0:000:00

0:00

Prawa autorskie: FOT. Waldek Sosnowski / Agencja Wyborcza.plFOT. Waldek Sosnowsk...

Kilka lat temu pisałem na łamach OKO.press o wilczych fake newsach. Byli już ministranci przepłoszeni przez wilka, rośli mężczyźni z piłami, tnący drzewa w lesie, których miały »zaatakować« niespełna roczne wilczyce z Brzozowa. Okazuje się, że nic w tym zakresie się nie zmieniło. Jest nawet gorzej.

Nagłówki stają się coraz bardziej absurdalne. Nawet duże portale dają złapać się na przynętę sensacyjnego tytułu. Dorośli ludzie, którzy powinni mieć przynajmniej podstawową wiedzę o biologii wilka, dziwią się, że wilk zabija jelenie.

To wzmożenie nigdy nie jest przypadkowe. Cel jest jeden – wystraszyć wilkiem jak największą liczbę osób, co w rezultacie pomoże osłabić status ochronny tych zwierząt w Polsce.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie

Przeczytaj także:

Polityczki pytają

Pierwsze skrzypce w nagonce na wilka gra dziś zarówno część polityków z obozu władzy, jak i z szeregów opozycji. W tej drugiej grupie wyróżnia się posłanka Urszula Pasławska z Polskiego Stronnictwa Ludowego, która para się myślistwem. PSL od dawna jest tradycyjnie postrzegany jako ugrupowanie jasno deklarujące się po stronie łowiectwa.

Na początku tego roku Pasławska rozesłała pismo do nadleśnictw, Polskiego Związku Łowieckiego i parków narodowych, w którym pytała o wzrost wilczej populacji, sytuacje konfliktowe i zagrożenia wynikające z obecności wilków. W ten sposób chciała zebrać odpowiedzi, które jej zdaniem są niezbędne do „sformułowania wniosków, pozwalających na podjęcie publicznej debaty na temat zarządzania populacjami drapieżników w Polsce”.

Pisząc o zarządzaniu, można się tylko domyśleć, że

chodzi o poluzowanie statusu ochronnego wilka i wznowienie jego odstrzału.

Niezależnie od Pasławskiej, głos zabrała wiceministra Małgorzata Golińska, publikując na Twitterze post o następującej treści: „Szwecja szacuje, że ma blisko 460 wilków. Obecnie rząd - wobec zagrożenia dla zwierząt gospodarskich - wyraził zgodę na odstrzał 75 szt. Warto wskazać, że powierzchniowo Szwecja to kraj zdecydowanie większy od Polski. Należy do najsłabiej zaludnionych w Europie”.

View post on Twitter

Trudno nie interpretować tego głosu jako sugestii zawartej w pytaniu. Skoro większa Szwecja z mniejszą populacją wilków strzela do tych zwierząt, to co w takim razie ma zrobić Polska?

Takie spekulacje pojawiły się od razu, chociaż potem resort ochrony środowiska prostował, że wpis nie dotyczył naszego kraju, tylko północnego sąsiada za Bałtykiem.

Myśliwi rywalizują z wilkami

Dr hab. Robert Mysłajek – badacz wilków, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i wiceprezes Stowarzyszenia dla Natury „Wilk” nie ma wątpliwości, że żądania przywrócenia polowań na wilki są związane z wyborami.

„Zbliżająca się kampania wyborcza aktywizuje środowiska, które chciałyby coś politycznie ugrać. Coraz aktywniejsze staje się także lobby działające na rzecz przywrócenia wilka na listę zwierząt łownych. Wykorzystuje przy tym wszystkie nadarzające się preteksty, bez względu na to, czy są one oparte na faktach, czy też nie” – mówi dr hab. Mysłajek.

Badacz podkreśla, że obecnie nie obserwujemy zwiększenia liczby konfliktów ludzi z wilkami. „Nie mamy gwałtownego wzrostu liczby szkód wyrządzanych przez te drapieżniki wśród zwierząt hodowlanych. Dobrze działa system odszkodowań, a w udzielaniu pomocy hodowcom aktywne są zarówno regionalne dyrekcje ochrony środowiska, jak i organizacje pozarządowe” – wyjaśnia badacz.

Mysłajek uważa, że polityczki angażują się w kwestię polowań na wilki pod wpływem lobby myśliwych.

Może to wynikać z rywalizacji polujących ludzi z wilkami o te same gatunki zwierząt łownych.

„Wielu myśliwych sądzi, że zwierzęta w środowisku naturalnym są ich własnością” – uważa ekspert. – „Uzurpują sobie także prawo do decydowania o tym, czy dane zwierzęta mogą żyć, czy nie. To jest niebezpieczne i oczywiście niezgodne ze stanem prawnym. Wszystkie zwierzęta, zarówno łowne, jak i chronione, są wspólną własnością całego społeczeństwa”.

Wilk nie zje wszystkich jeleni

Wilk bywa oskarżany o to, że przynosi straty firmom zajmującym się organizacją polowań dla dewizowych myśliwych. „To skrajnie jednostronne podejście” – przypomina dr hab. Robert Mysłajek. – „Właściciele firm sprzedających zagranicznym myśliwym polowania w Polsce są zainteresowani tym, żeby zwierząt łownych było jak najwięcej, bez względu na ekologiczne konsekwencje. Przyjeżdżający z Zachodu klient ma w lesie »pełnym zwierząt« łatwość wykonania odstrzału”.

Zdarzają się już niebezpieczne precedensy. Kilka lat temu firma łowiecka wytoczyła sprawę jednemu z nadleśnictw w Borach Dolnośląskich za to, że toleruje obecność wilków i w związku z tym oni nie mogą prowadzić swojego biznesu.

„To jest szkodliwy sposób myślenia. Sugeruje on prowadzenie »hodowli« zwierząt łownych dla osiągnięcia wysokich zagęszczeń zwierząt kopytnych. Konsekwencją tego typu postępowania byłyby gigantyczne szkody w uprawach leśnych oraz w rolnictwie” - komentuje ekspert. I podkreśla, że z perspektywy leśników, a także rolników zajmujących się produkcją roślinną, im mniejsza liczba zwierząt kopytnych, tym lepiej. W tym kontekście pozytywnie postrzegane są wszystkie drapieżniki, które polują na ssaki kopytne.

Zwolennicy polowań na wilki często argumentują, że wilki wyjadają jelenie i sarny i że nie będzie »zwierzyny« w lesie. Czy istnieje realne zagrożenie, że zabiorą myśliwym zwierzęta?

Mysłajek: „To oczywista nieprawda. Zachęcam myśliwych do analizy statystyk liczebności populacji ssaków kopytnych, zresztą podawanych przez nich samych. Z danych wynika, że przez ostatnie dekady nastąpił wzrost liczebności sarny i jelenia, pomimo że w tym samym czasie wilki zrekolonizowały cały kraj.

Na dynamikę populacji kopytnych wpływa ocieplenie klimatu, ograniczające surowość zim, a także ogromna podaż pokarmu z upraw rolnych”.

Psi problem w lesie

Dr hab. Robert Mysłajek zwraca uwagę na inny problem, związany z obecnością w lesie udomowionych krewniaków wilków. Szacuje się, że w Polsce żyje około 8 mln psów, z czego nawet 650 tys. stanowią psy puszczane bez nadzoru. W środowisku naturalnym zagęszczenia populacji tych domowych drapieżników dochodzą nawet do 3 osobników na jeden kilometr kwadratowy. Udokumentowano także ich rozmnażanie się zarówno w lasach, jak i agrocenozach (strefie pól uprawnych).

„Prowadząc monitoring fotopułapkami, notowaliśmy w lasach grupy psów dochodzące nawet do 8 osobników. Ofiarami psów padają zarówno zwierzęta dzikie, jak i hodowlane. Co więcej, atakują one nawet ludzi.

Sami doświadczyliśmy ataku grupy psów, kiedy prowadziliśmy badania w województwie łódzkim.

Niestety, w tej kwestii widoczna jest ogromna beztroska ze strony właścicieli czworonogów” – mówi Robert Mysłajek.

Ekspert dodaje, że puszczone bez opieki psy są częstym widokiem również na obszarach chronionych. Jedna z jego doktorantek prowadzi projekt w Kampinoskim Parku Narodowym przy wykorzystaniu fotopułapek i tam dominującym gatunkiem jest pies.

„To jest zatrważające zjawisko. Chcielibyśmy, żeby chociaż parki narodowe były chronione przed zwierzętami domowymi” – alarmuje ekspert. – „Tymczasem w parku rejestrują się głównie psy. Dopiero potem dzikie zwierzęta. To jest bardzo smutne i pokazuje, jaką presję wywierają zwierzęta towarzyszące na środowisko”.

O tym, że wilków jest za dużo, mają świadczyć informacje o zagryzionych psach. Czy rzeczywiście wilki polują na psy? „Faktycznie wilki są w stanie zabić i zjeść psa” – potwierdza Mysłajek. – „Widzimy to w analizach składu pokarmu tych drapieżników. Natomiast liczba psów w środowisku jest tak ogromna, że wilki sobie z tym problemem same nie poradzą. Bez skutecznych rozwiązań prawnych regulujących rozmnażanie i utrzymywanie psów ten problem sam z siebie nie zniknie”.

Wilcze fake newsy

Dziś jednym z największych zagrożeń dla wilków jest dezinformacja, szerzona przez media. Poszukując sensacji i czytelników, którzy klikną na news i tym samym poprawią wynik sprzedażowy działu reklamy, wymyśla się wręcz absurdalne tytuły. Tak jak w „Gazecie Szamotulskiej”, w której tekst poświęcony wilkom zatytułowano „Są wszędzie”. Nagłówek musi budzić grozę.

Kto chciałby przeczytać artykuł o dobrym wilku? Trzeba z niego zrobić bandytę, bo to najlepiej się sprzedaje.

Takim drastycznym przykładem z ostatnich miesięcy była sprawa zaginionego 64-latka z powiatu przemyskiego, którego szczątki nadjedzone przez zwierzęta znaleziono w lesie na początku tego roku. Media natychmiast wskazały na wilki.

Stowarzyszenie dla Natury „Wilk” błyskawicznie zareagowało na te oskarżenia.

„To karygodne wykorzystanie nieszczęśliwej śmierci człowieka. Oczywiście myśliwi wykorzystali to, by przypisać śmierć człowieka wilkom” – komentuje dr Mysłajek. – „Co jeszcze bardziej oburzające, zdjęcia zwłok były rozsyłane w całej Polsce. Zwróciliśmy uwagę, że jest to bezczeszczenie zwłok, prawnie zakazane”.

Według dr. Mysłajka nie ma żadnych przesłanek, które potwierdzałyby, że mężczyznę zabiły jakiekolwiek zwierzęta.

Nie ma też żadnych dowodów na to, że wilki jadły zwłoki.

Jeszcze gorzej przedstawia się sytuacja w mediach społecznościowych. Tam wilcze fake newsy rozlewają się szeroko. Psy przypominające wilki mają być dowodem na krwiożerczość tych ostatnich. Fakt, że wilki zjadają mięso i polują na zwierzęta, ma przemawiać za rzekomym „bestialstwem” tych drapieżników. Co więcej, mogą też zdaniem upowszechniających fake newsy zjeść człowieka! Materiały na temat wilków z różnych stron świata przedstawia się jako pochodzące z Polski.

Mysłajek mówi, że właściwie każdego dnia granice dezinformacji są przekraczane. „Widzimy tutaj dwie sytuacje” – mówi ekspert. – „Jedna wynika z braku wiedzy. Wilki są często mylone z wilczakami czechosłowackimi. To rasa psów, powstała ze skrzyżowania wilka z owczarkiem niemieckim. Wilczaki są dość podobne do wilków, ekspert odróżni oba gatunki, internauta nie”.

Inną sprawą jest celowe preparowanie zdjęć i filmów, by wzbudzać strach. Ekspert przypomina falę filmików o wilkach z Rosji, które były przedstawiane jako materiały z Polski. Kolejne fake newsy dotyczyły ludzkich szczątków rzekomych ofiar wilków.

Dr Mysłajek: „Staramy się szukać tych filmów i je demaskować. Mamy dobrą sieć współpracy międzynarodowej, więc możemy konsultować zdjęcia z naszymi kolegami z zagranicy. Ale weryfikacja filmów nie jest trudna. Wystarczą ogólnie dostępne narzędzia jak Google Translator i wyszukiwarka filmów na platformie YouTube”.

Postraszyć wilkiem

Dezinformacje torują drogę kolejnym próbom osłabienia ochrony wilka. W listopadzie 2022 roku Parlament Europejski przyjął rezolucję, wzywającą Komisję Europejską, aby obniżyła status ochrony wilków i niedźwiedzi, by chronić zwierzęta gospodarskie.

W tej sprawie dr hab. Robert Mysłajek nie ma wątpliwości: „To jest efekt lobbingu myśliwych. Rezolucja w istocie rzeczy dotyczyła pasterstwa i w tym kontekście wskazywała drapieżniki, zarówno wilki, jak i niedźwiedzie, jako zagrożenie dla funkcjonowania tego sposobu gospodarowania w terenach górskich. Wykorzystano tę okazję, aby wezwać do osłabienia ochrony wilka w UE poprzez zmianę Dyrektywy Siedliskowej”. Ekspert wskazuje, że rezolucja nie ma na szczęście dla wilków żadnych konsekwencji.

Komisja Europejska nie uwzględniła jej w swoich działaniach. Podczas posiedzenia Komitetu Sterującego Konwencji Berneńskiej zagłosowano za odrzuceniem wniosku Szwajcarii o przeniesienie wilka z załącznika IV do V Dyrektywy Siedliskowej (czyli przeciw obniżeniu statusu jego ochrony – red). Formalnie nic się więc nie zmieniło.

Ostatnie próby poluzowania ochrony wilka spotkały się ze zdecydowaną kontrakcją 12 ministrów środowiska krajów UE.

Z inicjatywy Słowacji powstało oficjalne pismo, w którym ministrowie z Bułgarii, Niemiec, Grecji, Hiszpanii, Irlandii, Cypru, Luksemburga, Austrii, Portugalii, Rumunii, Słowacji i Słowenii sprzeciwili się osłabianiu reżimu ochronnego wilka. W tym gronie zabrakło Polski.

„Niestety, polscy politycy nie patrzą przychylnie na wilka. Zarówno z PiS, jak i z opozycji” – komentuje Robert Mysłajek. „W trwającej obecnie politycznej batalii politycy chcą przychylać nieba środowisku łowieckiemu. Przyznam, że to zaskakujące, zważywszy na to, że opinia publiczna jest coraz bardziej oburzona tym, co dzieje się wśród myśliwych. Myśliwi co roku są sprawcami śmiertelnych wypadków z użyciem broni palnej, nieustannie dowiadujemy się także o skandalach z ich udziałem. Choćby ujawnione ostatnio skandaliczne zachowania byłego już szefa Naczelnej Rady Łowieckiej zostało przez wielu ludzi odebrane jako ostateczny dowód na totalną degrengoladę panującą w tym środowisku.

Wyborcy generalnie domagają się reformy łowiectwa i ścisłego nadzoru nad myśliwymi”.

Mysłajek wskazuje jednak także na pozytywne zjawiska. „Kraje, w których kiedyś namiętnie polowano na wilki, jak Rumunia, czy Słowacja, niedawno wprowadziły ochronę tego gatunku” - wyjaśnia. – „Pomimo nieustannego lobbingu myśliwych, utrzymuje się ścisłą ochronę wilków w tych krajach. Politycy nie mogą więc ignorować faktu, że generalnie nastawienie do dużych drapieżników jest wśród mieszkańców Europy pozytywne”.

Co dalej z wilkiem

Niestety, mimo ochrony gatunkowej, wilki wciąż giną w Polsce. Z symulacji przeprowadzonej przez zespół polskich badaczy z udziałem dr. hab. Mysłajka, wynika, że co roku minimum 140 wilków ginie od nielegalnego odstrzału. Co miesiąc ujawnione są kolejne przypadki.

„W rzeczywistości zdarzeń takich jest zapewne więcej. Przestępcy takimi czynami się nie chwalą. Niestety, wykrycie sprawcy jest niezmiernie trudne. Czasem zastrzelone wilki są celowo podrzucane na skraj drogi, żeby upozorować wypadek. Zdarza się też tak, że sprawca przewozi zastrzelonego wilka na teren sąsiedniego obwodu łowieckiego. W ten sposób myśliwi podrzucają sobie za pomocą wilków przysłowiową świnię”.

Według publikacji zbiorowej „The illegal shooting and snaring of legally protected wolves in Poland” („Nielegalny odstrzał i chwytanie wilków prawnie chronionych w Polsce”) na łamach Biological Conservation, liczba zastrzelonych wilków zwiększyła się od czasu, kiedy zezwolono na polowanie z noktowizorami i kamerami termowizyjnymi. Urządzenia te zwiększają możliwość wykrywania zwierząt nocą, co ułatwia dokonywanie odstrzału.

Mysłajek zwraca też uwagę na wysoką śmiertelność wilków w kolizjach z pojazdami. Co roku pod kołami ginie kilkadziesiąt osobników.

Równie istotne są dane dotyczące przeżywalności wilczych szczeniąt. Badania prowadzone w Polsce wskazywały, że w ciągu pierwszych kilku miesięcy życia ginie połowa miotu.

„Wilcze szczenięta giną z różnych przyczyn, m.in. chorób, niekorzystnych warunków meteorologicznych, niedożywienia, a także z powodu aktywności ludzi.

Zarejestrowaliśmy na przykład szczenię zatłuczone przez ludzi kijem”

– opowiada dr Mysłajek.

Jak chronić wilki?

„Kluczowe jest ograniczanie sytuacji konfliktowych” – uważa dr hab. Robert Mysłajek. Oto postulaty badacza, jak lepiej chronić wilki.

Lepszy nadzór nad hodowlą zwierząt gospodarskich.

W czasie naszych badań rejestrujemy ogromną liczbę padłych zwierząt hodowlanych, w tym świń, bydła i drobiu, wyrzucanych przez hodowców na obrzeża pól, do bagien i lasów. One ściągają w pobliże pastwisk drapieżniki, między innymi wilki. Kwestia utylizowania padliny jest co prawda regulowana prawnie, ale praktyka pokazuje, że przepisy są często ignorowane. Niezbędny jest tu lepszy nadzór i bezwzględne karanie hodowców dopuszczających się tego typu praktyk.

Rozwiązanie problemu obecności psów w środowisku naturalnym.

Niezbędna jest rejestracja i znakowanie psów, ułatwiające identyfikację ich właścicieli, a także zakaz hodowli i wprowadzenie programów sterylizacji.

Pomoc wilkom rannym lub chorym.

Potrzebne są profesjonalne grupy interwencyjne, działające całodobowo, siedem dni w tygodniu.

Walka z nielegalnym zabijaniem gatunków chronionych.

"Mamy ogromny problem z kłusownictwem, zarówno z nielegalnymi odstrzałami, jak i wnykarstwem, którego przypadkowymi ofiarami stają się również ssaki drapieżne. Powinno się powołać nową służbę do spraw dzikich zwierząt, obejmującą wszystkie gatunki bez względu na ich status prawny i miejsce przebywania. Obecnie istniejące służby takich funkcji nie spełniają. Straż Leśna działa tylko w obrębie lasów administrowanych przez Państwowe Gospodarstwo Leśne »Lasy Państwowe«, a Państwowa Straż Łowiecka zajmuje się wyłącznie gatunkami łownymi. Potrzebujemy takich służb, które mogłyby rozwiązywać sytuacje konfliktowe i im zapobiegać” – uważa dr Mysłajek.

Ograniczenie śmiertelności wilków na drogach.

Jedynie autostrady i drogi ekspresowe są chronione przed wtargnięciem dużych zwierząt, ale i tam rejestruje się kolizje z wilkami. Konieczna jest kontrola szczelności ogrodzeń. Na drogach, gdzie nie ma żadnych zabezpieczeń, sami kierowcy powinni zwracać większą uwagę na dzikie zwierzęta”.

To ile mamy tych wilków?

Obecnie przyjmuje się, że w Polsce mamy 2 tys. wilków. Jednak te dane nie muszą odzwierciedlać faktycznego stanu. Dr hab. Robert Mysłajek stwierdza: „Nikt nie wie, ile dziś wilków żyje w Polsce”.

Formalnie liczeniem powinien zajmować się Główny Inspektorat Ochrony Środowiska, ustawowo zobligowany do prowadzenia monitoringu gatunków i siedlisk. Zgodnie z wymogami Dyrektywy Siedliskowej, Polska musi raportować do Komisji Europejskiej liczebność wilków raz na sześć lat. Problem w tym, że za każdym razem raport oparty jest na danych, uzyskanych inną metodą, trudno więc porównać wartości z poszczególnych okresów.

W 2019 roku GIOŚ oszacował liczbę wilków na ok. 1900 osobników. Zdaniem badacza do tych wyników należy jednak podchodzić ostrożnie. Eksperci wielokrotnie krytykowali metodykę zbierania danych. Informacje z poprzednich lat, podawane przez Główny Urząd Statystyczny, to według eksperta zgadywanki, niepoparte rzetelną metodyką.

Wbrew tezom, głoszonym przez zwolenników zmniejszenia ochrony wilków, wilka wcale nie jest tak łatwo zobaczyć w terenie. Mysłajek powołuje się na statystyki, dotyczące zbioru grzybów i jagód w lasach. Badania prowadzone przez CBOS pokazały, że 77 proc. respondentów było kiedyś na grzybobraniu, a 43 proc. zbierało grzyby w ostatnim sezonie. Oznacza to, że latem i jesienią po lasach przemieszcza się kilka milionów osób. Mimo to nie notuje się obserwacji wilków, ani też ich ataków na ludzi.

„Zwierzęta dzikie wciąż nas się boją i dotyczy to także wilków”.

Na zdjęciu: wilk na wolności, Bieszczady, pasmo Otrytu.

;

Udostępnij:

Paweł Średziński

Publicysta, dziennikarz, autor książek poświęconych ludziom i przyrodzie: „Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma”, „Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy”, „Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych” i „Rzeki. Opowieści z Mezopotamii, krainy między Biebrzą i Narwią leżącej”.

Komentarze