OKO.press zdobyło najnowsze wyliczenia jednego z doradzających rządowi zespołów ekspertów, z których wynika, że epidemia wygasa już w dużej części kraju. Współczynnik reprodukcji R0, czyli liczba osób, którą średnio zakaża jedna osoba, jest jednak różny w zależności od regionu. I jest tu kilka zaskoczeń.
Poniższa tabela prezentuje zmianę wartości parametru R0 w poszczególnych województwach na podstawie danych pochodzących z kolejnych okresów, których granice wyznacza moment wprowadzania/znoszenia kolejnych restrykcji:
Do 15 marca zamknięto szkoły i granice państwa. Na przełomie marca i kwietnia wprowadzono ograniczenia w przemieszczaniu się. W tabeli brak danych oznacza, że zbyt mała liczba przypadków lub niestabilne raportowanie spowodowało trudność w kalibracji modelu.
Z tych wyliczeń wynika, że przed szczytem są jeszcze:
- jak można się było spodziewać, województwo śląskie – aż 1,976, czyli epidemia jest tam w pełnym rozkwicie, jedna osoba zaraża średnio dwie (ale poniżej piszemy, dlaczego może być to zakłócony wynik),
- ale także od początku silnie zainfekowane dolnośląskie – 1,191;
- oraz łódzkie, jedno z pierwszych zaatakowanych przez wirusa – 1,048;
- bardzo blisko jedynki jest pomorskie – 1,018.
W ośmiu województwach epidemia już prawie wygasła:
- współczynnik reprodukcji w lubuskim wynosi zaledwie 0,012:
- w podkarpackim tylko 0,088;
- dobrze jest też w lubelskim – 0.312;
- i w mazowieckim – 0,454;
- oraz w warmińsko-mazurskim – 0,526;
- a także w podlaskim – 0,478
- trochę gorzej, ale już poniżej jedynki jest też w małopolskim – 0,826;
- i zachodniopomorskim – 0,843.
Pozostałe województwa są na granicy współczynnika R0 wynoszącego 1. , co oznacza, że poziom zakażeń utrzymuje się tam mniej więcej na tym samym poziomie.
Na Górnym Śląsku, gdzie mamy wielkie ognisko koronawirusa w kopalniachR0 wygląda w tej chwili bardzo poważnie, ale trzeba pamiętać, że to także wynik wykrycia bardzo dużej ilości przypadków za pomocą testów przesiewowych, które pozwolą odizolować zakażonych i ich rodziny, co pozwala mieć nadzieję, że to ognisko szybko wygaśnie. To nagłe zwiększenie liczby testów zakłóciło też zapewne współczynnik reprodukcji – który w rzeczywistości jest mniejszy.
Ważną daną jest również ilość wykonanych w danym regionie testów, bo jeśli jest ich za mało w stosunku do ilości zakażonych, ich wyniki nie odzwierciedlają dynamiki zakażeń i utrudniają działania na rzecz powstrzymania epidemii. Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, żeby liczba testów była tak duża, aby najwyżej 10 proc. miało dodatni wynik.
Tak jest we wszystkich województwach oprócz opolskiego. Można więc wysunąć hipotezę, że opolskie może nas jeszcze zaskoczyć niewykrytym ogniskiem zakażenia.
Różną dynamikę w poszczególnych regionach kraju widać także na wykresie aktywnych przypadków w województwach, które miały najmniejsze i największe R.
Z regionów, w których epidemia przeszła już szczyt, tylko województwo mazowieckie miało stosunkowo dużą ilość przypadków – w porównaniu z nim lubuskie na wykresie prawie zlewa się z poziomą osią. Na Mazowszu udało się opanować marcowo-kwietniowy wysyp w powiecie grójeckim, przede wszystkim w tamtejszych szpitalach, spada także liczba przypadków w Warszawie.
A tak wygląda sytuacja na mapie Polski:
Jak widać, im dalej na wschód, tym bardziej koronawirus wytracił impet. Wyjątkiem jest województwo lubuskie – mimo że miało pierwszy wykryty w Polsce przypadek SARS-CoV-2, 4 marca. Pewną podpowiedzią może być to, że należy do regionów o najmniejszej gęstości zaludnienia w Polsce – mniej ludzi na kilometr kwadratowy mieszka tylko w podlaskim i warmińsko-mazurskim (również słabo spenetrowanych przez wirusa). A najbardziej zaludnione jest oczywiście województwo śląskie.
Podsumowując – sytuacja w większości kraju jest dobra, już w 9 województwach R jest poniżej jednego, a tak naprawdę tylko w dwóch jest jeszcze niebezpiecznie wysokie. Nie oznacza to jednak, że w dziewięciu województwach można pozwolić sobie już na wszystko – niech przestrogą będzie przykład Iranu, który po poluzowaniu obostrzeń i wypuszczeniu ludzi na ulice i na zakupy znowu ma gwałtowny wzrost nowych przypadków.
Rząd zdecydował się znieść obostrzenia i od poniedziałku otworzyć salony fryzjerskie, restauracje, obiekty sportowe. Pokazaliśmy, że robi to szybciej i odważniej niż np. Czechy czy Austria, co może budzić niepokój i podejrzenia, że dyktowane są również agendą wyborczą – rośnie frustracja i niezadowolenia z powodu dwumiesięcznego zamknięcia gospodarki i codziennego życia.
Z drugiej strony jednak i bez wyborów ta nerwowość i frustracja już niedługo osiągnęłaby krytyczny poziom – w mediach społecznościowych pod naszymi codziennymi raportami z pandemii coraz więcej ludzi pisze, że „żadnego wirusa nie ma” .
Mateusz Morawiecki i jego ministrowie do tej pory swoje decyzje przedstawiali jako wynik swoich własnych bardzo mądrych decyzji, nie informując opinii publicznej o tak „skomplikowanych” rzeczach jak współczynnik reprodukcji czy model matematyczny przewidywanego przebiegu epidemii. Dopiero gdy kilka mediów – w tym OKO.press zaczęło się o te dane upominać, od czasu do czasu któryś minister wspomni o najnowszym wyliczeniu R.
OKO.press stoi na stanowisku, że jak najszersze upublicznienie danych, jakimi w swoich decyzjach posługują się władze, pozwoli zmniejszyć nieufność i podejrzenia wobec działań rządzących – a nie odwrotnie.
Lubuskie to nie jest lubeskie. Lubuskie to Zielona Góra, sam zachód Polski.
Przecież napisała, że jest wyjątkiem, bo jest na zachodzie.
Tak patrzę na tę mapę… Ile to my mamy tych województw? Komu mam zarapować " Coście skurwysyny zrobili z lubuskim?"
Bardzo sceptycznie podchodziłem do wyników analizy przedstawionych w tym artykule. Zostałem jednak pozytywnie zaskoczony po dokładnym jego przeczytaniu. Analiza wygląda na bardzo rzetelną i wiarygodną.
Wszystko ładnie, pięknie opisane, ale jest jeszcze jedna zależność: ilość wykonywanych testów ogółem. Co z tego, że Śląsk ma 12 testów na 1 pozytywny, a Mazowieckie aż 50? To dane do krzywej epidemicznej potrzebne. Pytanie ile testów np. Na 1000 mieszkańców zostalo przeprowadzonych. Bo Śląsk ma teraz górkę zarażonych, bo testują jedną grupę zawodową (a okazuje się, że prawie 100% górników przechodzi to bezobjawowo). Jakby inne województwa tak samo testowały więcej ludzi już 2 tygodnie temu, to też byłoby więcej zarażonych…
Ilość testów na 1000 mieszkańców też nie będzie miarodajne, bo liczy się też jak dobrze się celuje, na śląsku pewnie wynik byłby inny gdyby testowano ludzi przypadkowych na ulicach, a jest inny gdy testuje się w kopalniach, choć z drugiej strony w innych województwach też testuje się raczej tam gdzie można trafić, a nie przesiewowo. Jeśli już to wynik mocno zaburzony może być w mazowieckim, gdzie testuje się rząd i okolice, zapewne stosunkowo duża ilość testów idzie więc tam gdzie nie ma podejrzeń. Nie wiem skąd informacje, że prawie 100% górników choruje bezobjawowo? Mam rodzinę na śląsku i słyszę dużo opowieści o masakrycznym przechodzeniu, fakt większość siedzi w domach, ale nie bezobjawowo.
"Jak widać, im dalej na wschód, tym bardziej koronawirus wytracił impet."
Jestem sceptyczna. Ilość testów pewnie mniejsza, bo jak widać za wschodnią granicą UE, czyli tuż obok, impetu wirusowi nie brak a nawet ma rozmach.