0:00
0:00

0:00

Pięciominutowy materiał gdańskiego wydania "Panoramy" z 11 lutego 2017 został zatytułowany niewinnie "Przeszłość Lecha Wałęsy" co mogło sugerować, że będzie to ocena zrównoważona. Zgodnie z ustawą o radiofonii i telewizji

"Panorama" jest bowiem zobowiązana "rzetelnie ukazywać całą różnorodność wydarzeń i zjawisk" oraz"sprzyjać swobodnemu kształtowaniu się poglądów obywateli oraz formowaniu się opinii publicznej".

Ale ta "Panorama" realizuje zgoła inny cel. Ma pokazać Wałęsę w wydarzeniach Grudnia 1970 jako odrażającą moralnie postać SB-ckiego kapusia i prowokatora i to w taki sposób, żeby taki pogląd narzucić odbiorcy.

"Panorama" operuje nachalnym powtórzeniem komunikatu całkowicie jednostronnego, słowa o współpracy czy donoszeniu zestawia z wstrząsającymi zdjęciami ofiar robotniczego protestu i odpowiednim podkładem muzycznego.

Komentarz "Panoramy" rymuje się z opiniami trójki zagorzałych wrogów Wałęsy: Joanny i Andrzeja Gwiazdów (na zdjęciu) oraz Krzysztofa Wyszkowskiego. Nie ma ani jednej kontr-opinii, a słowa samego Wałęsy - jak to u niego, niezbyt jasne - są zdezawuowane komentarzem "Panoramy", że jak inni sb-cy idzie w zaparte i określeniem Wyszkowskiego "kłamca tysiąclecia".

Sześć (!) razy to samo

Materiał nie stawia najmniejszych znaków zapytania. Lektor zaczyna tak: "Lech Wałęsa tajny współpracownik o pseudonimie 'Bolek' podpisał współpracę z SB 21 grudnia 1970 r., kiedy stoczniowcy ginęli na ulicach Trójmiasta".

Treści w materiale jest mało, w zasadzie ogranicza się on do powtarzania właśnie tej zbitki: współpraca Wałęsy - śmierć robotników. Wraca ona pięciokrotnie w wersjach w zasadzie identycznych:

  • (2) "Lech Wałęsa, tajny współpracownik 'Bolek', zdecydował się na podjęcie współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa w grudniu 1970 roku, w najbardziej krwawym okresie w powojennej historii Trójmiasta (mówi z offu autor materiału Łukasz Sitek);
  • (3) "Współpraca Lech Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa, w czasie kiedy koledzy ginęli na ulicach Trójmiasta, wskazuje na brak jakichkolwiek norm moralnych" (autor materiału). I dalej: "Wałęsa naocznie dopilnował pacyfikacji, oglądając masakrę robotników z okna komendy milicji";
  • (4) "Najwięcej osób zginęło na przystanku Gdynia Stocznia [17 grudnia - red.]. To było obrzydliwe. To się nie mieści w głowie, że ktoś wtedy mógł podpisać współpracę" (Joanna Gwiazda, na zdjęciu obok męża Andrzeja Gwiazdy);
  • (5) "Koledzy giną, koledzy cierpią, a on bierze pieniądze" (Krzysztof Wyszkowski);
  • (6) "Jest 17 pokwitowań na różne sumy, za każdą z nich kryje się ludzka krzywda, robotnicy byli szykanowani przez SB, często tracili cały dobytek, zdrowie a nawet życie". W tym ostatnim zdaniu autor materiału wybiega w przyszłość - chodzi o współpracę TW "Bolka" z następnych lat (1971-1976), ale zbitka pozostaje ta sama: pieniądze dla kapusia - ofiary wśród robotników.

Przeczytaj także:

Kłopot z chronologią

Zaskakująca jest naiwność w naciąganiu prawdy. W materiale dwukrotnie przecież mowa, że Lech Wałęsa podpisał współpracę z SB 21 grudnia 1970. To był poniedziałek, cztery dni po tragicznym Czarnym Czwartku 17 grudnia, gdy w Gdyni i Szczecinie zginęło najwięcej osób. 21 grudnia protest dogasał, a komunistyczna partia zdecydowała się skończyć z represjami i odwołać (20 grudnia) I sekretarza Władysława Gomułkę.

IPN tak przedstawia bilans Grudnia 1970: od 14 do 19 grudnia 1970 roku głównie w miastach Wybrzeża ale także m.in. w Białymstoku, Krakowie i Wałbrzychu:

  • w ulicznych starciach wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy ludzi;
  • według oficjalnych danych śmierć poniosło 45 osób, a 1165 zostało rannych (IPN uważa, że ofiar mogło być nawet więcej).
  • wartość strat materialnych przekroczyła 400 milionów ówczesnych złotych;
  • podpalono i całkowicie lub częściowo zniszczono 19 obiektów użyteczności publicznej, m.in. budynki KW PZPR w Gdańsku i Szczecinie;
  • do pacyfikowania protestów na Wybrzeżu władze użyły łącznie ok. 27 tysięcy żołnierzy oraz 550 czołgów, 750 transporterów opancerzonych i 2100 samochodów, a także 108 samolotów i śmigłowców i 40 jednostek pływających Marynarki Wojennej;
  • w akcji brało też udział co najmniej 9 tys. milicjantów, funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa i Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej oraz służby więziennej a nawet straży pożarnej;
  • W trakcie pacyfikowania demonstracji zużyto łącznie około 150 tys. sztuk środków chemicznych, a tylko żołnierze wystrzelili na Wybrzeżu blisko 46 tys. pocisków różnego kalibru i różnych typów.

Jak widać, Lech Wałęsa podpisał współpracę po skutecznej pacyfikacji protestu, w którym brał czynny udział. W "Drodze Nadziei" pokazuje swoje chaotyczne próby kontrolowania wydarzeń, opisuje, jak próbował perswadować milicji, by nie atakowała robotników, na ogół bezskutecznie (m.in. w komendzie MO, gdzie próbował doprowadzić do uwolnienia zatrzymanych uczestników protestu, ale w międzyczasie milicjanci zaatakowali zebrany przed komenda tłum. Padają pod moim adresem słowa: zdrajca, świnia").

Wałęsa podkreśla, że się bał, był zdezorientowany, wspomina o "potknięciach". Opisuje np. jak dyrektor stoczni go nastraszył i w efekcie zablokował jego wybór na przewodniczącego komitetu strajkowego: "Przestraszyłem się (....) Przegrałem. Miałem 27 lat" (cyt. za Lech Wałęsa, Droga Nadziei", Warszawa 1988, wyd. Oficyna RYTM)

Nie było zatem tak, że Wałęsa donosił a koledzy ginęli. SB zabrała Wałęsę z domu już 19 grudnia wieczorem. Był przesłuchiwany. Podpisał protokół i zobowiązanie do współpracy 21 grudnia. Znał tragiczny bilans przegranego protestu.

Zaprzeczając, że był TW Wałęsa wielokrotnie podkreślał, że prowadził z władzami swoją grę i czekał na okazję, by ich przechytrzyć.

Do tej pory wydawało się, że "Bolek" posłuży wymazywaniu Lecha Wałęsy "do przodu". "Panorama" TVP poszła w pewnym sensie dalej. Wbrew strzałce czasu - zgodnie z którą czas upływa zawsze od przeszłości do przyszłości i nie da się go zawrócić - uznała, że podpisanie współpracy z SB 21 grudnia 1970 wystąpiło w chwili, gdy padały ofiary Grudnia 70.

Jeśli tak dalej pójdzie, może się okazać, że "Bolek" miał swój udział w klęsce wrześniowej.

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze