0:00
0:00

0:00

“Gdy dowiedziałem się o tym, że państwa szpital został wybrany, ręce załamałem” - powiedział pracownikom Wojewódzkiego Szpitala w Łomży prof. Robert Flisiak, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku oraz prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.

Rozmawiał z nimi 16 marca 2020, trzy dni po tym, kiedy podlaski wojewoda Bohdan Paszkowski zdecydował, że to łomżyński szpital w jego województwie będzie tzw. jednoimiennym szpitalem zakaźnym. Od dnia tamtej rozmowy miał przyjmować jedynie osoby podejrzane o zakażenie koronawirusem. Dotychczasowi pacjenci zostali wypisani lub przeniesieni do okolicznych placówek.

Łzy leciały, bo człowiek jest bezsilny

Po ogłoszeniu decyzji wojewody do dymisji podała się pełniąca obowiązki dyrektora szpitala Joanna Chilińska. Tego samego dnia urząd marszałkowski wyznaczył na jej miejsce Jacka Rolendra, wcześniej m.in. dyrektora zarządzającego szpitalem w Wysokim Mazowieckim.

Kadra szpitala domagała się zmiany tej decyzji. Przekonywali, że nie są przygotowani do przyjmowania pacjentów z koronawirusem. Nie mają sprzętu ani załogi. Wojewoda zdania jednak nie zmienił.

“Jak byłyśmy jako załoga na zebraniach z nowym dyrektorem, łzy mi leciały, że człowiek jest bezsilny w tym wszystkim” - mówi OKO.press jedna z pielęgniarek.

Łomża straciła swój jedyny szpital. Według różnych szacunków opiekował się ponad 100 tysiącami potencjalnych pacjentów z okolicznych miejscowości. W ciągu jednego weekendu stracili dostęp profesjonalnej opieki medycznej.

W szpitalu pozostała m.in. nocna i świąteczna opieka zdrowotna, ale zlikwidowano poradnie i SOR.

Pacjenci muszą teraz szukać miejsca w którymś z okolicznych szpitali. Także w nagłych przypadkach, zagrażających ich życiu. W zależności od schorzenia mają więc do pokonania od 30 do 90 kilometrów. Część z nich takiej podróży może nie przeżyć.

“Ludzie nie dojadą do innych szpitali, umrą w transporcie” - mówił jeden z lekarzy podczas spotkania z dyrektorem Rolenderem.

“Łomżyńska kardiologia odsyła nas do Grajewa. Trasa jest w dwóch miejscach zablokowana, bo remonty. Ruch wahadłowy. Ja ze swoim sercem tam nie dojadę” - mówi OKO.press mieszkanka Łomży. Z Łomży do Grajewa jest 65 kilometrów. Ponad godzina drogi.

“Moja córka miała zaplanowany poród w szpitalu w Łomży. Ma zagrożoną ciążę - cukrzyca ciążowa, problemy z układem krążenia - i tydzień do terminu. Próbowała dodzwonić się do poradni w Grajewie, Kolnie, Wołominie, Warszawie. Nigdzie nie było miejsca” - mówi nam inna łomżanka.

“Choruję na astmę. Bywały dni, że bywałam w nim codziennie, bo mam duszności. O północy, pierwszej, drugiej w nocy. Panie wojewodo, ministrze, gdzie ja mam się teraz udać? Czy zagwarantują mi państwo na piśmie, że ja tam zdążę?” - słyszymy od kolejnej mieszkanki Łomży. Boi się także o swoją 10-letnią córkę, chorującą na nietolerancję białka, która może skutkować wstrząsem anafilaktycznym. - “Z czym to się wiąże? Puchną całe drogi oddechowe. Czy z dzieckiem bez oddechu zdążę? Nie, nie zdążę” - mówi jej matka na nagraniu przesłanym OKO.press.

Obawy personelu szpitala i mieszkańców podziela prof. Flisiak. “Społeczność tego regionu nagle została pozbawiona jedynego pełnowartościowego szpitala w tej okolicy. Wszystkie okoliczne małe szpitale nie spełniają tych standardów, jakie zapewnia szpital w Łomży” - tłumaczył w rozmowie z wp.pl.

Dwa dni po przekształceniu szpitala w Łomży w zakaźny dyrektor szpitala w pobliskim Zambrowie przyznał, że wśród przywiezionych do niego łomżyńskich pacjentów “zdarzyły się już dwa zgony”.

“Jakbyśmy wysłali żołnierzy z pięściami na czołgi”

“Szpital ma trzydzieści kilka respiratorów na czterysta łóżek. To znaczy, że baza łóżkowa i baza wspomagania oddechu, a to są najważniejsze dwie funkcje w leczeniu Covidu, jest tam dostępna” - zapewniał w wywiadzie dla radia Zet minister zdrowia Łukasz Szumowski w reakcji na doniesienia o protestach mieszkańców i lekarzy z Łomży.

Innego zdania była jednak Bernadeta Krynicka, pielęgniarka z łomżyńskiego szpitala, posłanka PiS poprzedniej kadencji.

“Nie ma sprzętu ochrony indywidualnej, nie ma aparatów, nie ma respiratorów, nie ma pomp i aparatów do mierzenia ciśnienia w takiej ilości, w jakiej powinna być wyposażona sala, gdzie chory leży. (...) Tak naprawdę to jest tak, jakbyśmy wysłali żołnierzy z pięściami na czołgi” - mówiła Krynicka w nagraniu, które opublikowała na Facebooku.

W reakcji na te słowa Jarosław Kaczyński zawiesił ją w prawach członka PiS. “W Łomży mieszkam od 1991 roku. W tym szpitalu pracuję prawie 30 lat. Ten szpital i ci ludzie są dla mnie ważniejsi od partii” - skomentowała jego decyzję w rozmowie z Onetem.

Według pracowników szpitala, z którymi rozmawialiśmy, wbrew zapewnieniom ministra szpital miał 17 respiratorów, a w ostatnim tygodniu dostał zaledwie dwa dodatkowe. Z kolei łóżek jest 476, więc potrzebnych jest co najmniej 45 urządzeń.

W Łomży nie ma też laboratorium. Próbki do testów na koronawirusa są wożone na Uniwersytet Medyczny w Białymstoku.

Wciąż za mało jest środków ochrony osobistej, chociaż do szpitala dotarły już pierwsze transporty z Agencji Rezerw Materiałowych - tysiąc kombinezonów i tysiąc masek.

Wcześniej, tuż po ogłoszeniu decyzji o przekształceniu szpitala w zakaźny, przywieziono do niego kilkadziesiąt kombinezonów. Jak mówią nam pracownicy, nadawały się raczej dla ratowników niż lekarzy. Były zbyt grube i wszystkie miały rozmiar XL. Pielęgniarki zaklejały mankiety przyniesioną z domu taśmą klejącą. W rozmowie z personelem nowy dyrektor szpitala przyznał, że „nie do końca będą się nadawały do pracy”.

Personel odchodzi na emeryturę

“Dostarczenie do Łomży respiratorów i kombinezonów nie zmieni sytuacji” - mówi OKO.press Jakub Przyłuski, onkolog, który na 8-10 dyżurów w miesiącu przyjeżdża do Łomży z Warszawy. “Żeby podołać wyzwaniu, szpital w Łomży potrzebuje ludzi: pielęgniarek i lekarzy, a już przed koronawirusem grafik ledwo się spinał” - tłumaczy.

“Już wcześniej szpital stracił część swojej kadry, bo lekarze przenieśli się do okolicznych szpitali” - potwierdza Maciej Borysewicz, łomżyński radny PO i członek rady społecznej szpitala. - “Pracownicy kontraktowi dojeżdżają z Warszawy, Olsztyna, Białegostoku na 2-3 dyżury w tygodniu” - dodaje.

Po ogłoszeniu decyzji o przemianowaniu szpitala w Łomży na jednoimienny szpital zakaźny sytuacja kadrowa pogorszyła się jeszcze bardziej. Część pracowników wzięła zwolnienia lekarskie lub opiekuńcze, złożyła wypowiedzenia, kto mógł, odszedł na emeryturę.

“Część moich koleżanek, które osiągnęły wiek emerytalny, ma zamiar odejść” - mówi OKO.press pielęgniarka z pionu ortopedii. - “Panuje atmosfera lęku, a nawet przerażenia. Pracownicy szpitala i ich rodziny utracili dostęp do podstawowej opieki zdrowotnej, podobnie jak inni mieszkańcy Łomży. Znajoma pielęgniarka, która od lat ma problemy z sercem, dostała niedawno arytmii. Nie mogła dodzwonić się do żadnego szpitala”.

Jak pisaliśmy, w krajach, w których epidemia rozprzestrzeniła się wcześniej niż w Polsce, personel medyczny stanowi znaczny odsetek zakażonych. We Włoszech 8 proc., w Portugalii aż 20 proc. Koronawirusa wielokrotnie zdiagnozowano też u polskich lekarzy, pielęgniarek i diagnostów, np. w warszawskim szpitalu przy ul. Banacha i we wrocławskim szpitalu przy ulicy Koszarowej.

Już 16 marca p.o. dyrektora Jacek Rolender w rozmowie z kadrą przyznał, że znaczna część pracowników szpitala “od tego personelu najniższego do najwyższego” złożyła wypowiedzenia z pracy.

“Oni już tam nie wrócą. Po wygaśnięciu epidemii szpital będzie w zapaści” - mówi nam pracująca w nim pielęgniarka.

Zapytaliśmy władze szpitala m.in. o to, ile dokładnie osób odeszło w ostatnich dniach i ilu przyszło na ich miejsce oraz ile respiratorów, maseczek i kombinezonów ma obecnie szpital. Nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi.

Na przymusowe delegowanie pracowników do walki z epidemią pozwala rozporządzenie ministra zdrowia z 20 marca, wprowadzające stan epidemii. Pozwala ono wojewodzie skierować np. lekarza lub pielęgniarkę do pracy we wskazanym miejscu na trzy miesiące. Nie mogą być do niej wyznaczone m.in. osoby poniżej 18. i powyżej 60. roku życia i ze zdiagnozowanymi chorobami przewlekłymi.

Radio Białystok podało, że tydzień temu dyrektor Rolender wystąpił do wojewody podlaskiego o skierowanie do Łomży 13 lekarzy różnych specjalności. M.in. zakaźników, anestezjologów, hemodynamistów, pediatrów i internistów.

Zemsta Kaczyńskiego?

Tej łapanki można było uniknąć. W wojewódzkim planie zarządzania kryzysowego na lata 2018-2020 szpitalem frontowym w razie epidemii miał być Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku. Znajduje się tam klinika chorób zakaźnych, którą kieruje prof. Robert Flisiak, wybitny specjalista w dziedzinie epidemiologii. 13 marca to USK pojawił się pierwotnie na liście 19 jednoimiennych szpitali zakaźnych wyznaczonych do walki z koronawirusem.

Wojewoda podlaski Bohdan Paszkowski ostatecznie wybrał jednak Łomżę. Jak pisze białostocka “Wyborcza”, takim obrotem sprawy był zaskoczony nawet marszałek podlaski Artur Kosicki, szef białostockich struktur PiS.

Po ogłoszeniu decyzji Paszkowskiego łomżanie protestowali, przed szpitalem, stojąc w przepisowych odstępach i parkując przed nim autami. Słali do wojewody listy, w których prosili, by zmienił zdanie i stworzyli petycję o jego odwołanie. Podpisało się pod nią ponad 3700 osób. Do wojewody udała się też delegacja z prezydentem Łomży Mariuszem Chrzanowskim na czele.

Wojewoda się jednak uparł. Jedynym jego ustępstwem było przekształcenie 17 marca drugiego w województwie szpitala w zakaźny: pacjentów z koronawirusem będzie przyjmował także szpital MSWiA w Białymstoku, ale wciąż w pierwszej kolejności zakażeni pacjenci mają trafiać do Łomży.

Według naszych rozmówców siła przetargowa prezydenta Chrzanowskiego w konfrontacji z lokalnymi władzami PiS jest znikoma od kiedy sprzeciwił się Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Choć w 2014 roku jako kandydat PiS zdobył fotel prezydenta ze znaczną przewagą nad konkurentem z SLD, cztery lata później Jarosław Kaczyński ogłosił, że o prezydenturę w Łomży walczyć będzie Agnieszka Muzyk.

„Zmieniamy Polskę, ale i ludzi, którzy nie wytrzymali tempa i nie sprostali wyzwaniom, osiedli na laurach. Tak stało się w Łomży” – napisał wtedy Kaczyński w liście do łomżan, który opublikował lokalny portal. Zgodnie ze swoim zwyczajem nie wymienił wprost nazwiska urzędującego prezydenta, ale wiadomo było, że chodzi o niego.

Chrzanowski jednak nie przestraszył się Kaczyńskiego i wystartował w wyborach bez jego pozwolenia. Natychmiast został z partii wykluczony, ale wybory wygrał.

Według części naszych rozmówców - a także Bernadety Krynickiej - decyzja o odebraniu Łomży szpitala jest wynikiem rozgrywek politycznych lokalnych działaczy PiS.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze