Radykałowie, w tym Konfederacja, krytykowali PiS, że oddał projekt „Zatrzymaj aborcję” w ręce posłanki Lewicy Magdaleny Biejat. Ale o jego losach zdecyduje Elżbieta Witek. To marszałkini Sejmu zarządza pierwsze czytanie projektów z poprzedniej kadencji, ale PiS może nie skierować tego projektu do komisji Biejat. Zobacz, co może zrobić zamiast tego
"Projekt »Zatrzymaj aborcję« w rękach lewicy" - oburzali się posłowie Konfederacji. Twierdzili, że w związku z tym aborcja zostanie "zamieciona pod dywan". Powołali nawet Parlamentarny Zespół Obrony Życia i Rodziny, który miał być kontrą do Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Polonia Christiana pisała: "o losach »Zatrzymaj aborcję« decydować będzie zwolenniczka aborcji na życzenie". Podobnie tygodnik "Niedziela" i "Do Rzeczy".
Tyle tylko, że to wszystko nieprawda.
Faktycznie, w wyniku ustaleń między partiami to właśnie Lewica dostała przewodnictwo w Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Przewodniczącą została Magdalena Biejat - debiutująca w Sejmie członkini partii Razem. Po swoim wyborze mówiła OKO.press: "Nie skrzywdzę tradycyjnych rodzin".
Jednak wcale nie jest pewne, czy to ta komisja będzie się zajmować obywatelskim projektem ustawy "Zatrzymaj aborcję", którego pełnomocniczką jest Kaja Godek. I czy ktokolwiek się nim zajmie.
Projektu ustawy nie ma wśród druków sejmowych. Dlaczego? Bo bieg projektowi musi nadać marszałek Sejmu, czyli Elżbieta Witek. Art. 4 par. 3 Ustawy o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli mówi:
„Projekt ustawy, w stosunku do którego postępowanie ustawodawcze nie zostało zakończone w trakcie kadencji Sejmu, w której został wniesiony, jest rozpatrywany przez Sejm następnej kadencji bez potrzeby ponownego wniesienia projektu ustawy.
W takim wypadku Marszałek Sejmu zarządza ponowne drukowanie projektu ustawy oraz jego doręczenie posłom”.
Na razie Elżbieta Witek nie zarządziła drukowania, a posłowie projektu nie dostali. Ale czy to znaczy, że może go trzymać w szufladzie w nieskończoność? Nie. Art. 13 tej samej ustawy określa granicę: "pierwsze czytanie odbywa się nie później niż w terminie 6 miesięcy od daty pierwszego posiedzenia Sejmu".
Czyli:
projekt "Zatrzymaj aborcję" musi przejść przez (ponowne) pierwsze czytanie do 12 maja 2020.
Tak przynajmniej stanowi prawo.
W sprawie pierwszego czytania projektu "Zatrzymaj aborcję" Elżbieta Witek może przyjąć pięć strategii:
Wynika to z artykułu 37. Regulaminu Sejmu:
„Pierwsze czytanie przeprowadza się na posiedzeniu Sejmu lub komisji”.
Być może właśnie tę czwartą drogę wybierze Witek - powoła specjalną w komisję.
Nie sposób też wykluczyć - znając szacunek partii rządzącej dla prawa, w tym dla regulaminu Sejmu - wariantu nr 5:
W wielu sprawach w poprzedniej kadencji PiS robił, co chciał. A w sprawie aborcji kluczy. Po tym, jak w 2016 roku na ulice wyszły setki tysięcy kobiet, PiS nie chce dawać powodu do tak masowej mobilizacji.
A projekt "Zatrzymaj aborcję" oznacza to, co głosi: faktyczny zakaz aborcji w Polsce. Według oficjalnych danych Ministerstwa Zdrowia w 2018 roku przeprowadzono 1076 zabiegów przerwania ciąży. Przytłaczająca większość z nich wykonano po tym, jak badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazywały na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Było aż 1050 takich zabiegów, czyli 97,6 proc. wszystkich legalnie wykonanych i oficjalnie odnotowanych aborcji.
Te dane nie uwzględniają zabiegów przerywania ciąży dokonywanych w tzw. podziemiu aborcyjnym ani poza granicami Polski.
Obecnie obowiązująca ustawa zezwala na przerwanie ciąży w takim przypadku. I właśnie ten przypadek chcą wykluczyć autorzy projektu "Zatrzymaj aborcję".
PiS się wije i próbuje grać na dwa fronty. Z jednej strony posłowie PiS złożyli wniosek, by Trybunał Konstytucyjny sprawdził konstytucyjność tej właśnie przesłanki do wykonania aborcji. Z drugiej - Trybunał wnioskiem się nie zajął, pozwolił mu się zdezaktualizować. Mimo że naciskają biskupi i Radio Maryja.
Z kolei Andrzej Duda mówi, że gdyby ustawa „Zatrzymaj aborcję” trafiła na jego biurko, podpisałby ją.
Odwołania Magdaleny Biejat domagała się też Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry. Uzasadnienie ziobrystów nie przynosi chwały partii Ziobry: ich zdaniem Biejat to "osoba, która niszczy polskie rodziny" i "chce zabijać poczęte dzieci, co zagraża naszej przyszłości".
W czwartek (21 listopada 2019) odpowiedział na to jeden z rzeczników PiS, Radosław Fogiel: "Nasze stanowisko jest niezmienne: szanujemy zwyczaje parlamentarne, w których część komisji przypada opozycji. Oczywiście nie zgadzamy się w żaden sposób z poglądami, które głosi pani poseł Biejat i będziemy się przyglądać pracom komisji".
Na razie wygląda na to, że PiS zamierza zmarginalizować tę komisję. Nie trafiły do niej żadne projekty. Opozycja domagała się, by to w Komisji Polityki Społecznej i Rodziny był procedowany projekt dotyczący Funduszu Solidarnościowego. PiS skierował go jednak do Komisji Finansów.
„Gdyby ten projekt trafił do mojej komisji, to robiłabym wszystko, żeby przynajmniej umożliwić szersze zabranie głosu stronie społecznej” - mówiła 20 listopada OKO.press Magdalena Biejat.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze