Kompromitacja "Bolka" ma objąć całą biografię Wałęsy, pokazać go jako pionka w rękach SB i komunistów. Taka wersja ma też obowiązywać w nauczaniu historii. Poza osobistą zemstą Kaczyńskiego, idzie o podważenie mitu założycielskiego III RP, zanegowanie jej dorobku i stworzenie nowych bohaterów. Wtedy będzie można ogłosić nowy początek dziejów Polski
Lech Wałęsa to TW Bolek - taki "przekaz dnia" obowiązuje polityków PiS i prorządowe media. Umacnia go werdykt grafologów ogłoszony 31 stycznia 2017, że doniesienia Tajnego Współpracownika SB z lat 1970-1976 pisane były ręką Wałęsy.
Jarosław Kaczyński wyrok wydał już wcześniej. W październiku 2016 mówił europejskim gazetom: "Nie traktujcie Wałęsy serio. To ofiara nowoczesnych czasów. Pełnił rolę lidera w "Solidarności", ale było to możliwe w ówczesnym specyficznym kontekście. Poza tym: wielki deficyt intelektualny, wady charakteru, straszna przeszłość przeważyły nad zdolnością polityczną. Kilka razy się zdyskredytował".
"Zastępcą Lecha Wałęsy w Solidarności, potężną postacią faktycznie kierującą związkiem był mój brat" - powiedział w lipcu 2016..
Celem prowadzonej od lat operacji "Bolek" jest redukcja polskiej ikony wolności rangi Nelsona Mandeli do współpracownika SB, który jako przywódca wielkiego ruchu "S", a także po 1989 r, był dyskretnie sterowany przez tajne służby i polityków komunistycznych.
Paradoksalnie tworzeniu takiego utożsamienia sprzyja coraz mniej wiarygodna samoobrona Wałęsy. Zaprzeczając dowodom na współpracę z SB przed ponad 40 laty stawia sprawę podobnie jak PiS - swoją biografię od strajku 1970 roku do dziś przedstawia jako jedną całość, równowartościową etycznie i politycznie. On twierdzi, że nigdy nie współpracował, a jego wrogowie - że zawsze.
Taka postawa Wałęsy w sprawie Bolka utrudnia rolę jego obrońcom, którzy akcentują moment zerwania współpracy z SB, jako wydarzenie konstytuujące dla psychiki robotniczego działacza.
Jakie są cele operacji "Bolek"? Jak jest wartość używanych argumentów? I jaka potencjalna skuteczność?
W wersji stonowanej udział w kampanii "Bolek" wziął prezes IPN Jarosław Szarek. Ogłaszając wynik ekspertyzy grafologicznej oznajmił: "Nie zamierzamy [nie jest jasne, kto to są "my" - red.] usuwać Wałęsy z historii Polski. Tylko opinia na jego temat ulega zmianie. Nie ma żadnej wątpliwości na temat współpracy Lecha Wałęsy z SB. Ta sprawa jest zakończona.
Od dziś można stawiać nowe pytania. Tutaj jest pole otwarte do badań i zastanawiania się na ile to, że Wałęsa w latach 70. współpracował z SB, wpływało na jego dalszą działalność w latach 80. i po 1989 roku".
Jako przykład sprawy do wyjaśnienia podał Szarek ogólnikowy list Wałęsy do Jaruzelskiego z listopada 1982 roku napisany w stylu Wałęsy i podpisany "kapral", którym uwięziony Wałęsa zastąpił wersję podstawioną mu przez władze do podpisania.
Bardziej zdecydowani są politycy PiS. Pytany w Polskim Radio, czy współpraca z SB mogła mieć wpływ na kształt prezydentury Wałęsy, marszałek Senatu Stanisław Karczewski ocenił, że "na pewno nie była obojętna".
Prezydencki minister Andrzej Dera dostrzegł u Wałęsy strach przed ujawnieniem zawartości teczek. "Pamiętam 1992 r., 4 czerwca, całe to zamieszanie w moim odczuciu wynikało z panicznego strachu. Wtedy się moja miłość do Lecha Wałęsy skończyła" - wyjawił Dera.
W TVP Info Sławomir Cenckiewicz, główny autorytet historii według PiS, podkreślał, że "ta historia z lat 70. odgrywała w postępowaniu politycznym Wałęsy ważną rolę, może najistotniejszą".
Jako argumenty podał wzmianki w dokumentach o "potajemnym konferowaniu Wałęsy z dwoma pułkownikami bezpieki i wojska oraz z ludźmi pokroju Stanisława Cioska i Mieczysława Rakowskiego".
"Mamy wreszcie niesamowity zupełnie dokument z izolacji Lecha Wałęsy w Arłamowie, gdzie jest mowa, że został skonfrontowany z jednym z oficerów, który brał udział w spotkaniach z agentem „Bolkiem”, podpułkownikiem Czesławem Wojtalikiem.
I jest opis reakcji Lecha Wałęsy po tym spotkaniu [21 stycznia 1982]: wstrząśnięty człowiek, który zastygł na kilka godzin i siedzi wpatrzony w jakiś martwy punkt w swoim pokoju".
Ten przykład nie potwierdza lecz raczej zaprzecza tezie, że Wałęsa pozostał pionkiem w rękach bezpieki czy ludzi władzy. Niezależnie od tego, jak przeżył spotkanie z dawnym oficerem prowadzącym, i ile rzekomo alkoholu wypił w Arłamowie (co Cenckiewicz wylicza ufając i w tej sprawie ubeckim papierom), nie uległ presji władzy, i nie dał publicznie twarzy porządkom stanu wojennego.
Z Cenckiewiczem polemizował historyk Antoni Dudek: "Czym innym jest ciężar, który Wałęsa niósł w sobie, jak każdy złamany przez tajną policję, a czym innym twierdzenie, że jednak te służby, czy ich spadkobiercy, dalej oddziaływały na jego działania polityczne. Fakt, że był zwerbowany, a Kiszczak miał materiały - można powiedzieć, że mogło to być wykorzystywane.
Ale musimy mieć na to jakieś konkretne dowody. Bo inaczej obracamy się w sferze spekulacji".
Friszke pisze, że „atak prowadzony przeciw Lechowi Wałęsie dotyczy także okresu jego największej chwały – przewodzenia strajkowi sierpniowemu oraz organizowania i kierowania „Solidarnością”.
W archiwach IPN i w spuściźnie po KC PZPR nie ma jednak żadnych dokumentów, które by pozwalały stawiać znak zapytania nad uczciwością i autentyzmem przywództwa Wałęsy”. Nieoczekiwanie podobną opinię wyraził senator PiS, historyk, Jan Żaryn.
Stwierdził, że na pytanie, czy "ta sterowalność [przez SB] była przez Wałęsę wypełniana w latach 1980-1989 (...) historycy mogą odpowiedzieć tylko i wyłącznie w ten sposób, że nie ma takich dowodów. Wręcz odwrotnie. Istnieje bardzo dużo dowodów świadczących o tym, że Lech Wałęsa, niezależnie z jaką intencją przybył do Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 roku, to w następnych dniach i latach ewidentnie wymknął się spod kontroli SB".
Minister edukacji Anna Zalewska mówiła RMF FM 1 lutego 2017 o podstawie programowej do nauczania historii w szkole podstawowej: "Lecha Wałęsy jak nie było, tak nie ma, jest natomiast Solidarność".
OKO.press zwróciło jakiś czas temu uwagę na pominięcie Lecha Wałęsy. Chodziło o nowy - w porównaniu z poprzednią podstawą programową - fragment „Postacie i wydarzenia o doniosłym znaczeniu dla kształtowania polskiej tożsamości kulturowej”. Wśród 20 postaci znaleźli się m.in. (alfabetycznie) Dobrawa, Jadwiga, Władysław Jagiełło, Jan Paweł II, Mikołaj Kopernik, Augustyn Kordecki, Eugeniusz Kwiatkowski, Witold Pilecki, Maria Skłodowska-Curie, Romuald Traugutt, Józef Wybicki. „Solidarność” została wymieniona, ale, jako jedyna, bez nazwiska swego lidera.
Nawet "Wyborcza" polemizowała: "Nikt nie wyrzucił Wałęsy z podstawy. W poprzedniej też go nie było". Nie było, owszem, ale nie było też rozdziału o bohaterach historii Polski.
Teraz min. Zalewska powtarza: w starej podstawie nie było, w nowej nie ma, wiec o co chodzi? I dodaje, że to postać złożona, dla jednych będzie bohaterem, a dla innych tajnym współpracownikiem. Można się jednak spodziewać, że kuratorzy i wicekuratorzy powołani przez PiS zainteresują się, jaką wersję wybierają nauczyciele.
W reakcji Jarosława Kaczyńskiego zwraca się często uwagę na osobiste urazy i motyw zemsty, także w imieniu zmarłego brata (którego w listopadzie 2009 r. Wałęsa pozwał do sądu za stwierdzenie, że wie, że Lech Wałęsa był agentem Bolkiem; a był to tylko jeden z wielu ostrych konfliktów).
Wałęsa odpowiada Kaczyńskiemu pięknym za nadobne. Zapytany, czy Jarosław Kaczyński chce go "wygumkować" z historii, mówi: "to jest nieprawdopodobne, to jest śmieszne, to jest głupie jak sam Kaczyński. Trzeba go naprawdę zlekceważyć, to jest niepoważny człowiek. I prędzej czy później on zapłaci wysoką cenę za Smoleńsk i za wiele innych rzeczy, za niszczenie polskiego dorobku, za kłócenie Polski ze wszystkimi sąsiadami i innymi państwami".
W programie PiS Lech Wałęsa wpisany został w "narrację o zasadniczym znaczeniu dla systemu Tuska".
Idzie o "legitymację historyczną – Platforma jako dziedzic Solidarności i całego ruchu wyzwoleńczego w Polsce. Służy temu wsparcie ze strony Lecha Wałęsy, stąd dla podtrzymania jego wizerunku nie cofnięto się przed jawnym łamaniem zasady wolności nauki (...) W systemie Tuska jest to przedsięwzięcie w niemałym stopniu skuteczne, mimo, że praktyki PO są w ogromnym stopniu zaprzeczeniem idei Solidarności”.
Innymi słowy, podważenie postaci Lecha Wałęsy uderza w głównego rywala politycznego, jakim była/jest Platforma.
Ale rzecz jest głębsza.
Figura "Wałęsa jako Bolek" oznacza podważenie dziejów polskiej walki o niepodległość w latach 70. i 80. ubiegłego wieku i prowadzi do delegitymizacji III RP. Zwłaszcza, że Wałęsa był współtwórcą porozumień Okrągłego Stołu. Jeżeli "Bolek" siedział tam z gen. Kiszczakiem, jest oczywiste, kto decydował o przebiegu zdarzeń.
Ma zatem powstać próżnia historyczna, którą zaludnić mogą nowi, prawdziwi bohaterowie z Lechem Kaczyńskim na czele. A Jarosław Kaczyński i inni działacze PiS, w tym prezydent Duda, zyskają status pierwszych autentycznych obrońców polskiej wolności nieuwikłanych i niepowiązanych z "ubekami i komunistami". Nie licząc Lecha Kaczyńskiego i Jana Olszewskiego.
Jak pisze Andrzej Friszke, "Teczka Bolka ma być wytrychem, należy ją tylko odpowiednio zinterpretować, a Wałęsę przedstawić tylko jako Bolka. W cieniu jego hańby mają zniknąć inne wielkości, które z Wałęsą współpracowały, razem budowały Solidarność i niepodległe demokratyczne, praworządne państwo polskie. Zaorany obszar historii zostanie obsadzony nowymi nazwiskami i postaciami, zgodnymi z jedynie słuszną wizją państwa narodowego PiS".
Wymazanie Wałęsy Bolkiem oznacza, że można użyć mitu nowego początku, co jest motywem współczesnych populistów typu Donald Trump.
Jak mówiła Beata Szydło w expose, „będzie całkowita zmiana dotychczasowej polityki i formy sprawowania władzy. Ta ogromna potrzeba jest wynikiem ostatnich lat, kiedy to nastąpiło kompletne rozminięcie się oczekiwań obywateli z działaniem rządzących.”
Wiele osób uważa, że "operacja Bolek" nie może się udać. "Teza, według której pominięcie w podstawie programowej jakiegoś wydarzenia będzie oznaczało wyeliminowanie jej ze zbiorowej pamięci w kolejnych pokoleniach, jest absurdalna. W Polsce jest kilka dużych portali historycznych, magazynów i telewizji. Do tego trzeba doliczyć tysiące książek dostępnych na rynku. Pamięć o historii nie zginie" - pisze Marcin Bartnicki w portalu wpHistoria.
Lekceważy oddziaływanie propagandy i edukacji. Tymczasem one już dają skutki.
Wskazują na to odpowiedzi w grudniowym sondażu IPSOS dla OKO.press. Pytaliśmy o najwybitniejszych polityków po 1989 roku. Oto odpowiedzi jednej trzeciej badanych, którzy zadeklarowali zamiar głosowania na PiS:
PiS stworzył nową wersję historii, z nowymi bohaterami. I jego elektorat - zdumiewająco szybko - sobie ją przyswoił i wyznaje niemal bez zastrzeżeń.
Odpowiedzi pozostałych badanych są zupełnie inne.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze