0:000:00

0:00

Prof. Ewa Graczyk z Uniwersytetu Gdańskiego pewnego dnia z wykładowczyni stała się skandalistką. Dominika Kuczyńska została Dominiką K. Szczypta tęczy, trochę waginy i nawiązanie do świętości wystarczyło, żeby stać się czarnym charakterem prawicowych i publicznych mediów. I podejrzanymi dla prokuratury.

"Jestem kozą ofiarną” - mówi OKO.press prof. Graczyk, której nazwisko i grzech są wciąż chętnie przez prawice przypominane. "Okazało się przy tym, że nie mogę liczyć na energiczną obronę »naszej« strony. Liberałowie walczą o wolność tylko wtedy, gdy dotyczy sytuacji białego heteronormatywnego mężczyzny z klasy średniej. Kiedy kobiety występują ze swoją ekspresją, gdy sakralizowana jest kobiecość, zostajemy same”.

"To oddawanie pola prawicy i Kościołowi. Strona liberalna traci zdolność do patrzenia na rzeczywistość inaczej niż przez katolickie okulary" - uważa Graczyk.

Orszak Królowej Waginy

V Trójmiejski Marsz Równości w Gdańsku (29 maja 2019), który TVP wytrwale nazywa "marszem homoseksualistów", odbył się tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskimi, i stałem się "ulubionym" marszem prawicy. Szczególną uwagę władzy i przychylnych jej mediów przyciągnęła kolorowa grupa uczestników Marszu w tęczowych aureolach i chustach na głowie, niosących namalowaną waginę w koronie.

Prof. Graczyk tłumaczyła, że intencją nie było obrażanie kogokolwiek, tylko świętowanie kobiecości w radosnej atmosferze Marszu Równości.

"Próba dowartościowania kobiecej cielesności mieści się w ramach myślenia feministycznego i jest odpowiedzią na zdecydowaną przewagę męskiej symboliki wywodzącej się z męskiej fizyczności, w tym seksualności" - wyjaśniała.

"Religijną, wcale nie katolicką formę, jedynie parafrazowałyśmy. W naszym happeningu nie było żadnej monstrancji" - podkreśla w rozmowie z OKO.press i zwraca uwagę, że istotny jest też kontekst. "Marsz równości to pewnego rodzaju karnawał, ludyczny świat na opak. Takie happeningi są ważne, bo są poszukiwaniem własnej estetyki, sakralności przez grupy marginalizowane w społeczeństwach patriarchalnych.

W porównaniu z Europą Zachodnią nasze marsze i tak są bardzo dyskretne, można nawet powiedzieć, ocenzurowane".

"Oczywiście, nie wszystkim nasz happening się podobał. Jednak histerię i atmosferę grozy wytworzyła dopiero prawicowo-katolicka nagonka" - dodaje.

Bluźnierstwo na patyku

"Skandaliczny happening", "wagina na patyku", "obrażanie wiernych" - prawicowe media i politycy opinię mieli od razu wyrobioną.

"Doszło do bulwersującej obrazy uczuć religijnych. Milionów Polek i Polaków, w tym moich” - mówił Jarosław Sellin, ówczesny wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego.

Szybko zidentyfikowano też osobę, która za to wszystko odpowie.

"Profesor uniwersytetu wśród uczestniczek skandalicznego happeningu" - donosiło TVP.

TVP wiele razy wyciągała na wizję postać gdańskiej literaturoznawczyni, na przykład, gdy brała ona udział w protestach przeciwko abp. Głódziowi.

Przeczytaj także:

Zdaniem Graczyk przekaz prawicowo-katolicki jest wszechobecny, bo strona liberalna dała sobie narzucić sposób zdefiniowania sporu.

"Przeraziła mnie rejterada strony liberalnej, która ograniczyła się do powtarzania języka tradycyjnych katolików: o profanacji, szyderstwie z obrzędów katolickich".

Ratuj się, kto może

Kto mógł - opuścił statek. Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, która na Twitterze dziwiła się najpierw, że ktoś poczuł się happeningiem obrażony, sama oburzała się niedługo później i nazwała przedsięwzięcie "przemocą symboliczną", która uraziła ją jako matkę i osobę wierzącą. Prawicy było wszystko jedno, Ziemkiewicz nazwał prezydent miasta "żałosną idiotką", co portal wPolityce uznał już nie za obrazę, tylko "mocne słowa".

"Bardzo mi przykro i ubolewam, że V Trójmiejski Marsz Równości stał się dla części uczestników okazją do obrażania uczuć religijnych wielu Polaków" - napisał prezydent Sopotu Jacek Karnowski, który również objął marsz patronatem.

Nie zabrakło też dydaktycznych męskich głosów, które cierpliwie tłumaczyły kobietom, że jak skandalizują, to zasłużyły sobie na konsekwencje. A w ogóle to mylą waginę z wulwą i "mogłyby prawidłowo określać, co mają".

Orszakowi zarzucono nawet, że jest winny wygranej Prawa i Sprawiedliwości w eurowyborach.

"Oczywiście nasz happening był wieloznaczny, na tym przecież polega działanie artystyczne, ale Kościół katolicki nie może być właścicielem całej polskiej przestrzeni publicznej i symbolicznej" - mówi Graczyk.

Młodzi i roześmiani

Na początku października "prawicowa młodzież akademicka" (takim mianem określiło się Towarzystwo Studentów Polskich i Akademicki Klub Tradycji Katolickiej PAX) zorganizowała pod Uniwersytetem Gdańskim manifestację pod hasłem "Gdańsk wolny od lewackiej propagandy".

Domagali się konsekwencji dyscyplinarnych wobec prof. Graczyk i oburzali na stronniczość Uniwersytetu. Przyszli z pochodniami, w kominiarkach i z hasłami anty-LGBT. Za męczenników swojej sprawy niesłusznie i niesprawiedliwie szykanowanych przez Uniwersytet uznali:

  • prof. Aleksandra Nalaskowskiego z UMK w Toruniu, któremu groziła dyscyplinarka "za słowa oburzenia wyrażane w związku z tym m.in. wydarzeniem" - wyjaśniali organizatorzy w opisie wydarzenia. Te słowa oburzenia brzmiały tak: "wędrowni gwałciciele", "tyfus, ospa, dżuma", "sodomici".
  • prof. Jacka Bartyzela, który "miał problemy w związku z wyrażeniem swoich opinii o żydowskich roszczeniach na swoim prywatnym profilu na facebooku". Pisał: "żmijowe plemię pełne pychy, jadu i złości".

"Nie zgadzamy się na to, by naukowców o poglądach prawicowych, konserwatywnych, narodowych i katolickich spotykały represje, zaś podstarzałe lesbijki bez żadnych konsekwencji mogły dokonywać publicznych bluźnierstw" - podsumowała na swoim Facebooku prawicowa młodzież akademicka.

Manifestacja spotkała się z kontrmanifestacją (uczestników spisała później policja). Na hasło "„Tu jest Polska, nie Bruksela, tu się zboczeń nie popiera!” odpowiedziano „Róż, brokat, antyfaszyzm!” i "Nie przepraszamy za waginę". Któryś z narodowców krzyknął: „Nie przepraszamy za Jedwabne!” - relacjonowała Wyborcza.

Po manifestacji prawica ogłosiła zwycięstwo. "Wczoraj symbolicznie wyrzuciliśmy lewactwo z uniwersytetów, a już jutro symbol nabierze odpowiedniej formy ;)".

I zachęcała: "wybierz swoją stronę: młodzi, roześmiani i dynamiczni czy też skompromitowana, obrzydliwa i stetryczała antyfaszystowsko-liberalna nierzeczywistość? Młodzież akademicka, czy stare rury z KODu? Spotkajmy się w Obozie Wielkiej Polski!"

[Poniżej zdjęcie z manifestacji przedstawiające roześmianą młodzież].

Dominika K.

Podczas gdy nazwisko profesor Graczyk wciąż wraca do mediów, inna kobieta przez waginę swoje nazwisko straciła. Wrocławska artystka Dominika Kulczyńska stała się Dominiką K., oskarżoną w wyniku interwencji Instytutu Ordo Iuris. Artystka w 2019 roku zamieściła na Facebooku filmik - prezentuje w nim swoją rzeźbę Maryi, która kształtem przypomina waginę i jest w tęczowych barwach.

Sama artystka tłumaczyła, że "boziowaginki" miały łączyć kult Maryjny z kultem Ziemi. "Kieszonkowe porcelanowe kapliczki zgodnie z polskim przesądem, wisząc na drzewie miała uchronić je przed ścięciem" - mówiła na łamach "Wyborczej".

"Powstała w odpowiedzi na wprowadzanie wtedy [w 2017 roku] w życie ustawy dotyczącej wycinki drzew w Polsce i działania w Puszczy Białowieskiej" - tłumaczyła Kuczyńska i dziwiła się: "Budziła raczej ciepłe i pozytywne reakcje niezależnie od poglądów". "Połączenie z kształtem waginy jest dla mnie bardziej gloryfikacją niż obrazoburstwem. Jest symbolem płodności, kobiecości i nowego życia. To z niej przychodzą na świat nasze dzieci, a Maryja także była matką".

Niepoliczalne szkody

"Dlaczego kobiety nie mogą głośno mówić o swoim ciele, tradycyjnie seksualnie eksploatowanym lub moralnie paternalizowanym w przestrzeni publicznej? "- pytała Agata Araszkiewicz współzałożycielka Porozumienia Kobiet 8 Marca i członkini Rady Programowej Kongresu Kobiet.

"Kobiecy happening, wypowiadający się na temat kobiecego ciała i religii, albo inaczej - kontestujący narrację polityczną Kościoła wymierzoną w kobiety - budzi wszelkie podejrzenia bez żadnej refleksji. Sam ten fakt we mnie wznieca silne poczucie oporu".

"Środowiska nacjonalistyczne, które hołdują wizerunkom umięśnionego i wygolonego kulturysty z tatuażami »Polski walczącej« mają najwyraźniej problem z kobiecym ciałem i kobiecą ekspresją w przestrzeni publicznej" - podsumowuje Araszkiewicz.

Studenci z prawicowych stowarzyszeń we wniosku do rzecznika dyscyplinarnego szacowali z dokładnością do nieskończoności: "szkody, jakie przyniosło wystąpienie prof. Graczyk wizerunkowi Uniwersytetu, społeczności akademickiej oraz kulturze uniwersyteckiej są niepoliczalne oraz niestety w dużej mierze nieodwracalne"

Wobec prof. Graczyk wszczęto postępowanie wyjaśniające w prokuraturze. Przeciwko Dominice K. prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia.

Udostępnij:

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Przeczytaj także:

Komentarze