0:00
0:00

0:00

Jak ustaliło OKO.press, sędzia dostała wezwanie do Prokuratury Krajowej jako świadek w związku ze śledztwem dotyczącym legalności wykorzystania Pegasusa. To drugi potwierdzony w Polsce przypadek użycia tego izraelskiego oprogramowania do totalnej inwigilacji przeciwko sędziom.

Pierwsza takie wezwanie dostała sędzia Beata Morawiec z Sądu Okręgowego w Krakowie i prezeska niezależnego stowarzyszenia sędziów Themis. Znana jest ona z obrony praworządności i ostrej krytyki „reform” ministra Ziobry. Pegasus w stosunku do niej mógł być użyty w związku z naciąganymi zarzutami, które chciała postawić jej prokuratura: za rzekome przyjęcie łapówki w postaci telefonu za korzystny wyrok. W dowody prokuratury nie uwierzyła jednak nawet nielegalna Izba Dyscyplinarna, która ostatecznie odmówiła uchylenia jej immunitetu.

Sprawa Morawiec to odprysk większej sprawy rzekomych nieprawidłowości przy zamówieniach organizowanych przez Sąd Apelacyjny w Krakowie. Prokuratura prowadziła w tej sprawie duże śledztwo. Sprawdzano też zamówienia w podległych mu małopolskich sądach. I niewykluczone, że w związku z tą sprawą była inwigilowana Pegasusem druga sędzia, Beata Barylak-Pietrzkowska z Sądu Apelacyjnego w Krakowie. W Prokuraturze Krajowej ma stawić się 24 maja 2024 roku.

Sędzia zaskoczona jest pismem z prokuratury. Mówi OKO.press: „Nie wiem, o co chodzi. Może to ma związek z tym, że w sądzie apelacyjnym byłam kierownikiem szkoleń. A może z jakąś sprawą karną, którą prowadziłam. Zajmowałam się też sprawami niejawnymi, w których stosowano kontrolę operacyjną”.

Dodaje: „Organizowałam szkolenia dla sędziów całej apelacji krakowskiej. Umowy podpisywał dyrektor sądu [był objęty śledztwem prokuratury red.]. Ja podpisywałam tylko umowy z wykładowcami. Pilnowałam rzetelności wykładów i list obecności”.

Mówi dalej: „Te szkolenia kontrolowała NIK, prokuratura, CBA. I nic nie znaleziono. Może im się nie mieściło w głowach, że można być czystym?”

Przeczytaj także:

Sędzia prowadziła też jedną sprawę karną, którą skończyła wyrokiem w 2015 roku. Chodziło o zabójstwo. Po tej sprawie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zmienił przepisy tak, by mógł wnosić kasacje do SN od samego wymiaru kary. Uznał bowiem, że sędzia wydała zbyt łagodny wyrok.

Barylak-Pietrzkowska była też wicedyrektorem Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury i jedną z jej założycielek. Od 2020 roku jest w stanie spoczynku, czyli na sędziowskiej emeryturze.

Pracownicy krakowskich sądów szczególnie wyróżnili się w obronie praworządności – za co na sędziów spadały masowe represje – i teraz zastanawiają się, kto będzie wezwany do prokuratury jako następny.

Czy Pegasusem włamano się na telefon Waldemara Żurka, najbardziej prześladowanego za władzy PiS sędziego w Polsce? A może na telefon Macieja Ferka, Macieja Czajki, Katarzyny Wierzbickiej, Wojciecha Maczugi, Edyty Barańskiej, czy Anny Głowackiej. Każdy z nich mógł być pomówiony w śledztwie dotyczącym rzekomych nieprawidłowości w krakowskich sądach. I mogło to być wykorzystane jako pretekst – nawet za zgodą sądu – by włamać się na ich telefony i przejrzeć ich zawartość oraz kontakty.

Pada też pytanie, czy Pegasusa użyto wobec innych sędziów znanych z obrony praworządności, np. prezesa Iustitii, prof. Krystiana Markiewicza.

Na zdjęciu u góry krakowscy sędziowie na jednej z pikiet na schodach sądu w obronie sędziego Waldemara Żurka. Fot. Iustitia

Sędzia Beata Morawiec
Sędzia Beata Morawiec, która jako pierwsza dowiedziała się, że była inwigilowana Pegasusem. Fot. Jakub Porzycki/Agencja Wyborcza.pl

Sprawa, w której mógł pójść w ruch Pegasus

Osiem lat temu prokuratura prowadziła śledztwo związane z nieprawidłowościami w Centrum Zakupów dla Sądownictwa, które mieściło się przy Sądzie Apelacyjnym w Krakowie.

W śledztwie zarzuty usłyszało kilkadziesiąt osób, w tym byli dyrektorzy sądów z rejonu Krakowa, a także były prezes krakowskiego sądu apelacyjnego Krzysztof S. Według prokuratury miał przyjąć „korzyści” jako zapłatę za sporządzenie fikcyjnych opracowań (sam S. twierdzi, że zlecenia wykonał).

Miał też nie dopełnić obowiązków prezesa, umożliwiając pozostałym podejrzanym przywłaszczenie co najmniej 21 mln zł na szkodę Sądu Apelacyjnego w Krakowie (choć Centrum Zakupów dla Sądownictwa podlega dyrektorowi Sądu Apelacyjnego w Krakowie, a dyrektorzy sądów – ministrowi sprawiedliwości, nie prezesom sądów). S. miał też zarzut prania brudnych pieniędzy i poświadczania nieprawdy w dokumentach.

Zarzuty dostał też dyrektor Sądu Apelacyjnego w Krakowie. To z tej sprawy wyłączono wątek rzekomej łapówki w postaci telefonu dla sędzi Beaty Morawiec. Obciążył ją diler telefonów komórkowych, który sam miał problemy z prawem.

Procesy głównych oskarżonych nie zakończyły się nawet nieprawomocnie. Na razie sąd skazał tylko dwie osoby, które dobrowolnie poddały się karze.

Sprawę śledztwa w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie wykorzystano do atakowania krakowskich sędziów w sprzyjających władzy PiS mediach. Próbowano z nich zrobić przestępców w togach. Były premier Mateusz Morawiecki mówił w wywiadzie dla „Gazety Polskiej”, że w krakowskim sądzie była grupa przestępcza. Sędziowie pozwali za to „Gazetę Polską”, żądając sprostowania.

Wygrali prawomocnie, ale nie zostali przeproszeni. Korzystny dla nich wyrok uchylił SN w składzie z wadliwymi neo-sędziami. I sprawa wróciła do Sądu Apelacyjnego w Warszawie.

Prokuratura próbowała też ścigać krakowskich sędziów za uchwałę, w której skrytykowali złe traktowanie w areszcie byłego prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie Krzysztofa S. Wzywała ich w tej sprawie na przesłuchania.

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze