0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

„W Wielkiej Brytanii podczas edukacji seksualnej prowadzący rozbierają się i na sobie prezentują reakcje fizjologiczne” – takimi informacjami dzielili się eksperci zaproszeni przez Parlamentarny Zespół na rzecz Polityki i Kultury Prorodzinnej na debatę o „Warszawskiej deklaracji na rzecz społeczności LGBT+”, jaka odbyła się w Sejmie RP 2 kwietnia 2019.

Zespół powstał w listopadzie 2015. W składzie jest 15 posłów i senatorów PiS, niezależny Jan Klawiter i nacjonalista Robert Winnicki z Konfederacji. Zespół nie jest zbyt aktywny – debata w obronie dzieci przed seksualizacją, jaką wprowadza w Warszawie Rafał Trzaskowski, była dopiero pierwszym spotkaniem w 2019 roku. Ale za to jakim!

Spotkanie poświęcone „Warszawskiej deklaracji na rzecz społeczności LGBT+” trudno nazwać debatą - choć tak było zatytułowane. Przez dwie godziny trwała coraz bardziej kabaretowa licytacja na homofobiczne stereotypy i zdumiewające poglądy o seksualności i edukacji. Jeśli były głosy polemiczne, to po to, by zradykalizować stanowiska.

Posłowie Zespołu zaprosili przedstawicieli organizacji pozarządowych, ale wyłącznie przeciwników warszawskiej karty LGBT+ – Ordo Iuris, Fundację Mamy i Taty, Ruch 4 marca, Związek Dużych Rodzin 3+. Eksperci licytowali się na ignorancję. Widać było, że większość z nich nie zapoznała się nawet z dokumentem lub zupełnie go nie zrozumiała.

Kandydat na europosła PiS Konstanty Radziwiłł zarzucił warszawskiej "Deklaracji", że będzie dyskryminować przedsiębiorców. Były minister zdrowia uznał też, że szkolna edukacja seksualna jest niepotrzebna, a zamiast chronić osoby LGBT przed dyskryminacja lepiej zająć się diabetykami, bo na tę chorobę cierpi aż trzy miliony osób.

Ale po kolei.

Wodociągi i tramwaje

Pierwszy ekspert, który zabrał głos – Jerzy Kwaśniewski, prezes Ordo Iuris próbował omawiać deklarację LGBT+ od strony prawnej. Wysoko postawił poprzeczkę:

„Mamy do czynienia chociażby z regulacją polityki zatrudnienia przez miasto stołeczne Warszawa, polityki awansów, która ma być uzależniona od zarządzania różnorodnością a zatem uwzględniać orientację seksualną pracowników. Mamy poważne zagrożenia dotyczące chociażby polityki naboru pracowników z tym związane.

Pytanie czy w wodociągach miejskich, w komunikacji miejskiej rzeczywiście awanse będą w jakiś sposób skorelowane z orientacją seksualną pracowników – bo to wprost wynika z deklaracji.

Sejm,02 kwietnia 2019

Sprawdziliśmy

Z deklaracji nic takiego nie wynika. Jest mowa o "tworzeniu dobrego klimatu dla osób LGBT+ wewnątrz przedsiębiorstw"

Przede wszystkim: sama deklaracja niczego nie wprowadza. Jest to dokument, który „wskazuje kierunki działań Urzędu m.st. Warszawy na najbliższą kadencję w różnych obszarach”.

Pod punktem czwartym deklaracji znajduje się fragment zobowiązań władz Warszawy w obszarze zatrudnienia. Jest w nim mowa o zachęcaniu pracodawców do „tworzenia dobrego klimatu dla osób LGBT+ wewnątrz przedsiębiorstw” oraz o wprowadzaniu standardów antydyskryminacyjnych w urzędach miejskich. Ani słowa o absurdalnym postulacie konieczności zatrudniania określonej liczby homoseksualistów w spółkach miejskich. Takie twierdzenie to zwyczajne kłamstwo.

  1. PRACA

Podpisanie i wdrożenie Karty Różnorodności w Urzędzie i jednostkach m.st. Warszawy.

Karta Różnorodności, europejska inicjatywa na rzecz promocji i rozpowszechniania polityki równego traktowania oraz zarządzania różnorodnością w miejscu pracy, powinna zostać wdrożona w jednostkach m.st. Warszawy, w tym w Urzędzie. Podejmowanie działań na rzecz przeciwdziałania mobbingowi i dyskryminacji w miejscu pracy, zapewnienia równości w zakresie wynagrodzenia, dostępu do pracy, awansów i szkoleń oraz prowadzenia wśród pracowników promocji i edukacji w zakresie różnorodności pozwoli wyznaczyć wysoki standard pracy w Urzędzie m.st. Warszawy oraz jednostkach m.st. Warszawy, na którym będą mogły wzorować się inne podmioty publiczne i prywatne. Urząd m.st. Warszawy będzie na swoim przykładzie promował dobre praktyki HR w tym zakresie i rekomendował ich wdrażanie w instytucjach m.st. Warszawy.

Współpraca z pracodawcami przyjaznymi dla osób LGBT+, w tym w szczególności z tzw. tęczowymi sieciami pracowniczymi i promocja dobrych praktyk.

Badania pokazują, że bardzo niewiele osób LGBT+ jest „wyoutowanych” w swoim miejscu pracy. Jednocześnie stosunek pracodawców do pracowników LGBT+ jest bardzo różny: w najbardziej sprzyjających okolicznościach w firmach funkcjonują sieci ich skupiające i skuteczne mechanizmy antydyskryminacyjne, w najgorszych – ujawnienie swojej orientacji seksualnej może doprowadzić nawet do szybkiego zwolnienia. Miasto takie jak Warszawa, pragnące przyciągać talenty z całego świata, musi współpracować z pracodawcami i aktywnie zachęcać ich do tworzenia dobrego klimatu dla osób LGBT+ wewnątrz przedsiębiorstw.

Zachęcamy do zapoznania się z pełną treścią dokumentu.

Kwaśniewskiemu nie spodobał się również postulat powołania „latarników” w warszawskich szkołach. Według niego te osoby miałyby zwalniać uczniów z lekcji na parady równości (parady równości odbywają się w weekendy). Według niego narusza to neutralność światopoglądową państwa. Czy w takim razie prezes Ordo Iuris będzie protestował także przeciwko szkolnym rekolekcjom wielkopostnym?

To kolejna bzdura. Co o "latarnikach" mówi deklaracja?

„Miasto stołeczne Warszawa powinno stworzyć sieć »latarników« społecznych, czyli nauczycieli i nauczycielek lub pedagogów i pedagożek szkolnych, którzy i które będą monitorować sytuację uczniów LGBT+ w warszawskich szkołach podstawowych i średnich. Osoby te, we współpracy z innymi nauczycielami i nauczycielkami, będą w stanie udzielać potrzebnego wsparcia potrzebującym osobom”.

Heroiczna Europa Środkowa

Marek Grabowski, prezes Fundacji Mamy i Taty wytłumaczył zebranym jakie są źródła ruchu LGBT+. To:

  • filozofia Antonio Gramsciego i marksizm kulturowy;
  • pieniądze dużego biznesu, któremu opłaca się sponsorować ruchy promujące tolerancję, gdyż taka jest moda
  • walka z chrześcijaństwem.

A jaki jest cel deklaracji LGBT+? Eliminacja wszelkiej myśli konserwatywnej z życia społecznego. Na szczęście Polska i jej sąsiedzi są ostatnimi sprawiedliwymi na świecie i skutecznie przeciwstawią się wszelkim zmianom:

„Dla realizacji programu rewolucji seksualnej lat 60. i 70. jedyną przeszkodą są środowiska konserwatywne w Europie Środkowej i Wschodniej”.

Stwierdził też, że w deklaracji napisano, że osoby homoseksualne „posiadają większe zdolności artystyczne niż reszta społeczeństwa”

Grabowski ma z pewnością zdolności artystyczne, a jego środowisko jest na swój sposób kreatywne. Deklaracja docenia "społeczność LGBT+" (a nie orientację jako taką):

„Społeczność LGBT+ wyróżnia się kreatywnością, twórczą energią i pasją do odważnego kształtowania kultury. Miasto stołeczne Warszawa może pomóc uwolnić jej potencjał poprzez stworzenie centrum, w którym mogłyby być na bieżąco realizowane projekty i inicjatywy związane z życiem społeczności”.

Na koniec przemówienia Grabowski odpalił prawdziwą petardę. W Wielkiej Brytanii podczas edukacji seksualnej prowadzący rozbierają się i na sobie prezentują reakcje fizjologiczne.

Skąd wziął taką informację? Trudno stwierdzić. Być może jest to mit, który wyewoluował z materiału „Dzień dobry TVN” z 2013 o edukacji seksualnej w Wielkiej Brytanii, gdzie dzieci rozbierały lalki i na ich przykładzie uczyły się o narządach płciowych. O materiale wspomniał później w oburzonym tonie portal wPolityce.pl.

Maria Jankowska, z Polskiego Związku Kobiet Katolickich była niezadowolona z faktu, że

Karta LGBT+ nie uwzględnia naturalnego rozwoju psychoseksualnego człowieka

Sejm,02 kwietnia 2019

Sprawdziliśmy

To akurat prawda. I uwaga zupełnie od czapy. Deklaracja LGBT+ mówi o zobowiązaniach prezydenta Warszawy wobec społeczności LGBT+, a nie o rozwoju człowieka.

Przecież mamy WDŻwR

Senator Antoni Szymański z PiS zacytował zdanie z deklaracji:

„Edukacja seksualna, w tym kwestie związane z tożsamością płciową, jest bardzo zaniedbanym obszarem w polskiej edukacji. Młodzi Polacy i młode Polki są pozbawieni dostępu do rzetelnej wiedzy w tym obszarze, który jest im odmawiany z przyczyn ideologicznych”.

Właściwie wszystkie wypowiedzi na temat edukacji seksualnej podczas spotkania zespołu służyły ideologicznemu uzasadnieniu braku konieczności takiego przedmiotu w szkołach. Komentarz senatora?

„Zdanie tak absurdalne i tak nie przystające do rzeczywistości – można by wiele o tym mówić. Zwrócę uwagę, że od ponad 20 lat w polskich szkołach funkcjonuje przedmiot Wychowanie do życia w rodzinie”.

Senator Szymański jest w tym wieku, że na lekcje wychowania do życia w rodzinie się nie załapał. Może więc nie wiedzieć, że na lekcjach WDŻwR trudno o rzetelną wiedzę o orientacjach seksualnych. Podstawa programowa do tego przedmiotu odwołuje się do Jana Pawła II i jest przesiąknięta katolickim podejściem do etyki seksualnej.

Diabetycy najważniejsi

Także Konstanty Radziwiłł, były minister zdrowia w rządzie Beaty Szydło i senator PiS, postanowił zanegować potrzebę edukacji seksualnej:

„Wiele osób, w tym część z nas, będących, że tak powiem, po „dobrej stronie mocy” dała sobie wmówić, że jest potrzebny przedmiot wychowanie seksualne”

Na temat samej karty powiedział:

Groźnie pobrzmiewa zapowiedź niekontraktowania z prywatnymi firmami, które nie realizują tej karty przez władzę publiczną – miejską. Bo to wprost wynika z tego dokumentu.

Sejm,02 kwietnia 2019

Sprawdziliśmy

Nie wynika. Trudno nawet znaleźć fragment deklaracji LGBT+, z którego były minister wyprowadził takie twierdzenie.

Radziwiłł podniósł też inny klasyczny argument przeciwników działań na rzecz społeczności LGBT+, czyli inne grupy, które potrzebują wsparcia są liczniejsze (podał przykład diabetyków, których jest 3 miliony). Według Radziwiłła zajęcie się inną społecznością oznacza odstąpienie od pomagania naprawdę potrzebującym.

Leczenie homoseksualizmu

Agnieszka Marianowicz-Szczygieł z Instytutu Ona i On zaczęła mocno i tak zarysowała przeciwnika konserwatyzmu:

„Jest to nowa lewica, która jest amerytoryczna, jest bardzo roszczeniowa. Kiedy sięgnie po jakieś instrumenty sprawowania władzy, m.in. instrumenty prawne, dąży do kontroli i naruszania dobra innych grup społecznych”.

Można było spodziewać się, że podejdzie do tematu merytorycznie. Jakie ma argumenty przeciwko edukacji seksualnej (która jest jednym z postulatów w karcie LGBT+)?

„Edukacja seksualna, antydyskryminacyjna czy antyprzemocowa w takim modelu, jaki jest nam proponowany plus jakieś inicjatywy popkulturowe doprowadzają do tego, że

zwiększa się ilość młodzieży nieheteroseksualnej

Sejm,02 kwietnia 2019

Sprawdziliśmy

Edukacja seksualna (czyli większa wiedza i świadomość) nie może zmienić orientacji seksualnej

Może się pani Agnieszka nie obawiać, nawet najlepsze zajęcia antydyskryminacyjne nie zrobiłyby z niej lesbijki. Mogą natomiast zwiększyć gotowość do otwartego mówienia o swojej orientacji, ponieważ pomagają te kwestie zrozumieć i tworzą środowisko osób tolerancyjnych i otwartych na różnorodność. Wiedza pomaga.

Marianowicz-Szczygieł ma też zdanie na temat tego, co należy zrobić z homoseksualistami:

„Po co tolerować, skoro można zapobiegać lub terapeutyzować?

Jest duża liczba badań, która pokazuje, że homoseksualizmowi czy transseksualizmowi można zapobiegać.

Sejm,02 kwietnia 2019

Sprawdziliśmy

W 1990 roku WHO wykreśliła homoseksualizm z listy chorób i zaburzeń. W wielu krajach terapia reparatywna, którą postuluje Marianowicz Szczygieł, jest zakazana.

Terapia polegająca na korekcie, konwersji czy reparacji orientacji homo- czy biseksualnej w kierunku wyłącznie heteroseksualnej jest niezgodna ze współczesną wiedzą na temat seksualności człowieka i może prowadzić do tragicznych wręcz skutków dla osób poddawanych tego typu oddziaływaniom.

Homoseksualizm nie jest chorobą i nie powoduje zaburzeń psychicznych, choć może łączyć się z cierpieniem w homofobicznym środowisku. W XX wieku dowodem na "chorobę" były badania prowadzane na więźniach, którzy przejawiali homoseksualizm zastępczy. Gdy porównano osoby homo i heteroseksualne funkcjonujących w normalnych warunkach społecznych, okazało się, że nie ma żadnych podstaw do uznania homoseksualizmu za zaburzenie.

Marianowicz-Szczygieł dodała też, jaka powinna być polityka państwa w sprawie leczenia homoseksualizmu:

"To powinna być bardzo mocna linia obrony rządu, władz samorządowych. Powinniśmy stworzyć mechanizmy i cały system profilaktyki”

Manipulowanie samobójstwami

Na koniec zbagatelizowała dane dotyczące samobójstw wśród młodych homoseksualistów:

„Owszem, zdarzają się próby samobójcze, tylko trzeba pamiętać, że tutaj jest duża manipulacja, dezinformacja – w ogóle wiek młodzieńczy charakteryzuje się dużą suicydalnością, z wielu różnych powodów. Tam gdzie dochodzi do prób samobójczych na tle rzekomo orientacji homoseksualnej, często nawet nie ma potwierdzenia dlaczego ta osoba chciała odebrać sobie życie – dlatego że akceptuje czy dlatego, że nie akceptuje tych swoich skłonności.”

Nie podała żadnych badań ani danych, które mogłyby jej przekonania potwierdzić. Nie jest też jasne, dlaczego działaczka Ona i On nie zauważyła, że problemem dla gejów są reakcje ich rodzin i prześladowania, jakich padają ofiarą. A właściwie jest jasne: Marianowicz-Szczygieł uważa nieheteronormatywną orientację seksualną za rodzaj skazy i powód do samobójstwa i to nawet wtedy, gdy ktoś w naszym katolickim kraju zaakceptuje fakt, że jest gejem.

Nie mów "orientacja"

Kazimierz Przeszowski z Centrum Życia i Rodziny postanowił podjąć kwestie języka, jakim mówi się o homoseksualizmie. Tutaj również na dobrego konserwatystę czyhają pułapki.

„Wszystkie określenia w rodzaju »homofob« wprowadzają nas w retorykę drugiej strony i tam już nie ma dobrych wyjść. Nawet określenie »orientacja seksualna« jest określeniem, które ustawia pewne kwestie, zakłada wrodzoność i nieodpartość”.

Jak więc mówić o orientacji seksualnej?

„W naszych wystąpieniach staramy się używać określenia »praktyki homoseksualne«, bo to bardziej prawidłowo opisuje. Nie jesteśmy przeciwko nikomu, jesteśmy przeciwko pewnym zachowaniom”.

Według niego, zasadniczy cel karty jest prosty – demontaż rodziny.

Zupa pieczarkowa

Atmosferę całego spotkania najlepiej podsumował Wiesław Zawadzki z inicjatywy Stop Seksualizacji Naszych Dzieci. Jego przemówienie było krótkie, ale bogate w literackie metafory:

„Opowiem dwie krótkie historie. Kochani rodzice, czy zgodzilibyście się podać zupę, powiedzmy, że pieczarkową, do której ugotowania użyto pieczarek, warzyw, mięsa, ale ten kto je przygotował, nie powiedział, że włożył tam również dwa muchomory, silnie trujące? Kochani rodzice, czy wysłalibyście swoje dzieci na zajęcia, gdzie uczy się jak zakładać kask na głowę, jak zakładać żółtą kamizelkę, a później wysyła się dzieci na autostradę i mówi, że to wystarczy aby bezpiecznie przejść autostradę. Swoje wystąpienie chciałbym zakończyć, kochane mamy, zobaczcie, czy w tej zupie, którą się podaje dzieciom, nie ma muchomorów. Ojcowie, patrzcie, czy to, co proponują inni, gwarantuje bezpieczeństwo waszym dzieciom”.

3 kwietnia Parlamentarny Zespół na rzecz Polityki i Kultury Prorodzinnej zebrał się ponownie. Ustalił stanowisko, w którym apeluje o wycofanie "Warszawskiej deklaracji na rzecz społeczności LGBT+".

Z artykułu usunęliśmy wypowiedź Aleksandry Januszewicz ze Związku Dużych Rodzin 3+. Nie uważa ona, że dzieci oglądają filmy porno na zajęciach w szkole, a jedynie cytowała Marka Grabowskiego, który tak uważa.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze