0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

PiS obiecuje niższy VAT
PiS obiecuje niższy VAT
Rząd PO-PSL w 2011 r. podwyższył stawkę podatku VAT z 22 proc. do 23 proc. Miało być to rozwiązanie tymczasowe, tylko do końca 2014 r. Wyższe stawka została jednak utrzymana.

PiS jeszcze na długo przed wyborami krytykował przeciwników za ten ruch. Zarzucał, że podwyżka najbardziej po kieszeniach uderzyła najbiedniejszych, a wpływy budżetowe pochodzące z podatku i tak spadły.

Mieli rację. Jednak właśnie zapowiedzieli, że nie zamierzają nic z tym zrobić przynajmniej przez ponad dwa lata. Obniżka została zapowiedziana na początek 2019 roku, czyli chwilę przed wyborami. Wartość takiej zapowiedzi nie jest zbyt duża. Jeśli np. pogorszy się sytuacja finansowa państwa, obniżka może okazać się niemożliwa.

Przeczytaj także:

Rząd uzasadnia swoją decyzję… obawą przed spadkiem dochodów budżetowych. Chce wprowadzić nowe przepisy uszczelniające ściągalność VATu, ale przewiduje, że zaczną one w pełni działać dopiero za dwa lata. By przez ten czas nie tracić wpływów rząd chce poczekać z obniżką. Szczególnie, że inne podatki też zawodzą: handlowy upadł, bankowy daje mniejsze przychody niż miał.

Tym samym rząd łamie jedną ze swoich obietnic z programu wyborczego i kontynuuje politykę, za którą krytykował swych poprzedników.

VAT (z ang. Value Added Tax) to podatek od towarów i usług. Nabywając na terenie naszego kraju cokolwiek, musimy dopłacić 23 proc. ceny i te pieniądze trafiają do budżetu państwa. Są drobne wyjątki obłożone niższym VATem 8, 5, a nawet 0 proc. np. niektóre artykuły spożywcze i książki.

Z VATem jest w Polsce sporo problemów. Z jednej strony jest kluczowy dla polskiego budżetu. Zapewnia ponad 40 proc. wpływów (ok. 123 mld w 2015 r.). Jednocześnie kolejne ekipy mają trudności z jego ściąganiem.

VAT to podatek pośredni. Jest wliczony w cenę towaru lub usługi i płaci się go już w momencie transakcji, a nie rozlicza się na koniec roku czy miesiąca w zeznaniach podatkowych, dzięki temu teoretycznie trudniej go uniknąć (niemożliwe jest „kombinowanie” przy rozliczeniach).

Jednak pod tym względem podatek uprzywilejowuje przedsiębiorców względem pozostałych kupujących. Od wprowadzenia podatku w 1993 r. przeprowadzono już kilkadziesiąt nowelizacji stwarzających wiele rodzajów ulg i wyjątków. Przedsiębiorcy naginają więc przepisy i nadużywają ulg, by VATu nie płacić. Mogą np. w określonych sytuacjach i do pewnego poziomu uzyskać od fiskusa zwrot części opłaconego podatku, jeśli zawiera się on w tzw. koszcie uzyskania przychodu. W intencji ustawodawców ulgi miały odciążać wydatki inwestycyjne przedsiębiorstw, jednak wykorzystywane są szerzej.

Najbardziej znanym przykładem były popularne do niedawna samochody z “kratką” z tyłu, które miały niby pełnić funkcję samochodu dostawczego.

W rzeczywistości często służyły jako środek transportu dla właściciela firmy (kratkę można było wstawić nawet w malutkim samochodzie osobowym).

Często od podatku odpisuje się “koszty reprezentacyjne” związane np. z “biznesowymi” posiłkami w restauracji, zakupem ubrań, czy alkoholu. W rzeczywistości „na firmę” kupuje się w Polsce dosłownie wszystko.

Takie manewry podatkowe sporo kosztują budżet: Komisji Europejska wyliczyła, że tzw. luka VAT, czyli różnica między wpływami, które budżet państwa powinien uzyskać, a ich faktycznym poziomem, wyniosła w 2015 r. niemal 27 proc., czyli około 40 mld zł (10,1 mld euro).

Tylko pięć państw UE wypada pod tym względem gorzej: Grecja, Litwa, Łotwa, Rumunia i Włochy. Rok 2016 wygląda tu jednak optymistycznie – przychody z VAT są wyższe niż w tym samym okresie rok temu.

Niesprawiedliwy podatek?

Stawka VAT jest w Polsce stosunkowo wysoka. W całej Unii Europejskiej wyższą ma tylko sześć krajów: Chorwacja, Dania, Finlandia, Grecja, Szwecja i Węgry (rekordziści – aż 27-procentowa stawka). Taką samą jak Polska stawkę ma jeszcze Irlandia i Portugalia. Średnia dla wszystkich krajów wspólnoty to poniniżej 21,5 proc.

VAT jest też problematyczny jako narzędzie powiększające nierówności majątkowe, bo stosunkowo mocniej obciąża biedniejszych. Jego stawka jest taka sama dla wszystkich, niezależnie od dochodu, ale im mniej się zarabia, tym większą część budżetu przeznacza się na wydatki konsumpcyjne. Osoba, która zarabia 15 tys. miesięcznie jest w stanie zaoszczędzić większą część pensji niż taka, która zarabia 2,5 tys. VAT odciągany jest więc od większej części zarobków biedniejszych, niż bogatszych.

Czyni to VAT tzw. podatkiem degresywnym. Co oznacza, że im więcej się zarabia, tym mniej jest się nim obciążonym.

A to jest sprzeczne z założeniami polityki PiS. "Sprawiedliwość będzie przesłanką naszej polityki, jeśli chodzi o wyrównywanie szans Polaków", mówiła w expose Beata Szydło.

;

Udostępnij:

Szymon Grela

Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.

Komentarze