Wydawałoby się, że wilk, gatunek uznawany za priorytetowy w Unii Europejskiej, będzie wciąż cieszył się ochroną. Tymczasem 25 września przejdzie do historii jako dzień, w którym stało się inaczej
Wilki podpadły przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, za to, że zaatakowały jej kucyka. Polska również zagłosowała za osłabieniem statusu ochronnego wilka.
Na stanowisko państw członkowskich UE bez wątpienia wpłynęło parę czynników – skuteczny lobbing stron zainteresowanych osłabianiem statusu ochronnego wilka, który trwał już od paru dobrych lat i wspomniana już postawa przewodniczącej KE. Ten drugi czynnik może wyjaśniać szczególne przyspieszenie procedowania zmian dotyczących wilka.
W grudniu ubiegłego roku Komisja Europejska podjęła decyzję o tym, że będzie wnioskować o osłabienie jego statusu w systemie ochrony unijnej przyrody.
Co ciekawe, ogłaszając swój werdykt, KE nie uwzględniła innych danych opublikowanych wraz z nim, w tym raportu poświęconego analizie sytuacji wilków w Unii Europejskiej.
Mogliśmy się z niego się dowiedzieć, że znacząca większość, 71 procent, spośród ponad 18 500 respondentów i respondentek, opowiedziała się za utrzymaniem dotychczasowego statusu prawnego wilka w UE. Z kolei dla Polski wynik tego badania wyniósł aż 90 procent dla osób opowiadających się za utrzymaniem statusu ochronnego wilka. To jednak nie wystarczyło, aby KE zawróciła ze swojej drogi.
O co tak naprawdę chodzi w tym wniosku Komisji i dlaczego to takie niebezpieczne?
KE chce osłabienia statusu ochronnego wilka w ramach Konwencji Berneńskiej, czyli porozumienia dotyczącego gatunków dzikiej flory i fauny europejskiej oraz ich siedlisk, podpisanego w 1979 roku w Bernie. Załącznik drugi tej konwencji wymienia gatunki zwierząt, wymagające ścisłej ochrony oraz zakazy dotyczące tych gatunków. Z kolei załącznik trzeci dotyczy gatunków zwierząt, których „eksploatacja powinna być regulowana tak, aby populacje tych gatunków były utrzymane na odpowiednim poziomie”. W praktyce oznacza to przyzwolenie na ich zabijanie w ramach prowadzonej gospodarki łowieckiej w poszczególnych krajach, ale toruje też drogę do sporu o to, ile wynosi ów odpowiedni poziom.
Jeżeli propozycja KE, zaaprobowana właśnie przez państwa członkowskie zostanie zaakceptowana przez Komitet Stały Konwencji, doprowadzi to do przeniesienia wilka z załącznika II – obejmującego gatunki ściśle chronione – do załącznika III – gatunki chronione – we wszystkich krajach członkowskich Unii Europejskiej.
Po takiej zmianie Komisja Europejska może także doprowadzić do zmiany statusu prawnego wilka w obrębie jej własnego prawodawstwa, czyli w Dyrektywie Siedliskowej. A to może zachęcić do luzowania form ochrony tego drapieżnika, chociażby w Polsce. Tym bardziej że polski rząd poparł wniosek KE.
Profesor Sabina Nowak i doktor habilitowany Robert Mysłajek ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”, nie kryją swojego oburzenia tymi działaniami. Wieloletni wysiłek osób zajmujących się ochroną gatunkową może zostać zaprzepaszczony. W swoim oświadczeniu, opublikowanym 23 września, na dwa dni przed głosowaniem, osoby reprezentujące „Wilka” napisały: „Polska jest mocno naciskana przez KE, by poprzeć tę zmianę podczas środowego posiedzenia COREPER. Do tej pory za wnioskiem KE opowiadało się 12 krajów członkowskich, a przeciw oraz wstrzymujących się było 13 krajów. Brak informacji o stanowisku dwóch kolejnych.
Do przegłosowania wniosku KE potrzeba 14 głosów ZA. Polska dotychczas deklarowała wstrzymanie się od głosu. Jednak 23 września nastąpiła nagła zmiana i polski rząd okazał się skłonny do poparcia wniosku Komisji Europejskiej, który od zeszłego roku jest szczególnie ważny dla przewodniczącej Ursuli von der Leyen”.
Jak się okazuje naciski były bardzo skuteczne, bo to postawa Polski oraz Niemiec, które dotąd też się wstrzymywały od głosu w tej sprawie, zaważyła na tym, że zebrano brakujące głosy za osłabieniem ochrony wilka. Niemiecki rząd, podobnie jak polski, postanowił zagłosować „za” dosłownie w ostatniej chwili. Jak napisał w mediach społecznościowych dziennikarz Adam Wajrak, kancelaria premiera miała wywierać naciski na polskie Ministerstwo Klimatu i Środowiska, które nie chciało poprzeć propozycji KE, pogarszającej status ochronny wilka.
Bez względu na to, czy takie naciski były, jest to bez wątpienia kolejny krok ekipy rządzącej w Warszawie stojący w sprzeczności z wyborczymi obietnicami złożonymi w trakcie ostatniej kampanii przed wyborami do parlamentu, w której ochrona przyrody była podnoszona jako jedna z ważnych kwestii. Można zatem powiedzieć, że to rząd Tuska będzie tym, który stał się języczkiem u wagi, i jego postawa ostatecznie zadecydowała o zaistnieniu bardzo groźnego precedensu. Ośmieli to środowiska postulujące osłabienie ochrony gatunkowej wilka w Polsce.
Ponad 300 organizacji zajmujących się ochroną zwierząt i przyrody w Unii Europejskiej uważa, że decyzja państw członkowskich jest ignorowaniem głosu nauki i społeczeństwa. W specjalnym komunikacie możemy przeczytać, że kierunek, jaki obrała UE jest sprzeczny ze zobowiązaniem Europy do ochrony i przywracania różnorodności biologicznej.
W stanowisku przygotowanym przez European Environmental Bureau czytamy: „Przyjmując wniosek Komisji Europejskiej, państwa członkowskie popierają również decyzje motywowane osobiście, które są ważniejsze od dowodów naukowych, co pozwala przewodniczącej von der Leyen na wykorzystanie swojej władzy politycznej do osobistej zemsty na wilkach i zaspokojenie oczekiwań jej elektoratu. Od czasu, gdy jej kucyk Dolly został zabity przez wilka w 2022 roku, wykorzystała swoje wpływy, aby zmienić przepisy UE. Dzisiejsza decyzja nie tylko podważa dziesięciolecia wysiłków na rzecz ochrony przyrody, ale także stanowi znaczący krok wstecz dla tego, co zostało okrzyknięte jednym z najbardziej znaczących sukcesów Unii Europejskiej w zakresie ochrony przyrody: ochrony wilka przed wyginięciem. Wilki są ściśle chronione zarówno na mocy Konwencji Berneńskiej, jak i Dyrektywy Siedliskowej UE, pełniąc funkcję gatunku kluczowego dla zdrowych ekosystemów i różnorodności biologicznej w całej Europie. Osłabienie ich ochrony utrudni trwającą odbudowę populacji wilków i zagrozi wysiłkom na rzecz promowania współistnienia ludzi i dużych drapieżników, decydując się zamiast tego na krótkoterminowe podejście polegające na kontroli przez zabijanie”.
Tymczasem w Polsce giną kolejne wilki, i to mimo ochrony ścisłej. Jeszcze kilka tygodni temu dowiedzieliśmy się o wilku z obrożą telemetryczną, który otrzymał imię Lego. Zginął z rąk człowieka. Rozpoczęły się poszukiwania sprawcy, ale jak się okazało, myśliwy, który zabił wilka sam zgłosił się na policję. Wyjaśnił funkcjonariuszom, że doszło do pomyłki. Tym razem wilka z lisem.
O tym, że wilki giną dowiadujemy się tylko w niektórych przypadkach, o ile mają obroże lub zostaną znalezione przez osoby, które zgłoszą martwe zwierzę. Bardzo trudno jest często znaleźć sprawcę. Jednak nawet jeśli winowajca się znajdzie, bardzo często znajdą się okoliczności łagodzące. Tym bardziej że w Polsce za zabicie zwierzęcia chronionego, nawet tego pod ścisłą ochroną, nie jest łatwo udowodnić winę i wydać wyrok w sprawie, co jest rezultatem polskiego prawa, które bardzo zdawkowo traktuje dzikie zwierzęta, o czym w ubiegłym roku rozmawiałem na łamach OKO.press z Karoliną Kuszlewicz.
Nawet jeśli trafiają na salę sądową, to jest to żmudny proces. Tymczasem jak szacują osoby zajmujące się badaniem ssaków drapieżnych w Polsce ginie z rąk ludzi ponad 140 wilków. Zestawiając te dane z liczbą zabitych wilków, które zostają zgłoszone, pozostaje bardzo duża szara strefa przypadków, które nigdzie nie zostały zaraportowane.
Warto tu przypomnieć, że wilki giną nie tylko z rąk ludzi. Są zabijane w rezultacie kolizji, giną z powodu chorób. Coraz częściej postrzega się wilki w charakterze groźnych zwierząt, czemu sprzyjają fake newsy udostępniane w mediach społecznościowych. Jednocześnie, jak zauważają osoby badające te drapieżniki, wilki odgrywają bardzo ważną rolę w ekosystemie, stają się sojusznikami rolników i leśników, bo zmniejszają presję zwierząt kopytnych na uprawy leśne i rolne. Jednak to zdaje się nie wystarczać tym, którzy wilka chętnie zobaczą na liście gatunków łownych. Tym bardziej że jest traktowany jako konkurent. Być może wynika to z szerszego problemu, który dotyczy sposobu postrzegania dzikich zwierząt. W łowieckich monografiach często znajdziemy rozdział o hodowli danego gatunku. Jeżeli tak spojrzy się na świat dzikich zwierząt, to rzeczywiście wilk w kategoriach hodowlanych, będzie widziany przez hodowcę jako gatunek niepożądany, a z drugiej strony wzbogacający ofertę łowiecką, jeśli będzie można do niego strzelać.
Jedno jest pewne. Dzikie zwierzęta czekają trudne czasy w Unii Europejskiej. Pytanie, który gatunek i kiedy znajdzie się na celowniku unijnych urzędników i polityków? To z kolei będzie wpływać na pogorszenie sytuacji zwierząt w Polsce. Na liście życzeń do wznowienia polowań pojawiają się między innymi żurawie, kruki, łosie. Lista jest jeszcze dłuższa.
Publicysta, dziennikarz, autor książek poświęconych ludziom i przyrodzie: „Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma”, „Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy”, „Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych” i „Rzeki. Opowieści z Mezopotamii, krainy między Biebrzą i Narwią leżącej”.
Publicysta, dziennikarz, autor książek poświęconych ludziom i przyrodzie: „Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma”, „Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy”, „Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych” i „Rzeki. Opowieści z Mezopotamii, krainy między Biebrzą i Narwią leżącej”.
Komentarze