"Wiadomości" w materiale o energetyce przedstawiły polski węgiel jako remedium na bolączki Europy. W równoległej rzeczywistości TVP elektrownia Turów pomogła Szwedom w momencie, gdy słabiej działały jej elektrownie wiatrowe. Problem w tym, że takiego momentu nie było
"Dzięki temu, że polski rząd nie zgodził się na wyłączenie kopalni i elektrowni w Turowie, dziś Polacy nie muszą obawiać się przerw w dostawie energii. Polska może też sprzedawać prąd za granicę, do Szwecji, Czech i Słowacji. Tymczasem Berlin, unijne instytucje i polska opozycja domagają się ograniczenia polskiej suwerenności energetycznej" - to cytat z "Wiadomości" TVP z 28 grudnia. Materiał Konrada Węża, który zapowiedziano tak dramatycznym wstępem, doczekał się także paska: "Silna Polska drażni eurokratów".
O czym Wiadomości chciały nas poinformować? To nie jest do końca jasne. W kilkuminutowym materiale zobaczyliśmy obrazki z zimowej Szwecji, zdjęcia elektrowni Turów z drona, a także Donalda Tuska i Adama Bodnara mówiących po niemiecku. Ich wypowiedzi nie miały nic wspólnego z energetyką, Szwecją czy Turowem. Być może miały być dowodem na związki opozycji z Niemcami, bo to przecież Berlin według TVP chce pozbawić Polskę energetycznej suwerenności. Nie wyjaśniono jednak, w jaki sposób zachodni sąsiedzi planują zamach na nasze elektrownie i sieci przesyłowe.
Przyjrzyjmy się jedynej konkretnej informacji, jaką Konrad Wąż zamieścił w swoim materiale.
Szwecja. Silnie rozwinięta energetyka wiatrowa sprawdza się, kiedy wiatr silny, ale kiedy nie wieje, a na przykład zimą zużycie prądu rośnie, Szwecja energię importuje z Polski.
Dalej jest mowa o tym, że polski system elektroenergetyczny wspiera otwarty w tym roku siódmy blok elektrowni Turów: "Gdyby Polska zgodnie z postanowieniem sędzi TSUE, nie tylko nie moglibyśmy pomagać innym, ale blackout mógłby grozić polskim odbiorcom" - słyszymy z offu.
Cały materiał jest czystą manipulacją. Nowy blok w Turowie przez większość czasu po oficjalnym otwarciu był nieczynny, a Szwecja nie potrzebuje energii z Bogatyni ani nie opiera się na polskich dostawach.
Import i eksport energii na podstawie umów międzynarodowych nie jest też niczym zaskakującym.
"70 proc. przepustowości połączeń międzygranicznych jest dostępnych dla handlu i każdego dnia energia jest kupowana lub sprzedawana za granicę” – wyjaśniał w rozmowie z OKO.press Bernard Swoczyna, ekspert od energetyki z Fundacji WWF.
Wyjaśnijmy w skrócie, jak działa system elektroenergetyczny. Przesyłem energii zajmuje się państwowy operator Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE). Operator planuje pracę Krajowego Sytemu Elektroenergetycznego (KSE), czyli systemu połączonych ze sobą urządzeń do wytwarzania, przesyłu, rozdziału, magazynowania i użytkowania energii elektrycznej. Dzięki tym wszystkim elementom mamy nieprzerwanie prąd w naszych domach i zakładach produkcyjnych. Działanie KSE rozpatruje się w kilku harmonogramach: wieloletnim, średnioterminowym (2 do 5 lat), dobowym, bieżącym i w czasie rzeczywistym.
Dzięki temu - patrząc na przykład na prognozy pogody i zużycia energii albo planowe wyłączenia bloków energetycznych - operator może zaplanować, ile energii będzie musiał kupić z zagranicy. Albo - ile będzie można sprzedać. Jeśli pojawi się problem ze zbilansowaniem systemu, można skorzystać z dostaw awaryjnych. Tak wydarzyło się na początku grudnia, o czym pisaliśmy w OKO.press.
Do uzupełnienia niedoborów potrzebowaliśmy 1300 MW. Polska zwróciła się więc do Litwy, Niemiec, Ukrainy i Szwecji, z którą łączy nas przewód energetyczny biegnący po dnie Bałtyku.
Jednak nawet gdyby nie udało się zakontraktować rezerwy z innych krajów, PSE mają jeszcze kilka wyjść. Jednym z nich jest zastosowanie tzw. stopni zasilania, czyli wprowadzenie ograniczeń w poborze mocy dla zakładów przemysłowych. Ryzyka blackoutu nie było.
Co więcej, Polska coraz więcej energii sprzedaje na rynki zagraniczne. I rzeczywiście - w grudniu było kilka dni, kiedy eksportowaliśmy duże ilości energii do Szwecji. 24 grudnia było to 2547 megawatogodzin (MWh). Dzień później 6938 MWh, a 26 grudnia 8828 MWh.
Po Świętach sytuacja się odwróciła, a 27 grudnia kupiliśmy ze Szwecji 2667 MWh. Dzień później: 7844. 29 grudnia utrzymaliśmy podobny poziom importu.
W dwa dni Bożego Narodzenia Polska sprzedawała energię nie tylko do Szwecji, ale również do Czech, Słowacji i Litwy. Eksport netto wyniósł ponad 50 tys. MWh.
Dlaczego w świąteczne dni skandynawski kraj potrzebował importu z Polski? Wcale - wbrew temu co ogłasza TVP - nie chodziło o problemy z energią z wiatraków. Choć 26 grudnia wiało nieco słabiej, Szwecja wciąż produkowała ponad 10 proc. swojej energii właśnie z elektrowni wiatrowych. Poza tym kraj opiera swój system na energii jądrowej (26 grudnia atom pokrywał 32 proc. zapotrzebowania) i energii wodnej (48 proc.).
"Polska energia była przede wszystkim tańsza i dlatego Szwecja zdecydowała się ją kupić. Szwecja ma problem z działaniem swoich elektrowni wodnych - poziom wody w zbiornikach spadł, więc ich efektywność maleje, a ceny energii idą w górę" - komentuje w rozmowie z OKO.press Kacper Szulecki z Instytutu Nauk Politycznych i Centrum Studiów nad Sprawiedliwą Transformacją na Uniwersytecie w Oslo.
Jak dodaje, na wysokie ceny energii w Europie złożyły się dwa główne elementy, które wpływają również na wzrost cen w Szwecji: "Po pierwsze, skok cen uprawnień do handlu emisjami (28.12 było to ponad 79 euro za tonę CO2), po drugie wzrost cen gazu. Mimo tego polska energia była tańsza od tej z pozostałych europejskich państw. Dlatego chociażby Szwecji opłacało się sprowadzić energię właśnie od nas. Była więc to zwykła wymiana handlowa, a nie ratowanie >>niestabilnego systemu<< tym stabilnym, węglowym" - wyjaśnia ekspert.
Jak zaznacza, ryzyka blackoutu w Szwecji nie ma.
"Handel energią jest ograniczony mocą przesyłową interkonektorów. Przez wiele lat polski sektor energetyczny blokował rozbudowę sieci przesyłowych, obawiając się, że energia z zagranicy będzie konkurencją dla polskich producentów. Przez lata to się sprawdzało. Dopiero w tym roku polska energia stała się konkurencyjna, a nasz budżet mógłby skorzystać na większych możliwościach handlowych" - tłumaczy Kacper Szulecki.
Dlaczego polskie ceny energii były konkurencyjne?
Część polskich państwowych koncernów energetycznych ma wciąż w swoich portfelach uprawnienia do emisji CO2 wykupione jeszcze po niższej cenie, kiedy za tonę dwutlenku węgla trzeba było zapłacić mniej niż 70 euro. Poza tym polski system jest domykany przez elektrownie węglowe. W innych krajach system domyka gaz, którego ceny znacząco w ostatnich miesiącach wzrosły. Ceny węgla - ze względu na kontrakty długoterminowe - były stabilniejsze.
Taka sytuacja powoli się kończy. Przede wszystkim dlatego, że ceny gazu się stabilizują, więc węgiel nie będzie już tak konkurencyjny. Co więcej, w Polsce zaczyna brakować węgla. Jak podaje Business Insider, według danych Agencji Rozwoju Przemysłu z Katowic na koniec października zapasy węgla na hałdach wynosiły 3,1 mln ton, podczas gdy miesiąc wcześniej 3,7 mln.
Braki węgla to efekt wysokiego zapotrzebowania na energię z polskich elektrowni. "Według wstępnych danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych od stycznia do listopada wyprodukowały one aż o 31 proc. energii więcej niż przed rokiem, spalając o kilka milionów ton węgla więcej. Ten wzrost w większości generowany jest eksportem energii za granicę" - czytamy w "Wysokim Napięciu".
Elektrownie i elektrociepłownie już teraz zgłaszają brak zapasów węgla. Wpływ na polski rynek energii mogą mieć też protesty górników z Polskiej Grupy Górniczej, którzy domagają się rekompensat za pracę w weekendy. Zapowiedzieli, że 4 stycznia wstrzymają dostawy węgla do elektrowni.
W ubiegłym roku wysłaliśmy sąsiadom 1,6 TWh energii elektrycznej. W 2019: 1,4 TWh. Najwięcej sprzedaliśmy Niemcom i Litwinom. Mniej polskiej energii trafiło do Czech i na Słowację, a najmniej kupiła od nas Szwecja.
Jednocześnie w 2020 roku importowaliśmy rekordową ilość energii, bo aż 13,1 TWh. W latach 2010-2020 eksport netto na Słowację z Polski wyniósł 6 TWh, do Czech 5 TWh, a do Niemiec 4. Import netto z Litwy to 6 TWh, a z Ukrainy - 9.
Najwyższy poziom importu netto to 25 TWh. To energia, którą sprowadziliśmy z kraju, który w ocenie TVP ma kruchy system elektroenergetyczny - ze Szwecji.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze