Czy to prawda, że 25 grudnia rodzi się najmniej dzieci? Tak, a powody są nieoczywiste i ciekawe. M.in. chodzi o wielkość naszych mózgów i chód w pozycji pionowej
Zacznijmy od suchego faktu. 25 grudnia w większości krajów świata urodzi się najmniej dzieci w całym roku. Jaka jest tego przyczyna?
Nie jest nią to, że kobiety posiadły tajemniczą zdolność przyspieszania (czy opóźniania) porodu. Ciąża tylko umownie trwa 40 tygodni, czyli 280 dni licząc od ostatniej menstruacji (albo 38 tygodni licząc dnia zapłodnienia). Jeśli poród przypadnie dwa tygodnie przed przewidywanym terminem lub po nim, nadal jest to w normie.
Prawidłowa ciąża może więc trwać od 38 do 42 tygodni, czyli od 266 do 294 dni. To prawie miesiąc oczekiwania na rozwiązanie, a przyszła mama nie ma na to żadnego wpływu.
Skąd więc ten niedobór urodzeń właśnie w Święta? Naukowcy nie byliby sobą, gdyby tego nie zbadali.
25 grudnia w większości krajów świata urodzi się najmniej dzieci w całym roku.
Powodem tej zaskakująco niskiej liczby urodzeń w Święta nie jest także to, że dziewięć miesięcy wcześniej, w okolicach przesilenia wiosennego, ludzie rzadziej uprawiają seks. Ani to, że wtedy spada płodność kobiet lub mężczyzn. Zbadano to dość dokładnie już jakiś czas temu (pracę opublikowano w 2001 roku w “Obstetrics and Gynaecology”).
Rzeczywiście więcej dzieci rodzi się późnym latem i wczesną jesienią, co sugeruje wzrost ludzkiego libido (lub płodności) właśnie w ostatnim miesiącu roku. Są to jednak nieduże różnice, dziewięć miesięcy później rodzi się o 2 procent więcej dzieci niż w pozostałych miesiącach roku.
Podobny trend widać także w danych statystycznych dotyczących urodzeń w Polsce – mówił serwisowi Prawo.pl prof. Piotr Szukalski z Uniwersytetu Łódzkiego, demograf.
Ciekawostką jest to, że do lat 80. ubiegłego wieku w naszym kraju najwięcej dzieci rodziło się w marcu i kwietniu, a więc poczęte zostały latem, podczas sezonu urlopowego.
Przejrzystą wizualizację liczby urodzeń przypadających w danym dniu roku stworzyli autorzy “The Daily Viz” na podstawie amerykańskich danych statystycznych. Widać na niej, że w USA najrzadziej urodziny przypadają 24 i 25 grudnia, 1 stycznia. I, z pozoru nieoczekiwanie, 4 lipca.
Czy coś już państwu świta? Tak, te dni są wolne od pracy w większości krajów, a 4 lipca jest narodowym świętem w Stanach Zjednoczonych. Po prostu w dni świąteczne przeprowadza się mniej planowanych operacji i zabiegów w szpitalach. Także operacji cesarskiego cięcia i zabiegów farmakologicznego wywołania porodu.
W pierwszy i drugi dzień Bożego Narodzenia oraz w Nowy Rok liczba urodzeń jest, w zależności od kraju od 30 do 40 proc. niższa niż średnia w inne dni roku - wyliczał zafascynowany tym zjawiskiem ekonomista, Jay L. Zagorsky, na łamach portalu “The Conversation”. Oczywiście tam, gdzie wolne są dwa dni świąteczne, urodzeń jest mniej w oba dni.
Zaraz, ale czy tych zabiegów naprawdę wykonuje się aż tak wiele, że ma to tak duży wpływ na statystyki urodzeń w dni wolne od pracy?
O, tak.
Przez cesarskie cięcie na świat przychodzi w Polsce bardzo dużo dzieci, blisko połowa wszystkich, bo około 40 procent.
Jeszcze dwie dekady temu “cesarek” było dwa razy mniej. Kobiety coraz później decydują się na macierzyństwo, a im starsza matka, tym większe ryzyko komplikacji ciąży. Cesarskie cięcie częściej bywa koniecznością.
Część porodów jest też wywoływana farmakologicznie. To również wymaga planowanej interwencji lekarzy. Jak duża część? Według Światowej Organizacji Zdrowia w krajach rozwiniętych jest to nawet co czwarty poród. W Polsce jest to nawet połowa, twierdzi “Medonet”. Oznaczałoby to, że 90 proc. nowych Polaków przychodzi na świat w dniu wyznaczonym przez lekarzy, a nie siły natury.
Nie zawsze jednak cesarskie cięcie jest wykonywane z powodu wskazań medycznych. Część kobiet się na nie decyduje z wyboru. I trudno im się dziwić.
Ewolucja doprowadziła do bardzo nieprzyjemnej sytuacji, w której głowa ludzkiego płodu jest bardzo duża w stosunku do otworu w miednicy. Kobiety, w porównaniu z samicami innych małp naczelnych, rodzą długo, boleśniej i częściej z komplikacjami. To zjawisko zwane w anglojęzycznej literaturze „obstetrical dilemma”, czyli „dylematem położniczym”. Przecież ewolucja nie powinna prowadzić do sytuacji, w której zarówno dziecko, jak i matka mają większe szanse na śmierć w wyniku porodu.
Nie jest tak, że mechanizmy ewolucji nie próbowały ułatwić porodu. Miednice mężczyzn są węższe, a kobiet szersze. Ta różnica między płciami nie jest ewolucyjnie nowa, widać ją i u szympansów. Jednak u ludzi te różnice w szerokości miednicy są aż dwa razy większe niż u naszych najbliższych małpich kuzynów. Najwyraźniej nasze mózgi rosły szybciej, niż mogły poszerzyć się miednice. Dlaczego?
Niestety, kobiece miednice nie mogą być jeszcze szersze, co znacznie ułatwiłoby poród ludzkich noworodków. Prawdopodobnie dlatego, że szersza miednica nie pozwalałaby na stabilny chód w pozycji wyprostowanej. Tu mechanizmy ewolucji natrafiły na ścianę, twierdzą naukowcy (choćby w tej i tej pracy).
Te dwa wybryki ewolucji: nasze wielkie mózgi i chód w pozycji pionowej są zatem w dużej mierze przyczyną tego, że w Wigilię, dwa dni świąteczne Bożego Narodzenia, czy pierwszy dzień stycznia przyjdzie na świat ponad jedna trzecia dzieci mniej niż w każdy inny dzień roku.
Jeśli będziecie kiedyś musieli zgadywać czyjąś datę urodzin, nie obstawiajcie świątecznych dni wolnych od pracy.
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Komentarze