0:00
0:00

0:00

Politycy PiS opowiadają o proteście osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunek zdumiewające rzeczy. Marszałek Terlecki twierdzi np. że celem protestu jest obniżenie pozycji międzynarodowej Polski, a marszałek Karczewski - że protest zaczyna stanowić zagrożenie epidemiologiczne.

Naszą uwagę zwróciły jednak wypowiedzi, które na pozór mają więcej wspólnego z rzeczywistością. Chodzi o fragment przemówienia Mateusza Morawieckiego podczas spotkania w Gdańsku oraz Jacka Sasina w rozmowie z Polskim Radiem.

Fałsz powtarzany wielokroć nie staje się ani trochę bardziej prawdziwy. Czy factchecking robiony wielokrotnie okaże się choć trochę bardziej skuteczny?

50 proc.? Niecałe 30 proc. dla niektórych rodzin

Kwoty wzrosły z 2 tys. do 3 tys. netto. (O pieniądzach dla rodzin osób z niepełnosprawnością)

Spotkanie w Gdańsku,20 maja 2018

Sprawdziliśmy

Fałsz. Od 2015 do końca 2018 wzrosną o 28 proc. i tylko dla części rodzin

Morawiecki już raz wypowiedział podobne zdanie, a my już raz o tym pisaliśmy.

Gdy PiS doszedł do władzy renta socjalna wynosiła: 739 zł brutto, czyli 643 zł na rękę. W marcu 2016 roku została podniesiona o 2 zł – do 741 zł. To zwyczajna waloryzacja renty, jaka następuje co rok, wyliczana na podstawie średniego rocznego wskaźnika inflacji i przeciętnego wynagrodzenia w poprzednim roku (w 2014 roku renta wynosiła 709 zł brutto; w 2013 – 698 zł i 671 zł w 2012 roku).

Rok później - w 2017 - renta socjalna wzrosła do 840 złotych brutto. To efekt skokowego podniesienia minimalnej renty z tytułu całkowitej utraty zdolności do pracy do 1000 zł brutto (wg ustawy renta socjalna stanowiła 84 proc. tej ostatniej). Ta podwyżka jest własną inicjatywą rządu i tutaj akurat ma się on czym chwalić.

Od września 2018 roku – ale z wyrównaniem od czerwca – renta wzrośnie do ok. 1030 zł brutto, czyli 886 zł netto. Renta socjalna wzrośnie więc o ok. 240 zł na rękę licząc od początku rządów PiS.

To wzrost o 39 proc., a nie o 50 proc. jak sobie tylko znanym sposobem policzył premier. 39 proc. to zresztą wartość jaką posługuje się ministerstwo w swoich materiałach. Być może Morawiecki czegoś nie doczytał. Po miesiącu sejmowego strajku powinien jednak znać te liczby na pamięć. Największa część tej podwyżki - dodatkowe 165 zł od czerwca 2018 jest właśnie rezultatem protestu matek i osób z niepełnosprawnością, choć rząd lubi przedstawiać to jaką własną inicjatywę.

Od 2015 roku wzrosło też świadczenie pielęgnacyjne. Jest to związane ze wzrostem minimalnego wynagrodzenia, bowiem wysokość świadczenia pielęgnacyjnego jest zwiększana o wskaźnik waloryzacji, którym jest procentowy wzrost minimalnego wynagrodzenia za pracę. Tryb podnoszenia płacy minimalnej reguluje ustawa z 2003 roku, ale zasługa rządu PiS polega na tym, że faktycznie podnosi ją śmielej niż poprzednicy.

W 2014 roku świadczenie pielęgnacyjne wynosiło 1000 zł. Od 1 stycznia 2015 roku wzrosło do 1200 zł. Za rządów PiS również systematycznie wzrastało – dziś wynosi 1477 zł. W 2016 roku wypłacano przeciętnie 117 tys. takich świadczeń miesięcznie.

[Uzupełnienie 22.05.2018. Czytelniczka zwróciła nam uwagę 1000 zł świadczenia w 2014 roku to efekt ówczesnego protestu osób z niepełnosprawnością i opiekunów. Kwota 1300 zł od 1 stycznia 2016 to także wynik porozumienia z 2014 roku. Była to wartość prognozowanej wówczas na 2016 rok płacy minimalnej netto. Gdy protest się zaczynał w marcu 2014 świadczenie pielęgnacyjne wynosiło 620 zł. Rodzice dostawali także 200 zł dodatku z rządowego programu. Protestujący nie przerwali protestu po rządowej deklaracji, że świadczenia zostaną podniesione o konkretne kwoty, tylko domagali się corocznej waloryzacji. To dzięki nim to świadczenie jest teraz waloryzowane proporcjonalnie do minimalnego wynagrodzenia.]

Bez zmian pozostało najpowszechniejsze ze świadczeń - zasiłek pielęgnacyjny. Zasiłek nie był zresztą waloryzowany od 2006 roku. OKO.press liczyło niedawno, że dzięki temu na osobach z niepełnosprawnością „zaoszczędzono” przez lata ok. 3 mld złotych, a w tej chwili co roku wydaje się nawet 400 mln zł mniej z budżetu państwa. W 2016 roku zasiłek pielęgnacyjny otrzymywało ok. 917 tys. osób. 43 proc. z nich to osoby niepełnosprawne w stopniu znacznym. Zasiłek pielęgnacyjny wzrośnie od listopada 2018 o 30 zł. Możemy przyjąć, że to jeden z rezultatów protestu, choć nie był to główny postulat protestujących.

Zapowiedziano też podwyżkę specjalnego dodatku opiekuńczego. Wynosi on 520 zł i nie był podnoszony od wielu lat. To właśnie ten zasiłek otrzymują opiekunowie, których podopieczni stali się niepełnosprawni po 18. roku życia. Od paru lat walczą oni o zrównanie świadczeń zgodnie z wyrokiem Trybunału z 2014 roku. Bez skutku i nic nie zapowiada, by miało się to zmienić. Ministerstwo zapowiedziało właśnie podniesienie dodatku do 620 zł.

Podsumowując ok 2,4 tys. brutto otrzymuje wąska grupa – i są to niewielkie pieniądze, biorąc pod uwagę warunki, które trzeba spełnić, aby je otrzymywać. Duża część osób z niepełnosprawnością i ich rodzin otrzymuje od państwa znacznie mniej. Są tacy, którzy otrzymują wyłącznie 153 zasiłku pielęgnacyjnego. Morawiecki po raz kolejny sumuje też świadczenia dla osób z niepełnosprawnością i ich rezygnujących z pracy zarobkowej opiekunów. Tymczasem dwie różne grupy świadczeniobiorców i warto o tym pamiętać.

W przypadku najbardziej "uprzywilejowanej" (choć w tym przypadku słowo to jest wyjątkowo nie na miejscu) grupy rodzin zsumowane świadczeń dla opiekunów i osób z niepełnosprawnościami to 1996 zł netto w 2015 i (planowane) 2547 zł netto pod koniec 2018 roku. To wzrost o 28 proc, a nie 50 proc. Słowa Morawieckiego są po prostu fałszywe.

A skąd premier wziął te 3 tys. netto? Zamiast powszechnego dodatku rehabilitacyjnego w wysokości 500 zł, którego domagają się protestujący, minister Rafalska zaproponowała różne ulgi w zaopatrzeniu w wyroby medyczne, m.in. pieluchomajtki i zniesienie ograniczeń dotyczących liczby wydawanych wyrobów medycznych. Niepełnosprawni mogliby też korzystać ze świadczeń specjalistycznych bez konieczności uzyskania skierowania. Osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności miałyby prawo do korzystania ze świadczeń zdrowotnych poza kolejką.

Rząd faktycznie „wycenił” swoją ofertę na 520 zł miesięcznie, ale nie wiadomo, jak to zrobił - nie przedstawił żadnych wiarygodnych szacunków. Jedyne liczby padły ze strony szefa NFZ, który mówił, że działania powinny objąć ok 150 tys. osób i że NFZ przeznaczy 450 mln zł na rehabilitację medyczną i 270 mln zł na zaopatrzenie w wyroby medyczne, ale też nie wyjaśnił skąd się rządowi wzięło owo 520 zł. (Jedyne wyjaśnienie tej kwoty, jakie przychodzi nam do głowy, to fakt, że 520 zł brzmi lepiej niż 500 złotych).

Dodawanie tej fantastycznej kwoty do realnych pieniędzy jest gigantycznym nadużyciem. Tak protestujący, jak i eksperci nie zostawili suchej nitki na propozycjach rządu i zwracają uwagę, że problemem jest brak specjalistów i niedofinansowanie placówek medycznych i że podobne rozwiązania w programie "Za życiem" działają źle. Całość kosztów spadnie na skrajnie niedofinansowany NFZ - to też nie dodaje rządowej propozycji powagi.

Sasin liczy do dwóch, ale z problemami

Jeszcze bardziej zdumiewającą deklaracją podzielił się Jacek Sasin.

"Te oczekiwania, które zostały sformułowane na początku protestu, zostały spełnione"

Polskie Radio 1,21 maja 2018

Sprawdziliśmy

Fałsz. Spełniono tańszy postulat. W sprawie drugiego nic się nie zmieniło.

Rozpoczynając protest Rodzice Osób Niepełnosprawnych 18 kwietnia 2018 roku wystosowali list do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. W nim domagają się natychmiastowej realizacji dwóch priorytetowych postulatów:

  • wprowadzenia dodatku rehabilitacyjnego dla osób niepełnosprawnych w stopniu znacznym, niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18 lat w kwocie 500 zł miesięcznie, bez kryterium dochodowego;
  • zrównanie kwoty renty socjalnej z najniższą rentą ZUS z tytułu całkowitej niezdolności do pracy wraz ze stopniowym podwyższaniem tej kwoty do równowartości minimum socjalnego obliczonego dla gospodarstwa domowego z osobą niepełnosprawną.

Rząd zapowiedział spełnienie pierwszego postulatu. Od września 2018 roku – ale z wyrównaniem od czerwca – renta wzrośnie do ok. 1030 zł brutto, czyli 886 zł netto. Drugi postulat nie został spełniony, a protestujące zmieniają go tylko w tym sensie, że proponują rządowi stopniową jego realizację. W tym roku mieiby dostać 250 zł miesięcznie, w przyszłym 375 zł, a dopiero od stycznia 2020 - 500 zł. Grupa świadczeniobiorców miałaby liczyć ok 272 tys. bo protestującym chodzi o rencistów socjalnych - to tę właśnie grupę reprezentują. Istota postulatu w żaden sposób się nie zmieniła, protestujące i protestujący mówią o tym codziennie od ponad miesiąca.

"Mam takie wrażenie, że gdyby nagle dzisiaj znalazły się nie wiadomo skąd, spadły nam z nieba jak manna te miliardy złotych, żeby dać po te 500 zł w gotówce, to za chwilę okaże się, że to już nie chodzi o 500, tylko o 1000, albo jeszcze jakieś kolejne kwestie" - mówił dalej Sasin.

My z kolei mamy wrażenie, że jest jedna rzecz, która z całą pewnością nie przybliża nas do zakończenia protestu: atakowanie protestujących obywateli przez przedstawicieli władzy, którzy dzielą się z mediami swoimi niepopartymi niczym "wrażeniami".

;
Na zdjęciu Bartosz Kocejko
Bartosz Kocejko

Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.

Komentarze