Antoni Macierewicz przemawiał na rocznicę powstania styczniowego - i powiedział, czemu zawdzięczamy niepodległość. Według niego zawdzięczamy ją "żołnierskiemu poświęceniu" i jest to "wielki posiew powstania styczniowego". Przypominamy ministrowi: powstanie styczniowe było klęską, a niepodległość zawdzięczamy także pokojowej pracy pokoleń i dobrej dyplomacji
W 154. rocznicę powstania styczniowego (1863-1864) minister obrony narodowej Antoni Macierewicz podzielił się z narodem refleksjami dotyczącymi źródeł niepodległości, walki o nią, patriotyzmu i sensu zrywów zbrojnych. Mówił m.in. że powstanie styczniowe pozostawiło "niezwykły spadek ducha".
„Wszyscy, którzy pytają, jaki ma być nowoczesny patriotyzm, powinni spojrzeć na doświadczenia powstania styczniowego, bo tam właśnie jest źródło polskiej niepodległości”.
W powstaniu styczniowym doszło do triumfu - zdaniem Macierewicza -
„nowoczesnej myśli chrześcijańskiej związanej na zawsze jednym serdecznym węzłem z myślą państwową i narodową”.
Według ministra obrony dlatego trzeba rozbudowywać armię:
„Niepodległość Polski wywodzi się z czynu, z żołnierskiego poświęcenia, z walki, jaką kolejne pokolenia Polaków przeciwstawiały zaborcom i zawsze będą gotowe do tego, by być na pierwszej linii każdego frontu, gdyby będzie niepodległość zagrożona. Po to odbudowujemy dzisiaj armię, po to czynimy ją silną, po to dzisiaj gościmy naszych sojuszników, by nigdy więcej niepodległe państwo polskie nie było zagrożone. Taki jest spadek, takie jest doświadczenie, taki jest wielki posiew powstania styczniowego”.
Wyjaśnijmy najpierw kwestię powstania styczniowego. Być może rzeczywiście przyniosło "wielki spadek ducha", ale zapewne nie w tym sensie, który ma na myśli minister Macierewicz. Przede wszystkim było ono gigantyczną narodową katastrofą. Tysiące kiepsko uzbrojonych powstańców rozpoczęły nierówną walkę z jedną z najpotężniejszych armii ówczesnego świata.
Kilkadziesiąt tysięcy powstańców zginęło, prawie tysiąc stracono, a ok. 38 tys. skazano na katorgę lub zesłano na Syberię.
Przez ziemie polskie przetoczyła się fala konfiskat majątków szlacheckich - bo to szlachta przede wszystkim brała udział w powstaniu. Dodajmy jeszcze, że dowództwo powstania nie potrafiło uzgodnić sposobu rozwiązania kwestii pańszczyzny w Królestwie Polskim - co mogłoby przyciągnąć do powstania chłopów, w większości obojętnych lub wrogich. Tę najważniejszą kwestię społeczną ówczesnej Polski rozwiązał w roku 1864 r. rosyjski car swoim ukazem.
W ramach represji za powstanie styczniowe zniesiono resztki autonomii Królestwa Polskiego i wprowadzono na ziemiach polskich bardzo ostrą politykę rusyfikacji.
Czym innym jest cześć dla bohaterów powstania styczniowego - a czym innym stawianie jako wzoru dla polskiej polityki tragicznego zrywu, który nie miał szans na powodzenie i przyniósł gigantyczne straty. Jedną z najważniejszych konsekwencji powstania - "wielkim spadkiem ducha" - było odwrócenie się całego pokolenia polskiej inteligencji od idei walki zbrojnej i zwrot w stronę pozytywizmu oraz pracy organicznej (przykładem takiej postawy jest m.in. Bolesław Prus, który jako szesnastolatek brał udział w powstaniu, został ranny, uwięziony i pozbawiony szlachectwa).
Macierewicz naciąga także rzeczywistość historyczną, mówiąc o tym, że Polska zawdzięcza niepodległość przede wszystkim walce zbrojnej. To nieprawda.
Być może ta ostatnia sytuacja najbardziej boli Macierewicza; okazuje się, że nie trzeba było krwi i trupów, aby wywalczyć w Polsce wolność. To jednak nie jest jeszcze powód, żeby mieszać ludziom w głowach. Fascynacja przegranymi walkami o wolność - powstaniem warszawskim (uznał je za największą bitwę II wojny światowej), powstaniem styczniowym - u ministra obrony niepodległego kraju powinna także budzić niepokój. To nie jest dobra wróżba na przyszłość.
Niepodległość Polski wywodzi się z czynu, z żołnierskiego poświęcenia, z walki (...) Taki jest spadek, takie jest doświadczenie, taki jest wielki posiew powstania styczniowego
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze