Czy wydalenie szefowej Fundacji Otwarty Dialog z UE na wniosek Polski to zwycięstwo służb rosyjskich, którym FOD zalazła za skórę? Tak uważają Andrzej Wielowieyski i Marcin Święcicki. Polemizują z Katarzyną Pełczyńską-Nałęcz, która nie rozstrzyga o powiązaniach FOD, ale krytykuje fatalne działania polskich służb i metodę "na rosyjskiego agenta"
W obronie wydalonej z Polski i UE Ludmiły Kozłowskiej, szefowej Fundacji Otwarty Dialog (FOD), piszą do OKO.press dwaj znani politycy prodemokratyczni. Polemizują z tezami Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz, która w OKO.press zajęła krytyczne wobec metody polskich służb stanowisko, ale zwracała też uwagę na "kontrowersyjne koneksje i korzenie FOD".
"To wydarzenie wywołało ogromne kontrowersje. Po jednej (głównie prawicowej) stronie pojawiły się oskarżenia pod adresem FOD [o powiązania ze służbami rosyjskimi - red.]. Po drugiej, oskarżenia o antydemokratyczne działania władz" - pisała w OKO.press Pełczyńska-Nałęcz, ekspertka ds. polityki zagranicznej, b. wiceminister w MSZ, i b. ambasador RP w Moskwie, obecnie dyrektorki forumIdei, think tanku Fundacji Batorego.
"Prodemokratyczne środowiska w Polsce stanęły wobec ważnego dylematu: wyboru pomiędzy obroną wolności organizacji pozarządowych, a solidarnością z własnym państwem w obliczu ewentualnego zagrożenia ze strony »wielkiego brata«. Ale milczenie w sprawie FOD również nie jest rozwiązaniem. Metoda na »rosyjskiego agenta« może mieć kolejne zastosowania. Od przypadków pozornie oczywistych, szybko można przejść do każdego innego".
"O kontrowersyjnych koneksjach FOD pisano i mówiono od lat (znacznie przed rządami PiS). Można śmiało powiedzieć, że w tym obszarze nie ma drugiej organizacji otoczonej do tego stopnia klimatem podejrzeń i niejasności. Przy czym oprócz publikacji polskich, informacje o dwuznacznych działaniach Otwartego Dialogu pojawiły się także w Mołdawii i na Ukrainie" - pisała Pełczyńska-Nałęcz.
Co mają robić organizacje demokratyczne? "Domagać się, aby Polska była wiarygodna wobec sojuszników, by służby specjalne krajów UE otrzymały przekonujące informacje, że wydalenie Ludmiły Kozłowskiej to nie sprawa polityczna, a przeciwdziałanie realnemu zagrożeniu bezpieczeństwa dla państwa polskiego" .
Andrzej Wielowieyski to działacz katolicki i działacz opozycji demokratycznej w PRL, uczestnik Okrągłego Stołu, poseł, senator, wicemarszałek Senatu, autorytet w sprawach społeczeństwa obywatelskiego. Jest też członkiem Rady Fundacji Otwarty Dialog.
Marcin Święcicki, poseł z listy PO, koordynator polskich ekspertów ds. reformy samorządowej na Ukrainie. Brał udział w Okrągłym Stole, ale po przeciwnej stronie, jako członek KC PZPR. W rządzie Tadeusza Mazowieckiego był ministrem handlu zagranicznego, potem był m.in. prezydentem Warszawy. Ostatnio był współautorem raportu stanie praw człowieka w Kazachstanie (maj 2018).
Obaj zarzucają Pełczyńskiej-Nałęcz niedocenienie dorobku FOD w obronie "osób ściganych i tępionych przez autorytarnych władców Rosji, Kazachstanu, czy oligarchów Mołdawii", oraz sugerują, że podejrzenia o niejasne powiązania i finansowanie rzucają na szefową FOD tajne służby tych krajów, by ją skompromitować i uniemożliwić działalność.
Oto pełny tekst ich polemiki.
Marcin Święcicki i Andrzej Wielowieyski odpowiadają Katarzynie Pełczyńskiej-Nałęcz
W swoim tekście pt." Służby specjalne zawiodły" Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz z jednej strony słusznie krytykuje polskie służby za sposób, w jaki doprowadziły do wydalenia z Unii Europejskiej Ludmiły Kozłowskiej, szefowej Fundacji Otwarty Dialog (FOD), ale z drugiej twierdzi, że nie należy Fundacji bronić.
W rozumowaniu pani Pełczyńskiej-Nałęcz są dwie wielkie luki.
Po pierwsze, nie pisze ona nic o olbrzymim dorobku FOD, która zrobiła bardzo dużo w obronie osób ściganych i tępionych przez służby Putina, Nazarbajewa, Janukowycza i Plahotniuca (mołdawski superoligarcha, magnat medialny i lider partii rządzącej, który skorumpował niemal cały aparat państwowy tego kraju).
Po drugie, właśnie ten dorobek może być przyczyną, iż służby kazachskie i rosyjskie mają tej Fundacji serdecznie dosyć i robią co mogą, żeby panią Kozłowską i FOD zdyskredytować.
Chodzi o takie działania FOD jak wynajmowanie adwokatów, misje obserwacyjne na procesach politycznych, inicjowanie pism w obronie prześladowanych, liczne raporty i biuletyny informujące nie tylko o problemach z prawami człowieka, ale i osobach za nie odpowiedzialnych, wsparcie Majdanu i Ukrainy w wojnie z Rosją, lobbing w Parlamencie Europejskim i starania na rzecz rozszerzenia sankcji personalnych (w tym objęcie nimi Putina) itp. itd.
Potwierdzamy to, co napisał Andrzej Wielowieyski, członek Rady FOD, w swoim artykule w "Rzeczypospolitej" o bardzo pozytywnej i konkretnej działalności FOD, w tym również na rzecz zmian, które na skutek m. in. ich lobbingu wprowadził do swych procedur Interpol, by uniemożliwić wykorzystywanie tej instytucji do ekstradycji uchodźców politycznych. To bardzo zmartwiło dyktatorów na Wschodzie.
Autorka pisze, że media mołdawskie podały informacje o "dwuznacznych działaniach" FOD. Nie wzięła przy tym pod uwagę, że FOD broni w Mołdawii około 20 adwokatów, sędziów, aktywistów i dziennikarzy, ujawniających malwersacje Vladimira Plahotniuca, który w rewanżu robi co może, a może bardzo dużo, aby ich pozbawić wolności, a Ludmiłę Kozłowską zdyskredytować.
Nieprzemyślane działanie naszych służb spowodowało, że Plahotniuc dostał spore wsparcie. Kto, jak nie rosyjskie i kazachskie służby produkuje i zamieszcza w internecie fałszywe nagrania z intymnych scen w pokoju hotelowym, czy zdjęcia wydanego zaocznie Kozłowskiej paszportu rosyjskiego po inwazji na Krym (notabene, obywatelstwo rosyjskie narzucono wówczas również m.in. Olehowi Sencowowi).
Z kolei fałszywy dokument, przedstawiający rzekome śledztwo prowadzone przeciwko Ludmile Kozłowskiej przez Prokuraturę Generalną Ukrainy, zdementował przedstawiciel samej instytucji. Z apelem w obronie Ludmiły Kozłowskiej wystąpiło 11 pozarządowych organizacji ukraińskich.
Kazachskie służby w walce z Abliazowem są zdolne do wielu rzeczy.
[Muchtar Abliazow to kazachski oligarcha, miliarder, który skłócił się z prezydentem Kazachstanu Nazarbajewem i jest przez tego ścigany w całej Europie. W obronę Abliazowa zaangażowała się ODF. Doniesienia o finansowaniu ODF przez niego nie są potwierdzone - OKO.press].
Były np. w stanie rękami służb włoskich deportować z Włoch do Kazachstanu w ciągu niespełna 2 dni żonę Abliazowa i jego kilkuletnia córkę wynajętym przez siebie samolotem (przez pół roku Włosi się kajali i w końcu wydobyli porwanych z powrotem) opłacając w tym celu najlepszych lobbystów i firmy detektywistyczne.
Te ostatnie otrzymywały ogromne budżety nie tylko na poszukiwanie i śledzenie samego Abliazowa, ale i szeregu osób z nim związanych w całej Europie. Do dzisiaj w Kazachstanie więzi i torturuje się ludzi, którzy nie chcą zeznawać przeciw Abliazowowi, co nagłaśniają FOD i inne organizacje broniące praw człowieka.
Francja na wniosek Rosji aresztowała Abliazowa (jakoby współpracującego ze służbami rosyjskimi według różnych pseudoekspertów), ale po trzech latach aresztu ostatecznie go nie wydała uznając polityczną motywację stojąca za jego prześladowaniem.
Pełczyńska-Nałęcz domaga się, aby w imię wiarygodności wobec sojuszników służby specjalne krajów UE „otrzymały przekonywujące informacje, że wydalenie Ludmiły Kozłowskiej to nie sprawa polityczna, a przeciwdziałanie realnemu zagrożeniu dla państwa polskiego”.
A jeśli takich informacji po prostu nie ma, to może należało by napisać, że w takim wypadku służby powinny przeprosić panią Kozłowską i wycofać zakaz wjazdu do strefy Schengen? Zwracamy uwagę, że zakaz nie został wydany wtedy, kiedy zakończono analizę jakichś materiałów i informacji, ale dokładnie w dniu, gdy kończyła się zgoda na pobyt czasowy pani Ludmiły Kozłowskiej w Polsce.
Poza „wątpliwościami finansowymi” żadnych innych powodów wydalenia nie podano. Jeśli nasze służby mają wątpliwości co do finansów organizacji, to powinny sprawę wyjaśnić z samymi zainteresowanymi, a nie robić rozróbę na pół Europy. Zresztą władze przeprowadzały już kontrole finansowe FOD i wtedy nie miały zastrzeżeń czy wątpliwości, które pojawiły się dopiero po artykule Kramka.
Warto bronić Fundacji Otwarty Dialog, bo nasze wrażenie jest takie, że to właśnie służbom Rosji i Kazachstanu, i Vladimirowi Plahotniucowi, najbardziej zależy na tym, aby antykremlowską i proeuropejską działalność Fundacji ODF zatrzymać. A to, że Bartosz Kramek niepotrzebnie napisał to, co napisał, to już zupełnie inna historia.
Marcin Święcicki
Andrzej Wielowieyski
NGO
Opozycja
Policja i służby
Marcin Święcicki
Andrzej Wielowieyski
Fundacja Otwarty Dialog
Ludmiła Kozłowska
Redaktor w OKO.press. Inżynier elektronik, który lubi redagować. Kiedyś konstruował układy scalone (cztery patenty), w 1989 roku zajął się pisaniem i redagowaniem tekstów w „Gazecie Wyborczej”. W latach 80. pomagał w produkcji i dystrybucji „Tygodnika Mazowsze” i w prowadzeniu podziemnej Wszechnicy „Solidarności”. Biegle zna pięć języków, trzy – biernie. Kolekcjonuje wiedzę na każdy temat. Jego tekst „Zabić żubra” rozpoczął jeden z najgłośniejszych cykli w OKO.press.
Redaktor w OKO.press. Inżynier elektronik, który lubi redagować. Kiedyś konstruował układy scalone (cztery patenty), w 1989 roku zajął się pisaniem i redagowaniem tekstów w „Gazecie Wyborczej”. W latach 80. pomagał w produkcji i dystrybucji „Tygodnika Mazowsze” i w prowadzeniu podziemnej Wszechnicy „Solidarności”. Biegle zna pięć języków, trzy – biernie. Kolekcjonuje wiedzę na każdy temat. Jego tekst „Zabić żubra” rozpoczął jeden z najgłośniejszych cykli w OKO.press.
Komentarze