0:000:00

0:00

Osoby, które zatrzymano wieczorem i w nocy z piątku na sobotę (7-8 sierpnia 2020) podczas protestu przeciwko aresztowaniu Margot, informują, że

policja zaczęła nachodzić ich domy.

Funkcjonariusze odwiedzali domy zatrzymanych w sobotę, a także w poniedziałek 10 sierpnia.

Pytano, czy są dobrymi sąsiadami, spisano rodzinę

Do domu Dominika Puchały ze Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego policja przyszła w sobotę, gdy jeszcze przebywał w areszcie w Legionowie. Przewieziono go tam późno w nocy z piątku na sobotę, ponieważ - jak mówi - "w warszawskich komisariatach nie było już miejsca". Policja nie znalazła jego mieszkania, choć rozpytywała sąsiadów.

Puchale podczas pobytu w legionowskim areszcie grożono gwałtem. "Trafiłem tam na bardzo nadgorliwego policyjnego strażnika, który bardzo chciał mi dopiec.

Kilkakrotnie straszył mnie, że wpuści mi do celi skinheada. Że zostanę zgwałcony i wtedy dowiem się, czym jest LGBT. Wielokrotnie mówił też, że »za jego czasów« nie wyszedłbym stąd cało" - mówi Puchała.

Przeczytaj także:

W sobotę policja przyszła też do domu 85-letnich dziadków Natalii Jakackiej, gdzie aktywistka jest zameldowana. "Weszli do dużego pokoju, choć nie mieli nakazu, ale go nie przeszukali. Spisali nawet mojego kuzyna - choć nie wiem po co - który akurat był z wizytą u dziadków.

Dzwonili też do mojej matki i pytali, czy mam dzieci na utrzymaniu i czy płacę alimenty" - mówi OKO.press Jakacka.

"Jeszcze w sobotę przyszli do domu mojej mamy i pytali, gdzie mieszkam. Zgodnie z prawdą odpowiedziała, że nie wie" - wyjaśnia OKO.press Julia Minasiewicz.

"Byłem jeszcze w Komendzie Policji na Opaczewskiej z prawnikiem, gdy przyszli do mojego mieszkania i wypytywali moją współlokatorkę o mnie" - mówi OKO.press Kajetan Łukomski.

"Ona tylko roześmiała im się w twarz i odpowiedziała, że to ona powinna ich spytać o mnie, bo nie wie, gdzie jestem" - dodaje.

Policjanci rozpytywali sąsiadów Łukomskiego czy on i jego koleżanka są dobrymi sąsiadami. Nie mieli ze sobą żadnego nakazu, moja koleżanka nie wpuściła ich do mieszkania" - mówi Łukomski.

Policja: To tylko wywiad. Na pewno?

OKO.press wysłało pytania do rzecznika Komendy Stołecznej Policji o cel wizyt funkcjonariuszy, a także o to, czy doszło do przeszukań. Odpowiedź od nadkomisarza Sylwestra Marczaka dostaliśmy we wtorek 11 sierpnia:

"Policjanci potwierdzali w ramach wywiadu adresy poszczególnych osób. Zamieszkanie pod danym adresem mogą potwierdzać m.in. sąsiedzi. Obecność policjantów nie miała nic wspólnego z przeszukaniami".

Czy takie działanie policji są jednak standardową procedurą? O komentarz poprosiliśmy eksperta w dziedzinie prawa karnego, doktora Piotra Kładocznego z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka:

"Wywiad środowiskowy to normalna praktyka w przypadku poważnych przestępstw. Zbierane są informacje na temat konkretnej osoby, opracowuje się jej sylwetkę, dowiaduje się, jak funkcjonuje w społeczeństwie.

Policja musi mieć jakąś swobodę działania w zakresie ścigania przestępstw, ale te działania muszą być proporcjonalne, uzasadnione i konieczne w danym momencie.

Trudno wyobrazić sobie, żeby policja mogła zebrać w ten sposób informacje, z których miałoby cokolwiek wynikać akurat w tej sprawie. Przecież są nagrania, wiemy, co się tam działo. Wiemy, jakie są motywy tych osób, dlaczego znalazły się na proteście. Tutaj nie ma żadnego znaczenia, czy ktoś pije alkohol, jest dobrym sąsiadem albo płaci alimenty.

Trzeba sobie zadać pytanie, czy wobec błahych zarzutów, z jakimi mamy do czynienia [udział w nielegalnym zgromadzeniu - przyp. red.], takie działania policji nie są formą szykany? Władza daje sygnał »lepiej nie mieszajcie się w takie kontrowersyjne wydarzenia, bo potem będą nieprzyjemności, stawianie w złym świetle w oczach sąsiadów, czy członków rodziny«".

Jeśli uczestniczyłaś/eś w ostatnich demonstracjach i policja prowadzi wobec Ciebie działania, które budzą Twój niepokój, prosimy o kontakt pod adresem [email protected]

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze