Włosi wybrali Giorgię Meloni, bo chcieli stabilnego rządu i silnego lidera. Ale na jej sojuszu z Berlusconim i Salvinim pojawiły się już pierwsze pęknięcia. Nie wiadomo też, jaki będzie kurs jej rządu wobec Brukseli
22 października 2022 został zaprzysiężony rząd Giorgii Meloni - pierwszej kobiety na tym stanowisku. Włosi znów postawili na silne przywództwo, ale tym razem nie technokratycznego menadżera, a odwołującej się do faszyzmu prawicowej polityczki. Jej skrzydłowymi są polityczni cynicy, Silvio Berlusconi i Matteo Salvini.
Jakie perspektywy stoją przed prawicową koalicją, jakie będą relacje Włoch z Unią Europejską i NATO?
O nowe perspektywy włoskiej polityki OKO.press zapytało Francesco Moscatelliego, pisarza i dziennikarza dziennika „La Stampa", specjalizującego się w opisywaniu działań włoskiej prawicy.
Wojciech Łobodziński, OKO.press: Jakie są pierwsze obserwacje na temat wyniku wyborów we Włoszech po tym, jak opadł kurz kampanii wyborczej?
Francesco Moscatelli: Po pierwsze Włochy, ogólnie rzecz biorąc, są krajem zorientowanym centroprawicowo. Po raz pierwszy od końca ostatniego rządu Berlusconiego (2012) i po dekadzie sygnowanej fenomenem oddolnego, populistycznego Ruchu Pięciu Gwiazd, centrolewicową przypowieścią premiera Matteo Renziego i rozwiązaniami technokratycznymi – rządu fachowców Maria Montiego na początku i Maria Draghiego na końcu – Włochy powróciły do rządu wybranego wprost przy urnach wyborczych. Giorgia Meloni i jej Fratelli d'Italia (Bracia Włosi) są nową twarzą centroprawicy. Jednak nie są oni w stanie rządzić bez starej centroprawicy, Silvia Berlusconiego i Matteo Salviniego.
Ponadto po stronie centrolewicy pojawiły się dwa ważne czynniki, które najpewniej spowodują polityczne roszady. Po pierwsze słaby wynik centrolewicowej Partito Democratico (Partii Demokratycznej). Po drugie wytrzymałość Ruchu Pięciu Gwiazd, który w czerwcu przeżył schizmę, a teraz oscyluje w kierunku lewicy, zmieniając przy okazji swój charakter z ruchu na partię. Cały system polityczny przechodzi więc bardzo głęboką rewolucję.
Jak można opisać obecną sytuację we Włoszech? Czy jest ona w jakimś sensie wyjątkowa, czy wyznacza perspektywę dla całej Europy, a może zwyczajnie dogania wcześniejsze trendy?
Myślę, że jest wyjątkowa ze względu na nasz osobliwy system.
Mamy ordynację wyborczą, która oddaje większość władzy w ręce kilku liderów politycznych, decydujących bezpośrednio, kto wejdzie do parlamentu oraz premiera całkowicie zależnego od obu izb. A to w praktyce oznacza, że jest on całkowicie zależny od liderów partii.
Od początku lat 90. we włoskiej polityce ma miejsce przemiana lewicy (z komunistów w liberalną lewicę) i prawicy (z chadecji w ruchy posfaszystowskie i antyemigranckie), jednak Włosi pokładają swoje nadzieje w nowych “wielkich przywódcach”, którzy zbiorą głosy i będą rządzić przez kilka lat. Jednak sami widzimy, jak to się kończy - kolejnym upadkiem rządu. Nie możemy być przykładem dla reszty Europy ani krajem wyznaczającym trendy.
Kto jest największym zwycięzcą tych wyborów? Meloni?
Z pewnością ona. Dziesięć lat temu, po kryzysie rządów Berlusconiego, była jedną z założycielek Fratelli d'Italia. Pod jej kierownictwem partia urosła z 1,96 proc. w 2013 roku i dziewięciu miejsc w parlamencie, do 26 proc. w 2022 roku, 184 miejsca licząc Izbę Deputowanych i Senat. Drugim zwycięzcą jest Giuseppe Conte, były premier i nowy lider Ruchu Pięciu Gwiazd. Pokazał, że potrafi zarządzać transformacją z "pop up party", a więc zjawiska raczej sezonowego, do jednego ze stałych rozgrywających włoskiego parlamentu. Trzecim zwycięzcą, czyli najlepszym z przegranych, jest Silvio Berlusconi. Jego Forza Italia wzięła 8 proc. i jest u władzy mimo swoich różnych kłopotów prawnych i wieku swego lidera, w końcu Berlusconi ma 86 lat.
Właśnie dlatego wiele osób twierdzi, że to Berlusconi powinien być uznawany za największego zwycięzcę…
Raczej szczęściarza! Silvio Berlusconi jest w stanie przetrwać wiele rzeczy. Ostatni atak na niego przypuścili Matteo Renzi i Carlo Calenda, liderzy koalicji Terzo Polo (Trzeci Biegun), którzy zwerbowali Marię Stellę Gelmini i Marę Carfagnę – dwie ważne twarze Forza Italia i byłe członkinie rządu Draghiego – tym samym próbowali oni stworzyć nową siłę polityczną w centrum włoskiego systemu politycznego. Gelmini i Carfagna miały w założeniu odebrać wiele głosów partii Berlusconiego, jednak ostatecznie sprawiły więcej problemów liberałom. I tutaj Berlusconi się wywinął.
A jak rozkładają się wpływy w prawicowej koalicji?
Fratelli d'Italia i Giorgia Meloni zdobyli 26 proc., tym samym są najsilniejszą partią koalicji. Lega Salviniego i Forza Italia są odpowiednio drugim i trzecim „udziałowcem" z wynikami 8,9 proc. i 8,1 proc.. Główna różnica dotyczy miejsc w parlamencie. Dzięki umowie przedwyborczej oraz ordynacji wyborczej Lega otrzymała 94 mandaty, Forza Italia 63. Tak więc Lega wraz z Matteo Salvinim mają większe przełożenie na skład rządu - i o jednego ministra więcej.
To właśnie obietnica stałego rządu pod kierownictwem Meloni popchnęła tak wielu Włochów do głosowania na prawicę. Czy jest ona w stanie spełnić te oczekiwania?
To jest właśnie ten wielki problem. Na papierze koalicjanci mają wspólny program i spojrzenie na najbardziej newralgiczne kwestie. Ale jeszcze przed narodzinami rządu widać było pierwsze pęknięcia. Matteo Salvini prosi o pieniądze (30 mld euro) na pomoc dla firm i rodzin uderzonych cenami energii. A więc pojawia się problem, co Giorgia Meloni będzie w stanie zrobić przy regułach fiskalnych narzuconych przez Brukselę?
Kolejną kwestią jest stanowisko w sprawie Rosji. Podczas kampanii Salvini kilkakrotnie mówił o anulowaniu sankcji wobec Moskwy i za każdym razem Meloni musiała powtarzać, że jej rząd zamierza pozostać przy Europie, Stanach Zjednoczonych i NATO.
Co z dalszym wsparciem dla Ukrainy?
Ktoś napisał, że pierwszym aktem Giorgii Meloni jako premiera może być podróż do Kijowa, do prezydenta Zełeńskiego. I myślę, że tak zrobi, aby udowodnić, że Włochy nie zmieniają kursu polityki zagranicznej pomimo wyskoków swoich koalicjantów.
A relacje z Unią Europejską, czy tutaj też są już jakieś pęknięcia?
To jest kluczowy punkt. Meloni i Salvini są bardzo krytyczni wobec UE kierowanej przez Niemcy oraz Francję, podczas kampanii byli atakowani przez Partię Demokratyczną właśnie w tym punkcie. “Włochy powinny pozostać w pierwszej lidze Europy z Francją, Niemcami i Hiszpanią – powiedział Enrico Letta – z nimi (Meloni i Salvinim) skończymy w drugiej kategorii, razem z Polską i Węgrami". Z pewnością stanowisko Włoch mogłoby być w wielu kwestiach znacznie bardziej rozhuśtane. Są na przykład bardzo ważne postacie Ligi Salviniego, które kiedyś domagały się wyjścia Włoch ze wspólnej waluty, zawsze przedstawiające Brukselę jako wroga.
Czy Niemcy również, tak jak w Polsce i krajach południowych, Portugalii i Grecji, są obwiniane za obecny kształt Unii Europejskiej?
Owszem, Niemcom i Francji często zarzuca się, że bardziej myślą o swoich narodowych interesach niż o europejskich, ale jednocześnie kontrolują tak zwaną “europejską wielką strategię”. W ostatnich tygodniach najsilniejsze zarzuty dotyczą kryzysu energetycznego, jak np. wielokrotnie powtarzana przez Meloni wypowiedź o sprzeciwie Niemiec wobec limitu cen energii.
A więc po pierwsze budżet i energetyka… Czy kolejnymi przestrzeniami sporu będzie euro, imigracja, czy coś innego?
Powinniśmy się spodziewać silnego konfliktu o możliwość nieprzestrzegania zasad budżetu europejskiego, zwłaszcza jeśli będziemy mieli głęboki kryzys gospodarczy, ale także sporu o imigrację.
Salvini ma wciąż proces na Sycylii za blokowanie na morzu statku z 150 migrantami.
Sytuacja może stać się wybuchowa, ponieważ Meloni wybrała Giancarla Giorgettiego – wiceszefa Legi i byłego ministra rozwoju gospodarczego – na nowego ministra gospodarki. Możemy się więc spodziewać działań nastawionych na konfrontację z Brukselą.
Natomiast kwestia euro może się pojawić, jednak tylko ze strony pomniejszych prawicowych krzykaczy.
Czego jeśli chodzi o kwestie socjalne powinniśmy oczekiwać od rządu Meloni?
W prawicowej tradycji, do której nawiązuje Meloni – i to jest wielka różnica między Fratelli d’Italia, a Legą i Forza Italia – jest obecna silna troska słabsze klasy społeczne. Myślę tutaj głównie o polityce mieszkaniowej i rodzinnej. Jednak wiele zależy od kwestii budżetowych oraz aplikacji Agendy Draghegoi. Rząd może nie mieć zbyt wiele pola do manewru na polach polityki społecznej.
A co z kwestiami kulturowymi? Czy możemy spodziewać się przesunięcia w rejony Kaczyńskiego i Orbána – czyli zakazu aborcji, czy walki z tzw. ideologią gender?
W czasie kampanii wyborczej toczyła się wielka dyskusja na temat ryzyka, że centroprawicowy rząd mógłby zmienić włoskie prawo dotyczące aborcji. Zarówno Salvini, jak i Meloni odpowiedzieli, że nie chcą go tykać, i że ostatnie słowo należy zawsze do kobiety. Z drugiej strony na pewno udzielą silniejszej pomocy działaczom antyaborcyjnym i nie ułatwią dostępu do aborcji farmakologicznej, co już widać w regionach, którymi zarządzają na poziomie samorządowym.
Również „ideologia gender” była podczas kampanii na dalszym planie. Salvini powtarzał, że “każdy może całować kogo chce, spać z kim chce". Dodawał jednak: „ale dziecko musi mieć ojca i matkę”.
„Kwestie etyczne”, czy też kulturowe są wykorzystywane podczas kampanii do zdobywania głosów, ale prawicowi liderzy doskonale wiedzą, że włoskie społeczeństwo nie zaakceptuje kroków wstecz.
Ile miesięcy będzie przetrwa ten rząd?
Naprawdę niełatwo jest udzielić tutaj odpowiedzi. Sytuacja międzynarodowa jest bardzo trudna i to powinno pomóc rządowi, tak jak poprzednim pomogła pandemia. Włosi głosują świadomie, chcą mieć stabilny rząd. Z drugiej strony pęknięcia w nowej większości parlamentarnej ujawniły się już podczas głosowania na przewodniczącego Senat, „drugiej osoby” w państwie. Duża część senatorów Forza Italia nie głosowała na Ignazia La Russę, kandydata Meloni. W końcu La Russa i tak przeszedł z poparciem kilkunastu “tajemniczych przyjaciół” z opozycji, a Meloni zapowiedziała, że „jeśli Forza Italia czy Lega będą próbowały stwarzać problemy, to może znaleźć nowych przyjaciół w celu załatwiania konkretnych spraw, a w końcu także do wymiany swojego rządu”. Było to piękne zagranie.
Czy powrót Draghiego jest możliwy?
Nie wydaje mi się. Nie udało mu się zostać prezydentem w styczniu ubiegłego roku. Draghi jest menedżerem, o bardzo wysokiej pozycji międzynarodowej. Zgodził się on “pomóc” swojemu krajowi w bardzo krytycznej sytuacji. I to koniec jego roli w polityce wewnętrznej. Prawdopodobnie jego przyszłość będzie związana znów z instytucjami międzynarodowymi. Niektórzy uważają, że mógłby zostać kolejnym sekretarzem generalnym NATO.
Francesco Moscatelli jest dziennikarzem włoskiej „La Stampy" i pisarzem mieszkającym w Mediolanie. Specjalizuje się w śledzeniu poczynań włoskiej prawicy, zwłaszcza Legi Salviniego i Forza Italia Berlusconiego. Jego ostatnia książka, “Le mie nove vite”, opowiada historię June Rose Bellamy, lub inaczej Yadana Nat-Mei, ostatniej księżniczki Birmy.
ur. 1998, dziennikarz polityczny, tłumacz naukowy, studiujący filozofię na Uniwersytecie Warszawskim i Università degli Studi Roma Tre oraz zarządzanie biznesem na grande école Ecole des Hautes Etudes Commerciales du Nord w Lille. Publikuje również w języku angielskim, włoskim, bułgarskim i hiszpańskim. Między innymi w: Left.it, Cross-Border Talks, Mundo Obrero.
ur. 1998, dziennikarz polityczny, tłumacz naukowy, studiujący filozofię na Uniwersytecie Warszawskim i Università degli Studi Roma Tre oraz zarządzanie biznesem na grande école Ecole des Hautes Etudes Commerciales du Nord w Lille. Publikuje również w języku angielskim, włoskim, bułgarskim i hiszpańskim. Między innymi w: Left.it, Cross-Border Talks, Mundo Obrero.
Komentarze