0:000:00

0:00

"Projekt »Zatrzymaj aborcję« w rękach lewicy" - oburzali się posłowie Konfederacji. Twierdzili, że w związku z tym aborcja zostanie "zamieciona pod dywan". Powołali nawet Parlamentarny Zespół Obrony Życia i Rodziny, który miał być kontrą do Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Polonia Christiana pisała: "o losach »Zatrzymaj aborcję« decydować będzie zwolenniczka aborcji na życzenie". Podobnie tygodnik "Niedziela" i "Do Rzeczy".

Tyle tylko, że to wszystko nieprawda.

Faktycznie, w wyniku ustaleń między partiami to właśnie Lewica dostała przewodnictwo w Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Przewodniczącą została Magdalena Biejat - debiutująca w Sejmie członkini partii Razem. Po swoim wyborze mówiła OKO.press: "Nie skrzywdzę tradycyjnych rodzin".

Jednak wcale nie jest pewne, czy to ta komisja będzie się zajmować obywatelskim projektem ustawy "Zatrzymaj aborcję", którego pełnomocniczką jest Kaja Godek. I czy ktokolwiek się nim zajmie.

"Zatrzymaj aborcję" w nowym Sejmie: tak, ale nie u Biejat

Projektu ustawy nie ma wśród druków sejmowych. Dlaczego? Bo bieg projektowi musi nadać marszałek Sejmu, czyli Elżbieta Witek. Art. 4 par. 3 Ustawy o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli mówi:

„Projekt ustawy, w stosunku do którego postępowanie ustawodawcze nie zostało zakończone w trakcie kadencji Sejmu, w której został wniesiony, jest rozpatrywany przez Sejm następnej kadencji bez potrzeby ponownego wniesienia projektu ustawy.

W takim wypadku Marszałek Sejmu zarządza ponowne drukowanie projektu ustawy oraz jego doręczenie posłom”.

Na razie Elżbieta Witek nie zarządziła drukowania, a posłowie projektu nie dostali. Ale czy to znaczy, że może go trzymać w szufladzie w nieskończoność? Nie. Art. 13 tej samej ustawy określa granicę: "pierwsze czytanie odbywa się nie później niż w terminie 6 miesięcy od daty pierwszego posiedzenia Sejmu".

Czyli:

projekt "Zatrzymaj aborcję" musi przejść przez (ponowne) pierwsze czytanie do 12 maja 2020.

Tak przynajmniej stanowi prawo.

Co zrobi Elżbieta Witek?

W sprawie pierwszego czytania projektu "Zatrzymaj aborcję" Elżbieta Witek może przyjąć pięć strategii:

  • zarządzić pierwsze czytanie na posiedzeniu plenarnym;
  • zarządzić pierwsze czytanie na posiedzeniu komisji, w której projekt był poprzednio (czyli w Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, której przewodzi Magdalena Biejat);
  • skierować projekt do pierwszego czytania w innej komisji;
  • powołać komisję nadzwyczajną.

Wynika to z artykułu 37. Regulaminu Sejmu:

„Pierwsze czytanie przeprowadza się na posiedzeniu Sejmu lub komisji”.

Być może właśnie tę czwartą drogę wybierze Witek - powoła specjalną w komisję.

Nie sposób też wykluczyć - znając szacunek partii rządzącej dla prawa, w tym dla regulaminu Sejmu - wariantu nr 5:

  • Witek nie podejmie decyzji, będzie ją odwlekać w nieskończoność, a w każdym razie nie uruchomi dyskusji o całkowitym de facto zakazie aborcji przed wyborami prezydenckimi.

Aborcja - temat niewygodny

W wielu sprawach w poprzedniej kadencji PiS robił, co chciał. A w sprawie aborcji kluczy. Po tym, jak w 2016 roku na ulice wyszły setki tysięcy kobiet, PiS nie chce dawać powodu do tak masowej mobilizacji.

A projekt "Zatrzymaj aborcję" oznacza to, co głosi: faktyczny zakaz aborcji w Polsce. Według oficjalnych danych Ministerstwa Zdrowia w 2018 roku przeprowadzono 1076 zabiegów przerwania ciąży. Przytłaczająca większość z nich wykonano po tym, jak badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazywały na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Było aż 1050 takich zabiegów, czyli 97,6 proc. wszystkich legalnie wykonanych i oficjalnie odnotowanych aborcji.

Te dane nie uwzględniają zabiegów przerywania ciąży dokonywanych w tzw. podziemiu aborcyjnym ani poza granicami Polski.

Obecnie obowiązująca ustawa zezwala na przerwanie ciąży w takim przypadku. I właśnie ten przypadek chcą wykluczyć autorzy projektu "Zatrzymaj aborcję".

PiS się wije i próbuje grać na dwa fronty. Z jednej strony posłowie PiS złożyli wniosek, by Trybunał Konstytucyjny sprawdził konstytucyjność tej właśnie przesłanki do wykonania aborcji. Z drugiej - Trybunał wnioskiem się nie zajął, pozwolił mu się zdezaktualizować. Mimo że naciskają biskupi i Radio Maryja.

Z kolei Andrzej Duda mówi, że gdyby ustawa „Zatrzymaj aborcję” trafiła na jego biurko, podpisałby ją.

Ziobryści: Biejat "zagraża naszej przyszłości"

Odwołania Magdaleny Biejat domagała się też Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry. Uzasadnienie ziobrystów nie przynosi chwały partii Ziobry: ich zdaniem Biejat to "osoba, która niszczy polskie rodziny" i "chce zabijać poczęte dzieci, co zagraża naszej przyszłości".

W czwartek (21 listopada 2019) odpowiedział na to jeden z rzeczników PiS, Radosław Fogiel: "Nasze stanowisko jest niezmienne: szanujemy zwyczaje parlamentarne, w których część komisji przypada opozycji. Oczywiście nie zgadzamy się w żaden sposób z poglądami, które głosi pani poseł Biejat i będziemy się przyglądać pracom komisji".

Na razie wygląda na to, że PiS zamierza zmarginalizować tę komisję. Nie trafiły do niej żadne projekty. Opozycja domagała się, by to w Komisji Polityki Społecznej i Rodziny był procedowany projekt dotyczący Funduszu Solidarnościowego. PiS skierował go jednak do Komisji Finansów.

Przeczytaj także:

„Gdyby ten projekt trafił do mojej komisji, to robiłabym wszystko, żeby przynajmniej umożliwić szersze zabranie głosu stronie społecznej” - mówiła 20 listopada OKO.press Magdalena Biejat.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze