0:00
0:00

0:00

W czwartek 19 grudnia 2019, kiedy uwaga opinii publicznej skupiona była na ustawie dyscyplinującej sędziów, grupa posłów PiS złożyła wniosek o "dokonanie zmian w składzie Prezydium Komisji Polityki Społecznej i Rodziny". Komisją tą kieruje Magdalena Biejat z Lewicy. Wszystko wskazuje na to, że w PiS wygrała skrajna frakcja, w tym ziobryści, która będzie chciała posłankę Lewicy odwołać.

Poniżej cała rozmowa z Magdaleną Biejat.[restrict_content paragrafy="2"]

Jej wybór wywołał w skrajnych środowiskach panikę. Konfederaci i ziobryści zapowiadali, że będą chcieli usunąć Biejat niemal natychmiast po tym, jak została przewodniczącą.

Przeczytaj także:

Chodzi o Biejat czy o wpływy Ziobry i Gowina?

Początkowo głównym argumentem skrajnych środowisk było to, że "lewaczka pokieruje komisją, która zajmuje się zakazem aborcji". W poprzedniej kadencji to w tej komisji leżał projekt "Zatrzymać aborcję", nie doczekał się procedowania.

Sejm zajmie się nim znowu w obecnej kadencji - tak jak innymi projektami obywatelskimi. Jednak marszałek Elżbieta Witek nie skierowała go ponownie do prac w komisji rodziny, tylko na posiedzenie plenarne. A więc ten argument upadł. Pisaliśmy o tym w tekście "Wszyscy się mylili. To nie Biejat, ale marszałkini Witek ma w rękach projekt „Zatrzymaj aborcję”.

Lecz argumentów przeciwko Biejat znalazło się więcej. Ideologiczne ("skrajne poglądy") i polityczne (rodzina jest w centrum działań rządu i w Sejmie Zjednoczona Prawica też nie powinna oddawać tego tematu innym).

W tle są też walki o wpływy w rządzącej koalicji. Usunięcie Biejat wzięli na sztandar najpierw ziobryści, a później również posłowie Porozumienia.

Są w tej kadencji silniejsi i korzystają z okazji, by tę siłę pokazać, a przy okazji coś ugrać od Kaczyńskiego. Kamil Bortniczuk z Porozumienia mówił 20 grudnia: "My jako obóz polityczny nie powinniśmy sobie pozwolić na to, żeby osoba o tak skrajnych poglądach kierowała tą komisją".

Zmiana przewodniczącej tej komisji może być dla PiS kłopotem, bo rozwala sejmową układankę.

"PiS łamie polityczny konsensus wokół przewodniczących komisji" - mówił OKO.press Krzysztof Gawkowski z Lewicy.

„Nie będę pospieszać”

Z wniosku o zmiany w prezydium wynika, że był on przygotowany przed 12 grudnia: podpisał się pod nim bowiem poseł PiS Marek Wesoły, który właśnie do 12 grudnia był członkiem komisji. Zastąpił go Adam Śnieżek - jego nazwisko zostało dopisane na liście długopisem. Pod wnioskiem podpisało się 17 osób na 35 zasiadających w komisji.

Posłowie powołują się na art. 152 ust. 2, który brzmi: "Na pisemny wniosek co najmniej jednej trzeciej ogólnej liczby członków komisji przewodniczący komisji obowiązany jest zwołać posiedzenie komisji w celu rozpatrzenia określonej sprawy. Zwołując posiedzenie w tym trybie, przewodniczący komisji wyznacza termin posiedzenia tak, aby posiedzenie odbyło się w terminie 30 dni od dnia złożenia wniosku, o którym mowa w zdaniu pierwszym".

To sama Biejat musi zwołać posiedzenie komisji, na którym będzie procedowany wniosek o zmiany w prezydium. Kiedy to zrobi?

"W komisji są istotne rzeczy, chciałabym je procedować. Chciałabym, żeby toczyły się płynnie i sprawnie. Zwołam posiedzenie zgodnie z regulaminem, nie będę niczego nadmiernie przedłużać, ale też pospieszać" - mówi OKO.press.

Biejat: Moje poglądy mają poparcie większości społeczeństwa

Agata Szczęśniak, OKO.press: Jest pani zaskoczona?

Magdalena Biejat, Lewica: Nie. Choć przyznam, że PiS wniosek długo zapowiadał, ale go nie składał. Było widać, że wewnętrzny konflikt w partii rządzącej jest trudny do rozstrzygnięcia. Wydawało się, że skrajna prawica będzie musiała odpuścić. Spodziewaliśmy się jednak w klubie Lewicy, że to może się wydarzyć. To kolejny przykład tego, że Prawo i Sprawiedliwość ma za nic demokratyczne standardy. To jest odwoływanie za poglądy.

Za poglądy?

Nie ma żadnych podstaw formalnych, nie dokonałam żadnych uchybień. Nie ma żadnego powodu, żeby mnie odwołać. Jedyne, co się nie podoba stronie konserwatywnej, to, że mam lewicowe poglądy. Skrajna prawica odmawia miejsca w przestrzeni publicznej każdemu, kto nie odpowiada ich wizji.

„Osoba tak odległa od naszej wrażliwości kieruje tą komisją” - powiedział Kamil Bortniczuk w programie Tłit w wp.pl. Ma Pani inną wrażliwość niż Porozumienie i PiS?

To pewnie zależy od tego, od której strony spojrzeć.

Prawica stara się sprowadzać lewicowość tylko do tematów orientacji seksualnej czy aborcji. Tak, mam lewicowe poglądy i pewnie w tych sprawach się nie zgadzamy. Ale w wielu rzeczach, którymi zajmuje się ta komisja, moglibyśmy się zgodzić –

to opieka nad dziećmi, prawa pracownicze, jakość życia Polaków. PiS twierdzi, że zależy mu na dzieciach, na rodzinie, ale jak widać najbardziej emocjonuje ich co innego.

Ten wniosek to kolejny przykład, że PiS próbuje zawłaszczać instytucje. Ani ten Sejm, ani ta komisja nie powinny być PiS-u, tylko obywateli. I powinny w nich być reprezentowane poglądy różnych obywateli. Fakt, że akurat ja bym przewodniczyła komisji, nie zmienia przecież innego faktu: że PiS ma w niej większość. Wszystko, co z tej komisji wychodzi, musi zostać zaakceptowane przez tę większość.

„Minimum konsekwencji z naszej strony jest wymagane, przy tak newralgicznym temacie. My jako obóz polityczny nie powinniśmy sobie pozwolić, żeby osoba o tak skrajnych poglądach kierowała tą komisją” — mówił dalej Bortniczuk. Ma Pani skrajne poglądy?

Są skrajne tylko z punktu widzenia skrajnej prawicy. Z innego punktu widzenia znajdują społeczne poparcie lub mieszczą się w lekko lewicowej normie. Jeśli spojrzymy i na sondaże, i na to, jak ludzie realnie funkcjonują, to widać, że nie ma zbyt wielu rodzin, które są głęboko konserwatywne i realizują w praktyce ten idealny model, który lansuje PiS. Musimy przyjąć do wiadomości, że Polacy są różni, rodziny są różne.

Nie ma dużego znaczenia, jakie mamy poglądy osobiście. Jako politycy powinniśmy dążyć do tego, żeby wspierać polskie rodziny niezależnie od ich poglądów.

Skoro PiS i tak ma większość, nie mogli Pani przegłosować, nie składając wniosku?

Zgodnie z regulaminem Sejmu, który na razie jest przestrzegany, trzeba złożyć wniosek i zwołać odrębne posiedzenie. To się nie dzieje przy okazji prac komisji.

I to Pani musi zwołać to posiedzenie?

Tak. Mam na to 30 dni.

Kiedy Pani je zwoła?

Jeszcze nie wiem. Muszę skonsultować z Biurem Legislacyjnym, kiedy dokładnie upływa termin oraz wziąć pod uwagę harmonogram prac Sejmu.

Zrobi to Pani szybciej czy później?

W komisji są istotne rzeczy, chciałabym je procedować. Chciałabym, żeby toczyły się płynnie i sprawnie. Zwołam posiedzenie zgodnie z regulaminem, nie będę niczego nadmiernie przedłużać, ale też pospieszać.

Złożenie wniosku właściwie oznacza, że zostanie Pani odwołana.

Może tak, zobaczymy. Wniosek nie precyzuje, że chodzi o odwołanie mnie. PiS zawnioskował o zmiany w składzie prezydium, nie podając konkretów.

Będzie Pani próbowała kogoś przekonać?

Tak. Będziemy próbowali przekonać, że może jednak nie warto.

Jak?

Argumentami racjonalnymi, które cały czas powtarzamy. Jestem przekonana, że również w PiS są osoby, które widzą, że moje szefowanie tej komisji nikomu nie zagraża. Odwołanie zaś będzie nie tylko złamaniem demokratycznych zasad, ale i samoośmieszeniem się PiS, bo najpierw zaakceptowali mnie na tym stanowisku, a po kilku dniach nagle się zorientowali, że jestem posłanką Lewicy. Postaramy się więc zaapelować do ich rozsądku.

Jeśli zostanie Pani odwołana, Lewica dostanie inną komisję?

To jest kolejny problem. Takie działanie zaburza podział komisji, na który się umówiliśmy ze wszystkimi klubami w Sejmie. Wprowadza chaos. Ale zobaczymy, jak się będzie rozwijała sytuacja.

Jak wyglądały dotąd prace komisji rodziny?

Spotkaliśmy się trzy razy, czyli dokładnie tyle, ile średnio inne komisje. Pani Marszałek Witek nie kierowała do mojej komisji ustaw, mimo wniosków posłów o to, by poszczególne projekty dotyczące ZUS czy Funduszu Osób Niepełnosprawnych trafiły do Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.

Dlatego poprosiłam też panią marszałek Elżbietę Witek o przedłożenie sprawozdań zaległych z poprzedniej kadencji dotyczących m.in. przeciwdziałania przemocy w rodzinie, żłobków, sprawozdanie Państwowej Inspekcji Pracy. W piątek (20 grudnia) nadano im numery druków.

Przygotowujemy plan pracy komisji. Do piątku, czyli do dziś, członkowie komisji mają czas, żeby przysłać swoje propozycje. Spotkałam się z prezydium, rozmawialiśmy o sprawach organizacyjnych. Działy się rzeczy na zapleczu, administracyjne, związane z przygotowywaniem prac.

Ktoś zgłaszał jakieś zastrzeżenia? Ktoś z posłów albo posłanek mówił, że zajmujecie się nie tym, czym powinniście się zajmować?

Nie.

Co jest najpilniejsze? Czy teraz powinna się zająć komisja?

Moim zdaniem kluczowe są dwie sprawy. Obie bardzo duże. Jedna to kwestia usług społecznych, zwłaszcza w kontekście ostatniego raportu NIK-u o tym, jak funkcjonują Ośrodki Pomocy Społecznej. To jest szerszy problem, rzutuje na system wspierania rodzin — też ważny dla PiS.

Druga sprawa to zapewnienie niezależnego życia osobom z niepełnosprawnościami. Podobno toczą się prace w ministerstwie. Jako szefowa komisji cały czas dostaję wiadomości od rodziców osób z niepełnosprawnościami, którzy opowiadają, jak fatalny i nieludzki jest ten system. Zmusza ich do mnóstwa formalności i lawirowania, tylko po to, żeby przedłużyć orzeczenie o niepełnosprawności dla osób, które są trwale niepełnosprawne. To jest jedna z pilniejszych rzeczy.

;
Na zdjęciu Agata Szczęśniak
Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze