Wiceminister Maciej Duszczyk potwierdził, że dopóki szlak przez Polskę nie zostanie zamknięty, pushbacki będą praktykowane. Bo priorytetem jest bezpieczeństwo, ale z „elementami humanitaryzmu”. Górczyńska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka: „Nie ma innej drogi przywrócenia praworządności jak przywrócenie procedur i prawa na granicy”
Nowy wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Duszczyk, odpowiedzialny za temat migracji w rządzie Tuska, był 12 stycznia gościem Agnieszki Lichnerowicz w TOK FM. Dziennikarka wypytywała ministra o pushbacki i sytuację na granicy polsko-białoruskiej. Co powiedział wiceminister?
To wszystko potwierdza przewidywanie, które wyraziłam w tekście tutaj:
Zakazu pushbacków nie będzie, mimo że apeluję o to coraz więcej organizacji:
O komentarz do wywiadu z prof. Duszczykiem poprosiliśmy Martę Górczyńską, prawniczkę z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka:
Jaka jest różnica między pushbackiem i „zawracaniem”? Bo minister Duszczyk rozróżnił te dwie kwestie w rozmowie w Tok FM. Nagle zaczął mówić o zawracaniu. Do tej pory tylko rzeczniczka Straży Granicznej, por. Anna Michalska tak mówiła.
W prawie międzynarodowym nie ma jednoznacznej definicji pushbacków. Taką definicję ułożyła m.in. Rada Europy na potrzeby swoich raportów. Uznała, że pushbacki to niedopuszczanie ludzi na granicy do procedur. Nie chodzi tylko o niedopuszczanie uchodźców do procedury azylowej. To niedopuszczanie kogokolwiek, kto przekroczył granicę do jakichkolwiek procedur, czyli automatyczne zawracanie ich tam, skąd przyszły. To oznacza, że nie zostają zbadane okoliczności ich pojawienia się na granicy, np. co im grozi w ich kraju, jaka jest ich sytuacja, czy nie są chore, czy nie są ofiarami handlu ludźmi, albo po prostu dziećmi.
I teraz – jeżeli zostaje ślad, że Polska miała do czynienia z tym człowiekiem choćby przez kilka minut na swoim terytorium i odesłała go z powrotem bez żadnych procedur, to wtedy może być odpowiedzialna przed sądami i trybunałami, polskimi i zagranicznymi, gdyby prawa tego człowieka zostały złamane.
Sposób, w jaki obecnie realizowane są „zawrócenia”, o których mówi minister Duszczyk to nic innego jak właśnie „pushbacki”, jeżeli w toku tych operacji nie jest badana indywidualna sytuacja każdej osoby.
Wydaje mi się, że nowa władza próbuje zmiękczyć nieco przekaz odnośnie do granicy polsko-białoruskiej, na przykład używając słowa „zawracanie”, a nie „pushback”. Dowodem na pewną zmianę podejścia jest także to, że, jak ostatnio informowaliśmy, Straż Graniczna uznała po raz pierwszy nasze odwołanie na nielegalny pushback i przyznała, że odbył się niezgodnie z prawem. To nowość. Tym bardziej jednak trzeba patrzeć na ręce nowego rządu, żeby nas ten zmiękczony przekaz nie zmylił.
Szczególnie że minister Duszczyk, a także Donald Tusk mówią jednocześnie – po pierwsze bezpieczeństwo granicy. Z „elementami humanitaryzmu”. Ja w tym słyszę – nie zakończymy pushbacków.
W świetle tego, co powiedziałam wcześniej, nowy rząd powinien się naprawdę poważnie zastanowić, jaką politykę chce prowadzić na granicy. Nie odpuścimy przecież składania skarg na bezprawne działania służb. I to może być duży blamaż dla nowego rządu, kiedy zaczną zapadać wyroki międzynarodowych trybunałów przeciwko Polsce.
Minister Duszczyk powołuje się na art. 33 ust. 2 Konwencji Genewskiej.
Ten zapis wprowadzono w 1951 roku i to był faktycznie jakiś kompromis dla państw, które nie chciały udzielać schronienia uchodźcom, jeżeli mogłoby to zagrażać ich bezpieczeństwu. Ale w ciągu tych ostatnich 70 lat wprowadzono wiele nowych konwencji i przepisów, zapadło także wiele orzeczeń ETPCz i innych sądów, dzięki którym nie mamy wątpliwości – kwestie bezpieczeństwa nie mogą usprawiedliwiać pushbacków.
Nie możemy człowieka wystawić za granicę, bez zbadania jego sytuacji, w imię abstrakcyjnego „bezpieczeństwa państwa”. Jeżeli coś mu się stanie albo spotka go coś złego w Białorusi, to możemy za to odpowiadać. Polska będzie za to odpowiedzialna. To dlatego, że wiele konwencji, z Europejską Konwencją Praw Człowieka na czele, zakazuje tortur. Podobne zapisy znajdują się także w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, czy Międzynarodowym Pakcie Praw Politycznych i Obywatelskich.
W zakazie tortur mieści się także zakaz wydalenia człowieka do państwa, w którym to prawo nie będzie respektowane. Albo które natychmiast odeśle taką osobę do jej państwa pochodzenia, bez zbadania wniosku uchodźczego. Wiemy, że takie ryzyko istnieje w przypadku Białorusi.
To wszystko oznacza, że od zasady non-refoulment zapisanej w Konwencji Genewskiej nie ma odwrotu. To jedna z niewielu zasad, od których nie ma ucieczki, nie ma wyjątków. A to dlatego, że nie ma wyjątków od zakazu tortur, rozumianego także jako narażenie kogoś na tortury w państwie, do którego ma być odesłany.
Rozumiem jednak, że to zagrożenie dla państwa, o którym czytamy w art. 33 ust. 2, może dotyczyć np. terrorystów, przestępców, a nie uogólnionej presji migracyjnej? Nie można w takim przypadku powołać się na ten artykuł?
Nawet w przypadku przestępców – jeżeli w kraju, do którego się ich wydala, może im grozić coś, co będzie stanowiło złamanie zakazu tortur, także nie można ich wydalić, czyli powołać się na ten artykuł.
Zresztą warto dodać, że wyrzucenie do Białorusi osoby, wobec której mamy podejrzenia, że dopuściła się przestępstwa, albo jest zaangażowana w działalność terrorystyczną, w żadnym przypadku nie jest bezpieczne dla Polski. Bo przecież taka osoba może się do nas dostać inna drogą. Jeżeli wyrzucamy taką osobę na granicę, to de facto puszczamy ją wolno. A przecież w takiej sytuacji powinno zostać wszczęte postępowanie karne!
Martwi mnie, że minister Duszczyk i cały rząd zdają się iść w kierunku znalezienia wyłomu, jakiegoś kruczka, by ominąć prawa, które przysługują każdemu. A przecież jeżeli rozszczelnia się system ochrony praw człowieka, to jest to droga w jedną stronę. Nie wiadomo, kiedy będzie zgoda na kolejne przekroczenia. I kto taką decyzję będzie podejmował. Dlatego właśnie, że to jest tak niebezpieczne, nie ma wyjątków od zakazu tortur.
Rząd niestety wie, że mało kto się dzisiaj o zakaz pushbacków upomina. Unia Europejska także akceptuje przemoc na swoich granicach. Dlatego nie ma presji, by tą politykę zmienić. Pozostaje odwoływanie się do respektowania prawa i zapadłych już wyroków.
Ale jednocześnie nowy rząd mówi ciągle o przywracaniu praworządności po 8 latach PiS. Także Donald Tusk mówił w ostatnim wywiadzie, że praworządność to przestrzeganie prawa, a nie umowa polityczna. Że nie można prawa traktować wybiórczo i czegoś przestrzegać, a czegoś nie.
Zgadza się i uważam, że nie ma innej drogi do przywrócenia praworządności, jak poprzez przywrócenie procedur i prawa na granicy. To jest potrzebne także jako zadośćuczynienie po tym, co stało się na tej granicy, co zrobiono nie tylko osobom migrującym, ale także społeczeństwu jako takiemu. Mam na myśli erozję praw człowieka, erozję praworządności na granicy, spadek zaufania do służb, brutalizację ich działań.
I właśnie dlatego po tych 8 latach taka pewność przestrzegania prawa jest ludziom bardzo potrzebna. Dlatego mam nadzieję, że rząd szybko zobaczy, że polityka opierająca się o szukanie wyłomów w przepisach nakazujących respektowanie praw osób przekraczających granicę jest krótkowzroczna.
„Elementy humanitaryzmu” wydają mi się niebezpieczne. Rozumiem je tak: nie będziemy wyrzucać ludzi w trudnej sytuacji. Tymczasem ofiarami na granicy są często zdrowe osoby, które zamarzły lub utonęły.
To jest jeden argument, chociaż pamiętamy tragiczną historię śmierci Kurdyjki, matki 5 dzieci, czy przypadki hospitalizacji osób małoletnich.
Drugi argument to jest zostawianie tych szczelin, o których mówiłam wcześniej. To jest rozszczelnianie systemu prawa człowieka. To pozwala na pewien rodzaj arbitralności, czyli wybiórczości ich stosowania, która nie wiadomo w którą stronę pójdzie. Jak strażnik graniczny miałby ocenić, podczas dokonywania zawrócenia, kto jest w jakim stanie zdrowia, kto wymaga pomocy medycznej, leków, która kobieta jest w ciąży, albo czy dana osoba nie jest przypadkiem ofiarą handlu ludźmi, przemocy, albo nastolatkiem bez opieki? To jest niemożliwe. Dlatego właśnie na granicy muszą być odpowiednie procedury.
Mamy nadzieję, że zapowiadane przez ministra Duszczyka konsultacje wkrótce się odbędą i zostaniemy w nie włączeni. I oczywiście jako Helsińska Fundacja Praw Człowieka będziemy konstruktywnie podchodzić do każdej propozycji. Będziemy jednak dążyć do tego, by na granicy przestrzegano prawa wobec każdej osoby.
Uchodźcy i migranci
Granica polsko-białoruska
Helsińska Fundacja Praw Człowieka
Maciej Duszczyk
migracja
migranci
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze