0:000:00

0:00

Andrzej Morozowski w "Tak jest" TVN24 dopytywał 12 stycznia 2020 Konstantego Radziwiłła, wojewodę mazowieckiego (od listopada 2019), a wcześniej ministra zdrowia (2015-2018), dlaczego tak wolno szczepimy. Radziwiłł kilkakrotnie powtórzył, że nie możemy szybciej, bo brakuje szczepionek i że jest to "jedyne wąskie gardło, jakie ja widzę". Zrzucił winę na Komisję Europejską: "Widać, że ten proces zamawiania szczepionek przez UE nie był najdoskonalszy".

Zanim sprawdzimy, czy tak jest, jak mówi w "Tak jest" o Polsce i Unii Radziwiłł, zwrócimy uwagę na mazowiecki wątek rozmowy.

Radziwiłł nie wie, ile ma szpitali węzłowych

Wojewoda Radziwiłł podkreślał, że nie zna się na epidemiologii, ale bierze udział w naradach dotyczących dystrybucji szczepionek i organizacji procesu szczepień w województwie.

"Jeśli ktoś pyta mnie o organizacyjną stronę szczepień, to nie popadam w fałszywą skromność" - kokietował. Ale podczas analizy wydolności systemu szczepień w swoim województwie popełnił zdumiewający błąd:

W tej chwili mamy w całej Polsce około 600 a na terenie Mazowsza bodajże 17 takim miejsc, które nazywamy szpitalami węzłowymi, które są dedykowane do szczepienia nie tylko swoich pracowników, ale także placówek w pobliżu
Według zestawienia na stronie ministerstwa zdrowia w woj. mazowieckim są 62 szpitale węzłowe
"Tak jest", TVN 24 ,12 stycznia 2021

Uderzające, że Radziwiłł poprawnie podał dane dla całego kraju (punktów jest 624 w 509 szpitalach węzłowych). Na stronach ministerstwa zdrowia wisi lista szpitali węzłowych; na tej liście mazowieckie placówki zajmują kolejne pozycje od 179 (Szpital Zakaźny na warszawskiej Woli) do 241.

Razem 62 placówki.

Może Radziwiłł się przejęzyczył? Chciał powiedzieć "bodajże siedemdziesiąt", a nie "bodajże siedemnaście'? Nie. On na w głowie taką liczbę.

Chwilę później liczył, jak szybko można by zaszczepić medyków na Mazowszu, szacując ich liczbę na 150 tys. "Tych kilkanaście punktów (podkr. - red.) wystarczyłoby, by wykonać to w terminie, jaki sobie założyliśmy, czyli de facto do końca miesiąca". Oczywiście, gdyby nie było "wąskiego gardła" braku szczepionek.

Policzmy: 150 tys. osób do zaszczepienia to 300 tys. dawek. Daje to prawie 600 szczepień warszawskich medyków dziennie na "punkt Radziwiłła". 10 godzin po 60 szczepień, jedno na minutę, i to przy litościwym założeniu, że szczepienia trwałyby także w weekendy.

Obecnie tempo w całym kraju wynosi średniodziennie niecałe 4 szczepienia medyków na punkt.

W fantazjach Radziwiłła możliwe byłoby 150 razy szybciej, oczywiście gdyby Unia Europejska dała nam więcej szczepionek.

Andrzej Morozowski także fantazjował. Wyliczył ministrowi, że w obecnym tempie szczepienia w Polsce potrwają 5 lat. Zapewne dziennikarz wziął liczbę 70 proc. dorosłych Polaków (ok. 21 mln, czyli 42 mln szczepień) i podzielił przez obecne tempo szczepień ok. 23,6 tys.

Rzecz w tym, że kolejne etapy szczepień (innych grup niż "medycy") będą prowadzone nie w 624 lecz w prawie 6000 punktów (ich lista tutaj). "Takich punktów na Mazowszu będzie 800" - odpowiedział Radziwiłł. I tym razem trafił - na ministerialnej liście jest ich 823, poczynając od Przychodni Gramed pani Grażyny Włoszczyk w gabinecie zabiegowo-pielęgniarskim w Nowym Dworze Mazowieckim.

Radziwiłł ściga się z Horbanem

Błąd Radziwiłła w podaniu liczby szpitali węzłowych jest podwójnie zdumiewający. Wojewoda naprawdę powinien wiedzieć, ile szpitali szczepi medyków na jego terenie, zwłaszcza jeśli chwali się, że organizacyjnie jest tak kompetentny.

I po drugie, skoro wie, że punktów w całym kraju jest ponad 600, jakim cudem w woj. mazowieckim miałoby być 18? Przecież tutaj mieszka blisko 15 proc. wszystkich Polek i Polaków.

Błąd Radziwiłła przypomina niedawną wypowiedź głównego doradcy premiera ds. walki z pandemią, prof. Andrzeja Horbana, który w Radiu Zet obiecywał szczepienia seniorów, ale nie wiedział, ile jest osób 60 plus. "O ile mi wiadomo, 2 miliony" - powiedział, myląc się prawie pięciokrotnie. Radziwiłł pomylił się niecałe cztery razy.

Przeczytaj także:

Wróćmy do tłumaczenia wolnego tempa szczepień.

Radziwiłł: Tyle mamy, ile mamy

Polska będąc członkiem wspólnoty jest ograniczona liczbą szczepionek, które zostały kupione przez Unię. Tyle ich mamy, ile mamy, w takim tempie możemy szczepić, tutaj żadnych zapóźnień nie ma
Liczba szczepionek Pfizera, jakie Polska dostaje w ramach unijnej puli co tydzień pozwoliłaby na szybsze tempo szczepień
"Tak jest", TVN 24 ,12 stycznia 2021

"Od strony logistycznej nie ma najmniejszych problemów, by szczepić więcej osób" - mówił. Tymczasem realia szczepień wyglądają tak, jak na wykresie niżej:

We wtorek 12 stycznia ministerstwo zdrowia informowało o rekordowej liczbie dziennych szczepień (54,8 tys.), ale średnia ostatnich siedmiu dni to tylko 23,7 tys. W takim tempie zaszczepienie 700 tys. "medyków" z etapu 0 (wg założeń rządu) potrwa równo dwa miesiące.

Żeby to lepiej zrozumieć trzeba wiedzieć, jak działa system. Punkty medyczne (jest ich 624, w 509 tzw. szpitalach węzłowych) zamawiają szczepionki Pfizera w czwartek, dostają (rozmrożone) w poniedziałek. Intensywnie szczepią w poniedziałek i wtorek (informacje o liczbie dawek podawane są dzień później), a potem coraz mniej, w weekendy prawie wcale. Dlatego, żeby ocenić tempo szczepień trzeba liczyć średnią z całego tygodnia.

Czy szczepienie medyków mogłoby pójść szybciej? Czy barierą jest liczba szczepionek? Zobaczmy to na następnym wykresie:

Jak widać, Polska dostała już z unijnego przydziału 1 milion 52 tys. dawek (skala po lewej stronie), głównie w trzech dużych cotygodniowych porcjach: 28 grudnia, 4 i 11 stycznia (miało być po 360 tys. dawek, było: 300 tys., 388 tys. i 355 tys.).

Do poniedziałku wykorzystaliśmy 258 tys. dawek, czyli równo 25 proc. z tego, co mamy do dyspozycji, na podanie pacjentom czeka 794 tys. dawek.

Ta proporcja będzie się poprawiać, bo następna unijna dostawa przyjedzie dopiero w poniedziałek 18 stycznia, a kolejne dawki będą podawane "medykom" w kolejne dni tygodnia. Ile dawek zostanie wykorzystanych do końca tygodnia?

Wiemy to dokładnie, bo ministerstwo informuje, ile dawek już przekazano szpitalom. Od początku szczepień - 457 tys. (w tym w ostatnim tygodniu - 258 tys.).

Oznacza to, że w rezerwie Agencji Rezerw Materiałowych zostało 595 tys. dawek, czyli 57 proc. I tyle będzie do niedzieli.

Odsetek wykorzystanych dawek wzrośnie do 43 proc. To jednak wciąż mniej niż 50 proc., a przecież w poniedziałek 18 stycznia będzie kolejna dostawa ok. 360 tys. dawek i rezerwa zwiększy się do ok. 960 tys. dawek.

To znacznie więcej niż bezpieczny zapas, żeby starczyło na drugą dawkę już zaszczepionych osób.

W obecnym tygodniu 11-17 stycznia zaszczepimy 258 tys. osób, ale w poniedziałek dostaliśmy 355 tys. dawek, więc zapas zwiększył się o prawie 100 tys. dawek. Bufor bezpieczeństwa, który był zbyt duży, jeszcze się powiększył.

Trzy powody zbyt wolnego tempa szczepień

Moglibyśmy zatem, zachowując bezpieczną rezerwę na podanie drugiej dawki, zdecydowanie przyspieszyć. Ale zamówień jest tyle, ile jest. Dlaczego? Zwracaliśmy już uwagę na 3 przyczyny:

  • Wolne tempo jest pochodną systemu zamówień, z jednym dniem zamówień. Przestrzegaliśmy przed tym już 4 stycznia cytując dr. Pawła Grzesiowskiego, eksperta Naczelnej Izby Lekarskiej ds. COVID. Tłumaczył, że zamawianie w czwartek szczepionek na następny tydzień sprawia, że „trudno zaplanować i zrealizować harmonogram dla kilkuset osób w 4 dni".
  • Preparat Pfizera trzeba przechowywać w temperaturze minus 70 stopni. Po rozmrożeniu można go trzymać w zwykłej lodówce nie dłużej niż 5 dni. Władze zdecydowały, że wszystkie punkty szczepień będą dostawać szczepionkę już rozmrożoną. Tymczasem są szpitale węzłowe, które mają odpowiedni sprzęt do bezpiecznego przechowywania preparatu Pfizera i one mogłyby bezpiecznie zamawiać większe dawki, bez obawy, że nie zdążą ich wykorzystać.
  • Opisywaliśmy też strach "żeby się nie zmarnowało”, jako błąd systemowy. Szpitale boją się zamówić zbyt dużo, bo obowiązują sztywne zasady, że można szczepić wyłącznie „medyków”. NFZ dał w okresie świątecznym furtkę na wykorzystanie nadmiaru szczepionek dla lekarskich rodzin i pacjentów, ale 6 stycznia ją zamknął. Inicjatywy w rodzaju zaszczepienia „grupy Jandy” mogą się dla szpitala fatalnie skończyć, a rząd rozdął aferę z grupą aktorów i aktorek do niebywałych rozmiarów. Swoje dołożyły też tabloidy, a „Super Express” podał służbowy telefon do aktorki i dał tytuł „Chcesz się zaszczepić, zadzwoń do Jandy”.

Zamiast narzekać na brak dostaw, trzeba je lepiej wykorzystać - uelastycznić system, wprowadzić dwie dostawy tygodniowo, dostarczać preparat Pfizera zamrożony tam, gdzie można. A przede wszystkim, dać wentyl bezpieczeństwa placówkom, by nie bały się, że zamówią zbyt dużo.

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze