0:000:00

0:00

30 586 wykrytych zakażeń na ponad 120 tys. wykonanych testów - ten rezultat minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił osobiście na briefingu w swoim resorcie. To wzrost o 89 proc. z tygodnia na tydzień.

„Te wyniki oznaczają, że nie tylko wkroczyliśmy w 5. falę, ale będzie się ona bardzo dynamicznie rozwijać w najbliższych dniach. Nie mieliśmy z czymś takim do tej pory do czynienia" - mówił Niedzielski.

Liczba zakażeń będzie bardzo wysoka, bo nowy wariant, który odpowiada już za 20 proc. zakażeń w Polsce, jest bardziej zakaźny od delty. Widać to dobrze na przykładzie krajów, które są już w fali omikrona bardziej zaawansowane:

Nowe zakażenia SARS-CoV-2 we Francji, Danii i Izraelu
Nowe zakażenia SARS-CoV-2 we Francji, Danii i Izraelu na milion mieszkańców

U nas krzywa też pójdzie najprawdopodobniej pionowo w górę, nie mamy jednak takich zdolności testowania jak wymienione na wykresie kraje - więc w pewnym momencie krzywa wykrytych zakażeń może się wypłaszczyć. Prognoza grupy MOCOS mówi, że nawet połowa mieszkanek i mieszkańców Polski może się w najbliższym czasie zarazić koronawirusem.

„Sytuacja jest dramatyczna" - mówił Niedzielski. Bo choć omikron powoduje mniejszy odsetek hospitalizacji, to przy tylu zakażonych i tak ten odsetek może sparaliżować służbę zdrowia.

Przeczytaj także:

„W przyszłym tygodniu możemy mieć do czynienia z powyżej 50 tys. zakażeń. To ogromne ryzyko dla wydolności systemu opieki zdrowotnej. W tej chwili mamy 30-31 tys. łóżek do dyspozycji, ale bazę trzeba będzie powiększać. Nasz system jest w stanie obsłużyć 40 tys. chorych. Możemy powiększyć bazę do 60 tys. łóżek, ale oznacza to brak wydolności, duże kolejki, nawet też karetek, które będą oczekiwały na przyjęcie" - tak minister ostrzegał przed powtórzeniem się sytuacji z jesieni 2020 roku, kiedy zabrakło miejsc w szpitalach dla chorych, nie tylko na COVID-19.

Bo o ile w krajach z wykresu powyżej hospitalizacje są na niższym poziomie niż w falach poprzednich, to przykład USA pokazuje, że tak nie musi być. Tutaj liczba zajętych łóżek przekroczyła szczyty z poprzednich fal.

hospitalizacje na COVID-19 w USA
hospitalizacje na COVID-19 w USA na milion mieszkańców

Do szpitala trafiło tak dużo osób, mimo że starsi mieszkańcy USA są lepiej zaszczepieni przeciw COVID-19 niż mieszkańcy Polski: tam to 90 proc. osób 65+ i 85 proc. 75+, u nas - 76 proc. 60+. A szczepienie, zwłaszcza dawką przypominającą, chroni przed ciężkim przebiegiem choroby i hospitalizacją.

Według Światowej Organizacji Zdrowia szczepienia uratowały już przed śmiercią na COVID-19 prawie pół miliona ludzi w Unii Europejskiej.

View post on Twitter

Niedzielski również przypominał, że „w Wielkiej Brytanii, Australii, Izraelu jest mniejsza hospitalizacja, ale to kraje o wysokim poziomie wyszczepienia. Szczepienie chroni przed ciężkim przebiegiem zachorowania na COVID-19".

A tak wyglądają hospitalizacje Wielkiej Brytanii, Australii i Izraelu w porównaniu do Polski:

hospitalizacje na COVID-19 w Izraelu, Wielkiej Brytanii i Australii
hospitalizacje na COVID-19 w Izraelu, Wielkiej Brytanii i Australii na milion mieszkańców

Każda dawka ratuje życie

Ale nawet gdyby za pomocą magicznej różdżki zaczarował ponad jedną trzecią z nas, którzy nie chcą zaszczepić siebie i swoich dzieci, to nie miałoby zapewne dużego wpływu na przebieg 5. fali — odpowiedni poziom przeciwciał uzyskuje się dopiero dwa tygodnie po szczepieniu (po każdej kolejnej efektywność szczepionki w zapobieganiu hospitalizacji - i śmierci - rośnie). Widać to również na polskich danych (za śmierci w jesiennej fali odpowiada jeszcze wariant delta).

A polski kłopot polega również na tym, że wciąż mamy w szpitalach dużo pacjentów z 4. fali - obecnie zajętych jest 14 tys. łóżek (podobna sytuacja wywindowała również do góry falę w USA).

Rząd nie ma więc innego wyjścia, tylko spróbować ograniczyć zakażenia przez ograniczenie naszej mobilności. Dlatego Niedzielski zapowiedział, że administracja publiczna przerzuci się na pracę zdalną — rozporządzenie w tej sprawie zostanie wydane w najbliższych dniach. Zaapelował również do przedsiębiorców, by tam, gdzie to możliwe, przestawili swoje firmy na pracę z domu.

Rządząca Zjednoczona Prawica nie ma możliwości większego manewru, bo jest zakładniczką przeciwników „segregacji sanitarnej" od których zależy krucha sejmowa większość. Obawia się też, że wszelkie sposoby przymuszania do szczepień spowodują odpływ wyborców. Najwyraźniej rząd czeka na moment, aż sytuacja zrobi się na tyle groźna, że będzie można wprowadzić pewne rozwiązania przy większej aprobacie.

Niedzielski mówił na briefingu, że procedowana w Sejmie tzw. ustawa Hoca, która dawałaby pracodawcom możliwość sprawdzania certyfikatu covidowego lub testu „jest ważnym i krytycznym zagadnieniem”. Na razie rzeczywiście ustawa się ślimaczy — część posłów PiS z tzw. frakcji antysanitarnej jest jej przeciwna.

Jedni zaostrzają, inni luzują

Nowy wariant zakaża na prawo i lewo również u naszych sąsiadów — w Niemczech liczba wykrytych w ciągu doby zakażeń po raz pierwszy przekroczyła 100 tys. W Czechach również 28,4 tys. nowych zakażeń to rekord.

Nowy czeski rząd tymczasem zadecydował, że nie będzie kontynuował planów poprzedniego gabinetu, by szczepienia były obowiązkowe dla osób, które ukończyły 60 lat życia oraz dla pracowników ochrony zdrowia, opieki społecznej i służb. Premier Petr Fiala tłumaczył, że władze „nie chcą pogłębiać podziałów w społeczeństwie". Projekt obowiązkowych szczepień spotkał się bowiem z protestami.

Za to, żeby opanować falę omikronu, zakażeni medycy i pracownicy DPS-ów mają pracować, jeśli nie mają objawów covidu.

Poluzowanie również w Wielkiej Brytanii — tam 27 stycznia przestaną obowiązywać paszporty covidowe, nie trzeba będzie nosić maseczek ani pracować z domu — ale to dlatego, że fala już opada, a 90 proc. osób 60+ przyjęło dawkę przypominającą. W Polsce - 50 proc. I tak decyzja Johnsona spotkała się z krytyką m.in. ze strony NHS, którego przedstawiciele obawiają się kolejnej fali omikrona i presji na szpitale.

Pocieszające w brytyjskim przykładzie jest to, że fala tak bardzo zaraźliwego wariantu pnie się szybko do góry, ale równie szybko opada. „Szalony" wzrost trwał zaledwie trzy tygodnie.

Udostępnij:

Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Komentarze