0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Stowarzyszenie dla Natury "Wilk"Fot. Stowarzyszenie ...

Był 12 września 2019 roku. Wilk Kosy, sześcioletni, 40-kilogramowy samiec, mający pod swoją opieką szczeniaki, wyszedł na pole graniczące z Roztoczańskim Parkiem Narodowym. Z ambony myśliwskiej padł strzał.

Kosy, mocno krwawiąc, zdołał przejść jeszcze kawałek w stronę drzew. Tam umarł.

Ciało znaleziono między miejscowościami Brody Małe a Lipowiec-Kolonia w gminie Szczebrzeszyn. O jego śmierci dowiedzieliśmy się dzięki obroży telemetrycznej, która rejestrowała jego lokalizację – wilk był objęty projektem badawczym.

„Kosy był pięknym, zdrowym wilkiem rozmnażającym się w swojej grupie rodzinnej. Niemal całe jej terytorium leży na obszarze Roztoczańskiego Parku Narodowego, również miejsce rozrodu, był to więc wilk parkowy” – mówiła wtedy w rozmowie z OKO.press dr hab. Sabina Pierużek-Nowak ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”.

Mordercy Kosego szukano przez ponad rok. Policja zabezpieczyła książkę polowań, czyli wykaz wszystkich zgłoszonych przez myśliwych odstrzałów. Wtedy, kiedy zginął Kosy, nie było planowane żadne polowanie. W styczniu 2021 zatrzymano podejrzanego: był nim 42-letni mieszkaniec powiatu biłgorajskiego.

Sąd Rejonowy w Zamościu po 3,5 roku od zabicia Kosego wydał wyrok uniewinniający. Prokuratura się z tym wyrokiem nie zgadza. Już złożyła apelację.

Zginął wilk Kosy, a niedługo później jego dzieci

Śmierć Kosego okazała się również wyrokiem śmierci dla jego czteromiesięcznych młodych. Jeszcze dzień przed tym, jak z ambony padł strzał, wilk przyniósł im pokarm.

"Ponieważ go zastrzelono, to osierocone szczenięta straciły dostarczyciela pożywienia, bo taka jest rola ojca w grupie rodzinnej” – mówiła prof. Pierużek-Nowak.

Szczenięta nie miały też matki. Debra, wilczyca, z którą skojarzył się Kosy, umarła miesiąc wcześniej. W sierpniu 2019 roku fotopułapka zarejestrowała z oddali osobnika z urwaną łapą. Udało się go nagrać dwa dni później, gdy był wyraźnie osłabiony w wyniku utraty krwi. Potem fotopułapka rejestrowała jedynie Kosego, który opiekował się szczeniakami, więc badacze wywnioskowali, że wilkiem bez łapy musiała być Debra.

„Po jej śmierci Kosemu w odchowaniu młodych pomagała jego starsza córka. Kiedy wilk Kosy został zastrzelony, starała się uratować młode swoich rodziców, ale nie poradziła sobie. Wszystkie umarły z głodu” – opowiadała w OKO.press prof. Sabina Pierużek-Nowak.

Dwa zarzuty

Myśliwemu postawiono dwa zarzuty. Pierwszy dotyczył „spowodowania zniszczenia w świecie zwierzęcym w znacznych rozmiarach”. Drugi – składania fałszywych zeznań w postępowaniu przygotowawczym. Mężczyzna nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów.

Groziło mu do pięciu lat pozbawienia wolności. Wstrzymano jego uprawnienia do polowania, jednak z Koła Łowieckiego nie został usunięty.

„Członkiem koła pozostaje, bo póki co mówimy o podejrzanym, a nie o skazanym. Do czasu skazania, człowiek jest niewinny. Wynika to z polskiego prawa” – wyjaśniał w rozmowie z TVN24 Andrzej Wojtyło, ówczesny prezes KŁ „Słonka”, a dziś dyrektor Roztoczańskiego Parku Narodowego.

Wyrok uniewinniający zapadł 25 kwietnia 2023 w Sądzie Rejonowym w Zamościu. „Prokurator zawnioskował o uzasadnienie pisemne tego wyroku, a następnie złożył środek odwoławczy w postaci apelacji, zarzucając błąd w ustaleniach faktycznych mający wpływ na treść wyroku” – mówi w rozmowie z OKO.press rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu, prok. Anna Rębacz. Jak wyjaśnia, według Prokuratury błąd polega na „niewłaściwej i dowolnej ocenie materiału dowodowego”.

Sąd zastosował wobec oskarżonego zasadę domniemania niewinności. „Ocenił, że nie ma jednoznacznych dowodów przemawiających za sprawstwem oskarżonego. W naszej ocenie materiał dowodowy, w tym wnioski opinii balistycznej wskazują, że to oskarżony dopuścił się przestępstwa przy użyciu własnej broni myśliwskiej” – mówi prok. Rębacz.

Myśliwy został uniewinniony także z zarzutu o składanie fałszywych zeznań. „Również w tym przypadku prokurator zarzucił błąd w ustaleniach faktycznych przez niewłaściwą ocenę materiału dowodowego” – wyjaśnia Anna Rębacz.

„To my odłowiliśmy wilka Kosego, a następnie otrzymaliśmy z obroży telemetrycznej informację o jego śmierci. Braliśmy także udział sekcji jego zwłok. Pomagamy od początku policji i prokuraturze”- komentuje dr hab. inż. Robert Mysłajek, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i wiceprezes Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”. „Naszym zdaniem policja i prokuratura wykonały w tej sprawie ogromną pracę. To jeden z niewielu przykładów ogromnego zaangażowania obu instytucji w śledztwo związane z zabiciem dzikiego zwierzęcia. W tej sprawie zebrano poważny materiał dowodowy, więc moim zdaniem decyzja, żeby się od wyroku odwołać, jest w pełni uzasadniona”- dodaje.

Nie tylko wilk Kosy

„Wilki, choć to gatunek chroniony, są zabijane regularnie i stosunkowo często”- mówił dr hab. Michał Żmihorski, dyrektor Instytutu Biologii Ssaków PAN w kwietniu 2023, kiedy naukowcy znaleźli dwa zastrzelone wilki w okolicy Puszczy Białowieskiej.

„Robiliśmy badania symulacyjne we współpracy ze Stowarzyszeniem dla Natury Wilk, które prowadzi telemetrię wilków. Znaliśmy więc los tych zwierząt. Znaczna część wilków z obrożami została zabita. Na podstawie tych danych obliczyliśmy, że rocznie co najmniej 147 osobników jest nielegalnie zabijanych z broni palnej” – mówił prof. Żmihorski. To minimalna liczba – zastrzelonych wilków jest prawdopodobnie więcej. Wykrywalność tych zdarzeń jest jednak niewielka, bo kłusownicy ukrywają ciała swoich ofiar.

Przeczytaj także:

„To jest generalny, niepokojący trend. Obserwujemy, że kłusownicy zabijają nie tylko wilki, ale także rysie i żubry. Gatunki chronione, do których kiedyś nikt nie myślałby strzelać” – dodaje prof. Mysłajek. "Mamy duży systemowy problem. Z jednej strony są myśliwi, którzy przyjeżdżają z zagranicy na komercyjne polowania na jeleniowate, a przy okazji zabijają ssaki drapieżne. W 2022 roku weterynarz z Litwy zastrzelił wilka na terenie Nadleśnictwa Koszęcin na Śląsku, prokuratura postawiła mu zarzuty. W 2013 zapadł wyrok skazujący dwóch myśliwych z Belgii za zabicie wilków w Puszczy Drawskiej – przykładów jest znacznie więcej. To są ludzie z zewnątrz, nikt ich nie chroni, więc sprawcy są identyfikowani i karani.

Natomiast jeśli takie przestępstwo popełnia myśliwy z Polski, to policja ma trudne zadanie poszukując sprawcy.

Ma on większe możliwości zatarcia śladów – notowaliśmy np. zakopywanie zwłok, wrzucanie ich do rzek, a nawet podrzucanie ciał zastrzelonych wilków na pobocze dróg, by upozorować kolizje z samochodami. Lokalnych myśliwych często chroni także zmowa milczenia ich kolegów" – podkreśla.

Zabić wilka

Jak już pisaliśmy w OKO.press, nie ustają próby osłabienia ochrony wilka w Polsce. Przydatnym narzędziem dla łowieckiego lobby są media, które chętnie podają dalej alarmistyczne informacje o wilkach, które zabiły psa, zbliżyły się do przedszkola, rozszarpały śmieci, a nawet zjadły ciało człowieka.

W nagonce na wilka biorą udział również politycy: nie tylko obozu rządzącego, ale również opozycji. W tej drugiej grupie wyróżnia się posłanka Urszula Pasławska z Polskiego Stronnictwa Ludowego, która para się myślistwem.

Na początku 2023 roku rozesłała pismo do nadleśnictw, Polskiego Związku Łowieckiego i parków narodowych, w którym pytała o wzrost wilczej populacji, sytuacje konfliktowe i zagrożenia wynikające z obecności wilków. W ten sposób chciała zebrać odpowiedzi, które jej zdaniem są niezbędne do „sformułowania wniosków, pozwalających na podjęcie publicznej debaty na temat zarządzania populacjami drapieżników w Polsce”.

„Myśliwi nigdy nie pogodzili się z objęciem rysia i wilka ochroną. Walka o jej osłabienie trwa cały czas, a lobbing obywa się na wszystkich poziomach — niestety również i na tym parlamentarnym” – ocenia prof. Mysłajek. "Trzeba pamiętać, że zarówno polskie, jak i unijne prawo zezwala na eliminację kłopotliwych osobników, jeśli inne metody zawiodą. Wtedy można wydać zezwolenie na odstrzał.

Istnieją więc narzędzia prawne pomagające ograniczać konflikty, nie trzeba od razu przenosić gatunku na listę zwierząt łownych, co tylko zaszkodzi populacji drapieżników.

Lepiej jest działać proaktywnie i przeciwdziałać powstawaniu problemów. Dobrym przykładem jest projekt Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach, która przekazuje hodowcom ogrodzenia elektryczne, fladry i odstraszacze hukowe. Dzięki temu spada liczba szkód wśród zwierząt hodowlanych. Postrzeganie zabijania drapieżników jako jedynego wyjścia z sytuacji konfliktowych jest prymitywne i zazwyczaj nieskuteczne" – komentuje naukowiec.

Według szacunków Generalnego Inspektoratu Ochrony Środowiska mamy w Polsce 1886 wilków. To jednak dane z okresu 2019/2020 – na świeższe musimy jeszcze poczekać.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze