0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plSlawomir Kaminski / ...

Antyszczepionkowcy w PiS po raz kolejny wygrali w sprawie tzw. „ustawy Hoca”. To projekt zawierający szereg przepisów mających usprawnić walkę w pandemię – w tym te umożliwiające weryfikację przez pracodawców statusu szczepień zatrudnionych przez ich firmy pracowników. Choć miała być ona procedowana w Sejmie w czwartek 13 stycznia 2022, nie trafiła pod obrady.

To już być może ostateczne zwycięstwo antyszczepionkowej i „antysanitarystycznej” frakcji Zjednoczonej Prawicy. W obliczu nadchodzącej kolejnej fali pandemii – tym razem wywołanej przez wariant omikron koronawirusa – na wprowadzanie nowego prawa może już być bowiem za późno.

Przeczytaj także:

To kolejny dowód na to, że wciąż zdominowany przez PiS, ale pozbawiony już trwałej większości parlamentarnej Sejm przestaje być maszyną do głosowania. Zobaczyliśmy też, że nawet w sprawie o kluczowym znaczeniu dla zdrowia publicznego Polek i Polaków obóz władzy nie jest w stanie zwrócić się o wsparcie do opozycji.

Dlaczego nie rozporządzenie?

Skuteczna walka z COVID-19 wymaga rozwiązań ustawowych. Przepisy epidemiczne wprowadzane drogą rozporządzeń rządu nie są dla sądów podstawą, by utrzymać kary nakładane na ich podstawie. Bez umocowania w ustawie bardzo łatwo zakwestionować też ich konstytucyjność.

Właśnie dlatego jeszcze w połowie grudnia Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek w wystąpieniu do ministra zdrowia zwracał się o wprowadzenie odpowiednich - i mających moc ustawową - regulacji prawnych dotyczących weryfikacji szczepień pracowników przez pracodawców. „Z art. 51 ust. 1 Konstytucji RP wynika bowiem, że nikt nie może być obowiązany inaczej, niż na podstawie ustawy do ujawniania informacji dotyczących jego osoby. Ponadto, zgodnie z art. 51 ust. 5 Konstytucji RP, zasady i tryb gromadzenia oraz udostępniania informacji określa ustawa” – podkreślił RPO jednocześnie precyzyjnie określając przyczyny, dla których kwestii weryfikacji szczepień nie da się zgodnie z konstytucją i polskim prawem rozwiązać w drodze rozporządzenia.

Dlatego fiasko „ustawy Hoca” jest wydarzeniem o poważnych skutkach. Potwierdza bowiem ono po raz kolejny, że polskie państwo pod mniejszościowymi rządami PiS nie ma już zdolności do reagowania na pandemię za pomocą zmian legislacyjnych.

Było tak blisko?

Ale po kolei. Jeszcze we wtorek 11 stycznia sejmowa Komisja Zdrowia pozytywnie zaopiniowała projekt ustawy „o szczególnych rozwiązaniach zapewniających możliwość prowadzenia działalności gospodarczej w czasie epidemii COVID-19”.

Według obecnego kształtu projektu tej ustawy:

  • Pracodawca miałby prawo do sprawdzenia, czy pracownicy jego firmy są zaszczepieni za pomocą unijnych certyfikatów COVID-19. Nie miałby natomiast prawa do karania ich za brak szczepienia.
  • Firma, w której wszyscy pracownicy byliby zaszczepieni, nie podlegałaby żadnym restrykcjom sanitarnym.
  • Nieszczepieni pracownicy mogliby być poddawani okresowym testom na zakażenie koronawirusem.
  • Szefowie placówek leczniczych i medycznych mieliby prawo do nakazania ich personelowi zaszczepienia się.

Głosami posłów PiS komisja odrzuciła większość poprawek zgłoszonych przez opozycję. Tę Lewicy – wprowadzającą powszechny obowiązek szczepień przeciwko COVID-19. I tę Koalicji Obywatelskiej i Polski 2050, która wprowadzała obowiązkowe szczepienia nauczycieli i pracowników innych instytucji społecznych. Odrzucona została także poprawka przygotowana przez Federację Przedsiębiorców Polskich – a wniesiona przez posła Jerzego Hardie-Douglasa z PO. Według niej, w sytuacji, gdy nieszczepionego pracownika nie dałoby się przenieść na stanowisko pracy bez kontaktu z innymi pracownikami lub klientami, dopuszczalne byłoby wysłanie go na przymusowy urlop wypoczynkowy, a po jego wyczerpaniu - bezpłatny.

Projekt miał trafić do drugiego czytania 13 stycznia. Zapewne skończyłoby się to głosowaniem. Nawet jeśli ustawa była spóźniona, władza pokazałaby przynajmniej, że coś robi. A mamy półroczny maraton z przepychaniem ustawy przez Sejm.

Antyszczepionkowcy u premiera

Tak się jednak nie stało. Na poprzedzającym posiedzenie Sejmu spotkaniu z władzami PiS (a dokładnie Jarosławem Kaczyńskim, Mateuszem Morawieckim i Ryszardem Terleckim) antyszczepionkowcy ze Zjednoczonej Prawicy z posłanką Anną Marią Siarkowską i posłem Januszem Kowalskim na czele, ostro sprzeciwiali się projektowi. Na spotkaniu byli też obecni między innymi posłowie: Teresa Hałas, Sławomir Zawiślak i Maria Kurowska oraz parlamentarzyści Solidarnej Polski.

- Na ogół pozostawaliśmy przy swoich zdaniach, ale myślę, że rozmowa była pożyteczna, trwała bardzo długo – mówił po spotkaniu bardzo oględnie dziennikarzom Ryszard Terlecki.

Spotkanie miało się zakończyć bezkonkluzywnie. Kaczyński miał ostatecznie obiecać, że w głosowaniu nad „ustawą Hoca” nie będzie obowiązywać dyscyplina partyjna.

Już w środę stało się jasne, że projekt nie trafi pod obrady Sejmu. Tym samym PiS uciekł przed kompromitacją związaną z brakiem większości do jej przegłosowania.

Kaczyński oszczędził sobie widoku triumfujących antyszczepionkowców i Ziobry.

Uciekł też jednak od tego, co mogłoby się okazać politycznie jeszcze trudniejsze – czyli od współpracy z opozycją. Dla PiS opierającego politykę na stałej polaryzacji byłoby to za trudne.

- Jest wielki konflikt i w społeczeństwie i w klubie PiS, nie ma większości w Sejmie dla takich rozstrzygnięć. (…) Widzę, ile osób odchodzi z powodu covid, to niezwykle przykre, ja apeluję o szczepienia, no, ale w parlamencie nie ma większości dla takich rozwiązań – mówił w piątek w programie 1 Polskiego Radia poseł PiS (a wcześniej Solidarnej Polski) Arkadiusz Mularczyk.

To może być koniec burzliwej historii tego projektu.

Pół roku na nic

Zaczęła się ona jeszcze w lipcu, kiedy RMF FM ujawnił pierwsze szczegóły projektu – wówczas przygotowywanego przez rząd. Padła wtedy nawet konkretna data, kiedy miałby się nim zajmować Sejm – miało to być na posiedzeniu zaczynającym się 11 sierpnia. Projekt miał jednak trafić do parlamentu jako poselski – specjalnie po to, żeby można było go przegłosować szybko, przed nadejściem czwartej fali pandemii. Tej, która zaczęła się w październiku i właśnie się kończy. Wtedy jeszcze projekt zawierał rozwiązania umożliwiające przenoszenie nieszczepionych pracowników na stanowiska, na których nie mieliby kontaktu z innymi ludźmi.

Projekt od razu znalazł się na celowniku antyszczepionkowców. Latem w Zjednoczonej Prawicy było jedenaścioro posłanek i posłów, którzy otwarcie popierali inicjatywy antyszczepionkowców i „antysanitarystów”. Właśnie 11 posłanek i posłów Zjednoczonej Prawicy podpisało się pod projektem Konfederacji „STOP sanitaryzmowi” – który zawierał ustawowy zakaz nakładania jakichkolwiek obostrzeń dla nieszczepionych, udogodnień dla zaszczepionych, a nawet namawiania do szczepień przez lekarzy.

Antyszczepionkowcy rośli w siłę, a PiS słabł

Zarazem ustawa o weryfikacji szczepień miała trafić do Sejmu w szczególnym momencie – w sensie zarówno pandemicznym jak i politycznym.

W sierpniu stało się już jasne, że Narodowy Program Szczepień nie wypełnił zakładanych celów: w pełni zaszczepiona była niespełna połowa Polaków. Było więc dość oczywiste, że Polska – podobnie jak inne kraje Europy – powinna się szykować do kolejnej fali pandemii i mocniej nakłaniać obywateli do szczepień.

1 sierpnia pierwsze w Europie masowe obostrzenia dla nieszczepionych wprowadziła Francja. Na tym tle polski projekt był nieśmiałym gestem mobilizującym do szczepień. Rozsierdził jednak antyszczepionkowców i „antysanitarystów” tak, jakby rząd zdecydował się na wprowadzenia prawa podobnego do francuskiego.

W sierpniu wydarzyło się coś jeszcze. Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki wyrzucili z rządu Jarosława Gowina. Zjednoczona Prawica straciła w Sejmie i większość, i grupę posłów, którzy w kwestii zwalczania epidemii prezentowali na ogół stanowisko zgodne ze wskazaniami epidemiologów i lekarzy.

Pandemia i polityka

W październiku w głosowaniu ustawę „STOP segregacji sanitarnej” poparło już 13 posłów koalicji, a w listopadzie łączną liczbę posłanek i posłów, którzy mogą w obrębie Zjednoczonej Prawicy sprzeciwiać się ustawom związanym z walką z epidemią szacowano na nawet 30 osób.

Także jesienią ukształtował się trwały sojusz antyszczepionkowców i „antysanitarystów” z PiS z Solidarną Polską (jako całością) i Konfederacją. Ponieważ zaś relacje Solidarnej Polski i PiS stawały się z wielu różnych powodów coraz bardziej napięte – co opisywaliśmy na łamach Oko.Press – także cały obszar walki z pandemią stał się polem wewnętrznej wojny w koalicji. Także tam Zbigniew Ziobro zawsze stawał okoniem Mateuszowi Morawieckiemu i reszcie ministrów z PiS.

Skutek był taki, że w obliczu 4. fali pandemii nie udało się Zjednoczonej Prawicy przegłosować żadnych ustaw dotyczących walki z epidemią.

A w grudniu projekt „ustawy Hoca”, którego nie udało się poddać pod głosowanie mimo narastania 4. fali pandemii, był już w dużej mierze bezzębny. Jak pisała w OKO.Press Dominika Sitnicka, pod wpływem „antysanitarystów” z projektu zniknęły niemal wszystkie przepisy mogące wywoływać większe kontrowersje wśród antyszczepionkowców i przeciwników restrykcji sanitarnych. „Ustawa jest bardzo lajtowa, wręcz powierzchowna” – mówił 9 grudnia w Polsat News o projekcie po wszystkich zmianach sam jego współautor, poseł Czesław Hoc z Prawa i Sprawiedliwości.

5 stycznia 2022 antyszczepionkowcy w wielkiej sile wystąpili w czasie "wysłuchania publicznego" na komisji zdrowia. Za projektem Hoca nie opowiedział się nikt.

I to było dla antyszczepionkowców z PiS za mało. Doprowadzili do tego, że „ustawa Hoca” w ogóle wypadła z porządku obrad Sejmu. Można się pocieszać, że już i tak niczego nie zmieni – nawet gdyby skłoniła część niezaszczepionych do stawienia się w punktach szczepień, pełną odporność uzyskaliby nie wcześniej niż w marcu.

A wtedy omikron przetoczy się już przez nasz kraj.

;
Na zdjęciu Witold Głowacki
Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze