardziej zagraża jawności niż ją powiększa.
Ustawa ma zastąpić trzy dotychczas obowiązujące:
Wprowadza kilka korzystnych (choć w niewielkim stopniu) rozwiązań, m.in. instytucję sygnalisty w sprawach korupcyjnych, obowiązek ujawniania umów cywilnoprawnych przez wybrane podmioty i poszerza listę stanowisk objętych obowiązkiem składania oświadczeń majątkowych.
Ważniejsze od nich skutki dla jawności życia publicznego mogą mieć jednak przepisy ograniczające dostęp do informacji publicznej.
Poniżej opisujemy szczegółowo najważniejsze zmiany dotyczące dostępu do informacji publicznej. Pozostałe zmiany opiszemy w osobnym tekście.
Informacja publiczna nie dla uporczywych
Ustawa wprowadza dwa narzędzia pozwalające instytucjom publicznym na wymiganie się od zapisanego w Konstytucji obowiązku udostępniania obywatelom informacji.
Po pierwsze, projekt ustawy pozwala zażądać od wnioskującego o informację publiczną, by z góry zapłacił za jej przygotowanie, jeśli wymaga przetworzenia danych.
Obecnie podmiot udostępniający informację też może zażądać opłaty, ale kolejność jest odwrotna. Urząd musiał udostępnić informację, nawet jeśli nie dostał zapłaty, a obywatel może później odwołać się do sądu na postanowienie o opłaceniu kosztów.
Propozycja Kamińskiego może sprawić, że urzędy żądaniami opłat będą zniechęcać obywateli (w tym dziennikarzy) do domagania się informacji.
Obywatele będą mieli do wyboru albo opłatę, albo czekanie na ostateczny wyrok sądu, co może zająć nawet trzy lata
- szacuje w swoim komentarzu do projektu ustawy Sieć Obywatelska Watchdog Polska, organizacja pozarządowa walcząca o dostęp do informacji publicznej.
Po drugie, projekt Mariusza Kamińskiego pozwala na odmówienie udostępnienia informacji, gdy wnioski, “których realizacja znacząco utrudniłaby działalność podmiotu” składane są “w sposób uporczywy”.
Projekt nie definiuje jakie wnioski utrudniają pracę “znacząco”, ani czym jest “uporczywy sposób” składania wniosków. Za każdym razem to urzędnik będzie mógł ocenić, czy dany wniosek nie świadczy o uporczywości i czy nie obciąży go za bardzo dodatkową pracą. Taką decyzję można będzie zaskarżyć do sądu, ale i w tym wypadku na wyrok - i informację - można czekać latami.
Skutki tych przepisów dotkną zwykłych obywateli i media patrzące władzy na ręce. Już teraz wiele ministerstw rządu PiS i organów podlegających władzy centralnej w ogóle nie odpowiada na pytania OKO.press lub robią to dopiero po sześciu tygodniach, powołując się na konieczność przetworzenia informacji.
Często po tym czasie informacja nie jest już aktualna, kiedy indziej czekamy tylko po to, by dowiedzieć się, że dana instytucja żądanej informacji nie ma. Po wejściu w życie ustawy Kamińskiego urzędy będą mogły dodatkowo zniechęcać nas zaporowymi opłatami, a gdy to nie pomoże - odmówić informacji, bo pytamy “uporczywie”. A bez prawa dostępu do informacji publicznej nie dowiedzielibyśmy się m.in. o:
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze