Pomorski Wojewódzki Lekarz Weterynarii chce, by myśliwi zabijali więcej loch. Problem jednak w tym, że teraz prowadzą one młode, więc zabicie matek oznacza śmierć głodową warchlaków. A na dodatek to niezgodne z etyką łowiecką. Walka z ASF w Polsce stała się zwykłą rzezią
Pomorski Wojewódzki Lekarz Weterynarii Wojciech Trybowski wezwał myśliwych do zwiększenie odstrzału loch, czyli samic dzików, w związku z walką z ASF.
Datowane na 28 maja 2020 roku pismo w tej sprawie - podpisane przez jego zastępcę Edwarda Kowalke, a upublicznione przez portal łowiecki.pl - zostało skierowane do zarządów okręgowych Polskiego Związku Łowieckiego (PZŁ) w Gdańsku, Słupsku, Elblągu i Toruniu oraz regionalnych dyrekcji ochrony środowiska w Gdańsku i Szczecinku.
Lekarz weterynarii przypomina, że "zgodnie z założeniami strategii odstrzału sanitarnego pozyskanie samic dorosłych powinno wynosić minimum 50 proc." (chodzi tu najpewniej o strategię UE a nie polską, bo tej drugiej nie ma). I wskazuje, że choć w większości województw ten wskaźnik został osiągnięty, to "niestety w woj. pomorskim pozyskanie [...] jest na poziomie 32 proc.".
Dlatego należy podjąć "działania korygujące", czyli, mówiąc wprost, zwiększyć odstrzał samic.
I tu pojawia się problem: lochy odchowują teraz niedawno urodzone warchlaki. Zabicie matek oznacza śmierć młodych, bo są niezdolne do samodzielnego życia.
Jest to również przymuszanie myśliwych do działań niezgodnych z myśliwskim kodeksem moralnym, ponieważ zabicie tzw. lochy prowadzącej jest uważane za niezgodne z etyką łowiecką.
A na dodatek, w pewnym sensie, korumpujące, bo za odstrzał sanitarny otrzymuje się ekwiwalent finansowy - 650 zł za lochę, 300 zł za każdego innego dzika (po zmianach prawnych z 2017 roku, na dziki w każdym wieku i obydwu płci można polować przez cały rok).
Krytycznym głosem na temat strzelania do loch - tych prośnych (w ciąży), jak i prowadzących młode - niektórzy myśliwi wypowiadali się już od trzech lat, kiedy rząd zaczął prowadzić politykę depopulacji tego gatunku w imię walki z ASF.
Sławomir Kłoda, myśliwy z woj. zachodniopomorskiego, mówił w 2017 roku OKO.press, że zabijając lochy po prostu skazuje się młode dziki na powolną śmierć głodową.
"W mojej ocenie to powinno być traktowane na równi ze znęcaniem się nad zwierzęciem, a nie być dopuszczone prawem” - oburzał się myśliwy.
Zagrożeniem dla osamotnionych dziczków są też drapieżniki.
"Nie znam myśliwego, który z ręką na sercu powiedziałby, że strzelanie do lochy, która ma warchlaki lub potencjalnie może je mieć, mu nie przeszkadza. Wszyscy myśliwi, z którymi rozmawiałem i których słuchałem, byli zgodni i mówili, że nie będą czegoś takiego robić" - mówił w 2019 roku "Polska The Times" Piotr Rogacin, myśliwy z Koła Łowieckiego Mazury.
Przeciwko takiemu strzelaniu występowały też w 2019 roku Naczelna Rada Łowiecka i Zarząd Główny PZŁ.
Wstrzymanie się od odstrzału ciężarnych samic i tych, które mają młode, rekomendował również w styczniu 2019 roku ówczesny minister środowiska Henryk Kowalczyk. Choć, trzeba dodać, że zrobił to pod wpływem krytyki, jaka na niego spadła w związku z tzw. polowaniami wielkoobszarowymi ze stycznia 2019, które miały zatrzymać pochód ASF przez Polskę (i czego oczywiście nie zrobiły).
Jednak niezależnie od różnych medialnych myśliwskich deklaracji, znajduje się niemała grupa myśliwych, która od etyki łowieckiej wydaje się wyżej cenić ryczałt za odstrzał sanitarny.
Bo przecież, jak napisał Pomorski Wojewódzki Lekarz Weterynarii, w tym roku odstrzał sanitarny pozyskania samic dorosłych na poziomie 50 proc. został osiągnięty "w większości województw".
"Nakazana właśnie kolejna fala eksterminacji dzików, w okresie kiedy wiele dziczych matek prowadzi urodzone wiosną młode, to niesłychane okrucieństwo władzy. Okrucieństwo niczym nie uzasadnione, poza doraźnym interesem politycznym i mamieniem rolników o walce z epidemią" - mówi OKO.press Tomasz Zdrojewski z koalicji Niech Żyją!
"Prowadzone bowiem w ostatnich latach próby depopulacji dzików, przy szeregu innych zaniedbań, przynoszą dokładnie odwrotny efekt - wyraźnie rozprzestrzeniają epidemię coraz bardziej" - dodaje.
Fakty są nieubłagane: od początku roku mamy odnotowanych najwięcej, bo 1824 nowych przypadków ASF na 4085 w całej Europie. To prawie połowa.
"Nie przeszkadza to jednak ministrowi rolnictwa okłamywać społeczeństwo, że ASF jest w Polsce pod kontrolą i się zmniejsza, jak poinformował w połowie maja Jan Krzysztof Ardanowski" - krytykuje Zdrojewski.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze