Czy ludzie kiedyś wyginą? Nie jest to wykluczone. I nie jest wcale niemożliwe, że stanie się to z powodu spadającej płodności mężczyzn. Statystyczny mężczyzna produkuje dziś połowę tej liczby plemników, co pół wieku temu.
Spadek liczby plemników w męskim nasieniu mężczyzn naukowcy zauważyli już w latach 70. ubiegłego wieku. Z badań wynikało, że plemników ubywa w tempie około półtora procenta rocznie. W świecie naukowym długo dyskutowano o tym, czy wyniki takich badań są miarodajne. Prowadzone były (najczęściej) na niewielkich próbach badanych mężczyzn, często nie uwzględniając ich wieku (wraz z wiekiem spada jakość nasienia). Wiele z takich badań miało też niewielki zasięg geograficzny (prowadzono je na przykład w jednym mieście).
Tego, że są miarodajne, a spadek płodności jest faktem, dowiodła duża analiza wielu takich badań, przeprowadzona przez zespół pod kierunkiem Elisabeth Carlsen w 1992 roku (zwana później “Carlsen Study”). W 2017 roku ukazała się kolejna analiza badań naukowych. Potwierdziła, że spadek płodności trwa od ponad 40 lat.
Choć spadek o półtora procent rocznie nie wydaje się duży, przez dekady stał się znaczący. Plemników w męskim nasieniu jest statystycznie mniej niż połowa niż czterdzieści lat temu.
Niedawno, bo w połowie listopada 2022, ukazał się kolejny przegląd badań. Jest o tyle cenny, że obejmuje także kraje półkuli południowej (a nie tylko zamożniejszej północnej). Z przeglądu tego wynika, że plemników ubywało na całym świecie. A co gorsza ubywa ich coraz szybciej.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Współautorka badań z 2017 roku, epidemiolog Shanna Swan w wydanej w 2021 roku książce “Count Down” twierdzi, że jeśli ekstrapolujemy widoczną w danych krzywą, płodność statystycznego mężczyzny wyniesie zero już w 2045 roku. Takie “przedłużanie krzywych” jest zawsze ryzykowne, zastrzega badaczka. Ale i inni naukowcy sądzą, że jeśli ten trend się utrzyma, większość mężczyzn na świecie nie będzie w stanie mieć dzieci bez zapłodnienia pozaustrojowego - in vitro - już w połowie tego stulecia.
Powstrzymajmy się jednak od wizji zagłady ludzkości. Nawet jeśli plemników w nasieniu nadal będzie ubywać w podobnym jak dotąd tempie, w połowie stulecia mężczyźni nadal będą mieć średnio jedną trzecią plemników, którą mieli w latach 70. ubiegłego wieku. I więcej niż połowę tej, którą mają dzisiaj.
Shanna Swan i część naukowców winią zanieczyszczenie środowiska chemikaliami. Część z nich niekorzystnie wpływa na gospodarkę hormonalną. Wśród najczęściej wymienianych są ftalany. To związki dodawane głównie do tworzyw sztucznych jako plastyfikatory czy powłoki wykańczające laminaty.
Drugim podejrzanym jest bisfenol A (BPA), również dodawany do wielu sztucznych tworzyw.
Na to, że ftalany i bisfenol A mogą zaburzać płodność mężczyzn, wskazywały badania prowadzone w początkach tego wieku. Wskazywały, że mogą – ale jednoznacznych dowodów nie ma do dziś. Światowa Organizacja Zdrowia w 2010 roku stwierdziła, że nie ma potrzeby wydawania żadnych zaleceń w tej kwestii. Podobnie stwierdził Europejski Urząd do spraw Bezpieczeństwa Żywności (European Food Safety Authority czyli EFSA).
Na wszelki wypadek, ze względu na możliwe ryzyko, od 2011 roku w Unii Europejskiej (a rok wcześniej w Australii i w USA) zakazano stosowania tych substancji w butelkach dla niemowląt. W 2014 roku EFSA zasugerowała, by limit dziennej dopuszczalnej dawki bisfenolu A obniżyć z 50 do 4 mikrogramów na kilogram masy ciała dziennie. Jest to jednak zalecenie, które każdy z krajów Unii może (ale nie musi) wprowadzić do własnych przepisów.
W 2017 roku Europejska Agencja chemikaliów dodała bisfenol A do listy kandydatów “substancji możliwego wysokiego ryzyka” (jeszcze na tę listę nie trafił, ale umożliwi to jego wpisanie w przyszłości). Od stycznia 2020 roku nie można też w Unii Europejskiej sprzedawać papieru zawierającego bisfenol A (wykorzystywano go w drukarkach termicznych).
Ftalany i bisfenol A nadal można znaleźć w tworzywach sztucznych stosowanych do pakowania produktów spożywczych.
Podkreślmy, że związek tych chemikaliów z płodnością jest nadal hipotetyczny. Ftalany i bisfenol A nie są dobrze rozpuszczalne ani lotne. Ich ilość w wodzie i powietrzu jest znikoma. Bisfenol A nie odkłada się w organizmie, bo ulega szybkiemu rozłożeniu (ok. dwie godziny).
Nie ma (jak dotąd) jednoznacznych naukowych dowodów, że to one są przyczyną spadku płodności mężczyzn. Mamy tylko poszlaki, że nie jest to wykluczone.
Jest też jeden szkopuł. Plastiku przybywało na świecie w tempie wykładniczym, spadek płodności był liniowy. Dziś produkujemy dziesięć razy tyle plastiku rocznie, co w latach 70. ubiegłego wieku, ale statystycznie plemników jest o połowę (a nie dziesięć razy) mniej. Coś tu nie do końca się zgadza.
Chemikalia nie są jedynym możliwym wyjaśnieniem spadku płodności mężczyzn. Część badaczy sądzi, że za spadek jakości nasienia odpowiada niezdrowa zachodnia dieta. I mają na to dowody.
Z duńskich badań wynika, że mężczyźni jedzący dużo mięsa, produktów smażonych i przetworzonych mają w nasieniu mniej plemników.
Dolna granica liczebności plemników u niezdrowo odżywiających się mężczyzn wynosiła 109 mln w badanej próbce. U tych na zdrowszych dietach nie stwierdzono mniej niż 146 mln. To bardzo duża różnica.
Tu dochodzimy do jeszcze jednej rzeczy, do związku otyłości z męską płodnością. W przeszłości niewielu mężczyzn prowadziło na tyle dostatnie życie, by dorobić się tkanki tłuszczowej na brzuchu. Dziś ma ją znacząca część. W Polsce nadwagę ma 44 proc. panów, a otyły jest prawie co czwarty - 23 procent z nich. Podobny odsetek jest w większości krajów rozwiniętych.
Pół wieku temu mężczyzn otyłych było (w krajach rozwiniętych) o połowę mniej, przez ostatnie dekady przyrost ten jest w miarę liniowy.
Dziś mężczyzn z nadwagą jest dwa razy więcej, a średnia liczba plemników o połowę niższa.
Te dwa trendy pasują do siebie znacznie lepiej (co nie oznacza, że zanieczyszczenie środowiska chemikaliami nie jest bez winy).
Jak plemnikom przeszkadza tkanka tłuszczowa? Nie jest tylko biernym zapasem tłuszczu na czarną godzinę, działa jak gruczoł dokrewny. Produkuje wiele chemicznych związków, w tym na przykład estrogeny. Tak, żeńskie hormony, to nie pomyłka.
Tkanka tłuszczowa wywołuje też w organizmie szereg niekorzystnych zmian biochemicznych (w tym przewlekłych procesów zapalnych), co ma przełożenie na mechanizm produkcji plemników. Badania wpływu nadwagi na jakość nasienia wskazują, że spadek płodności jest większy w tych krajach, gdzie więcej mężczyzn ma nadwagę (lub jest otyłych).
Jest to związek lepiej udowodniony naukowo niż wpływ chemikaliów.
Jest i hipoteza, że przyczyną spadającej płodności mężczyzn jest przeludnienie. U wielu gatunków zwierząt, gdy populacja na danym obszarze rośnie, płodność samców spada. Gdy osobniki siedzą sobie na głowach, nie ma szczególnego sensu, żeby się rozmnażały (bo zabraknie w środowisku pożywienia). Być może ludzie w miastach są już upakowani za gęsto.
Ostatnim czynnikiem, który można brać pod uwagę, jest stres. Jego wpływ na gospodarkę hormonalną jest niezwykle rozległy. W porównaniu z tym, jak żyli nasi rodzice czy dziadkowie, żyjemy dostatniej, ale na pewno nie spokojniej. Jeszcze sto lat temu większość ludzkości była pasterzami, rolnikami, albo rzemieślnikami (fabryki i biura to całkiem nowy wynalazek w historii cywilizacji).
To jednak hipotezy, które trudniej udowodnić. Związek diety oraz nadwagi i otyłości z jakością nasienia jest zaś bardzo dobrze udowodniony naukowo.
Część badaczy sądzi, że za spadek jakości męskiego nasienia i liczby plemników odpowiada niezdrowa zachodnia dieta.
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Jeśli przyczyną spadku płodności mężczyzn jest przeludnienie, odpowiedź brzmi “raczej nie”. Ludzkości na świecie będzie przybywać jeszcze do końca tego stulecia. Coraz więcej będzie też mieszkać w miastach. Na to niewiele poradzimy.
Jeśli przyczyną jest stres, również trudno będzie o łatwe rozwiązanie. Oczywiście można rzucić pracę w korporacji i wyjechać w przysłowiowe Bieszczady, ale przecież nie zrobią tego wszyscy. Usunięcie nadmiernego stresu z codziennego życia większości wymagałoby rewolucji gospodarczej i społecznej.
Jeśli zaś za spadek płodności mężczyzn odpowiada zanieczyszczenie chemikaliami, odpowiedź brzmi “będzie ciężko”. Zarówno ftalany jak i bisfenol A należą do związków trwałych, które trudno rozłożyć, same zaś nie ulegają rozkładowi. Stąd też i zyskały miano “wiecznych chemikaliów”. Można ograniczyć stosowanie takich związków dzięki regulacjom prawnym.
Możemy mieć za to wpływ na dietę i masę ciała. Jeśli mężczyzna ograniczy mięso i jego przetwory, produkty smażone i przetworzone, ma całkiem spore szanse, by liczba jego plemników wzrosła o jedną trzecią. Przede wszystkim, jeśli planujecie panowie powiększenie rodziny, raczej zrzućcie brzuch.
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Komentarze