0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 24.03.2022 Warszawa . Adwokat Michal Wawrykiewicz . Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.pl24.03.2022 Warszawa ...

We wtorek 13 grudnia tuż przed północą PiS wrzucił projekt kolejnej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, nowe przepisy mają odblokować środki z KPO dla Polski. Rząd twierdzi, że ustawa jest efektem rozmów z Komisją Europejską, jakie przez ostatnie tygodnie prowadził wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro w rozmowach nie brał udziału i nie pracował nad tekstem projektu Zbigniew Ziobro.

Projekt zakłada rozszerzenie testu niezawisłości i bezstronności, a sprawami dyscyplinarnymi sędziów miałby się zajmować od tej pory Naczelny Sąd Administracyjny, a nie Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN, ustanowiona przez PiS czerwcową nowelą ustawy o SN.

Projekt szczegółowo omawialiśmy w OKO.press:

Przeczytaj także:

Premier Mateusz Morawiecki próbował wymusić poparcie projektu ustawy o Sądzie Najwyższym bez żadnych poprawek. Opozycja się nie zgodziła. „Cały czas analizujemy ustawę” - słyszymy ze strony polityków. Pierwsze czytanie w Sejmie odbędzie się w czwartek 15 grudnia po godz. 16.30.

Jak nową ustawę oceniają osoby działające na rzecz praworządności? Jakie poprawki powinna zgłosić opozycja, by mieć pewność, że projekt będzie zgodny z kamieniami milowymi? OKO.press rozmawia z adwokatem Michałem Wawrykiewiczem z inicjatywy Wolne Sądy.

Wawrykiewicz: Ustawa kagańcowa musi być zniesiona

Dominika Sitnicka, OKO.press: Najważniejsze pytanie tego tygodnia brzmi: czy nowa ustawa sądowa spełnia kamienie milowe? Największą kością niezgody między KE a polskim rządem była sprawa "kwestionowania statusu sędziów". Czy nowa ustawa wychodzi naprzeciw oczekiwaniom Komisji?

Michał Wawrykiewicz, inicjatywa Wolne Sądy: Ta ustawa absolutnie nie spełnia kamieni milowych. Najważniejszym zarzutem wobec tego projektu jest fakt, że nie wykreśla przepisów ustawy kagańcowej, co przecież nakazują kamienie milowe KPO, nakreślone wg postanowienia TSUE z 14 lipca 2021 r. Nadal pozostaje w mocy art. 107 par. 1 pkt 2 i 3 prawa o ustroju sądów powszechnych, mówiący o kwestionowaniu statusu sędziego, prawidłowości jego powołania oraz statusu organu konstytucyjnego, czyli neo-KRS.

To nadal jest delikt dyscyplinarny, nadal sędzia może być za to ścigany.

Jako przykład mogę wskazać uchwałę siedmiu sędziów Izby Karnej SN z 2 czerwca br., stwierdzającą, że Krajowa Rada Sądownictwa w takim kształcie, w jakim funkcjonuje dziś, nie jest organem, jaki znamy z art. 186 konstytucji. Tacy sędziowie natychmiast mogą być poddani postępowaniu dyscyplinarnemu.

Zostaje ponadto przepis art. 107 par. 1 pkt 1a, wprowadzony tegoroczną nowelą, czyli odmowa wykonywania wymiaru sprawiedliwości. To z kolei sytuacja sędziego Piotra Gąciarka, który odmówił zasiadania w składzie z neo-sędzią Zdunem. I za to spotkały go represje dyscyplinarne. Od roku jest zawieszony, obcięto mu część wynagrodzenia.

Te dwa przepisy nie zostają wykreślone, więc manewry wokół testu bezstronności to tylko zwodzenie Komisji Europejskiej, mydlenie oczu.

A czy nie rozbija się to jednak o to, że Komisja Europejska może mieć inny standard niż TSUE? Może dla niej taki bypass w postaci testu jest w porzadku?

Rząd próbuje wszystkich przekonać, że Komisja Europejska zaakceptowała tego rodzaju rozwiązania. A kto tak powiedział? Pamiętamy przecież, że podobnie wyglądała sytuacja z ustawą Dudy na początku roku. Także wtedy rząd zapewniał nas, że tamta ustawa na sto procent odblokuje fundusze. Nowa ustawa, podobnie jak i ustawa prezydencka, nie wykonuje kamieni milowych.

Szefowa Komisji Ursula von der Leyen oraz wiceprzewodnicząca Jourova podkreślały kilkukrotnie, że ustawa kagańcowa musi zniknąć.

Sędzia musi mieć prawo kwestionowania statusu innego sędziego, czyli prawidłowości obsady sądu, na każdym etapie postępowania.

Czyli nie ma znaczenia, że rozszerzono możliwość stosowania testu bezstronności? W nowej ustawie wykreślono ograniczenie z projektu prezydenta, zgodnie z którym okoliczności powołania nie mogły być jedyną przyczyną przeprowadzenia testu. I umożliwiono wnioskowanie o test samym sędziom.

Proszę zwrócić uwagę, jak ten test ma się do uchwały połączonych izb Sądu Najwyższego z 23 stycznia 2020 r. Według uchwały, jeśli strona podnosi zarzut wobec osoby ze składu w SN, że ktoś taki był powołany przez neo-KRS, to on jest wyłączany automatycznie. Koniec kropka. Nie ma żadnego badania okoliczności, sposobu funkcjonowania, z kim się spotyka, jakie ma poglądy. Po prostu – neo-sędzia powołany przez neo-KRS jest wyłączany. A co robi ten bezstronności? Nakazuje dodatkowe badania, a więc jakby wprowadza dodatkowe obostrzenia do ustaleń uchwały SN. W każdym razie zmiany dotyczące testu prezydenckiego nie wpływają na wykonanie kamieni milowych.

Ale czy my mamy pewność, że Komisja Europejska wymaga uznania faktu powołania przy udziale neo-KRS za bezwzględną przesłankę do wyłączenia sędziego?

Komisja Europejska jest świadoma istnienia uchwały połączonych izb, ale odnosi się przede wszystkim do ustawy kagańcowej. Test bezstronności, niezależnie od formy, jaką przybierze, jest irrelewantny w sprawie oceny wykonania zobowiązań z KPO. Niech on sobie funkcjonuje, niech sobie będzie. Ale on nie może zabierać możliwości wnioskowania o wyłączenie i orzekania bezpośrednio na podstawie uchwały SN i orzeczeń europejskich trybunałów.

Wyobraźmy sobie, że jestem pełnomocnikiem i mam w siedmioosobowym składzie Izby Karnej lub Cywilnej SN czterech neo-sędziów. I składam wobec nich wniosek o test bezstronności. Widzimy już w praktyce po kilku miesiącach, że on nic nie daje, nie przynosi skutku. Co więcej, neo-sędziowie sami zaczynają teraz te wnioski składać wobec legalnie powołanych sedziów. Ale teraz wyobraźmy sobie, że składam wniosek o wyłączenie i rozpoznaje go legalny sędzia w Izbie Karnej czy Cywilnej. I taki sędzia, jeśli zastosuje uchwałę połączonych izb, musi wyłączyć neo-sędziego. Wówczas w myśl ustawy kagańcowej nadal popełnia delikt, mogą go za to spotkać represje dyscyplinarne. I tak ma pozostać według nowej ustawy.

To jest bardzo sprytne rozmycie sytuacji, które ma zwieść Komisję, że sędziowie mogą badać wzajemnie swój status na wszelkie sposoby. Ale jednak kwestionować statusu neo-sędziego albo statusu neo-KRS nie wolno. Nie sądzę, żeby KE się na to zgodziła, bo przecież, jak wspominałem, zarówno von der Leyen, jak i Jourova mówiły wprost, że sędziowie muszą mieć możliwość kwestionowania statusu innych sędziów.

Nie przestaniemy też płacić dziennych kar od TSUE, jeśli nie ruszymy przepisów kagańcowych.

Oczywiście. Te dwa przepisy prawa o ustroju sądów powszechnych są wprost wymienione w postanowieniu TSUE z 14 lipca 2021 r, za niewykonanie którego już zapłaciliśmy ponad 400 milionów euro kary.

A co z NSA? Sędziowie sądów administracyjnych już ostrzegają, że przeniesienie postępowań dyscyplinarnych do NSA jest naruszeniem konstytucji. Chodzi o wynikającą z art.175 ust. 1 konstytucji odrębność pionów sądownictwa powszechnego i administracyjnego oraz określoną w art. 184 właściwość Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Propozycja przeniesienia spraw dyscyplinarnych do NSA to sposób myślenia manipulatora i cwaniaka. Chodzi o to, żeby uciec przed bieżącym orzecznictwem ETPCz i TSUE. Skoro do tej pory żaden z trybunałów nie wypowiedział się na temat wadliwości funkcjonowania NSA, to przenieśmy tam sprawy dyscyplinarne. Do tego nie wszystkie. Pamiętajmy, że w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej zostają sprawy adwokatów, radców prawnych i prokuratorów w zakresie znoszenia immunitetów. To jest nie do przyjęcia z punktu widzenia systemowego. Jak część spraw dyscyplinarnych można wysyłać do sądu administracyjnego, a drugą część do nielegalnej izby?

Owszem, europejskie trybunały jeszcze nie wypowiedziały się co do NSA w zakresie standardów traktatowych i konwencyjnych dotyczących niezawisłości. Ale przecież tam zasiada na przykład Anna Dalkowska, która jeszcze do niedawna była wiceministrem sprawiedliwości i spotykała się z nami w Luksemburgu, powielając narrację rządu wobec sędziów. Czyli argumentację typu „skradzione pendrajwy, spodnie i kiełbasy”. Przecież jeśli miałaby rozpatrywać sprawę jakiegokolwiek sędziego ściganego przez Schaba czy Radzika, to każdy obrońca złoży natychmiast wniosek o zabezpieczenie do ETPCz.

A Trybunał wyda zabezpieczenie, zabraniające prowadzenia sprawy przed NSA z udziałem neo-sędziego, bo taka jest linia orzecznicza w Strasburgu.

Zatem jak powiedziałem, to jest ucieczka rządu w miejsce, które gwarantuje, że za chwilę będziemy mieli do czynienia z orzeczeniem, że NSA to nie jest niezawisły i bezstronny sąd, ustanowiony na podstawie ustawy, w rozumieniu Konwencji. To nie jest żadna przemyślana koncepcja rządu. To tylko i wyłącznie wybieg, który ma zagwarantować uzyskanie funduszy.

Co w takim razie powinna zrobić opozycja?

Przede wszystkim nie dać się wpuścić w maliny i nie ulec moralnemu szantażowi, że to ustawa, która przywraca praworządność i realizuje kamienie milowe. Bo tak nie jest. Opozycja powinna wprowadzić do tego projektu co najmniej dwie zasadnicze poprawki. Po pierwsze, wykreślić ustawę kagańcową. Natychmiast usunąć art. 107 par. 1 pkt 2 i 3, ale także ten dodany 1a o odmowie sprawowania wymiaru sprawiedliwości. I druga kwestia - przenieść sprawy dyscyplinarne do Izby Karnej SN, bo tam jest ich miejsce. Z wyłączeniem możliwości orzekania przez neo-sędziów.

Oraz trzecia kwestia, która nie jest objęta kamieniami milowymi, ale jest absolutnie fundamentalna z punktu widzenia funkcjonowania polskiego wymiaru sprawiedliwości - likwidacja obecnej neo-KRS, zastąpienie jej legalnie, zgodnie z Konstytucją powołaną KRS oraz usunięcia z systemu neo-sędziów. Co zresztą jest przedmiotem projektu ustawy, który już był składany przez opozycję w lutym tego roku w ramach Porozumienia dla Praworządności, przy udziale organizacji obywatelskich i prawniczych, na podstawie projektu „Iustitii”. Dla mnie oczywiste jest, że opozycja powinna domagać się zakresu zmian, jaki jest uwzględniony w tamtej propozycji.

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze