Pierwszy raz od początku wybuchu epidemii w Polsce liczba nowych zakażeń przekroczyła 500. W poważnych opałach jest Rosja, gdzie Putin odwołuje się do bożej pomocy i nieco panicznie zapewnia, że „wszystko jest pod kontrolą". Za to naprawdę pod kontrolą wirusa trzyma Korea Południowa
W niedzielę 19 kwietnia odnotowano w Polsce rekord dzienny nowych zakażeń koronawirusem - 545. Po raz pierwszy od wybuchu epidemii w Polsce liczba zdiagnozowanych nowych zakażonych przekroczyła 500 przypadków. Dziś zmarło 13 osób, procent zgonów w stosunku do liczby zakażeń to 3,9 proc.
Według informacji ministerstwa zdrowia wieczorem 19 kwietnia mieliśmy:
Cały czas podwojenie liczby przypadków w Polsce następuje relatywnie wolno, po niemal 12 dniach (7 kwietnia mieliśmy 4 848 zakażonych), podobnie jak w Gruzji, w Rumunii i na Słowacji.
Liczba zakażonych rośnie u nas wolniej niż:
Opierając się na oficjalnych danych, możemy powiedzieć, że Polska trzyma epidemię pod względną kontrolą. Tyle mówią ogólne statystyki. Im mocniej jednak wgryźć się w dane szczegółowe, tym bardziej cierpnie skóra, bo powtarzamy błędy Włoch oraz Hiszpanii.
Mamy tak jak we Włoszech horrendalnie wysoki odsetek zakażonych medyków - to prawie jeden na pięciu zakażonych (17 proc. wg danych Głównego Inspektora Sanitarnego). Tak jak w Hiszpanii nie uchroniliśmy przed uderzeniem wirusa najsłabszych - pacjentów i personelu Domów Pomocy Społecznej i Domów Opieki Całodobowej.
Takich miejsc z dużą ilością zakażeń jest już w Polsce ponad 20.
To tym bardziej przygnębiające, że o takim zagrożeniu wiedzieliśmy już we wczesnej fazie rozwoju epidemii w Polsce, pisaliśmy o tym również w OKO.press:
Również dzisiejszy duży wzrost zachorowań to efekt, jak to ujął rzecznik Ministerstwa Zdrowia, "nowych ognisk zachorowań", które idealnie wpisują się w opisany wyżej ponury schemat: chodzi o ośrodki opieki długoterminowej w Kaliszu (Wielkopolska) i Czernichowie (woj. śląskie) oraz szpital w Jastrzębiu-Zdroju (woj. śląskie).
Jak pisaliśmy już wczoraj, rząd wyciąga złe wnioski z tego, co dzieje się w szpitalach i domach opieki: zamiast zapewnić medykom więcej testów i odzieży ochronnej, straszy prokuratorem tych, którzy nie chcą pracować w bezpośrednio zagrażających życiu warunkach. To o tyle absurdalna polityka, że takich lekarzy, pielęgniarek i opiekunów jest mniejszość. Mają jednak odgrywać rolę kozłów ofiarnych.
Media donoszą tymczasem o kolejnych heroicznych historiach lekarzy. Jak ta Łukasza Goździewicza z domu opieki w Kaliszu opisana przez "Wyborczą": poza dwiema salowymi zakażony jest tam cały personel, pielęgniarki, fizjoterapeutki, opiekunki, a także dyrektorka i jej mąż lekarz.
"»Miał 41 stopni gorączki, ale wstawał i szedł do pacjentów. Badał, przepisywał leki. Nie zdezerterował. Mówił, że lekarz nie może zostawić pacjenta bez pomocy« - Ewa Goździewicz zaczyna płakać. »Pracował po kilkanaście godzin na dobę. Wyrzucam sobie, że mogłam to przerwać. Ale uspokajał mnie, że czuje się dobrze, gorączkę zbijał paracetamolem, choć szybko wracała. Po tygodniu nie mógł już podnieść się z łóżka. Wezwałam karetkę, zabrali męża do szpitala w Kaliszu, a stamtąd do szpitala zakaźnego w Poznaniu«. Jego stan jest ciężki".
W ciągu ostatniej doby wykonano w Polsce ponad 11,3 tys. testów na koronawirusa. To dużo, ale jednak nie widać trendu stałego wzrostu testów po wczorajszym rekordzie, gdy przeprowadzono 2 tys. testów więcej niż dziś.
Przypomnijmy, że w liczbie testów na milion mieszkańców jesteśmy w światowym i europejskim ogonie. Niespełna 5,4 tys. testów na milion daje Polsce 67. miejsce na 196 krajów, w których pojawiła się infekcja. Znacznie niższe niż wynikałoby z rozwoju gospodarczego.
W zestawieniu worldometer nad nami są m.in.:
Przypominamy, że od poniedziałku rząd poluzował niektóre obostrzenia: po tygodniu znów możemy chodzi do lasu (nie musimy nosić tam maseczek) i do parków, więcej osób będzie mogło przebywać w sklepach i kościołach.
Tak, jest już 100 tys. zgonów i ponad milion przypadków koronawirusa w Europie. W państwach, które pierwsze musiały stawić czoła fali epidemii, liczby idą w dół, ale Wielka Brytania i Rosja są wciąż na krzywej wznoszącej.
Gdy o północy wrzucaliśmy do sieci ten raport, statystyki wyglądały tak:
W ciągu ostatniej doby zmarły we Włoszech 433 osoby, to druga w kolejności najmniejsza liczba zgonów od czasu osiągnięcia szczytu 27 marca. Wtedy było ich 919. Łącznie zarejestrowanych ofiar koronawirusa we Włoszech jest 23 660. Zmniejsza się również wzrost liczby aktywnych przypadków – w niedzielę przybyło ich zaledwie 486, o 323 mniej niż w sobotę – i liczba pacjentów w stanie ciężkim lub krytycznym, których jest w tej chwili 2,6 tys., o prawie połowę mniej niż w najgorszym momencie.
Z kolei we Francji władze poinformowały, że liczba osób hospitalizowanych zmniejsza się piąty dzień z rzędu – ale wciąż jest ich ponad 30 tys. Od 11 dni spada liczba osób na intensywnej terapii – tych jest jeszcze 5,7 tys. Francja wykryła 152 tys. osób zainfekowanych koronawirusem, zmarło tam 19 tys. osób.
W Hiszpanii zmarło w ciągu doby najmniej chorych od miesiąca – 410. Wszystkich zarejestrowanych przypadków SARS-CoV-2 jest tam 198 tys., a liczba zgonów przekroczyła 20 tys.
Na tym wykresie widać, że najlepiej z krajów o najwyższej liczbie przypadków koronawirusa w Europie mają się Niemcy, w których liczba ozdrowieńców znacznie przewyższa liczbę aktywnych przypadków (która spada od 6 kwietnia – Niemcy to pierwsze duże państwo Europy, w którym zaobserwowano taką dynamikę).
Kiedy Wielka Brytania notuje 5850 nowych przypadków SARS-CoV-2 i 596 nowych zgonów, „Sunday Times” publikuje wyniki dziennikarskiego śledztwa, które są poważnym oskarżeniem wobec premiera Borisa Johnsona. Gazeta twierdzi, że szef brytyjskiego rządu lekceważył zagrożenie koronawirusem tak dalece, że opuścił pięć posiedzeń komitetu kryzysowego, tzw. Cobra meetings.
„Times” pisze także, że w lutym brytyjskie władze sprzedały walczącym z wybuchem epidemii w Wuhanie Chińczykom setki tysięcy sztuk ekwipunku ochronnego.
To może szczególnie zirytować walczącą z koronawirusem brytyjską służbę zdrowia, której właśnie kończą się środki ochrony osobistej. Tymczasem spodziewany w niedzielę transport strojów ochronnych, maseczek i rękawiczek z Turcji utknął tam z powodu biurokracji.
Wielka Brytania wykryła już 120 tys. przypadków SARS-CoV-2, zmarło tam 16 tys. osób i jak na razie widać bardzo nieśmiałe oznaki spowolnienia.
A tak wygląda dynamika wzrostu epidemii w mającej w niedzielę najwięcej nowych przypadków Rosji, Wielkiej Brytanii i Turcji, która ma największe wzrosty wśród krajów azjatyckich.
Władimir Putin wygłosił w niedzielę przemówienie do narodu z okazji świąt Wielkiej Nocy i zapewnił, że władze mają wszystko pod kontrolą, jeśli chodzi o koronawirusa, i że „z Bożą pomocą” wszystko dobrze się skończy. Akurat w niedzielę Wielkanocną Rosja zanotowała rekord nowych przypadków, który jest też niedzielnym rekordem w Europie – 6060. Łącznie wszystkich przypadków wykryto 42,8 tys., zastanawia niska liczba oficjalnych zgonów – 361.
Ale rosyjski prezydent zapewnił wczoraj rodaków, że „sytuacja jest pod całkowitą kontrolą i całe społeczeństwo jest zjednoczone w obliczu wspólnego zagrożenia”.
Ponieważ białoruski przywódca Aleksander Łukaszenka nie za bardzo wierzy w koronawirusa, wielu mieszkańców kraju poszło w jego ślady i tłumnie stawiło się na wielkanocnej liturgii, mimo, że władze sanitarne apelowały, żeby wierni pozostali w domu. „Wierzę, że Bóg nas ochroni” – powiedział Reutersowi wychodzący z cerkwi mieszkaniec Mińska.
A sam Łukaszenka w niedzielę powtórzył: „Znacie moje stanowisko: co roku dajemy sobie radę z tymi wirusami”.
Białoruś jest drugim oprócz Szwecji krajem Europy, w którym nie wprowadzono surowych ograniczeń w kontaktach międzyludzkich. Do tej pory zarejestrowano tam 4,7 tys. przypadków SARS-CoV-2 i 47 zgonów.
Zwolennicy prezydenta Jaira Bolsonaro biorą przykład ze zwolenników prezydenta Donalda Trumpa, którzy w USA protestują przeciwko lockdownom wprowadzonym przez demokratycznych gubernatorów. W Rio de Janeiro, Sao Paulo i Brasilii odbyły się w niedzielę samochodowe protesty, których uczestnicy, obficie używając klaksonów, domagali się dymisji gubernatorów, którzy wprowadzili ograniczenia. Zachęcił ich do tego sam Bolsonaro, który podobnie jak Łukaszenka w epidemię nie wierzy i koronawirusa nazywa „grypką". „Ludzie chcą wrócić do normalności" – stwierdził w niedzielę.
Liczba przypadków SARS-CoV-2 w Brazylii osiągnęła 34,4 tys. i ciągle rośnie. Zmarło 2,3 tys. osób.
Izraelczykom od niedzieli wolno więcej:
Izrael ma 13,4 tys. przypadków, ale od 2 kwietnia ich liczba spada, wypłaszcza się również krzywa aktywnych zakażeń. Zmarły 172 osoby.
Po tygodniach walki z odradzającą się wciąż epidemią Korea Południowa zarejestrowała w niedzielę tak mało nowych przypadków, jak w lutym, kiedy wszystko się zaczęło. Premier Chung Sye-Kyun zapowiedział, że rząd rozważy poluzowanie restrykcji.
Korea wykryła 10,6 tys. przypadków SARS-CoV-2, i choć już w połowie marca udało się jej zdecydowanie zmniejszyć ilość nowych przypadków, przez prawie miesiąc balansowały one w okolicach setki na dobę.
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze