0:000:00

0:00

Dyskusja na sali była bardzo zażarta. Przeciw wypowiedziało się czterech radnych PiS: Rafał Dorosiński, Dariusz Karczmarczyk, Cezary Jurkiewicz i Oskar Hejka. Za argumentowały głównie kobiety - radne PO i radne niezależne.

"Dajmy szansę małżeństwom mniej zamożnym, których nie stać na tak drogie procedury" - mówiła Gabriela Szustak z PO.

Przeciwny projektowi radny Dorosiński przekonywał: "Projekt zakłada, że w ciągu roku 150 urodzi się dzieci. To nie zmieni sytuacji demograficznej. Ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest, czy to metoda jest słuszna, godziwa, dobra. Ze względów etycznych kary śmierci nie wykonujemy w wielu krajach. Tak samo jest z in vitro - to, że można ją wykonać, nie oznacza, że należy ją wykonywać. Sprzyja traktowaniu dzieci jako towar, który można kupić. Łatwo znajdziemy w internecie przypadki tworzenia dzieci pod określone zamówienia".

Radny przypominał, że in vitro nie jest metodą leczenia. Odpowiedziała mu radna Aleksandra Gajewska (PO): "Ma pan okulary - widzi pan? Czy to, że pan widzi oznacza, że okulary wyleczyły panu wzrok? Nie, ale może pan widzieć". Radna Iwona Wujastyk odniosła się do wyliczeń radnego:

"Dziwi mnie, jak łatwo przelicza pan dzieci na liczby. Jedno dziecko to jest aż jedno dziecko, a nie tylko jedno dziecko".

Ewa Malinowska-Grupińska: "Pamiętam, gdy dwa lata minister Radziwiłł ogłosił zamknięcie programu in vitro PO. Drodzy państwo, karty na stół! 5300 dzieci urodziło się z programu PO. Ile urodziło się przez dwa lata w programie, który państwo zaproponowali?". Na to pytanie nie uzyskała odpowiedzi.

Profesor medycyny, autor projektu wszedł na mównicę tylko na chwilę, żeby oznajmić: "Ja jestem autorem tego programu, ale dzisiaj chciałem tylko powiedzieć, że wczoraj z moją pomocą urodziła się Matylda i Zosia, a dzisiaj rodzą kolejne dwie moje pacjentki".

Krzysztof Grochowski z Razem przypomniał, że jego partia zebrała 20 tys. podpisów Warszawiaków pod podobnym projektem dofinansowania in vitro. PO była mu przeciwna. I choć Grochowski wezwał do poparcia obecnego projektu, skrytykował jednocześnie PO za sposób, w jaki potraktowali projekt Razem.

Radni PiS zgłosili wniosek o odesłaniu projektu z powrotem do komisji. Wniosek upadł, a projekt przeszedł większością 35 głosów.

Roczny budżet projektu to aż 10 mln zł. Projektodawcy ocenili, że z programu skorzysta ok. 2,5 tys. par. Na jeden transfer (próbę in vitro) miasto przeznacza 5 tys., resztę (ok. 1,2 tys.) dopłacą same pary. Wymogi medyczne sprawiają, że para może rocznie podjąć dwie próby.

Program został pozytywnie zaopiniowany przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.

Przeczytaj także:

Naprotechnologia też będzie - na całym Mazowszu

Radni PiS, przeciwni in vitro, argumentowali, że miasto nie wspiera Warszawiaków, który borykają się z niepłodnością, ale z in vitro korzystać nie chcą. Tymczasem już w grudniu 2016 r. marszałek województwa mazowieckiego, Adam Struzik (PSL), ogłosił konkurs na realizację „Programu wsparcia leczenia niepłodności mieszkańców województwa metodą naprotechnologii na lata 2017-2019”. W lutym 2017 roku konkurs wygrał Mazowiecki Szpital Bródnowski.

W latach 2017-19 z programu ma skorzystać ok. 120 par – kobiety w wieku 18-40 i mężczyźni w wieku 18-65. Urząd przeznaczył na ten cel 300 tys. zł. Metoda ta popierana jest przez środowiska konserwatywne, medycy mają wątpliwości czy jest skuteczna.

Podobny projekt leczenia niepłodności za pomocą naprotechnologii („Program wsparcia leczenia niepłodności mieszkańców Województwa Mazowieckiego metodą naprotechnologii na lata 2016-2018”) w kwietniu 2016 roku negatywnie oceniła Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. I uzasadniła to tak:

„Główną przesłanką za negatywna opinią Prezesa Agencji jest fakt, że naprotoechnologia nie stanowi opcji terapeutycznej dla osób borykających się z problemem niepłodności, zwłaszcza w przypadkach, gdy niepłodność ta jest związana ze zmianami fizjologicznymi w obrębie narządów rodnych kobiety lub niepłodnością męską.

Naprotechnologia jako metoda opierająca się na naturalnej regulacji poczęcia może stanowić metodę wspomagająca rozród u par, u których wykluczono niepłodność związaną z czynnikami fizjologicznymi”.

Co więcej, „zakłada się, że do programu włączane będą pary ze stwierdzoną niepłodnością po niepowodzeniu wcześniejszego leczenia. Jednak ostatni etap programu zakłada badanie przyczyn tej niepłodności. Podjęcie takich działań w przedstawionej kolejności wydaje się być niezasadne i nielogiczne”.

Niezależnie od tej opinii mieszkańcy Warszawy, którzy nie chcą korzystać z in vitro, będą mogli skorzystać z promowanej przez Kościół naprotechnologii.

Gdzie in vitro już jest

5 czerwca także radni w Gdańsku przegłosowali (po raz drugi) program dofinansowania in vitro dla mieszkańców. Wcześniejszą uchwałę unieważnił wojewoda pomorski - powodem miał był brak opinii Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Opinia dotarła, więc rada zajęła się tematem jeszcze raz.

W 2017 roku Gdańsk wyda na ten cel około 700 tys. zł. W kolejnych latach będzie to 1,1 mln rocznie. To wystarczy na ok. 200 procedur in vitro co roku. Każda para ma prawo do trzech procedur i może uzyskać 5 tys. dofinansowania do każdej z nich.

Jako pierwsze miasto na dofinansowanie zabiegów in vitro zdecydowała się Częstochowa. Tam program trwa już od 2012 roku. Gdy Ministerstwo Zdrowia zakończyło program wsparcia dla par z problemem niepłodności, Częstochowa zwiększyła kwotę dofinansowania i zmieniła warunki udziału w programie. Skorzystać z niego będą mogły nie tylko małżeństwa, ale także związki nieformalne. W 2016 roku (edycja 2015-2017) miasto wydało na in vitro 160 tys. zł.

Z procedury skorzystały 24 pary, a ich efektem jest 10 ciąż (w tym jedna bliźniacza). W 2017 roku na realizację programu zabezpieczono w budżecie 150 tys. zł, co wystarczy na pomoc dla 30 par.

W połowie 2016 roku rada miejska w Łodzi także przyjęła uchwałę o dofinansowaniu zabiegów in vitro dla par (niekoniecznie małżeństw). Program przyjęty na lata 2016-2020 będzie kosztował rocznie 1 mln zł (w 2016 roku 65 tys.). Pary mogą otrzymać maksymalnie 5 tys. zł dofinansowania do każdej próby zapłodnienia pozaustrojowego. Mogą wykonać trzy takie próby.

Do tej pory "w ramach" programu powstało 51 ciąż (na razie urodziło się z nich troje dzieci, w tym bliźniaki). Ponad 200 par zostało objętych procedurą.

W listopadzie 2016 roku program dofinansowania in vitro na lata 2017-2020 przyjęto w Sosnowcu. Rocznie program będzie kosztował 200 tys. zł i wspomoże 40 par. Za wcześnie jeszcze mówić o efektach programu.

W styczniu 2017 roku miejskie in vitro przeszło też w Poznaniu. Program zacznie działać w lipcu i zaplanowany jest do końca 2020 roku. Rocznie pochłonie 1,9 milionów i skorzysta z niego 367 par.

W marcu 2017 roku na in vitro zdecydowała się Bydgoszcz. Do końca roku tego roku miasto wyda 250 tys. zł na pomoc dla ok. 50 par.

...a gdzie projekty odrzucono

W Rzeszowie, Katowicach i w Toruniu wnioski Nowoczesnej przepadły bez żadnej dyskusji. W Krakowie 11 stycznia rada miejska, po trzygodzinnej dyskusji, której fragment przytaczamy na początku tekstu, odrzuciła wniosek dwoma głosami (21 do 19). W lutym 2017 roku projekt odrzucili radni Opola i Wrocławia. W Szczecinie radni zagłosowali za programem dofinansowania, ale prezydent zablokował program.

W czerwcu 2016 roku minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zamknął program dofinansowania in vitro z budżetu państwa.

;

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze